piątek, 28 lutego 2014

Stosik lutowy #18 (2/2014)

Czy tylko mi wydaje się, że miesiące są coraz krótsze? Tym razem to nie tylko złudzenie - luty ma co prawda 28 dni, ale i tak czuje się jakby minęły co najwyżej dwa tygodnie... Mam nadzieją, że w marcu czasu będzie jednak trochę więcej, ponieważ stosik prezentuje się naprawdę zachęcająco - aż nie wiem od czego zacząć ;)


Od góry, od lewej:

  1. "Zagrożeni" C.J. Daugherty - III tom jednej z moich ulubionych serii. Już przeczytany, recenzja wkrótce.
  2. "Tak wygląda szczęście" Jennifer E. Smith - pozycja od wydawnictwa Bukowy Las. Wcześniej czytałam już "Serce w chmurach" tej autorki, które bardzo miło wspominam.
  3. "Czas tęsknoty" Adrian Grzegorzewski - niespodziewana przesyłka od wydawnictwa Znak.
  4. "Spóźnione wyznania" John Boyne - j.w.
  5. "Szafa" Olga Tokarczuk - polecone przez panią bibliotekarkę. Nie znam autorki, ale widocznie już czas to zmienić.
  6. "Szkoła żon" Magdalena Witkiewicz - również z biblioteki, efekt przeczytania pozytywnej recenzji u jednej z blogerek.
  7. "Osiemdziesiąt dni żółtych" Vina Jackson - muszę na własnej skórze przekonać się, o co tyle szumu ;)
  8. "Z ukrycia" Erica Spindler - od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem sięgnięcia na pierwszy w życiu kryminał. Padło na Ericę Spindler!
  9. "Rodzina Casteel" Virgina C. Andrews - nowa seria autorki "Kwiatów na poddaszu". Niedługo kolejny tom, może uda mi się zapoznać z I częścią przed premierą kolejnej...
  10. "Spróbujmy jeszcze raz" Abbi Glines - ukochana, wyczekiwana i wreszcie zakupiona! Na aros.pl z 40% rabatem.
  11. "Tajemnica Pani Ming" Eric-Emmanuel Schmitt - kolejne świetne odpowiadanie autora. RECENZJA
  12. "Siedem grzechów głównych. Gniew" Robin Wasserman - seria o której (co dziwne) nie jest głośno, ale ja namiętnie się w niej zaczytuje. Już przeczytanie, niedługo recenzje wszystkich tomów i kilka słów o ekranizacji :)
  13. "Siedem grzechów głównych. Pycha" Robin Wasserman - j.w.
  14. "Wszyscy mają się dobrze" Penny Jordan - tytuł od wydanictwa Mira, aktualnie podkradziony przez mamę, ale jestem w kolejce zaraz po niej ;)
  15. "Poza czasem" Alexandra Monir -od Jaguara. Jedna z ciekawszych nowości, choć póki co opinie są podzielone.
  16. "Rywalki" Kiera Cass - CU-DO-WNA! Książka, którą nie sposób odłożyć, przeczytania w jeden wieczór, kiedy tylko wpadła w moje ręce. Moją opinię będziecie mogli przeczytać na blogu niedługo.
  17. "Play" Javier Ruescas - romans muzyczny od Jagura. Brzmi intrygująco...
  18. "Brudny świat" Agnieszka Lingas-Łoniewska - książka o bardzo ciekawej historii... Autorka polska, ale tytuł wydany w USA już 4 lata temu. Mi to wystarczy, żeby zwrócić na nią uwagę, a Wam? :)
  19. "Niewolnica" A.M. Chaudiere - wreszcie ją mam! Polowałam chyba od premiery, ale cena skutecznie mnie odstraszała. Zgodnie z obietnicą daną samej sobie nie kupuję książek droższych niż 40zł (z wliczoną dostawą), ale udało się wreszcie zdobyć taniej ;)
Widzicie coś dla siebie? A może którąś lektur możecie już teraz polecić/odradzić? Ja już teraz mogę stwierdzić, że "Rywalki" tak są znakomite, a pozostałe tytuły ze stosu mają poważną konkurencję - ciekawsze, czy któraś z książek okaże się jeszcze lepsza... 

wtorek, 25 lutego 2014

"Małżeństwo we troje" Eric-Emmanuel Schmitt

Tytuł: Małżeństwo we troje
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak
Stron: 320


"Była zrozpaczona, gdy opuścił ją tak nagle. Pozostawiona sama sobie, bezbronna. Nowy mężczyzna miał jej pomóc zapomnieć o przeszłości i otworzyć nowy rozdział.
Jedna dręcząca myśl o tym, kim był jej poprzedni mąż, nie dawała im jednak spokoju. To ona kładła się cieniem na całym ich wspólnym życiu.
Schmitt z właściwą sobie wnikliwością i finezją opowiada o głęboko ukrytych uczuciach, „niewidocznych znakach wodnych” odciskających się na naszych relacjach z najbliższymi.
"Małżeństwo we troje" to najnowsza książka Erica-Emmanuela Schmitta, najchętniej czytanego w Polsce francuskiego pisarza. Jego książki, przetłumaczone na 35 języków, zdobyły wiele nagród na całym świecie."

