poniedziałek, 29 lutego 2016

"Pewnego dnia" David Levithan

źródło
Tytuł: Pewnego dnia
Autor: David Levithan 
Wydawnictwo: Dolnośląskie (Grupa Wydawnicza Publicat)  
Stron: 280

"Kontynuacja "Każdego dnia"

Kiedy Rhiannon spędza cudowny dzień ze swoim chłopakiem, który wreszcie jest taki, jakim go sobie wymarzyła, nie wie jeszcze, że w rzeczywistości to nie był Justin, ale A – szesnastolatek codziennie budzący się w ciele innej osoby.

Zakochany w Rhiannon A zrobi wszystko, żeby codzienna zmiana płci, wyglądu, charakteru i miejsca zamieszkania nie stanowiła przeszkody dla ich miłości. Tylko czy Rhiannon to wystarczy?
" źródło

"Każdego dnia" o pierwsza powieść napisana samodzielnie przez Davida Levithana, którą miałam okazję przeczytać. I choć nie autor nie zachwycił mnie aż tak mocno, jak Green (z którym jest dość często kojarzony), to i tak z przyjemnością przeczytam więcej jego powieści - oczywiście, jeżeli będą wydawane w Polsce. Okazja nadarzyła się szybko - na półkach księgarni pojawiła się drugą część "Każdego dnia", o tytule "Pewnego dnia". Co prawda, książka nie przedstawia dalszych wydarzeń, a akcja skupia się na historii, którą już znamy, tyle, że z innej perspektywy, jednak akurat w przypadku tej powieści, to całkiem niezły pomysł.

A wędrują między ciałami. Codziennie budzi się jako ktoś inny i stara się najlepiej jak może odgrywać swoją rolą. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Rhinnon. Dziewczyna jest dla niego kotwicą - pierwszy raz w życiu, każdego dnia ma jakiś punkt zaczepieni. Wie, kogo chciałby spotkać  i gdzie chciałby się znaleźć kolejnego dnia.

Rhinnon kocha Justina, choć czasami można pomyśleć, ze go nienawidzi. Czasami ją ignoruje, czasami jest po prostu wredny, ale bohaterka za wszelką cenę chce pamiętać tylko te dobre chwile i kurczowo się ich trzyma. I wreszcie nadchodzi idealny dzień. Taki, który zostaje w pamięci na bardzo długo. Justin jest cudowny, spełnia życzenie Rhinnon bez mrugnięcia okiem i wreszcie zdaje się jej słuchać. Tyle, że to nie Justin, a A, który właśnie tego dnia trafił w ciało krnąbrnego nastolatka. Rhinnon nie jest jedyną osobą, która nie zapomni tego popołudnia - A jest w stanie postawić wszystko na jedną kartę, nawet jeżeli będzie to oznaczało wyjawienie tajemnicy, którą nie dzielił się z nikim przez całe życie...

Naprawdę rzadko sięgam po powieści opowiedziane na nowo, przez drugiego z głównych bohaterów. Jednak, jak już wspomniałam, w przypadku "Pewnego dnia" to naprawdę strzał w dziesiątkę. Po pierwsze dlatego, że pierwsza połowa historii wygląda zupełnie inaczej z różnych punktów widzenia. A wciela się w różne życia i za wszelką cenę chce dotrzeć do dziewczyny, która skradła jego serce. Ona z kolei nie ma o niczym zielonego pojęcia - w jej odczuciu nie spotyka ciągle A, a różne, coraz to nowe osoby. Po drugie, czytelnika od początku intryguje toksyczny związek Rhinnon i Justina. Teraz wreszcie możemy dowiedzieć się, co tak naprawdę widzi ta sympatyczna dziewczyna w gburowatym rówieśniku.

