wtorek, 26 kwietnia 2016

"Wszystkimi zmysłami" Rebecca Yarros

źródło
Tytuł: Wszystkimi zmysłami
Autor: Rebecca Yarros 
Wydawnictwo: Amber
Stron: 320

"Gdy stracisz wszystko, zawsze zostanie ci miłość…
„Mama wiedziała. Dlatego nie poszła otworzyć. Kiedy tylko zapukali do drzwi, wiedziała, że tata nie żyje…”
Dwudziestoletnia Ember też wiedziała. Wizyta dwóch oficerów oznaczała, że jej tata nie wróci do domu. Ale nie wiedziała, jak ma znaleźć siłę, żeby zaopiekować się swoją rozpadającą się rodziną, kiedy mama pogrąży się w rozpaczy. I kiedy ona sama stanie na skraju rozpaczy.
Wtedy pojawił się Josh. Jej dawna miłość z liceum, gwiazda hokeja, mężczyzna, który teraz chce jej pomóc – wbrew jej samej. Wystarczy jego jedno spojrzenie, jeden dotyk i ból znika. Kiedy on jest przy niej, Ember zaczyna wierzyć – w siebie i w nich razem. Dopóki to, co ukrywa Josh, znów nie roztrzaska jej świata…
źródło

Bardzo lubię powieści New Adult. Wiele z nich łączy podobny schemat, jednak każda zaskakuje na swój sposób. Cenię te historie na romantyzm, ale też surowość - bardzo często bohaterki zmagają się ze strasznymi przeżyciami i demonami z przeszłości. Jedną z moich ulubionych serii jest "New adult" od wydawnictwa Amber - mimo, że nie potrafię zapamiętać tytułów i okładek (wszystkie wydają mi się strasznie podobne), to same powieści są najczęściej świetne. Moją ulubioną jest "Zaczekaj na mnie" J.Lynn - chyba pierwsza z książek tej serii, po które sięgnęłam. Być może to sentyment, jednak od czasu poznania tej historii, żadna również mocno nie zawładnęła moim sercem. Być może "Wszystkimi zmysłami" się uda?

Książka uderza nas już od pierwszych stron. Znacie to uczucie, kiedy jest tak źle, że dzwonek do drzwi lub dźwięk telefonu jest niemal równoznaczny z tragedią? Ember i jej mama wie. Tego pamiętnego dnia, była pewna. A jednak... ktoś musi otworzyć te drzwi, zmierzyć się z tym, co nieuniknione. I tak właśnie Ember dowiaduje się, że jej ojciec nie żyje, a świat nigdy już nie będzie taki sam.

W czasie, gdy nic dobrego zdarzyć się nie może pojawia się Josh. Chłopak, którego Ember skrycie darzyła uczuciem. Właśnie on potrafi choć na chwilę odwrócić uwagę dziewczyny, od czarnej otchłani, w której się znalazła. A przecież jasne jest, że chwytamy się czegoś, co pomaga nam zapominać o bólu. I tak też Ember znajduje swoją bezpieczną przystań. W żadnym razie nie jest przygotowana na to, co ukrywa przed nią Josh.

"Wszystkimi zmysłami" wzrusza od samego początku. Pierwsza scena jest niesamowicie ważna, a w tym przypadku wprowadza czytelnika w smutny nastrój. Nie oznacza to jednak, że cała ta historia jest jedynie depresyjna. To raczej opowieść o zaczynianiu od nowa, radzeniu sobie z traumatycznymi wydarzeniami i sile ducha, jaką każdy z nas nosi w głębi siebie.

Powieść napisana przez Rebeccę Yarros jest bardzo udaną książką, jednak należy pamiętać, że to New Adult, a ten gatunek rządzi się swoimi prawami. Po pierwsze główną bohaterką jest młoda dziewczyna, która mimo wyjątkowej wrażliwości musi znaleźć w sobie siłę. Po drugie - fantastyczny przystojniak, który akurat na nią zwrócił swoją uwagę. Mówiąc krótko - mężczyzna idealny, przynajmniej do czasu, gdy na światło dzienne wychodzą jego tajemnice. Całość doprawiona jest szczyptą erotyki i codziennych problemów, a kończy się mimo wszystko happy endem. Jeżeli tego typu historie do Was nie przemawiając, możecie dać sobie spokój, ponieważ "Wszystkimi zmysłami" to New Adult pełną gębą. Jeżeli jednak jesteście fanami gatunku, ta powieść na pewno przypadnie Wam do gustu, a może nawet zaskoczy.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: 
http://www.amber.sm.pl

niedziela, 24 kwietnia 2016

"Remedium" Suzanne Young

źródło
Tytuł: Remedium
Autor: Suzanne Young
Seria: Program, tom: 0 
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 432
 