Eric-Emmanuel Schmitt powraca z kolejnym tomem opowiadań. Tym razem tematem łączących je wszystkie jest małżeństwo, a raczej "ta trzecia" osoba, zdająca się być jego częścią. Nie mówimy tu jednak o kochankach - to byłoby zbyt banalne! Schmitt po raz kolejny wykazał się pomysłowością i po raz kolejny udało mu się mnie zaskoczyć różnorodnością historii, które łączy motyw przewodni. Ale zacznijmy od początku...
"Małżeństwo we troje" składa się z 5 opowiadań oraz dopisków autora. Pierwsza historia nosi tytuł "Dwóch panów z Brukseli" i jak sama nazwa wskazuje opowiada historię dwóch mężczyzn będących w związku. Wspomniani panowie zawarli małżeństwo - nieoficjalne, nieformalne, a jednak bardziej prawdziwe niż małżeństwa, które spotykamy na co dzień. Ślub miał miejsce w kościele, a raczej jego zaciemnionym rogu, podczas gdy przed ołtarzem odgrywała się właściwa ceremonia. W małżeństwie jest jednak ktoś trzeci, kto całkowicie zmienia nie tylko życie wspomnianych dżentelmenów, ale też swoje własne, nie zdając sobie z tego sprawy. "Małżeństwo we troje" to przyjemna historia o miłości, którą dość ciepło wspominam, jednak nie znajdziemy tu zaskakujących zwrotów akcji. Na tle innych opowiadań z tego tomu wypada dość blado, a ja traktuję ją raczej jako wprowadzenie do książki.

Kolejnym z opowiadań jest "Pies". Opowiada historię starszego mężczyzny, na pozór lekko szalonego, i jego wiernego czworonoga. Pan Samuel Heymann od zawsze spędzał czas z tym samym psem. A raczej psem tej samej rasy, o tym samym imieniu. Kiedy jego przyjaciel odchodził, pan Heymann kupował kolejnego szczeniaka. Ta niepozorna historia, okazała się być prawdziwym wyciskaczem łez. Miłość człowieka do psa, opisana w tym opowiadaniu rozerwała mi serce i przypomniała, że zwierzę naprawdę może ocalić człowieka. "Pies" to bardzo wzruszająca opowieść, zdecydowanie jedna z ciekawszych z zbiorze.

Z samym środku zbioru znajduje się opowiadanie tytułowe - "Małżeństwo we troje". Historia ta opowiada o losach wdowy, która właśnie ponownie wyszła za mąż. Na drodze do jej szczęścia stoi jednak... pierwszy mąż-nieboszczyk. Aktualny małżonek zdaje się bowiem mieć obsesję na punkcie swojego poprzednika. Zachwyca się jego twórczością, a fascynacja zaczyna graniczyć z szaleństwem. Autor zgrabnie naprowadził nas na pewien tok myślowy, który... okazał się całkowicie błędny! Ostatnie zdanie (tak zdanie, nie scena) dosłownie wprawia w osłupienie. Tylko proszę nie zaglądać, popsujecie sobie całą zabawę! ;)

Dalej mamy "Serce w popiele", które przedstawia motyw dawców (pośmiertnych, oczywiści) i biorców organów z perspektywy ich rodziców. Muszę przyznać, że nigdy nie byłam w stanie zrozumieć niechęci do oddawania choćby serca po śmierci, jednak sposób, w jaki przedstawił to Schmitt autentycznie daje do myślenia. W końcu szok po stracie dziecka może przyczynić się do wysnuwania przedziwnych wniosków.

Najlepszy kąsek autor postanowił zostawić na koniec. Zbiór zamyka utwór "Dziecko upiór", który opowiada o szczęśliwym małżeństwie. Nie brakowało mi niczego - pieniądze, kariera i miłość nieustannie gościły w ich domu. Niczego, oprócz rodziny. Kiedy wreszcie decyduje się na dziecko, mają już po 35 lat, ale to dopiero początek problemów z potomkiem. Zdradzenie dalszej części fabuły popsułoby przyjemność z czytania, więc na tym muszę zakończyć opis. Zaznaczam jednak, że jest do moim zdaniem najciekawsze z opowiadać w tej książce, a każda decyzja bohaterów okazywała się dla mnie zaskakująca. Nie wspominając już o wprawiającym w osłupienie zakończeniu - jednym z tych, w których wydarzenia mówią same za siebie, jakikolwiek komentarze jest zbędny.

Choć niektóre z opowiadań wypadają lepiej, inne nieco gorzej, "Małżeństwo we troje" jako całość oceniam na mocną ósemkę. Książka trzyma poziom innych pozycji autora i mogę ją szczerze polecić - warto!

Za możliwość poznania kolejnych niesamowitych historii, stworzonych przez jednego z moich ulubionych autorów serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak!
 
http://www.znak.com.pl/

poniedziałek, 24 lutego 2014

Zapowiedź: "Mroczne umysły" Alexandra Bracken

 "Mroczne umysły" Alexandra Bracken

Co musi się wydarzyć by rodzice wysłali własną córkę na pewną śmierć?
Co jeśli między nami są ludzie, którzy posiadają niezwykłe zdolności?
Co jeśli jest ktoś, kto kontroluje nasz umysł?
Poznajcie Ruby. Ruby potrafi wedrzeć się do Twojego umysłu, a nawet wymazać wspomnienia. Jako dziecko została wysłana do obozu „rehabilitacyjnego” dla podobnych do niej. Zieloni, Niebiescy, Żółci, Pomarańczowi, Czerwoni.
Ruby została przydzielona do Zielonych, ale w rzeczywistości jest ostatnią z Pomarańczowych. Ukrywa to, żeby przetrwać.

„Mroczne umysły” wkrótce w księgarniach!