O dziwo, nie nudziłam się czytając tę część historii. Mimo, że nie minęło zbyt wiele czasu, od kiedy w moich rękach trzymałam pierwszy tom, a wydarzenia pamiętałam dość dobrze, "Pewnego dnia" mnie wciągnęło i bardzo miło spędziłam czas z tą powieścią. Momentami wydawało mi się nawet, że książka jest nieco lepsza od poprzedniczki, choć sama nie jestem w stanie określić dlaczego. Może autor z czasem staje się coraz lepszym pisarzem i chodzi warsztat? A może po prostu wolę powieści, których pierwsze skrzypce gra dziewczyna. 

Jeżeli czytaliście i polubiliście "Pewnego dnia", śmiało sięgajcie i po tę część. A może ktoś z Was ma serię dopiero w planach i postanowi rozpocząć lekturę na odwrót - najpierw I, a potem II tom? Z pewnością byłoby to ciekawe doświadczeni!

Ocena: 7/10 
Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!
www.publicat.pl

piątek, 26 lutego 2016

"After 4. Bez siebie nie przetrwamy" Anna Todd

źródło
Tytuł: After 4. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem
Seria: After, tom: IV
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Między Słowami
Stron: 576

"Związek Tessy i Hardina przeszedł wiele prób, ale po każdej z nich uczucie między nimi było coraz mocniejsze.

Wszystko się zmienia, gdy Hardin odkrywa coraz bardziej mroczną przeszłość swojej rodziny. To dla niego cios nie do zniesienia. W rozpaczy posuwa się do czegoś, czego Tessa nie jest w stanie mu wybaczyć. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że chociaż kocha Hardina ponad wszystko, nie może z nim zostać.
Czy tak ma wyglądać koniec ich miłości? Czy Hardin będzie chciał zawalczyć o związek z Tessą, a przede wszystkim – o samego siebie?
" źródło

Po trzech tomach "After" nie było mowy, abym darowałam sobie wielki finał. Mimo wzlotów i upadków (oraz przeogromnej ilości stron), wszystkie tomy spełniły swoją rolę - oderwały mnie od rzeczywistości. I mimo wad, a zdaję sobie sprawę z ich istnienia, przyznaję, że "After" niesamowicie mnie wciągnął. To zaskakujące, bo ile można pisać o romansie? Jak widać można, a Anna Todd bije wszelkie rekordy. Niedługo  w księgarniach ukaże się powieść z punktu widzenia Hardina, a ja zarzekam się, że jej nie przeczytam.

Przez cztery tomy Hardin i Tessa kłócili się i godzili. Zrywali i wracali do siebie. Wyznawali sobie miłość i krzyczeli o nienawiści. Niemniej jednak wszyscy, nawet Ci którzy nie czytali żadnego tomu a widzieli jedynie okładki, mogą się domyślić, jak historia tej dwójki się skończy. A jednak (i tu ogromne ukłony dla autorki), choć niestety jest to opowieść do bólu przewidywalna, to zakończenie jest poniekąd zaskoczeniem. Nie wszystko ułożyło się tak, jak się tego spodziewałam, a ostatnich kilka rozdziałów potoczyło się w naprawdę niespodziewany sposób.

"Bez siebie nie przetrwamy" to powieść, która pokazuje, jak zmieniła się seria. "After" ewoluował, a Annie Todd nie można odmówić tego, że rozwinęła swój warsztat, dojrzała i pozwoliła dojrzeć swoim bohaterom. Zarówno Tessa, jak i Hardin wydorośleli, zmądrzeli, a może i (mimo, że w dalszym ciągu uważam ten związek za toksyczny) wreszcie są gotowi być razem.

Spędziłam czytając tę serię mnóstwo czasu, jednak nie żałuję, że po nią sięgnęłam. To New Adult, jednak nie przypomina typowych książek. Bohaterowie nie mają aż tak drastycznych problemów z przeszłością - owszem nie było kolorowo, jednak źródłem kłopotów jest ich własna (a przede wszystkim Hardina) skłonność do autodestrukcji. Co tu dużo mówić książka jest po prostu lżejsza niż większość powieści tego gatunku, za to dużo trudniej jest polubić głównego bohatera.