"Czy można wcielać się w różne postaci, nie tracąc swojej własnej tożsamości?
W świecie przed Programem… 
 
Siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar i od lat z powodzeniem go wykorzystuje – niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków. Pomaga krewnym przetrwać żałobę, wchodząc na pewien czas w rolę tych, którzy niedawno odeszli. Nosi ubrania i fryzury zmarłych, a obejrzawszy filmy i zdjęcia z ich udziałem, przejmuje ich zachowania. Czasem nawet zdarza jej się mylić swoją własną przeszłość z losami tych, których role odgrywa. Jest tylko jeden warunek: nie wolno jej się angażować emocjonalnie. 
 
Choć doskonale wie, że jest to surowo zabronione, to od kiedy stała się Cataliną Barnes, między nią a chłopakiem zmarłej dziewczyny zaczyna rodzić się więź. A to dopiero początek trudności. Bo gdy Quinlan poznaje prawdę o śmierci Cataliny, komplikacji przybywa. Ponieważ ta śmierć mogła nastąpić w wyniku epidemii…" źródło
 
"Program" Suzanne Young to seria, którą darzę ogromnym sentymentem. Trafiłam na nią w czasie, kiedy myślałam, że już żadna dystopia, ani antyutopia nie będzie w stanie mnie zainteresować, ponieważ wszystkie pomysły zostały już wyczerpane. Autorce udało się jednak stworzyć niezwykły świat, w którym samobójstwa rozprzestrzeniają się niczym grypa. Ku mojemu zdziwieniu, pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę, a "Plaga samobójców" - książką, która wciąga od pierwszych stron.
 
Mimo sympatii, jaką darzę autorkę, do "Remedium" podeszłam z pewną dozą niepewności. Owszem, seria bardzo mi się podoba, ale ten tom to zupełnie inna bajka. Ma numer "0", a więc akcja toczy się przed wydarzeniami, które znaliśmy do tej pory. Również bohaterowie są zupełnie inni - kolejne części skupiały się wokół Sloane, tutaj natomiast główną postacią jest Quinn. Nie ma również mowy o samobójstwach, a akcja toczy się wokół niezwykłego zajęcia, jaki trudni się główna bohaterka.

Quinlan jest sobowtórem. Oznacza to, że pracuje przy niezwykłej formie terapii. Pomaga bliskim zmarłych osób pogodzić się z ich stratą wcielając się w osobę, która odeszła. Czyta dzienniki, stara się dowiedzieć jak najwięcej, po czym przyjmując nawyki, wygląd, ubrania i zachowanie zmarłego, zamieszkuje w jego domu. Choć wydawać by się to mogło bardzo pokręcone, w rzeczywistości faktycznie pomaga biorącym udział w terapii. Choć nasza bohaterka trudni się tą przedziwną profesją od dłuższego czasu, my poznajemy ją, kiedy rozpoczyna najbardziej niezwykłe w swojej karierze zlecenie. Quinn ma wcielić się w Catalinę - dziewczynę, która zginęła w tajemniczych okolicznościach. Ze stratą nie radzą sobie nie tylko rodzice zmarłej, lecz również jej chłopak, a zlecanie ma trwać dużo dłużej niż typowe sprawy, którymi zajmowała się nasza bohaterka...

"Remedium", zgodnie z moimi przypuszczeniami, bardzo różni się od pozostałych powieści tej serii. Nie chodzi jedynie o innych bohaterów, ale cały klimat. Z pozoru wydarzenia z tomu 0 i tomu 1 nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak musimy pamiętać, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Razem z Quinn stopniowo zaczynamy odkrywać szczegóły pracy sobowtórów oraz mroczne tajemnice, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Suzanne Young udało się stworzyć powieść, która bardzo różni się od pozostałych, a jednocześnie jest do nich podobna.

Bardzo polubiłam główną bohaterkę - jest silna, inteligentna i wiele w życiu przeszła. Obciążenie psychiczne, z jakim musiała zmagać się od dziecka, niejednego doprowadziłyby do szaleństwa, jednak ona zawsze znajduje jakiś element zaczepienia, który pomaga jej trzymać się rzeczywistości. To jedna z tych postaci, którym do samego końca uparcie kibicujemy, licząc, że czeka na nich szczęśliwe zakończenie. Polubiłam również kolegów Quinn, z którymi przyszło jej pracować.

