czwartek, 26 lutego 2015

Gra: "Abyss (Głębia)"

źródło
Tytuł: Abyss (Głębia)
Wydawnictwo: Rebel 
Typ: gra planszowa 
Liczba graczy: 2-4 osób 
Czas gry: ok. 45 minut

"Kto zasiądzie na opustoszałym tronie i zdobędzie wszystkie związane z tym przywileje? Najwyższy czas wykorzystać znajomości i pociągnąć za sznurki. Skorzystaj z własnej przebiegłości by zdobyć lub kupić sobie głosy członków Rady. Zwerbuj wpływowych Lordów i wykorzystaj ich możliwości aby przejąć kontorlę nad terytoriami o strategicznym znaczniu. W końcu to właśnie Ty jesteś jedyną osobą zdolną dobrze rządzić ludnością Głębiny!


W Abyss gracze starają się przejąć kontrolę nad strategicznymi obszarami podwodnego miasta. Aby to osiągnąć gracze muszą rozwijać się na trzy sposoby. Po pierwsze muszą gromadzić sojuszników, następnie używać ich do zwerbowania Lordów Otchłani, którzy dadzą im dostęp do różnych obszarów miasta. Gracze zdobywają karty sojuszników kupując je w trakcie Eksploracji Głębiny w turze każdego gracza. Zdobycie względów każdego Lorda wymaga posiadania konkretnego zestawu kart. 

Każdy Lord ma specjalną zdolność, która wpływa na akcje przeciwników, na sytuację właściciela lub inne elementy gry. Jednak gdy gracz zdecyduje się przypisać Lorda do danego obszaru miasta, zdolność Lorda przestaje działać. Tak więc gracze muszą rozważnie planować kiedy i jak wykorzystać wszystkich swoich sojuszników.


Oczywiście w grze Abyss nie może zabraknąć walki ze strasznym potworem morskim, który pozostawiony długo w spokoju staje się coraz bardziej łakomym kąskiem." źródło

Dlaczego Abyss? 
To akurat przemyślany wybór! Abyss zainteresowała mnie zanim jeszcze pojawił się w zapowiedziach, a ja zwróciłam uwagę na przepiękną okładkę. Opis jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że to gra idealna dla mnie. Dlaczego więc sięgnęłam po ten tytuł tak późno? Aż wstyd się przyznać, ale długie oczekiwanie sprawiło, że po prostu o nim zapomniałam. Kiedy jednak postanowiłam rozszerzyć swoją kolekcję gier, szybko przypomniałam sobie, że przecież najbardziej wyczekiwany tytuł roku jest już dostępny. I musi być mój!
 


O co tu chodzi?
Gra toczy się turami. Każdy z graczy może eksplorować głębimy, poprosić o wsparcie Rady lub rekrutować Lorda. Zacznijmy od ostatniego (Lordowie to te największe karty). W każdej turze do naszego zespołu może dołączyć tylko jeden z nich. Te postaci są kluczowe podczas zliczanie punktów - oprócz unikatowych cech, jakie posiadają, na karcie istnieje liczba punktów, które dostajemy za samo posiadanie tej postaci. Oprócz tego, mając wpływ na obejmowanie kontroli nad pomieszczeniami, które z kolei zwiększają liczbę punktów. Co więc trzeba zrobić, żeby takiego Lorda zrekrutować?  Tutaj wchodzą dwie pozostałe możliwości ruchów w danej turze. Możemy poprosić o wsparcie Rady, czyli ściągnąć z planszy jeden stosik kart odrzuconych (wszystkie będą jednak w takim samy kolorze). Inną opcją jest eksploracja głębin, czyli odkrywanie stopniowo kart, z których jedną, dowolną zostawimy sobie na ręce. W obu przypadkach zdobywamy kary sojuszników, za które możemy rekrutować Lordów. Wydaje się skomplikowane? Zaręczam, że wystarczy jedna partia, aby wszystko pojąć!