Cały czas zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Mianowicie, przed lekturą dotarły do mnie informacje, że historia to fanfiction o OneDirection. Oczywiście zapomniałam o tym, ponieważ już niejednokrotnie niesłusznie skreślałam powieści, tylko dlatego, że powstały z fanficów. Teraz jednak, po lekturze całości, zastanawiam się - gdzie jest powiązanie?! Nie jestem fanką zespołu, może nie jestem na bieżąco, ale kompletnie nie widzę związku... Ani Hardin nie jest muzykiem, ani chłopcy z OD nie wyglądają na szczególnie mrocznych i niebezpiecznych. Jeśli ktoś z Was orientuje się, o co tak naprawdę chodzi, proszę - oświećcie mnie!

Cóż mogę jeszcze dodać? Ci z Was, który przeczytali pierwszy tom, z pewnością wiedzą, że seria trafia w ich gusta. Ja przeczytałam całość i muszę przyznać, że to naprawdę dobre książka na odstresowanie! 

Ocena: brak
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Między Słowami!

środa, 24 lutego 2016

"After 3. Ocal mnie" Anna Todd

źródło
Tytuł: After 3. Ocal mnie
Seria: After, tom: III
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Między Słowami
Stron: 858

"Tessa wybaczyła Hardinowi kłamstwo, a teraz sama ukrywa przed nim prawdę. Chce wykorzystać wielką szansę w karierze, ale wie, że to będzie cios dla jej związku. Gdy Hardin dowie się o jej przeprowadzce, wpadnie we wściekłość. Aby zatrzymać Tessę przy sobie, nie cofnie się przed niczym. Nawet przed wystawieniem na próbę jej zaufania.

I to właśnie teraz, gdy jej najbliżsi przyjaciele okazali się największymi wrogami.
Jedyną osobą, na której może polegać, jest Zed…

Czy Hardin zaakceptuje decyzję Tessy o wyjeździe?

Czy Tessa zerwie znajomość z Zedem? A może zbliży się do niego jeszcze bardziej?
" źródło

Kolejne guilty pleasure. Nie chcę, ale czytam. Tak naprawdę - chcę, ale nie jestem w stanie się do tego przyznać. Kiedy znajomi z uniesioną brwią wskazują na książkę przy łóżku, tłumaczę się, że zaczęłam serię, więc muszę ją dokończyć. Ale to nie prawda - kiedy pierwszy tom mi się nie podoba po prostu porzucam lekturę. Przecież seria może mieć nawet 15 części, nikt nie jest takim masochistą, aby czytać, choć mu się nie podoba (a jeśli takiego znacie, błagam, puścicie mu 1 odcinek "Mody na sukces"!). Ja czytałam Greya, a teraz czytam After. Nigdy nie wezmę go ze sobą do autobusu i nie tylko dlatego, że ma prawie 900 stron...

Tessa i Hardin. Oczywiście kręcimy się wokół tej dwójki, a Anna Todd bije rekordy pod względem ilości stron, na których pisze o romansie dwóch osób. Tym razem też nie jest kolorowo - Tessa szykuje się do wyjazdu do Seattle. Oprócz demonów własnej przeszłości i rozbieżnych wizji przyszłości, nasi bohaterowie muszą zmierzyć się też z teraźniejszością. Zazdrosnymi znajomymi, rodzinnymi perypetiami i zawodowymi komplikacjami. Na dodatek na tapecie pojawia się też ojciec Tessy, a to wróży nie tylko szokiem dla dziewczyny, ale i realnym niebezpieczeństwem, ponieważ mężczyźnie (delikatnie mówiąc) nie wiedzie się najlepiej.

Mimo wspomnianej ilości stron książkę czyta się błyskawicznie. Jest po prostu lekka, napisana bardzo prostym językiem. Cała seria ma 4 tomy, więc patrząc na globalną ilość stron to zabieg korzystny dla czytelnika pod względem ekonomicznym - nie musi kupować 8 książek (bo tak naprawdę każdy z tomów spokojnie dałoby się podzielić na 2), a jedynie 4. Kiedy jednak trzymam w rękach tę 850-stronną powieść, muszę przyznać, że jest to piekielnie niewygodne. Ot, kwestia gustu, w końcu niektórzy decydują się na zakup trylogii wydanej jako jedna wielka książka (nigdy nie zrozumiem...).