Akcja toczy się wokół sprawy śmierci Cataliny, jednak Quinn dzieli się czytelnikiem swoimi wspomnieniami z przeszłości, dzięki czemu poznajemy zlecenia, którymi zajmowała się wcześniej. Nie sposób pozostać obojętnym wobec jej wspomnień oraz nie współczuć rodzinom zmarłych. Jeżeli chodzi natomiast o główny wątek, sprawę Cataliny, to właśnie ona sprawia, że powieść po prostu nie sposób odłożyć, ponieważ koniecznie chcemy dowiedzieć się, jak to się skończy i co tak naprawdę się stało.

"Remedium", mimo wszystkich moich obaw, okazało się świetną powieścią! Opowiada inną historię niż "Plaga samobójców" oraz "Kuracja samobójców", jednak jest ona co najmniej równie dobra. Polecam tę historię nie tylko fanom "Programu" - jeżeli uprzecie się, żeby rozpocząć przygodę od tego tomu, nic nie stoi na przeszkodzie.

Ocena: 9/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

sobota, 16 kwietnia 2016

"Sprawy do zapomnienia" Courtney C. Stevens

źródło
Tytuł: Sprawy do zapomnienia
Autor: Courtney C. Stevens  
Wydawnictwo: Amber 
Stron: 272

"Czasem ciężar tego, co się stało, jest zbyt wielki, by go nieść. Ale miłość daje siłę, by go zrzucić…
Dla siedemnastoletniej Sadie życie skończyło się rok temu. W dniu wypadku, w którym zginął jej przyjaciel Trent, a na jej twarzy i ciele zostały blizny. Boi się wyjść z domu, cierpi na ataki paniki. Rozumie ją tylko brat Trenta, Max. Po tragedii wyjechał z rodzicami, ale codziennie piszą do siebie maile.
Teraz Max wraca. Sadie boi się, jak zareaguje, gdy zobaczy jej okaleczoną twarz. Jednak Max patrzy na jej blizny i nie odwraca wzroku.
I wie o postanowieniach, które Sadie każdego wieczoru pisze na piasku plaży. To lista rzeczy, które musi zrobić, zanim będzie gotowa zapomnieć o przeszłości. Lista – zdawałoby się – niemożliwych do zrealizowania celów, które musi osiągnąć, żeby znów zacząć żyć...
" źródło

Życie Sadie diametralnie zmieniło się po tragedii, jaką przeżyła rok temu. Wtedy właśnie zginął Trent. Paczka czwórki przyjaciół rozpadła się na dobre. Teraz nasza bohaterka musi zmierzyć się nie tylko ze śmiercią przyjaciela, lecz również bliznami, które naznaczyły ją na całe życie i dwójką przyjaciół, którzy nie są w stanie patrzeć na jej twarz. Jedną osobą, która zdaje się rozumieć Sadie jest Max - brat Trenta, który jak nikt rozumie stratę. Nie ma go jednak z pobliżu, ponieważ po tragedii, jaka dotknęła jego rodzinę, wyjechał i pozostaje im jedynie kontakt mailowy. Czy jednak podczas spotkania w realu, ta dwójka będzie się równie dobrze rozumieć?

Po "Sprawach do zapomnienia" spodziewałam się naprawdę dużo. Kiedy ujrzałam tę powieść w zapowiedziach skojarzyła mi się z fenomenalnym "Początkiem mnie i ciebie", który całkiem niedawno czytałam. Okładka utrzymana w podobnym klimacie, opis zwiastujący równie dobrą lekturę i nawet to samo wydawnictwo. Po raz kolejny przekonałam się jednak, że takie porównania nigdy nie kończą się dobrze - nastawiamy się na zbyt wiele albo nawet na konkretny typ powieść. A kiedy okazuje się ona inna niż w naszych przypuszczeniach, jesteśmy po prostu rozczarowani.

Nie zrozumcie mnie źle. "Sprawy do zapomnienia" nie jest złą książką. Wręcz przeciwnie - to piękna historia o wybaczaniu, zapomnieniu, lecz również bliznach, które na zawsze zostają w naszej duszy. Czyta się ją dobrze, jest napisana lekkim językiem, dzięki czemu zapewnia rozrywkę na 2-3 wieczory. Mimo smutnej tematyki, historia jest pozytywna i nie zostawia nas ze łzami w oczach, a z nadzieją. Jedyne czego jej brakuje to magiczne "coś", co sprawia, że niektóre książki szybko stają się naszymi ulubionymi, a inne... nie.

Akcja skupia się przede wszystkim na głównej bohaterce, jej sposobie postrzegania świata, emocjach i próbach ułożenia życia na nowo. Całość dopełnia tajemnica, którą wraz z Sadie próbujemy rozwikłać. Dziewczyna otrzymuje tajemnicze przesyłki - notatki o jej własnych sekretach, o których nie powinien wiedzieć nikt. Aby dowiedzieć się kto jest ich nadawcą, dziewczyna decyduje się wykroczyć poza strefę komfortu, a my możemy obserwować jej przemianę.