Kto wygrał?
Wygra ten, kto zdobył największą liczbę punktów - tak, jak w "7 Cudach Świata". Komplikuje to nieco naszą rozgrywkę. Kiedy cele jest zdobycie największej liczby np. monet, jest to jasne. Kiedy jednak musimy pamiętać o wszystkich elementach, które są punktowane, a w dodatku pilnować, aby przeciwnicy nie sprzątnęli nam sprzed nosa Lorda, którego sobie upatrzyliśmy. Osobiście najbardziej lubię właśnie taki sposób punktacji, jednak ma on i swoich przeciwników - jak to w życiu bywa

Wykonanie
W skali od 1 do 10, "Abyss" otrzymuje ode mnie 11! Wykonanie jest idealne. Najlepsze okładka, z wszystkich posiadanych przeze mnie gier to dopiero początek. I nie chodzi tutaj jedynie o genialne ilustracje. Moje serce skradła... waluta gry. Zamiast typowych kartonowych monet dostajemy prześliczne perły, które wyglądają jak prawdziwe. Każdy z graczy dostaje również sejf w kształcie muszli, aby ułatwić ich przechowanie. 


Ocena 
"Abyss" w pełni sprostał moim oczekiwaniom. Mimo, że postawiłam mu poprzeczkę bardzo wysoko, okazł się strzałem w dziesiątkę. Jeśli lubić gry, w których trzeba się wysilić i pilnować każdego ruchu to coś w sam raz dla Was!

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:

wtorek, 24 lutego 2015

Gra: "Pokój 25 (Room 25)"

źródło
Tytuł: Pokój 25 (Room 25)
Wydawnictwo: Rebel 
Typ: gra planszowa 
Liczba graczy: 1-6 osób 
Czas gry: ok. 30 minut

"25 pokoi, 10 rund, 4 więźniów, 2 strażników - tylko 1 wyjście...



Jesteś uwięziony w budynku, w którym każde z pomieszczeń posiada czworo drzwi. Twoim celem jest odnalezienie pokoju 25, który prowadzi do wyjścia z tego koszmaru. Uważaj na strażników czekających na właściwy moment aby uderzyć. Bądź też czujny, nie każdy chce uciec z więzienia... ale kto jest zdrajcą?
Gra posiada 5 trybów rozgrywki: od pełnej kooperacji po samotną grę w pasjansa." źródło

Dlaczego "Pokój 25"?
"Room 25" to pierwsza gra, którą wybrałam spontanicznie. Nie przypomina planszówek, po które sięgam najczęściej, czyli fantastyki a'la Small World, czy strategii w stylu 7 cudów świata. Przeglądają nowości ten tytuł wyskoczył mi po prostu wśród odnośników "Zobacz również", a ilość pozytywnych komentarzy okazała się intrygująca. Mało tego, fabuła gry ma w sobie coś z "Igrzysk śmierci" (a może to tylko moje odczucie?). Koniec końców, kilka dni później moja kolekcja gier powiększyła się o nowy, inny niż wszystkie tytuł.


O co tu chodzi?
Mechanika gry jest dość prosta. I bardzo dobrze, bo oszczędza nam to godzinnego tłumaczenia początkującym graczom o co tutaj chodzi. Zacznijmy o tego, że trybów gry jest kilka, a w dodatku, nawet, jeśli nie mamy zbyt bujnej wyobraźni, bardzo łatwo możemy wymyślić swoje własne zasady. Podstawowy tryb polega na tym, że gracze są więźniami i muszą wydostać się z budynku. Celem jest Pokój 25, w którym znajduje się wyjście. Co w tym trudnego? Otóż plansza jest zmienna - za każdym razem składamy ją z kafelek w inny sposób. Co więcej, leżą one odwrócone ku dołowi, więc nie mamy pewności, czy miejsce ku któremu się przemieszczamy nie jest śmiertelną pułapką. Czy często zdarza się, że ktoś ginie w pierwszym ruchu? Oczywiście! Możemy zawsze zagrać bardziej zapobiegawczo i sprawdzać każde miejsce zanim do niego podążymy, ale gdzie w tym zabawa? :) Warto dodać, że trybów jest kilka, ale jednym z najciekawszych jest ten, w którym 2 z graczy to strażnicy, a ich celem jest wyeliminowania więźniów. Przy większej ilości graczy ten wariant sprawdza się wyśmienicie!
 