Zdaję sobie sprawę ze wszystkich wad "After". Wiem, że Hardin jest toksyczny. Wiem, że Tessa powinna z nim zerwać i wiem, że takie powieści promują nieodpowiednie wzorce. Wiem, że bohaterowie krzywdzą się nawzajem. Wiem to wszystko. A jednak jest coś takiego w twórczości Anny Todd, że to po prostu... działa. Wychodzę z domu - jest ciemno. Wracam do domu - jest ciemno. Oprócz tego jest też zimno i pada, a ja znowu się przeziębiłam. Musze zrobić zakupy, obiad, przygotować się na kolejny dzień i koniec końców mam dla siebie godzinę. I wiecie co? Nie sięgnę po powieść noblisty. Wy pewnie też. Wezmę do ręki "After" i na godzinę zapomnę o rzeczywistości. Wiem, że ta książka spełni swoją rolą - to idealny odstresowywacz. Każdy z nam ma powieści, które czyta po prostu dla przyjemności. I tyle.

Do diabła, muszę poznać zakończenie!

Ocena: brak
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Między Słowami!

poniedziałek, 22 lutego 2016

"Sekretnik, czyli przepis na szczęście" Katarzyna Michalak

źródło
Tytuł: Sekretnik, czyli przepis na szczęście
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Znak
Stron: 216

"Willa? Lexus? Książę? A może po prostu dobra praca?
Wcale nie potrzebujesz czarodziejskiej różdżki, by spełnić swoje marzenia.
Wystarczy wyobraźnia, odwaga i drobna pomoc Sekretnika.
Była zwyczajną dziewczyną. Gnieździła się w maleńkiej kawalerce i nienawidziła swojej pracy. Pewnego dnia stała się pisarką bestsellerów, kobietą sukcesu, a Sekretnik napisała w swoim wymarzonym domku pod lasem. Kopciuszek?
Nie! – Drimerka, która zdobyła się na szczerą rozmowę z samą sobą.

Sekretnik to bardzo osobisty, praktyczny poradnik, jak uwierzyć w marzenia
i dostrzec te, które są naprawdę nasze.

Katarzyna Michalak dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, i pokazuje, że chociaż droga do sukcesu bywa kręta i wyboista, można marzyć skutecznie
." źródło

Katarzyna Michalak to jednak z najpopularniejszych współczesnych polskich pisarek. W przypływie fali ciepłych uczuć do rodzimych autorów, sama czasami sięgam po jej powieści. Niektóre bardzo mi się podobają - choćby "Bezdomna", czy "Dla Ciebie wszystko" - są wzruszające i wciągające, choć podchodzę do nich z odpowiednią dozą dystansu. Inne z kolei kompletnie do mnie nie trafiają - weźmy choćby "Ogród Kamili", w którym główna bohaterka była tak absurdalna, że popsuła mi całą przyjemność z lektury. Tym razem autorka zaserwowała nam jednak coś zupełnie innego. "Sekretnik" to nie powieść fabularna, choć zawiera jej elementy. To raczej coś w rodzaju poradnika życiowego, który ma nam pomóc osiągnąć szczęście. Brzmi ciekawie?

Zacznijmy od tego, że książka jest bardzo ciekawie wydana. Ma twardą oprawę i format nieco inny niż typowa książka - bardziej przypomina kwadrat niż prostokąt. Szkoda tylko, że całość została popsuta okładką rodem z kartek z życzeniami, które widywałam w latach 90. Szkoda, bo wystarczyłoby jednolite tło (złota czcionka to wystarczająca dawka przepychu) i byłoby naprawdę uroczo.