Choć udało mi się w pewnym stopniu zrozumieć Sadie i polubiłam tę postać, to nie do końca jestem w stanie zrozumieć jej przelania uczuć na Maxa. Może i logicznym jest, że stara się zbliżyć do jedynej osoby, która ją rozumie, ale w miłości chyba nie ma miejsca na logikę, prawda? Niestety, ta część powieści nie wypadła zbyt realistycznie. Dla równowagi muszę dodać, że z kolei bardzo spodobało mi się w jaki sposób autorka wykreowała postać Trenta. Nawet po śmierci był w stanie oczarować mnie swoją osobą i niejednokrotnie zaskoczyć.

Ocena: 6/10

czwartek, 14 kwietnia 2016

"Alicja i uczta Zombi" Gena Showalter

źródło
Tytuł: Alicja i uczta Zombi
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: Harper Collins  
Stron: 416

"Jestem coraz silniejsza, coraz więcej umiem. Mogę samą myślą sprawić, że z każdego zombi zostanie garść popiołu. Wygrałam kilka bitew z siłami zła, ale zapłaciłam za to wysoką cenę. Okazało się, że to jeszcze nie koniec wojny. Teraz musimy się zjednoczyć, bo gramy o najwyższą stawkę. Albo znów nauczymy się być ludźmi, albo przestaniemy istnieć." źródło

Jeżeli odwiedzacie bloga regularnie, z pewnością wiecie, że jestem ogromną fanką "Kronik Białego Królika". Pierwszy tom, choć podeszłam do niego z pewną dozą niepewności, okazał się znakomity, a połączenie klasycznej baśni z Zombie, to strzał w dziesiątkę. Z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam na kolejne tomy serii, a najbardziej na zakończenie trylogii...

Zaraz, zaraz, to chyba nie do końca tak! Ku mojemu zdumieniu, w zapowiedziach ujrzałam... czwartą część serii. Z jednej strony bardzo ucieszyłam się, że nie muszę jeszcze rozstawać się z ulubionymi bohaterami, z drugiej jednak obawiałam się, że moja ukochana seria zamieni się w tasiemca bez końca - co w końcu niejednokrotnie zdarzało się w przypadku powieści YA. Nie wiem, czy autorka szykuje dla nas kolejne części (w końcu nigdy nic nie wiadomo), zauważyłam jednak, że w oryginale dostępne jest krótkie opowiadanie, o numerze 4.1.

O czym może opowiadać czwarta część, skoro chyba wszystko zostało już powiedziane? Przede wszystkim Ali i Cole musieli się nieco przesunąć, ponieważ Gena Showalter tym razem główne role postanowiła przydzielić Szronowi i Milli. Nie byłam przekonana do tego pomysłu - Szron nie należy do moich ulubionych bohaterów, nie wspominając o Milli. Nie będę chyba zbyt oryginalna, jednak przyznaję, że zdecydowanie wolę widzieć na pierwszym planie Ali, Cola oraz Kat.

Szron jest wrakiem. Jego ukochana nie żyje, a tego nic nie jest w stanie naprawić. Wszystkiemu winna jest Milla - to ona wybrała zdradę, aby ocalić życie brata. Teraz jednak, muszą porzucić wszelkie uprzedzenia, ponieważ wojna nadal trwa. Stawka jest tak wysoka, że będą zmuszeni połączyć siły, czy im się to podoba, czy nie. O dziwo, wzajemna nienawiść przeradza się w coś, czego nikt się nie spodziewał...

Ku mojemu zaskoczeniu, Gena Showalter po raz kolejny spisała się na medal. Po pierwsze, stworzyła część, którą uważałam za kompletnie niepotrzebną i bezsensowną. Po drugie, powieść, zamiast na moich ulubieńcach, skupia się na postaciach, które wydają się być mało interesujące. A mimo wszystko udało się jej tak poprowadzić historię, że czytałam ją z wypiekami na twarzy! Autorka celowo dobrała bohaterów tak, aby ich relacja była możliwie najtrudniejsza i... najciekawsza. Emocje między tą dwójką są tak silne, że nie sposób nie dać się porwać "Alicji i uczcie Zombi".

Mimo sceptycznego nastawienia do czwartej części "Kronik Białego Królika", również ten tom okazał się znakomitą lekturą. Gena Showalter po raz kolejny udowodniła, że jest znakomitą pisarką i powinnam w ciemno brać wszystko, co napiszę. Jeżeli jesteście po lekturze "trylogii" i nie wiecie, czy warto sięgać po dodatkowy tom, bo boicie się popsuć dobre wrażenie, możecie być spokojni. "Alicja i uczta Zombi" w niczym nie ustępuje poprzednim częściom, mimo, że sporo się od nich różni. 