Kto wygrał?
W zasadzie w każdym trybie zasady są inne, ale bardzo intuicyjne. Po pierwsze: jeśli zginiesz, to przegrałeś. Więźniowie wygrywają, jeśli dostaną się do pokoju 25, a strażnicy, jeśli wyeliminują więźniów. Nie musimy się martwić o zliczanie punktów, czy inne skomplikowane algorytmy - tutaj wszystko jest proste.
Wykonanie
"Room 25" nieco różni się od innych Rebelowskich gier, jakie posiadam. Na szczęście pudełko ma identyczne wymiary jak reszta mojej kolekcji, przez co w dalszym ciągu wyglądają razem genialnie. Opakowanie jest jednak lśniące i wygląda naprawdę ślicznie. Bardzo spodobały mi się również postacie w grze i ich hasła. Ciekawym pomysłem jest również zastąpienie standardowej planszy kafelkami, z których układamy swój własny budynek. 


Ocena
"Pokój 25" to idealny dowód, że czasem pozycje, na które wpadniemy przypadkiem okazują się naszymi ulubionymi. Ta gra skradała moje serce, lecz również serca moich znajomych - to wręcz idealny pomysł na spędzenie zabawnego wieczoru z piwem i chipsami. Prosta mechanika sprawia, że nawet początkujący gracze szybko załapią zasady. Bardziej zaawansowani natomiast, mogą potraktować ją jako sympatyczną odskocznię od długich i skomplikowanych rozgrywek.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
 

niedziela, 22 lutego 2015

"Białe jak śnieg" Salla Simukka

źródło
Tytuł: "Białe jak śnieg
Autor: Salla Simukka
Wydawnictwo: YA (GW Foksal)
Stron: 256

"Pierwsza na polskim rynku fińska sensacja dla młodzieży!
Po raz kolejny Salla Simukka udowadnia, że skandynawska sensacja nie ma sobie równych.
Jeśli szukasz książki, która skaże Cię na bezsenność, właśnie ją znalazłeś.

Lumikki Andersson wybiera się latem do Pragi. Tam zaczepia ją młoda kobieta o imieniu Zelenka, która twierdzi, że jest jej siostrą. Lumikki zaczyna zgłębiać tajemnicę rodzinną, a rozwiązując tę zagadkę, przyjdzie jej zmierzyć się z osobliwą sektą, która okaże się dużo bardziej niebezpieczna, niż można było z początku sądzić. W grę wchodzą wielkie pieniądze i Zelenka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie - podobnie jak Lumikki. W drugiej części trylogii nie zabraknie więc dylematów i pytań, które Lumikki stawia już w pierwszej części: na kim można polegać, a komu nie ufać? Kto prowadzi nieczystą grę?
Lumikki, niczym słynna Sara Lund z filmowego „Dochodzenia”,  tropi sektę w samym sercu zabytkowej Pragi. Bohaterka trylogii Salli Simukki w drugim tomie próbuje uratować młodą kobietę ze szponów niebezpiecznej sekty. W scenerii starego miasta, wśród krętych uliczek, rozgrywa się dramat, którego stawką jest życie.  Czy Lumicce uda się ocalić dziewczynę, która twierdzi, że jest jej siostrą? Czy pokona szajkę planującą zbiorowe samobójstwo członków sekty? W kolejnej części trylogii bohaterka ostrze się o śmierć."
źródło

 Salla Simukka dokonała rzeczy niemożliwej i nawet o tym nie wie. Przekonała mnie, żebym sięgnęła po jej nietuzinkową wersję historii o Śnieżce, mimo, że kryminały są jedynym gatunkiem literackim, po który absolutnie nie sięgam. Książka "Czerwone jak krew" okazała się jednak na tyle przyjemna, że postanowiłam poznać również kolejne części tej opowieści. Jak myślicie, było warto?