Premiera: 2 kwietnia 2014
Wydawnictwo:
Otwarte
Seria:
Mroczne umysły #1
 

niedziela, 23 lutego 2014

"Zimowe sny" Richard Paul Evans

źródło
Tytuł: "Zimowe sny"
Autor: Dee Shulman
Wydawnictwo: Znak
Stron: 288

"Życie jest glebą, nasze decyzje i czyny słońcem i deszczem, ale nasionami są nasze sny.
Joseph nigdy wcześniej nie przywiązywał wagi do snów. Był osobą mocno stąpającą po ziemi – wschodzącą gwiazdą reklamy i dumą ojca, co budziło zazdrość jego starszych braci. Nie przypuszczał, że pewien sen, który od razu zrodził w jego sercu niepokój, okaże się proroczy…

Czy Joseph będzie potrafił wykorzystać swój niecodzienny dar czytania przyszłości?
Czy sny wskażą mu właściwą ścieżkę?
I czy dziewczyna, która skradła mu serce, okaże się godna jego miłości?

"Zimowe sny" to najnowsza powieść bestsellerowego autora Richarda Paula Evansa - wyjątkowa dla polskiego czytelnika. Autor pisał tę książkę w czasie podróży po Polsce i umieścił w niej wiele polskich wątków. Jest to wzruszająca opowieść o tym, że nawet złamane serce może pokochać na nowo, a sny mają tajemniczą moc i potrafią podsunąć rozwiązanie życiowych dylematów." 
źródło

Joseph pochodzi z bardzo dużej rodziny. Na 11 braci i 1 siostrę, jednak rodzeństwo łączy jednie ojciec. Wbrew pozorom, senior rodu to nie bawidamek, wreszcie odnalazł szczęście, w dodatku właśnie przy mamie Josepha. Chłopców łączy również wspólna praca - ich ojciec jest właścicielem agencji reklamowej, w której są zatrudnieni.

Josephowi układa się znakomicie. Dzięki sukcesom w pracy, zdobywa uznanie ojca. Jednak właśnie to wzbudza zazdrość braci - przy tak licznej rodzinie, każda uwaga ze strony taty jest ważna. Symboliczna kurtka ojca (przedmiot pożądania wszystkich synów) przepełnia szalę goryczy. Przez okrutną intrygę swoich braci, Joseph zmuszony zostaje opuścić rodzinę bez słowa i od nowa budować swoje życie. Czy załamany mężczyzna ma jeszcze szanse na szczęście?

Informacja, że historia opiera się na biblijnej opowieści o Józefie nieco zbiła mnie z tropu - niezbyt przepadam za tego typu lekturami. Na tej historii opiera się jednak jedynie główny zarys powieści. Co do reszty - Evans wykazał się kreatywnością, a historia dopracowana została w najdrobniejszym szczególe. Książkę czyta się błyskawicznie - choć zakończenie samo nasuwa się na myśl, w niczym nie psuje to przyjemności z lektury, a całość jest niesamowicie wciągająca.

Co sprawiło, że sięgnęłam po tę powieść? Polskie akcenty! Zaintrygowała mnie informacja, jakoby Evans pisał tę książkę podróżując po Polsce. Jak się okazało, polska kultura faktycznie została dość mocno zarysowana. Główny bohater przeprowadza się bowiem do polskiej dzielnicy, odwiedza polskie restauracje, je polskie potrawy... Podejrzewam, że autor wyjątkowo polubił naszą kuchnie, ponieważ nasze pierogi czy gołąbki są niejednokrotnie chwalone. Ot, niby mała rzecz, a cieszy. Kto wie, może któryś z jego fanów z drugiego końca świata poczuje się zaintrygowany?

Piękno tej powieści tkwi w jej prostocie. Fabuła nie jest skomplikowana - nie sposób się pogubić. Dzięki temu uniwersalne prawdy zawartej w tej opowieści są bardzo widoczne. "Zimowe sny" to piękna lektura o przebaczaniu i żalu, ciepła i przepełniona miłością. Po pierwsza książka autora, z którą miałam przyjemność się zapoznać, ale na pewno nie ostatnia. Sama nie wiem, dlaczego do tej pory go unikałam - to idealny dowód, że czasami warto porzucić wyssane z palca uprzedzenia.

Ocena: 7/10

Za możliwość poznania tej niesamowitej historii serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak!
http://www.znak.com.pl/


piątek, 21 lutego 2014

"Mechaniczna Księżniczka" Cassandra Clare

źródło
Tytuł: Mechaniczna Księżniczka
Autorka: Cassandra Clare
Seria: Diabelskie Maszyny 
Wydawnictwo: MAG
Stron: 544

"Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje Piekielne Maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray, Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. Bo choć Tessa i Jem są zaręczeni, Will jest zakochany w niej jak zawsze." źródło

Ostatnie tomy naszych ukochanych serii zawsze wzbudzają mieszane uczucia. Z jednej strony nie możemy się ich doczekać - przecież każdy chce dowiedzieć się, jak zakończą się losy jego ulubionych bohaterów. Z drugiej jednak, ostatnia część jest jednoznaczna z końcem historii, a my wcale nie chcemy opuszczać tego niezwykłego świata. Dokładnie tak było z "Mechaniczną Księżniczką" - patrząc na nią, stojącą na półce nie mogłam zdecydować, czy faktycznie chcę zakończyć przygodę z "Diabelskimi Maszynami". Ciekawość jednak zwyciężyła i... stało się dokładnie to, czego się spodziewałam - "Księżniczka" zniszczyła mnie emocjonalnie.

Zaręczyny Jema i Tessy totalnie wytrąciły mnie z równowagi. Uwielbiam go, ale przecież to zupełnie nie tak miało być! Tessa jest jednak rozdarta, pomiędzy uczuciem do obu chłopców. Fakt, że jeden z nich jest umierający, a drugi wreszcie wyjawia swoje uczucia, zdecydowanie nie ułatwia sprawy. Mimo uczuć do Willa, Tessa jest już zaręczona z Jemem, a złożonej obietnicy zamierza dotrzymać...