Ocena: 8/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

wtorek, 12 kwietnia 2016

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley

Tytuł: Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno
Autor: Kirsty Moseley
Wydawnictwo: Harper Collins
Stron: 352

"Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i... Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chyba by go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy..."

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" ma w sobie to bliżej nieokreślone "coś", co sprawiło, że z niecierpliwością czekałam na jej premierą. I nawet nie do końca pozytywne opinie, nie zdołały zniechęcić mnie do lektury. Zakładałam co prawda, że bohaterowie będą trochę starsi,  a powieść okaże się typowym New Adult. Amber i chłopcy chodzą jednak do liceum, a książka Kirsty Moseley to typowa powieść dla nastolatków.

Amber mieszka z mamą i bratem - Jake'iem. Jej ojciec, który znęcał się nad rodziną, odszedł. Teraz, kiedy rodzicielka ma na głowie utrzymanie rodziny i prawie nie ma jej w domu, rodzeństwo praktycznie mieszka we dwójkę. A może raczej w trójkę, bo Liam, sąsiad i najlepszy przyjaciel Jake'a, spędza u nich całe dnie i... noce. Choć Amber i Liam w ciągu dni nie szczędzą sobie docinków, w nocy, mają swoisty rytuał. Od dzieciństwa, chłopak zakrada się przez okna i spędza noce w łóżku bohaterki. Nigdy do niczego między nimi nie doszło, jednak przez lata przyzwyczaili się do swojego towarzystwa i praktycznie nie potrafią spać oddzielnie. Jedynie bliskość chłopaka jest w stanie uchronić Amber przed koszmarami.

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to typowa, niemal filmowa, amerykańska opowieść. Główna bohaterka jest piękną dziewczyną z problemami. Jej brat i jego najlepszy przyjaciel wzbudzają zachwyt szkolnych koleżanek, choć to łamacze serc, którzy wolą jednorazowe przygody niż związek. Zupełnie inaczej zachowują się oczywiście wobec Amber - dla niej obaj chłopcy potrafią zmienić się w naprawdę słodkich i opiekuńczych.

Książka to przede wszystkim romans z lekką nutką dramatu. Bardzo ważnym wątkiem jest znęcający się nad rodziną ojciec, który z pewnością zrobiłyby jeszcze poważniejszą krzywdę głównej bohaterce, gdyby nie jej obrońcy. Niemniej jednak historia jest dość cukierkowa, a czytelnikowi przez cały czas towarzyszy uczucie, że nic złego tak naprawdę zdarzyć się nie może i jesteśmy skazani na happy end. Mimo tego, książkę czyta się naprawdę przyjemnie, a słodki klimat nie jest jakoś szczególnie drażniący.Trochę zirytowała mnie jedynie końcówka, jednak oprócz tego powieść czyta się naprawdę przyjemnie i z pewnością można się przy niej odprężyć.

Być może ta historia nie zapisze się w mojej pamięci na zawsze, jednak ma w sobie coś, co sprawia, że bardzo miło wspominam lekturę. Jest dobrze napisana, wciągająca, ot, miła, lekka i przyjemna lektura na wiosnę.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

niedziela, 10 kwietnia 2016

"Całkiem zabawna historia" Ned Vizzini

źródło
Tytuł: Całkiem zabawna historia
Autor: Ned Vizzini
Wydawnictwo: Harper Collins  
Stron: 336

"Skończyć studia. Znaleźć pracę. Być najlepszym. Coś osiągnąć.

Życie rzuca wyzwania, a ty nie nadążasz. Jesteś zdany na siebie, a równocześnie wszyscy czegoś od ciebie oczekują. Rodzice nie chcą wiedzieć, że nie dajesz rady. A Ona jest z twoim najlepszym kumplem. Jak tu nie zwariować?
Craig nie udźwignął presji otoczenia i tempa pędzącego świata. Nieudana próba samobójcza sprawiła, że trafił na oddział psychiatryczny.
Koniec? To dopiero początek.
„Całkiem zabawna historia” to słodko-gorzka powieść o dorastającym chłopaku, który odnajduje siebie dopiero wśród tych, którzy stracili zmysły." źródło

Film "Całkiem zabawna historia" ma już kilka lat. Słyszałam o nim i nawet kilkakrotnie przymierzałam się do obejrzenia, ale jakoś nigdy nie było okazji. To nieco dziwne, bo to historia całkowicie "w moim stylu". Nie miałam jednak pojęcia, że scenarzyści wzorowali się na książkowej opowieści - pewnie dlatego, że książka Neda Vizzini po prostu nie została wydana w Polsce. W końcu jednak, w zapowiedziach ujrzałam powieść "Całkiem zabawna historia", a mojej głowie pojawiła się myśl, że gdzieś już ten tytuł słyszałam...