Po wszystkim, co się stało, Lumikki za wszelką cenę potrzebuje.... normalności. Koszmary jednak w dalszym ciągu dają o sobie znać, więc dziewczyna decyduje się na spontaniczną wycieczkę. Oczywiście w samotności, ponieważ Lumikki, jak nikt inny, ceni sobie spokój, jaki daje jedynie przebywanie w swoim własnym towarzystwie. Nie jest jej jednak dane cieszyć się tym spokojem zbyt długo - nasza bohaterka wpada bowiem na młodą dziewczynę o imieniu Lenka, która (choć znajdują się w Pradze, czyli miejscu bardzo oddalonym od ojczyzny Lumikki) twierdzi, że jest jej siostrą. Mimo absurdu, jaki kryje się w tej sytuacji, wszystko składa się w całość, a Lumikki sama zaczyna sobie przypominać, że być może faktycznie miała kiedyś siostrą. Czy to prawda, czy jedynie wytwór wyobraźni?

Akcja skupia się jednak na czymś więcej, niż jedynie odkrywanie rodzinnych sekretów. Domniemana siostra głównej bohaterki po śmierci matki wylądowała u "rodziny". To przedziwni ludzie, żyjący w ascetycznych warunkach  i noszący niepokojące stroje. Lumikki od początku ma wrażenie, że coś z nimi nie tak, jednak prawda okazuje się być jeszcze bardziej szokująca.

Tej części serii raczej nie nazwałabym kryminałem. Może i faktycznie skupia się ona na rozwiązaniu zagadki i odnalezieniu winowajcy, jednak fabuła jest dużo bardziej skomplikowana niż zwyczajne wskazanie "kto zabił?". Nie będzie więc pewnie żadnym zaskoczeniem jeśli przyznam, że "Białe jak śnieg" polubiłam dużo bardziej niż "Czerwone jak krew". Może to jedynie kwestia indywidualnych preferencji, ponieważ obie książki są napisane znakomicie. Zagadka, której rozwiązanie poznajemy w tej części jest jednak dla mnie dużo bardziej fascynująca.

Nie bez znaczenia jest tutaj również historia samej głównej bohaterki. W pierwszej części dowiedzieliśmy się, że była ona maltretowana w szkole, jednak tutaj dowiadujemy się jeszcze więcej. Poznajemy też szczegóły jej fatalnej miłości, którą do tej pory uznawałam jedynie za westchnienia nieszczęśliwie zakochanej nastolatki. Teraz jednak.... eh, chyba wystarczy, kiedy powiem, że autorka przygotowała dla swoich czytelników prawdziwą bombę!

Koniec końców uważam "Białe jak śnieg" za książkę wręcz znakomitą! Zagadkowa fabuła nie pozwala nudzić się ani przez chwilę, a postaci głównej bohaterki wręcz nie sposób nie polubić. Z niecierpliwością oczekuję na finał tej historii, ponieważ otwarte zakończenie po prostu spędza mi sen z powiek!

Ocena: 8/10

"Czerwone jak krew"   |   "Białe jak śnieg"   |   "Czarne jak heban"

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

środa, 11 lutego 2015

"Testy" Joelle Charbonneau

źródło
Tytuł: Testy  
Autor: Joelle Charbonneau
Wydawnictwo: YA (GW Foksal)
Stron: 384
"Są testy, które, zmieniają na zawsze twoje życie. Nigdy wcześniej nie trzymałeś tak mocno kciuków za bohatera powieści.
Powieść, która pokazuje naturę naszego świata.
I  tom z trylogii „The testing”.
Osiemnaście Kolonii stworzonych po nuklearnej apokalipsie Seven Stage War to rzeczywistość, w której młodzi ludzie przechodzą testy, aby trafić na elitarny uniwersytet. Kształci on naukowo-polityczną elitę społeczeństwa. Stawką w zmaganiach jest życie lub śmierć.
Autorka na tle fabuły zarysowała tragiczną i fascynującą zarazem historię ludzkości. Stworzenie nowego świata, głębia psychologiczna bohaterów, okrucieństwo i brak złudzeń to najważniejsze cechy tej trylogii.
Joelle Charboneau - pisarka i śpiewaczka operowa. Występowała na scenach w Chicago. Autorka bestsellerowej trylogii „The testing”" źródło

Intrygująca okładka i porównanie do "Igrzysk śmierci" szybko przykuło moją uwagę."Testy" oczywiście znalazły się na liście "do przeczytania", jednak muszę przyznać, że dopiero, kiedy spostrzegłam, ile kontrowersji wywołują, naprawdę mnie zainteresowały. Koniec końców porzuciłam wszystkie inne lektury, że na własnej skórze przekonać się, czy książka Joelle Charbonneau w rzeczywistości faktycznie tak bardzo przypomina kultową antyutopię Suzanne Collins.