Mieszkańcy Instytutu szykują się do ostatecznego starcia z Mortmainem. On natomiast potrzebuje już tylko jednego - Tessy. Kiedy dziewczyna wreszcie wpada w jego ręce, Charlotte jest załamana. Jem z kolei jest zbyt chory, aby odbić ukochaną. Prosi więc o pomoc jedyną osobę, której może zaufać - swojego prabratai.

"Mechaniczna Księżniczka" stanowi idealne zakończenie tej historii. Choć to dość opasłe tomisko, z przyjemnością przeczytałabym jeszcze jeden czy dwa tomy. Całe szczęście, że autorka planuje wydać jeszcze inne książki opowiadające o losach Nocnych Łowców. Nie jestem jednak pewna, czy cokolwiek jest w stanie zachwycić mnie tak bardzo jak losy Tessy i pozostałych mieszkańców Instytutu.

Wszystkie wątki, które nie dawały mi spokoju po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów zostały zgrabnie poprowadzone, a my poznaliśmy ich zakończenie. Bohaterowie nie tylko pozostają równie realistyczni, co w poprzednich częściach. Oni rozwijają się wraz z biegiem stron, dojrzewają i zmieniają się pod wpływem swoich doświadczeń. Naprawdę rzadko zdarza się, że żadna z postaci mnie nie irytuje! Tutaj nie dość, że nie mam nic przeciwko Tessie i uwielbiam zarówno Jem, jak i Willa, to jeszcze autentycznie rozumiem niezdecydowanie dziewczyny. Sama nie umiem zdecydować, którego z nich bardziej lubię!

Największym atutem "Mechanicznej Księżniczki" jest zakończenie - chyba każdy, kto czytał tę książkę się ze mną zgodzi? Ja byłam przekonana, że wiem, jak zakończy się. Wymyśliłam nawet nieskończoną liczbę alternatywnych zakończeń, jednak nigdy, nigdy, nigdy w życiu nie spodziewałam się czegoś takiego! Cassandra Clare po raz kolejny udowodniła, że potrafi zaszokować czytelnika nawet kiedy wydaje się to niemożliwe. Wow!

Jedyne, czego brakowało mi w książce to drzewo genealogiczne Nocnych Łowców. Wiem, że w oryginalnym wydaniu można było je znaleźć, jednak ktoś, zupełnie niefortunnie, umieścił je na początku książki, zrzucając istną bombę spojlerową. Ja oczywiście poradziłam sobie bez drzewa i po zakończeniu lektury po prostu je sobie wygooglowałam, jednak fajne byłoby, gdyby również w polskim wydaniu znalazł się tak gadżet. Na końcu, oczywiście.

"Mechaniczna Księżniczka" jest łamaczem serc, zapewne zgodnie z zamysłem autorki. Mimo ilości stron, po prostu pochłonęłam tę książkę i z czystym sumieniem mogę ją Wam naprawdę gorąco polecić. To historia idealna!

Ocena: 10/10

Za możliwość poznania przygód Nocnych Łowców z całego serca dziękuję Wydawnictwu MAG!
http://www.mag.com.pl

środa, 19 lutego 2014

"Mechaniczny Książę" Cassandra Clare

źródło
Tytuł: Mechaniczny Książę
Autorka: Cassandra Clare
Seria: Diabelskie Maszyny
Wydawnictwo: MAG
Stron: 528

"W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem. Gdyby Charlotte straciła stanowisko, Tessa znalazłaby się na ulicy… jako łatwa zdobycz dla Mistrza, który chce wykorzystać jej moc do własnych celów.
Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa oraz zakochanego w niej Jema Tessa odkrywa, że wojna Mistrza z Nocnymi Łowcami wynika z osobistych pobudek. Mistrz obwinia ich o spowodowanie tragedii, która zniszczyła mu życie. Żeby poznać tajemnice przeszłości, cała trójka odbywa podróże do mglistego Yorkshire, do rezydencji, w której kryją się nieopisane okropieństwa; do londyńskich slumsów i zaczarowanej sali balowej, gdzie Tessa odkrywa, że prawda o jej pochodzeniu jest bardziej złowieszcza, niż przypuszczała. Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku… i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od  sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła?
Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce
." źródło

"Diabelskie maszyny" totalnie zawładnęły moim sercem. Sięgając po "Mechanicznego Księcia" z zaskoczeniem stwierdziłam, że... nie jestem w stanie wybrać swojej ulubionej książki napisanej przez Cassandrę Clare. Ba! Nawet ulubionej serii! Jest coś niezwykłego w jej powieściach. Coś, co mimo podobieństwa bohaterów, nie pozwala oderwać się od książki. Na szczęście - miałam możliwość przeczytania od raz wszystkich trzech tomów "Diabelskich maszyn", w dodatku w nowych pięknych okładkach i szczerze współczuję osobom, które czytały wszystkie tomy na bieżąco, czekając na ich wydanie.

Mieszkańcy Instytutu jak zwykle muszą radzić sobie z całą masą problemów. Tym razem są jednak naprawdę poważne - Charlotte może stracić swoje stanowisko. Tessa jest jedną z osób, która po odejściu Charlotte również musiałaby odejść. Nie ma jednak gdzie się podziać, tym bardziej, że wreszcie zaczęła traktować Instytut jak dom. Nie bez znaczenia jest tu obecność Jema - ciepłego i dobrodusznego chłopaka, którego los doświadczył zbyt ciężko. To dzięki niemu, Tessa jest w stanie znosić obecność Willa i jego cięte komentarze. Nigdy jednak nie będzie w stanie całkowicie zapomnieć, jak potraktował ją młody Herondale.