Książka została podzielona na sześć rozdziałów, a tytuł każdego z nich jest hasłem przewodnim. Zanim jednak się one zaczynają znajdziemy "Słówko od autorki" oraz "Krótki wstęp". Na samym końcu z kolei znajdziemy wypunktowane morały, które stanowią jednocześnie streszczenie książki. Jeśli więc do czytelnika naprawdę trafią rady pani Kasi, może sobie przypominać te dziesięć punktów w ramach motywacji. Same rozdziały są zróżnicowane zarówno objętościowo, jak i tematycznie. Znajdziemy tutaj wspomnienia, historie, dialogi (te akurat są nieco dziwne) i typowe porady.

Przejdźmy jednak do rzeczy, czyli do oceny. Jako, że jest to poradnik, najważniejsze, aby spełnił swoją rolę - w tym wypadku pomógł odnaleźć "Przepis na szczęście". Otóż nie i to jest główny problem, jaki mam z tą książką. Niektóre rady są zbyt oczywiste, inne zbyt absurdalne. Dowcipy mnie nie bawią, a całość po prostu nie wciąga. Rozumiem, że być może po prostu nie jest to książka dla mnie, zdecydowanie nie należę do docelowej grupy czytelników, do których miała trafić. Mało tego jestem pewna, że książka znajdzie rzesze fanów, tak jak w przypadku pozostałych tytułów autorki. Każdy z nas postrzega świat inaczej i nie ma poradników uniwersalnych.

Pewnie zdarzy mi się sięgnąć po inne książki Katarzyny Michalak, jednak będę wybierać je nieco rozważniej i z pewnością nie zdecyduję się już na poradniki. Jeżeli jesteście naprawdę zagorzałymi fankami autorki, być może i ten tytuł przypadnie Wam do gustu. W przeciwnym razie, radzę spasować. 

Ocena: 4/10
 http://www.znak.com.pl/
 

sobota, 20 lutego 2016

"Płonąca Korona" Rae Carson

źródło
Tytuł: Płonąca Korona
Autor: Rae Carson
Seria: Trylogia Ognia i Cierni, tom: II
Wydawnictwo: Albatoros
Stron: 416

"Elisa jest bohaterką. Poprowadziła swoich ludzi do zwycięstwa nad przerażającą, ogromną armią. A zatem powinno być oczywiste, że należy się jej miejsce na tronie. Niestety, Elisa nie może czuć się bezpiecznie. Wrogowie przychodzą do niej nawet we śnie – ci z obcych królestw, i ci czający się w komnatach dworu…

Jej przeznaczenie wybrańca nie zostało wypełnione.  Aby okiełznać moc, którą nosi w sobie, Elisa musi podążyć dawno zapomnianą – i od dawna zabronioną – ścieżką. Krok po kroku, kierując się prastarymi wskazówkami, wyrusza z katakumb ukrytych w jej mieście do krainy zdradliwego morza. Razem ze szpiegiem i zdrajcą, w którym – wbrew wszystkiemu – zaczyna się szaleńczo zakochiwać. Jeśli się jej poszczęści, powróci bezpiecznie. Ale na pewno będzie musiała za to zapłacić.
" źródło

Płonąca Korona to II tom "Trylogii Ognia i Cierni". Pierwszą część miałam okazję przeczytać już jakiś czas temu i muszę przyznać, że sporo zdążyłam zapomnieć. Mówiąc szczerze, pamiętam, że była to fantastyka, ale nie PR i że główna bohaterka była dość nietypowa. Ale jak się skończyła ta powieść? Nie miałam pojęcia! Nie chodzi nawet o to, że książka była kiepska, bo przecież "Dziewczyna Ognia i Cierni" mi się podobała, ale faktem jest, że wyjątkowo kiepsko zapisała się w mojej pamięci... "Płonąca Korona" była więc kompletnym zaskoczeniem - choć nie byłam do końca przekonana, zdecydowałam się po nią sięgnąć.