Craig to młody, sympatyczny chłopak, którego spotkało... to co nas wszystkich. Bardzo się starał, założył sobie cel - dostać się do bardzo prestiżowego liceum i go osiągnął. Wszystko zrobił dobrze. A jednak coś nie wyszło. Sukces wcale nie dostarczył mu satysfakcji, wręcz przeciwnie. Nowe życie nie ma nic wspólnego z wyobrażeniami, nieważne, jak bardzo się stara. Mało tego dziewczyna, którą skrycie darzy uczuciem zaczyna spotykać się z jego najlepszym przyjacielem. To wszystko sprawia, że nasz bohater nie może skupić się na niczym innym, niż własnych problemach, aż wreszcie postanawia popełnić samobójstwo. To jednak wcale nie koniec tej historii, to dopiero początek.

Bardzo ciężko ocenić książkę, która opowiada o tak ciężkim temacie - i tak też jest w tym przypadku. W "Całkiem zabawnej historii" są jednak dwie kwestie, które sprawiły, że powieść jest dla mnie absolutnie szokująca. Co prawda, jestem niemal pewna, że są ze sobą powiązane, ale o tym za chwilę. Póki co, chciałabym się skupić na jednej, moim zdaniem najważniejszej, scenie - scenie samobójstwa. Moi drodzy, co tu dużo mówić, to po prostu idealne. Ten rozdział sprawił, że zabrakło mi słów. Po prostu. To najbardziej rzeczywiste załamanie nerwowe, jakie spotkałam w powieści. Z pewnością nie mógłby opisać go w ten sposób autor, który nie miał bezpośredniej styczności z tematem. I tu właśnie (niestety) przechodzimy do kolejnej kwestii...

Kiedy dotarłam do miejsca, w którym Craig postanawia popełnić samobójstwo, moje zainteresowanie autorem wzrosło i postanowiłam dowiedzieć się na jego temat nieco więcej. Jest autorem kilku powieści, jednak największą popularność przyniosła mu książka "Dom tajemnic", napisał również kilka epizodów serialu MTV "Teen Wolf". Prywatnie autor od lat zmagał się z depresją i pewnie dlatego udało mu się tak znakomicie postać Craiga. Niestety w przeciwieństwie do fikcyjnego bohatera, Vizzini nie pokonał choroby i popełnił samobójstwo w 2013 roku.

Jak ocenić książką, która przynajmniej w pewnym stopniu oparta jest na prawdziwych wydarzeniach? Chyba się nie da. Najgorsze jest fakt, że część, w której Craigowi faktycznie robi się lepiej podobała mi się dużo mniej. Nie sprawiała już wrażenia tak rzeczywistej - to dopiero prawdziwy dramat.

"Całkiem zabawna historia" to dobrze napisana powieść. Gdyby przeczytała ją przed 2013 rokiem, zapewne dostrzegłabym słodko-gorzki klimat. Biorąc jednak pod uwagę historię autora (a nie mogę o niej zapomnieć), książka ma dla mnie jedynie gorzki smak.  Podsumowując - to nie jest zła książka, wręcz przeciwnie, jest znakomita. Nie mogę jednak polecić jej wszystkim... Jeżeli naprawdę przygnębiająca atmosfera Wam nie straszna, albo po prostu jesteście takimi samymi masochistami jak ja - czytajcie. Na pewno długo jej nie zapomnicie.

Ocena: 9/10 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

"Odkąd cię nie ma" Morgan Matson

źródło
Tytuł: Odkąd cię nie ma
Autor: Morgan Matson  
Wydawnictwo: Jaguar
Stron:

"Zanim Emily poznała Sloane nie chodziła na imprezy, nie rozmawiała z chłopakami, nie robiła niczego szalonego. Sloane wtargnęła niczym tornado do jej życia i przewróciła je do góry nogami. Tuż przed rozpoczęciem szalonego lata Sloane nagle zniknęła. Żadnych telefonów, wiadomości. Ani śladu po przyjaciółce. Znaleziono jedynie przypadkową listę rzeczy do zrobienia. A na niej 13 wybranych przez Sloane dziwacznych zadań, których Emily na pewno sama z siebie by nigdy nie zrobiła. Okazuje się jednak, że wykonanie ich naprowadzi na ślad zaginionej przyjaciółki. Dla Emily wyzwanie dopiero się zaczyna!" źródło

"Odkąd cię nie ma" to już trzecia książka Morgan Matson, która trafiła na moją półkę. Poprzednie dwie - "Aż po horyzont" i "Lato drugiej szansy" - bardzo mi się spodobały. Autorka ma talent do tworzenia historii o przezwyciężaniu problemów i nowych początkach. Książki należą do "Serii Pastelowej", którą uwielbiam - wszystkie powieści utrzymane są w podobnym, wzruszającym klimacie.