"Mechanicznego Anioła" oceniłam na maksymalne 10 gwiazdek. Ciężko jest mi więc ocenić "Mechanicznego Anioła, ponieważ jest on... jeszcze lepszy! Choć rzadko zdarza się, że kontynuacje zachwycają bardziej niż pierwsze części, Cassandra Clare po raz kolejny udowadnia, że ma w nosie wszystkie schematy. W tej powieści nie ma bowiem nic schematycznego - akcja jest zaskakująca, ale jednocześnie bardzo realistyczna. Już od pierwszych stron, zostajemy wplątani w wir wydarzeń, które trzymać nas będą w napięci, aż do samego końca.

Wątek miłosny? Will, Jem, Will, Jem, Will... Jak to możliwe, żeby obaj byli tak cudowni? Choć w I części byłam zdecydowaną fanką zgorzkniałego Willa, w tym tomie... nie jestem w stanie wybrać! Will odkrywa swoje tajemnice (dokładnie tak, jak przypuszczałam) i staje się jeszcze bardziej zachwycającą postacią niż był wcześniej. Pod twardą powłoką sarkazmu kryje się bowiem wrażliwy chłopiec. Z kolei Jem odgrywa tutaj rolę "tego dobrego", zdawać by się mogło, że nie ma nic wspólnego z cynicznym Willem, jednak łączy ich niezwykłe pokrewieństwo dusz. Trójkąty miłosne w literaturze cieszą się złą sławą - autorzy najczęściej po prostu psują je wprowadzają tego drugiego, jednak kompletnie mdłego chłopaka. Jednego jest pewne - Jem nie jest mdły, a ogień, który w sobie nosi, mimo choroby jeszcze się tli.

Choć niezwykły związek Will-Tessa-Jem najbardziej przykuł moją uwagę, cała reszta również zasługuje na pochwałę. Choćby historia Mistrza, o której dowiadujemy się coraz więcej. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się właśnie takiego rozwoju wydarzeń. Bardzo przywiązałam się również do wątku Charlotte i jej niezwykłego męża, jednak historia głównego trójkąta miłośnego porwała mnie tak bardzo, że całą resztę traktuję jako tło

"Mechaniczny Książę" to pozycja obowiązkowa. Myślę, że fanów "Diabelskich Maszyn", nie trzeba namawiać, jednak pozwolę sobie Was zachęcić mówią krótko: ta część jest jeszcze lepsza! A jeśli jest wśród Was jeszcze ktoś, kto nie zna książek Cassandry Clare - polecam gorąco!

Ocena: 10/10

Za możliwość poznania przygód Nocnych Łowców z całego serca dziękuję Wydawnictwu MAG!
 http://www.mag.com.pl



sobota, 15 lutego 2014

"Mechaniczny Anioł" Cassandra Clare

źródło
Tytuł: Mechaniczny Anioł
Autorka: Cassandra Clare
Seria: Diabelskie Maszyny
Wydawnictwo: MAG
Stron: 528 

"Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. Porwana przez Mroczne Siostry, członkinie tajnej organizacji zwanej Klubem Pandemonium, Tessa wkrótce dowiaduje się, że sama jest Podziemną z rzadkim darem zmieniania się w inną osobę. Co więcej, Mistrz - tajemnicza postać kierująca Klubem - nie zatrzyma się przed niczym, żeby wykorzystać jej moc. Pozbawiona przyjaciół, ścigana Tessa znajduje schronienie w londyńskim Instytucie Nocnych Łowców, którzy przyrzekają, że znajdą jej brata, jeśli ona wykorzysta swój dar, żeby im pomóc. Wkrótce Tessę zaczynają fascynować dwaj przyjaciele: James, którego krucha uroda skrywa groźny sekret, i niebieskooki Will, zniechęcający do siebie wszystkich swym sarkastycznym humorem i zmiennymi nastrojami… wszystkich oprócz Tessy. W miarę jak w trakcie swoich poszukiwań, zostają wciągnięci w intrygę, grożącą zagładą Nocnych Łowców, Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy próbują ratować świat… i że miłość potrafi być najbardziej niebezpieczną magią." źródło

Cassandry Clare nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Wykreowany przez nią świat Nocnych Łowców zachwycił czytelników. Choć sama bardzo długo wzbraniałam się przed sięgnięcie po jej książki, w końcu udało mi się przełamać i... przepadłam. Pokochałam "Dary Anioła" równie mocno, jak wszyscy, którzy tak gorliwie mi je polecali. Do prequela podeszła jednak z pewną dozą niepewności - obawiałam się, że historia okaże się wymuszona, a autorka próbuje odcinać kupony od sławy "Miasta kości". Jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie. "Diabelskie Maszyny" okazały się znakomitą serią!
16-letnia Tessa znajduje się w naprawdę nieciekawej sytuacji. Aby odnaleźć brata udaje się w podróż aż do Londynu. Kiedy jednak dociera na miejsce, zamiast niego czekają Mroczne Siostry. Przetrzymują one dziewczynę, twierdząc, że posiada niezwykły dar, z którego najwyższy czas zrobić pożytek. Tessa jednak, nie ma pojęcia o czym mówią i jest coraz bardziej przerażona. Więziona dziewczyna za wszelką cenę próbuje zrobić to, czego wymagają od niej porywaczki - przemienić się w inną osobę. Czy jednak naprawdę posiada taką moc? Wykorzystanie niezwykłych zdolności, to dopiero początek wielkiego planu, do którego Mroczne Siostry chcą wykorzystać dziewczynę...

Cassandra Clare po raz kolejny zaskoczyła mnie już od pierwszych stron. Bez zbędnego przedłużania wprowadza nas w fabułę. Tessa zostaje porwana, a czytelnik z wypiekami na twarzy może śledzić jej losy. Bardzo szybko poznajemy również mieszkańców Instytutu, a przede wszystkim Willa i Jema, którzy zdecydowanie wysuwają się na pierwszy plan. Również w tym cyklu nie zabrakło fantastycznych stworzeń, do których przyzwyczaiła nas Clare. Znajdziemy więc tutaj wampiry, wilkołaki, czy faerie, jednak tym razem dostajemy coś więcej. Książka nosi tytuł "Mechaniczny Anioł" nie bez powodu - maszyny odgrywają bowiem ogromną rolę w powieści. Muszę przyznać, że wypadło to wręcz doskonale!