Seria Rae Carson to jedna z tych, których ta niewiele na rynku. Fantastyka przeznaczona dla młodzieży, a tym bardziej dla dziewcząt, nie musi przecież oznaczać wampirów! Udało mi się jednak znaleźć naprawdę niewiele fantastycznych historii, w których główną bohaterką jest młoda kobieta, jednak nie jest to Paranormal Romance. Nie chodzi jedynie o wątek miłosny, bo przecież on występuje w większości powieści, a o całokształt. A szkoda, bo czasami z młodzieżowego fantasy mogą powstać naprawdę świetne historie, które cieszą się ogromną popularnością!

Historia zaczyna się bardzo szybko, akcja gna już od pierwszych stron. Choć nie jestem fanką monotonnych historii, to w tym przypadku czułam się nieco zagubiona i przytłoczona. Z biegiem stron wciągnęłam się w nowe i rozpoczęte już w pierwszym tomie wątki i z zaskoczeniem stwierdziłam, że książka mi się podoba. Jak się okazuje nawet sceptyczne nastawienie i kiepski start nie oznaczają, że powinniśmy skreślić powieść.

Styl autorki działa zdecydowanie na plus tej powieści. Pisze lekko, płynnie, niezależnie od tego, co się akurat dzieje, udaje jej się wciągnąć czytelnika w fabułę. To ważne, szczególnie, gdy dzieje się tak dużo, że nietrudno pogubić się w wydarzeniach. Z czasem zauważyłam, że autorka zabezpieczyła się na wypadek zapominalskich czytelników - w powieści znajdziemy delikatne podpowiedzi. Jeżeli więc, tak jak ja, macie problemy z przypomnieniem sobie fabuły, możecie być spokojni - wszystko się szybko wyjaśnia.

Na uwagę zasługuje również postać Elisy. Dziewczyna pokazana została jako bardzo ludzka. Może ją polubicie, może nie - tak jak w prawdziwym życiu. Trzeba jednak przyznać, że dużo łatwiej jest utożsamiać się z postacią, która ma nie tylko zalety, lecz również wady. Nie jest ani pięknością, ani geniuszem, a czasami, najzwyczajniej w świecie, jest przerażona.

"Płonąca Korona" to dobra kontynuacja. Jest inna niż jej poprzedniczka, jednak utrzymana w tym samym klimacie. Jeśli spodobała Wam się pierwsza część, śmiało sięgajcie po drugą!

Ocena: 6/10
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
www.wydawnictwoalbatros.com/


wtorek, 9 lutego 2016

"Początek mnie i ciebie" Emery Lord

Tytuł: Początek mnie i ciebie
Autor: Emery Lord
Wydawnictwo: Amber  
Stron: 320

"Paige ma siedemnaście lat. Mówią o niej „Dziewczyna, Której Chłopak Utonął”. To się zdarzyło rok temu. Od tamtej pory Paige ma senne koszmary, boi się wody i chodzi na terapię. I mimo tragedii bardzo chce normalnie żyć. Nie potrafi znaleźć swojego miejsca w szkole i w domu. I ma poczucie winy, że tak bardzo tego chce.
Postanowiła, że w nowym roku szkolnym wróci do normalnego życia i przestanie być „Dziewczyną, Której Chłopak Utonął”. Robi listę: nowi znajomi, randki, imprezy, pływanie. Nawet upatrzyła sobie chłopaka. Jeśli zacznie z nim chodzić, wszyscy zobaczą, że z Paige już wszystko w porządku. A Ryan podoba jej się od dawna...
Ale musi usiąść w jednej ławce z miłym dziwakiem Maxem, kuzynem Ryana, który jest nowy w ich szkole. Jej plan zaczyna się komplikować...