Emily i Sloane były nierozłączne. Wszystko robiły razem - od siedzenia w jednej ławce zaczynając, a naspędzaniu wspólnie każdej wolnej chwili po szkole kończąc. Aż do czasu, gdy pewnego dnia Sloane po prostu zniknęła. Zanim zdążyło się rozpocząć lato, przepadła jak kamień w wodę - wszystkie ekscytujące letnie plany w jednej chwili legły w gruzach. W końcu w ręce Emily wpada tajemnicza lista - spis 13 zadań, które nasza bohaterka ma wykonać. Podejrzenie, że dzięki temu odnajdzie przyjaciółkę sprawia, że lista staje się jej życiowym priorytetem...

Emily sukcesywnie wykonuje punkty z listy. Jedne są łatwiejsze, inne bardzo trudne, a niektóre kompletnie absurdalne, ale łączy je jedno - wszystkie maja na celu otworzyć Emily. Sprawić, aby coś przeżyła, zrobiła rzeczy, na które nie zdecydowałaby się z własnej woli. To metafora przyjaźni naszych bohaterek. Sloane pokazana zostaje jako przebojowa, pewna siebie dziewczyna, które nie boi się nowych wyzwań. Emily jest dużo bardziej ostrożna, gdyby nie jej przyjaciółka pewnie nawet nie rozmawiałaby z chłopcami, a tym bardziej nie bywała na imprezach. 

Czytelnik może obserwować, jak nasza bohaterka zmienia się postępując zgodnie z listą. Staje się nieco bardziej niezależna, poznaje nowych ludzi, zawiera przyjaźnie, a może nawet uda jej się spotkać prawdziwą miłość? Mimo wszystko bardzo brakuje jej najlepszej przyjaciółki, a i my zaczynamy być coraz bardziej ciekawi, co takiego sprawiło się, że Sloane przepadła bez wieści. I muszę przyznać, że rozwiązanie tej zagadki jest dość zaskakujące.

"Odkąd cię nie ma" to chyba najlżejsza z powieści Morgan Matson, niemniej jednak w niczym nie ustępuje pozostałym książkom autorki. W końcu wcale nie jest powiedziane, że im bardziej traumatyczne są przeżycia głównej bohaterki, tym lepsza lektura, prawda? W tej histor smutek miesza się ze śmiechem, bo nie brak tu dużej dawki dobrego humoru i mnóstwa zabawnych sytuacji. Nie mniej jednak to ciepła i mądra historia, w której nie brak morału, nawet jeżeli śmiejemy się przy niej nieco częściej niż zazwyczaj.

Jeśli nie znacie jeszcze twórczości autorki, to "Odkąd cię nie ma" wydaje się Wam pewnie zwyczajną, niczym nie wyróżniającą się lekturą. Nic bardziej mylnego! Z kolei tych, którzy czytali już inne powieści autorki nie muszę chyba przekonywać? Mogę jedynie dodać, że z pewnością nie będziecie zawiedzeni.

Ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

piątek, 1 kwietnia 2016

"Piąta fala" Rick Yancey

źródło
Tytuł: Piąta fala
Autor: Rick Yancey
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 512

"Pierwsza fala przyniosła ciemność.Druga odcięła drogę ucieczki.
Trzecia zabiła nadzieję.
Po czwartej wiedz jedno: nie ufaj nikomu.

Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka.
Przemierzająca zgliszcza Ameryki Cassie próbuje uciec od istot, które tylko wyglądają jak ludzie. Zabijają wszystkich, z dnia na dzień zmniejszając garstkę ocalałych. Cassie wie, że pozostać żywą oznacza pozostać samotną. To się zmienia, gdy poznaje Evana Walkera. On może być jej ostatnią nadzieją na przetrwanie… albo zagrożeniem. Czy Cassie powinna mu zaufać? Czy zdąży odnaleźć sprzymierzeńców, zanim piąta fala położy kres ludzkości?