Najciekawszym wątkiem w powieści jest dla mnie... trójkąt miłosny. Tak, dobrze przeczytaliście. To wręcz niewiarygodne, w końcu jest to jeden z motywów, który (poprowadzony w nieudolny sposób) jest w stanie położyć nawet najciekawszą historię. Tutaj jednak rzecz ma się zupełnie inaczej, fabuła jest o wiele bardziej rozbudowana, a w grę wchodzi coś więcej niż uczucia bohaterów. To ciąg wydarzeń z przeszłości zmusza naszych bohaterów do podejmowania takich, a nie innych decyzji. A my, czytelnicy, możemy jedynie wylewać łzy, odkrywając coraz to nowe tajemnice postaci.

"Mechaniczny Anioł" to naprawdę wyśmienita lektura. Aż wstyd się przyznać, że podejrzałam Cassandrę Clare o stworzenie kiepskiego sequela... Nie mam jej naprawdę nic do zarzucenia, jednak warto pamiętać, że to dopiero wprowadzenie do historii, która odkryje przed nami jeszcze wiele tajemnic.

Ocena: 10/10

Za możliwość poznania przygód Nocnych Łowców z całego serca dziękuję Wydawnictwu MAG!
http://www.mag.com.pl

czwartek, 13 lutego 2014

"Tajemnica pani Ming" Eric-Emmanuel Schmitt [przedpremierowo]

źródło
Tytuł: Tajemnica pani Ming
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak
Stron: 80
Premiera: 20.02.2014

"Pani Ming, mądra, serdeczna kobieta, uwielbia opowiadać o dziesięciorgu swoich dzieci. Liczna rodzina zdaje się być jej całym światem. Główny bohater, przyjezdny z Europy, odwiedzający współczesne Chiny, jest zafascynowany jej osobą. Wiedziony ciekawością postanawia odkryć największy sekret pani Ming, dowiedzieć się, co kobieta skrywa za fasadą swoich poruszających, choć niewiarygodnych opowieści.

W swojej nowej książce Schmitt z właściwą sobie wrażliwością jeszcze raz dotyka najskrytszych tajemnic ludzkiej duszy, mistrzowsko odmalowuje emocje, o których najtrudniej jest mówić."
źródło

Eric Emmanuel Schmitt jest postacią bardzo kontrowersyjną. Jedni kochają proste prawdy zawarte w jego historiach, inni z kolei zarzucają kiczowatość i porównują do Coelho. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy - Schmitt należy do grona moich ulubionych autorów od bardzo, bardzo dawna. Potrafi mnie wzruszyć, rozśmieszyć i co najważniejsze - kompletnie zaskoczyć zakończeniem. Ostatnia scena, czy ostatnie zadanie prawie każdej z jego książek potrafi wprawić mnie osłupienie.

Historia pani Ming zaczyna się od krótkiego, jednak niezwykłego przedstawienia jej postaci. Kobieta jest... babcią klozetową! W dodatku wyjątkowo dumną z pracy, którą wykonuje. Męska toaleta przedstawiona została jako miejsce prestiżowe, kompletnie inaczej niż damska. Ming uwielbia spędzać czas snując opowieści o dziesiątce swoich dzieci. Nie byłoby w tym nic nie zwykłego (w końcu mnóstwo kobiet uwielbia mówić o swoich pociechach), gdyby nie fakt, że akcja toczy się w Chinach - kraju, gdzie można mieć tylko jedno dziecko.

Schmittowi po raz kolejny się udało - po przeczytaniu zaledwie kilku stron historii, nie byłabym w stanie jej odłożyć nie dowiadując się, jaka tak naprawdę jest tajemnica pani Ming. Wiedziałam o ograniczeniach dotyczących liczby dzieci, jaką można posiadać w Chinach, jednak patrząc z perspektywy bohaterki, widzę to inaczej. Marzenia Ming było zawsze posiadanie ogromnej rodziny, jednak urodziła się w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Czy kobiecie udało się zrealizować swoje plany, obchodząc przepisy? A może cała historia to po prostu jedna wielka bujda?

Poszczególne rozmowy z panią Ming i historie przez nią opowiadane przypominają legendy. Są kompletnie nierealne, jednak posiadają pewną uniwersalną prawdę, a wnioski, jakie możemy z nich wyciągnąć są z kolei jak najbardziej realne. Ta krótka, bo zaledwie 80-stonnicowa opowieść na zawsze zapisze się w mojej pamięci - naprawdę warto po nią sięgnąć!