Siedemnastoletnia Paige jest "dziewczyną, której chłopak nie żyje". Nienawidzi pełnych współczucia spojrzeń jakimi obdarzają ją nie tylko koledzy z klasy, ale i dorośli. Nienawidzi łatki, jaka do niej przylgnęła. Owszem, jest niezwykle rozbita po śmierci chłopaka, jednak czas, jaki spędzili ze sobą to zaledwie kilka miesięcy. Od momentu jego śmierci minęło znacznie więcej... Paige musi więc radzić sobie nie tylko z własną żałobą, lecz również "tym spojrzeniem". Chcąc wreszcie zacząć żyć własnym życiem spisuje listę. Znajdują się na niej rzeczy, które robi każda przeciętna siedemnastolatka, ale dla naszej bohaterki to ogromny krok.

Paige zaczyna wzdychać do Ryana - przesympatycznego, a jednocześnie przystojnego kolegi. Nie jest jedyna - chłopak, szczególnie po tym jak rozstał się z dziewczyną stał się obiektem westchnień tłumów. Nasza bohaterka wie jednak o nim coś więcej, pamięta dokładnie moment, w którym przykuł jej uwagę. Nie może być bardziej szczęśliwa, kiedy na zajęciach z literatury ląduje w jednej ławce właśnie z Ryanem. Szczęście nie trwa jednak długo - za niesforne zachowanie obiekt jej westchnień zostaje eksportowany do pierwszej ławki, a jego miejsce zajmuje Max - nerd w okularach. Co więcej, jest on kuzynem Ryana i pozostają w przyjacielskich stosunkach. Nasza bohaterka stopniowo coraz lepiej dogaduje się z chłopcami i odkrywa, że rodzinne powiązania to nie jedyny powód, dla którego chce spędzać czas z Ryanem.

Gdybym miała określić "Początek mnie i Ciebie" jednym słowem, powiedziałabym, że książka jest "niepozorna". Kompletnie nie przekonuje mnie okładka - gdybym zobaczyłam ją w księgarni, z pewnością przeszłabym obok niej obojętnie. I wiecie co? Popełniłabym ogromny błąd, ponieważ powieść Emery Lord jest po prostu genialna. Ani okładka, ani opis nie przygotowała mnie na tak dobrą historię. Książka opowiada o zaczynaniu od początku, na przekór wszelkim przeciwnościom. Uczy, że nawet po najbardziej bolesnej stracie możemy się podnieść. Bohaterka boryka się nie tylko ze śmiercią ukochanego. Ona dosłownie staje się "dziewczyną, której chłopak nie żyje", tak jakby właśnie to miało ją definiować.

Niesamowicie polubiłam Paige. To naprawdę rzeczywista postać. Jej zachowania są naturalne, za wszelką cenę stara się nie wzbudzać litości, jednak nie sposób jej nie współczuć. Bohaterka ma również świetne koleżanki - każda z nich jest niezależną, kompletnie odmienną osobą. Wszystkie jednak gotowe są wspierać się nawzajem za wszelką cenę. Polubiłam również Ryana, bo oprócz wyglądu zewnętrznego, ma też do zaoferowania dobre serce. Moim kompletnym faworytem został jednak Max. Wreszcie bohater, którego zawsze mi brakuje. Chłopak kochający seriale Science-fiction, który dla rozrywki bierze udział w olimpiadach wiedzy. Jednocześnie ma niesamowite poczucie humoru, a nawet okulary i T-shirt z fantastycznym motywem nie jest w stanie odebrać mu uroku. To zdecydowanie moja ulubiona męska postać od bardzo długiego czasu.

Nawet nie wiem, kiedy dotarłam do końca historii (tym bardziej, że czytałam na czytniku, a wtedy nie zauważa się biegu stron). Jest nieziemsko wciągająca, a zakończenie to wisienka na torcie. Jest po prostu piękne, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się wzruszyłam. Polecam gorąco!