Na podstawie powieści Piąta fala powstał film w gwiazdorskiej obsadzie. W rolę Cassie wcieliła się Chloë Grace Moretz, znana polskim fanom między innymi z filmu Zostań, jeśli kochasz
."
źródło

Obcy atakujący Ziemię? Tematyka może nie tak popularna jak wampiry i inne paranormalne stworzenia, a jednak dość oklepana. Na rynku znajdziemy i filmy, i książki, w których obca cywilizacja chce przejąć naszą planetę. Co więc sprawia, że "Piąta fala" jest jedną z najbardziej wyczekiwanych nowości tego lata? Sama nie wiem, ale ja również wpadłam w szał oczekiwania. Może za sprawą zachęcającego opisu, może genialnej okładki, nie wiem. Jedno jest pewne - zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję jeszcze przed premierą i była to bardzo dobra decyzja.

Gasną światła, wzbiera morze, nadchodzi Zaraza i Uciszacze. Cassie czuje się jakby była ostatnim człowiekiem na Ziemi. Przeżyła cztery fale, ale została zupełnie sama. Wszystkie problemy, które miała przed atakiem zdają się nic nie znaczyć. Teraz celem jest pozostać żywą. Oczekiwanie na to, co ma dopiero nastać jest chyba najgorsze, jednak Cassie, wbrew temu co jej się wydaje, jest silna. W końcu przetrwali tylko najsilniejsi. Dziewczyna wcale nie jest ostatnią osobą na Ziemi, poznamy ich jeszcze całe mnóstwo. Nie jest też jedyną główną bohaterką, ponieważ autor, w bardzo ironiczny sposób wplótł nastoletnie problemy dziewczyny "przed inwazją", w świat po czwartej fali.

Początek historii poznajemy z punktu widzenia Cassiopei (bo tak właśnie brzmi pełne imię bohaterki, a nie jest to bez znaczenia). Z biegiem stron zmienia się jednak perspektywa. Co prawda Cassie towarzyszy nam aż do końca opowieści i jej historię poznajemy w całości, nie jest ona jednak jedyną kluczową postacią. Bardzo ważny jest również Zombie (nie, nie ma on nic wspólnego ze stworzeniami żywiącymi się ludzkim mózgiem), jednak i ta nazwa nie jest przypadkowa. Obie postacie, zarówno Cassie, jak i Zombie są znakomicie skonstruowane. Mają w sobie ogromną wolę walki o ludzkość, nawet jeżeli sami nie zdają sobie z tego sprawy. Mało tego, obie te postacie są ze sobą silnie połączone, choć zdawać by się mogło, że ich wątki toczą się od siebie niezależnie.

Choć motyw obcej cywilizacji nie jest mi obcy, całą pewnością nie nazwałabym "Piątej fali" wtórną. Inwazja przedstawiona została w zaskakująco i nietuzinkowo. I nie mam tu tylko na myśli sposobu, w jaki wykreowani zostali sami obcy, lecz również tego, jak zaatakowali Ziemię. Fale są naprawdę mrożące krew w żyłach, a wszystko zostało dopracowane w najmniejszym szczególe. Dochodzi nawet do tego, że sama, dokładnie tak jak bohaterowie, poczułam się zagubiona, nie wiedząc kto tak naprawdę kłamie. Jeśli spodziewacie się jajogłowych, zielonych ludzików z wielkimi oczami - tutaj ich nie znajdziecie.

Ciekawie zostało poprowadzone również życie uczuciowe bohaterów. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że podczas wojny (a pokusiłabym się o stwierdzenie, że walkę z obcymi możemy nazwać wojną), miłosne uniesienia są co najmniej niewskazane. Tutaj jednak, jedne z bohaterów zmusił mnie do refleksji, po czym zmuszona jestem przyznać mu rację - w obliczu tragicznych wydarzeń musimy mieć jakiś cel. Coś dla czego warto żyć, coś dla czego warto umrzeć. I nawet jeśli jest to osoba, której wcześniej nie znaliśmy, ważne, że mamy po co walczyć.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której muszę wspomnieć - książkę czyta się znakomicie. Autor posługuje się dość łatwym w odbiorze językiem, ale przede wszystkim chodzi o sposób prowadzenia narracji. Historię poznajemy z punktu widzenia kilku bohaterów (narracja jest pierwszoosobowa), ale każdy z nich jest interesujący. Choć postacie wcale nie są do siebie tak bardzo podobne, łączy ich waleczność oraz... cięty język. Sarkazm w najbardziej dramatycznych momentach powieści dodaje całości "pazura" i sprawia, że czytelnik może jednocześnie śmiać się i płakać.

"Piąta fala" to po prostu fenomenalna lektura. Nie tylko jedna z najlepszych w tej tematyce, lecz również jedna z lepszych, jakie miałam przyjemność kiedykolwiek przeczytać. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić Wam tę pozycję z całego serca - naprawdę warto!

Ocena: 9,5/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję portalowi A-G-W.info oraz Wydawnictwu Otwarte
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...