Za możliwość poznania tej niesamowitej historii serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak!
http://www.znak.com.pl/

sobota, 8 lutego 2014

"Grim. Pieczęć Ognia" Gesa Schwartz

źródło
Tytuł: Grim. Pieczęć Ognia
Seria: Pieczęć Ognia
Autorka: Gesa Schwartz
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 628


"Niezwykły debiut niemieckiej pisarki Gesy Schwartz, pełna tajemnic, nastrojowa i miejscami humorystyczna opowieść z pogranicza fantasy i urban fantasy.
Paryż, czasy współczesne. Grim jest gargulcem, jednym ze strażników, których zadaniem jest ukrywanie przed ludźmi istnienia istot z innego świata. Z całą mocą nie znosi swojego nowego (dwieście lat to niezbyt wiele dla kamiennej rzeźby) miejsca pracy - zalewanej deszczem fasady budynku. Ale robota jest robotą i Grim, choć najchętniej zostawiłby Francję daleko za sobą, twardo stoi na straży Kodeksu, pilnując, by drobne utarczki demonów i wampirów nie wywlekły na światło dzienne tajemnic ich egzystencji. Pewnego dnia Grim spotyka jednak Mię, córkę nielekko psychicznego malarza-samobójcy. Mia obdarzona jest pewnym szczególnym darem - widzi to, czego nie widzą inni. Gdy w ręce tych dwojga wpada dziwny, pokryty tajemniczym pismem pergamin, staje się jasne, że czasy pokoju między mieszkańcami tego i innego świata właśnie dobiegły końca..." źródło

Nie lubię narzekać na książki, w końcu to moi wierni towarzysze nawet w najtrudniejszych chwilach. Gdybym jednak miała zdecydować, czego najbardziej nie lubię, odpowiedź byłaby prosta: nudy! Często sięgam po fantastykę i jak łatwo się domyślić, bywa, że schematy w tych powieściach się powielają. To wampiry, to wilkołaki, a czasem nawet elfy - lubię je wszystkie, ale potrzebuję czasem czegoś nowego. I właśnie tutaj wkracza Gesa Schwartz z prawdziwą bombą świeżości - gargulcem...

Wspomniany gargulec ma na imię Grim i jest naprawdę nietypowy. Nasz bohater stoi na straży granicy Innoświatu - pilnuje, aby nadprzyrodzone istoty nie ujawniały się, a tym bardziej nie zagrażały ludziom. Ich kontakt ze zwykłymi śmiertelnikami jest bowiem surowo zabroniony. Wszystko zaczyna się, gdy Grim zauważa, że jego przyjaciółkami mimo zakazów kontaktuje się z człowiekiem...

Mia jest niezwykłą nastolatką, raczej buntowniczką, outsiderką. Jej ojciec okrzyknięty został szaleńcem. Okazuje się jednak, że i w nieprawdopodobnych opowieściach musiała istnieć prawda - Mia na bowiem bardzo niezwykły dar. Dzięki swojemu bratu zaczyna dostrzegać to, czego nie widzą inni. Dziewczyna odkrywa świat takim, jakiego dotąd nie znała. Świat pełen magii i tajemnic. Świat, w którym każda zła decyzja może mieć katastrofalne skutki.

Gdybym miała określić tę historię jednym słowem, powiedziałbym: niezwykła. I nie mam tutaj na myśli jedynie głównego bohatera, a cały klimat książki. Zacznijmy od faktu, że autorka pochodzi z Niemiec, a akcja powieści toczy się w Paryżu. Kiedy tylko dowiedziałam się o narodowości autorki, pomyślałam o Berlinie. Jest niestety jedno z niewielu miejsc akcji, których po prostu nie toleruję - ot, takie małe widzi-mi-się (i skojarzenie z "Dziećmi z dworca ZOO). Na szczęście, Schwartz postanowiła przenieść historię poza granice rodzinnego kraju, a w dodatku udało jej się stworzyć naprawdę świetny, malowniczy obraz stolicy Francji.

Kolejną kwestią, która odróżnia "Grima" od innych powieści na rynku jest język, jakim posługuje się autorka. Powieść jest pewna opisów, a opisy - pełne szczegółów. Jest napisana w bardzo barwny sposób, co ma zarówno swoje plusy i minusy. Na początku byłam pod wrażeniem, jednak przy tak długiej historii - powieść liczy ponad 600 stron - bogate słownictwo stało się dla mnie nieco nużące. Na szczęście rekompensuje to ciągła akcja. Nieoczekiwane zwroty wydarzeń sprawiły, że całość okazała się bardzo wciągająca!

Główni bohaterowie powieści bardzo szybko zaskarbili sobie moją sympatię. Mia jest zadziorną buntowniczką, czyli idealnie wpasowuje się w mój ulubiony typ bohaterki. Mimo młodego wieku sporo przeżyła, a strata ojca na zawsze odcisnęła na niej swoje piętno. Polubiłam ją w zasadzie od pierwszej sceny - znajduje się na komisariacie policji przez swoje nocne odwiedziny na cmentarzu. Nie trudno się domyślić, że niezłe z niej ziółko. Co do Grima, miał ułatwione zadnie. Nietypowa natura tego bohatera sprawiła, że wzbudził moje zainteresowanie, jeszcze zanim sięgnęłam po książkę. Również wątek miłosny przypadł mi do gustu - autorka oszczędziła nam ckliwych i przerysowanych westchnień.

Jeśli potrzebujecie odmiany, "Pieczęć Ognia" jest dla Was idealną lekturą. W końcu główny bohater jest humorzastym gargulcem - czy muszę dodać coś jeszcze? :)

Ocena: 7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

środa, 5 lutego 2014

"Uratuj mnie" Jennifer Echols

źródło
Tytuł: Uratuj mnie
Autorka: Jennifer Echols
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 360

"Zoey chciałaby zapomnieć. O tym, że jej ojciec spotyka się z dwudziestoczterolatką. O tym, że jej matka przeżyła załamanie. O tym, że szkolny outsider, Doug, nie daje jej spokoju. Życie Zoey jest kompletnym chaosem i dziewczyna radzi sobie z nim w jedyny sposób, jaki zna – jest idealna. Doskonała córka, doskonała uczennica, doskonała dziewczyna doskonałego Brandona. Do czasu. Pewnej nocy Zoey cudem uchodzi z życiem z wypadku. Kiedy budzi się w szpitalu, nie pamięta niczego z minionego wieczoru – wie tylko, że coś poszło bardzo, bardzo nie tak..." źródło

"Uratuj mnie" to już trzeci tytuł autorstwa Jennifer Echols, który mam przyjemność gościć na swojej półce. Z biegiem czasu zmieniłam jednak stosunek do autorki. Na początku, jej książki traktowałam jako odskocznie - ot, miła i sympatyczna obyczajówka na lekki wieczór po ciężkim tygodniu. Nawet nie wiem kiedy, zaczęłam dostrzegać w nich coś więcej, a może... po prostu nie dostrzegałam tego wcześniej. Aktualnie, Jennifer Echols jest jedną z autorek, na których książki czekam z największą niecierpliwością. Mało tego - biorę w ciemno wszystko, co napisze. Przekonałam się bowiem na własnej skórze, że nawet jeśli opis nie do końca do mnie przemawia, wszystkie z jej powieści okazują się znakomite. Dokładnie tak, jak w przypadku "Uratuj mnie".