Ocena: 9/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: 
http://www.amber.sm.pl

wtorek, 2 lutego 2016

"Jak najdalej stąd" Andrea Portes

źródło
Tytuł: Jak najdalej stąd
Autor: Andrea Portes  
Wydawnictwo: Harper Collins
Stron: 240

"Luli ma trzynaście lat, a już zdążyła poznać gorzki smak życia. Jej rodzice to alkoholicy pogrążeni w pijackich awanturach. Samotna, zdana tylko na siebie w małym miasteczku w Nebrasce, Luli postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Zabiera pistolet, ucieka z domu i autostopem wyrusza do Las Vegas, by tam znaleźć bogatego sponsora. Myśli, że skok w dorosłość zmieni jej życie na lepsze. W drodze poznaje ludzi, którzy wprowadzają ją w mroczny krąg złodziei, narkomanów i prostytutek. Pełna nadziei na przyszłość, Luli będzie musiała zmierzyć się ze światem okrutniejszym niż ten, od którego uciekła" źródło

Wszystko wskazuje na to, że Harper Collins zostanie kolejnym wydawnictwem na polskim rynku, w którym część powieści skierowana jest do młodych ludzi. Po całkiem sympatycznej "Kołysance" postanowiłam sięgnąć również po "Jak najdalej stąd". Okładki są zbliżone, czcionka również, a obie powieści miały premierę tego samego dnia. Z góry założyłam więc, że będą one dość podobne. Nie mogłam być jednak w większym błędzie...

Trzynastoletnia pochodzi z patologicznej rodziny, w której prym wiodą popijawy i awantury. Mieszka w małym miasteczku z ojcem i matką, który nie zauważają, jaką krzywdę robią córce. Dziewczyna w akcie desperacji bierze wszystkie pieniądze, jak uda jej się znaleźć, pistolet (jej własny, bo jakimś cudem ktoś w rodzinie uznał że będzie to idealny prezent dla dziewczyny w tym wieku) i ucieka. Ma zamiar dotrzeć autostopem do Las Vegas i... znaleźć bogatego mężczyznę, który będzie spełniał wszystkie jej zachcianki.

Opis powieści przypomniał mi historie, w których wszyscy zaczytywaliśmy się kilka (lub kilkanaście) lat temu. Coś w stylu książek Melvina Burgessa albo nawet "Dzieci z dworca ZOO". I może coś w tym jest, ponieważ Luli spotyka na swojej drodze ludzi, od których każda trzynastoletnia dziewczynka powinna trzymać się jak najdalej. Jest jednak coś, czego nie sposób nie zauważyć - nigdy zaklasyfikowałabym tej książki jako powieść dla młodzieży. Wręcz przeciwnie! Mimo, że główna bohaterka ma zaledwie trzynaście lat, jej myśli się zbyt mroczne, aby historia nadała się dla rówieśników bohaterki.

Mam problem z Luli. Czytałam wiele historii o patologicznych rodzinach, narkomanach, czy po prostu trudnej młodzieży - lubię tego typu powieści. Tutaj jednak bohaterka mimo młodego wieku (a może raczej - właśnie z uwagi na młody wiek i bagaż doświadczeń) nie ma w sobie światła. Ucieka, to prawda, ale co z tego skoro w jej trzynastoletniej główce rodzi się myśl, że najlepszy wyjściem jest bogaty sponsor?! Przecież to ostatnie czego jej potrzeba, w przeciwieństwie do kochających rodziców, ciepłego posiłku i edukacji... Usilnie szukałam więc światełka w tunelu, które potwierdzi, że mimo kiepskiego startu jest dla tej bohaterki jeszcze jakaś szansa na szczęśliwe i normalne życie. Niestety, nie znalazłam... A może to właśnie chciała pokazać nam autorka?

Jako ciekawostkę mogę dodać, że powieść została napisana w 2007 roku (czyli ma już prawie 10 lat!), a w 2011 nakręcona została ekranizacja tej historii. Rolę Luli zagrała Chloë Moretz, jednak film (przynajmniej w Polsce) przeszedł bez echa - ja natrafiłam na niego dopiero szukając oryginalnego wydania powieści. Seans jeszcze przede mną, jednak z pewnością obejrzę film w najbliższej przyszłości. Może dojrzę w nim coś, co umknęło mi w powieści?

Ocena: 6/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...