Zoey i Doug nie są przyjaciółmi, wręcz przeciwnie. Docinki chłopaka spędzają jej sen z powiek. Na szczęście jest jeszcze Brandon - do tej pory byli jedynie kumplami, ale wszystko wskazuje na to, że Zoey i on mogli stworzyć cudowną parę. Kiedy dziewczyna budzi się w szpitalu, nie jest w stanie przypomnieć sobie dnia feralnego wypadku, postanawia jednak robić dobrą minę do złej. Udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak zarówno zachowanie Brandona, jak i Douga wzbudza jej podejrzenia - nie jest sobie w stanie przypomnieć zaledwie jednego wieczoru, jednak chłopcy zachowują się zupełnie inaczej niż przed jej wypadkiem. Co takiego stało się tej nocy?

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Zoey, Bradon i Doug nie tworzą klasycznego trójkąta miłosnego. Tutaj dziewczyna doskonale wie czego chce. Inną sprawą jest to, że czytelnik może nie zgadzać się z jej przekonaniami... Akcja skupia się wokół nocy wypadku, a my razem z Zoey próbujemy dowiedzieć się, co tak naprawdę zaszło. Zagadka jest tak wciągająca, że książkę bardzo trudno odłożyć i chyba właśnie to, jest jednym z największych atutów książki. Choć jesteśmy w stanie przewidzieć ogólny zarys sytuacji, szczegóły z miejsca wypadku są naprawdę zaskakujące!

Jennifer Echols ma pewien niezwykły talent, który sprawia, że jest idealną autorką romansów. Potrafi stworzyć genialnego głównego bohatera. Doug jest dość typowym "złym chłopcem", jednak posiada ten typ uroku, który chyba nigdy się nie nudzi. Z zewnątrz twardy, jednak przy bliższym poznaniu okazuje się dużo bardziej wrażliwy. Nie trudno się więc domyślić, że niesamowicie polubiłam tego bohatera. Nieco mniejszą sympatią darzę Zoey - jak dla mnie mogłaby być nieco bardziej wyrazista, nie przepadam za mdłymi bohaterami. Jednak jako para, ta dwójka spisała się znakomicie, a to chyba jest najważniejsze, prawda?

"Uratuj mnie" to kolejna udana książka Jennifer Echols, która jednymi utwierdza mnie w przekonaniu, że popularność, jaką cieszy się autorka jest w pełni zasłużona. Jeśli tak jak ja, lubicie jej twórczość, śmiało sięgajcie po tę książkę - nie będziecie zawiedzeni. Jeśli nie natomiast nie mieliście w rękach żadnego z jej tytułów - najwyższy czas to zmienić. Polecam!

Ocena: 8/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:


niedziela, 2 lutego 2014

Podsumowanie stycznia

 

Styczeń jest u mnie dość ciężkim miesiącem. Niby sesja się jeszcze nie zaczęła, ale to czas zaliczeń i oddawania projektów. W związku z tym, przeczytałam trochę mniej niż zazwyczaj, ale nie jest tak źle - mimo praktycznie braku wolnego czasu udało mi się skończyć 7 książek. Były to:
  1. "Mechaniczna księżniczka" Cassandra Clare
  2. "Nieskończoność" Holly-Jane Rahlens 
  3.  "Gorączka 2" Dee Shulman
  4.  "Zimowe sny" Richard Paul Evans
  5.  "Urodzona o północy" C.C. Hunter
  6.  "Przegląd Końca Świata: Feed" Mira Grant
  7.  "Siedem grzechów głównych. Nieczystość" RobinWasserman
Liczba przeczytanych książek: 7
Najlepsza książka stycznia: "Mechaniczna księżniczka" Clare Cassandra (to chyba oczywiste! :P)
Największe pozytywne zaskoczenie: "Urodzona o północy" C.C. Hunter
Najgorsza książka stycznia:  "Gorączka 2" Dee Shulman
Największe rozczarowanie:  "Gorączka 2" Dee Shulman

Oprócz wymienionych wyżej książek, sporym zaskoczeniem okazały się być "Zimowe sny" - nie spodziewałam się, że ja i Evans tak się polubimy! Z przyjemnością sięgnę po inne książki autora. Zaskoczeniem okazał się również I tom "Siedmiu grzechów głównych" - spodziewałam się czegoś w stylu "Greya", jednak książka bardziej przypomina... "Plotkarę"! Może i trochę się wstydzę, ale mi się podobała i nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję przeczytać kolejne części. Aktualnie próbuję gdzieś obejrzeć ekranizację, ale bardzo ciężko jest mi się do niej dogrzebać ;)

Luty, mimo cudownych premier książkowych, zapowiada się u mnie fatalnie. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać chociaż "Rywalki" i "Zagrożonych", bo tych dwóch pozycji na pewno sobie nie odpuszczę ;)

A Wam ile książek udało się przeczytać w styczniu?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...