Nastoletnia Cia właśnie wkracza w bardzo ważny moment swojego życia - skończyła szkołę. W tym momencie decyduje się o przyszłości. Bohaterka marzy, aby zostać wytypowana do Testów. Polegają one na tym, że wybrana grupa najlepiej rokujących nastolatków udaje się do miasta Tosu, aby tam przejść liczne sprawdziany pomagające najlepiej dobrać kierunek, w którym powinni się kształcić. Cel jest jeden - przywrócić światu dawną światłość. Ziemia jest bowiem w tragicznym stanie, a obudować ją mogą jedynie wyspecjalizowani fachowcy. 

Nasza bohaterka szczerze liczy, że zostanie wybrana do Testów, tak, jak jej ojciec. Martwi ją jednak, że od bardzo długiego czasu, nikt z kolonii, w której mieszka nie dostąpił tego zaszczytu (włączając w to braci Cii). Na czym tak naprawdę polegają Testy i co czeka na ich uczestników? Tego nie wie nikt. Nawet ojciec dziewczyny, który był przecież ich uczestnikiem, nie jest w stanie przypomnieć sobie z czym zmuszony był się zmierzyć. Ma jednak złe przeczucia i jeszcze gorzej brzmiącą radę: "Nie ufaj nikomu".

Gdy sięgałam po lekturę, zasadniczym pytaniem było dla mnie: czy "Testy rzeczywiście tak bardzo przypominają Igrzyska Śmierci?". Spodziewałam się, że porównania te, jak to zwykle bywa, są przesadzone. Okazało się jednak, że powieści faktycznie mają ze sobą bardzo wiele wspólnego! Choć opis tego nie zapowiada, etap Testów to krwawa jatka, niczym arena na Głodowych Igrzyskach. Najbardziej bliźniaczo wypada jednak sposób postrzegania rzeczywistości przez Collins i Charbonneau. Obie wykreowały brutalny świat, który ma zostać odbudowany tylko przez najsilniejszych. Słabsi? Muszą ponieść śmierć...

Czy w takim razie oznacza to, że "Testy" są po prostu kopią? Absolutnie nie! Cia to nie Katniss, jest dużo bardziej łagodna. Tomas to nie Peeta - on jest twardszy. Bohaterowie mają zupełnie inne charaktery i granice moralności, a jedne co ich łączy, to pragnienie by postąpić słusznie, mimo że w sytuacji, w jakiej się znaleźli można jedynie wybrać mniejsze zło.

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatnio jakaś książka wciągnęła mnie równie mocno. Tak bardzo, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy wrócę do domu i będę mogła wreszcie dokończyć lekturę. "Testy" to pełna akcji, napięcia i emocji powieść, której nie mogłam (i nie chciałam!) odłożyć. Jak dobrze, że kontynuacja czeka już na nas w księgarniach! Czego dowiemy się w "Samodzielnych studiach"? Muszę przyznać, że nie mam pojęcia, jednak wątpię, aby w czymkolwiek przypominały "W pierścieniu ognia"...

Ocena: 9,5/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

niedziela, 8 lutego 2015

"Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży" Philip Pullman

źródło
Tytuł: Piękna Katastrofa
Autor: Jamie McGuire
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 464

"Dawno, dawno temu... 
 W dalekich krainach, w których wiatr snuł najdziwniejsze opowieści... 

W dalekich krainach zamieszkanych przez wiedźmy, królewny i morderców…

W dalekich krainach, w których niebezpiecznie znaleźć się po zmroku...

…ludzkim losem rządziła magia

 50 na nowo opracowanych baśni o zaklętych księżniczkach, odważnych dzieciach, nikczemnych królach i niewiernych żonach.

Jeden mały krok dzieli Cię od wyjścia z bezpiecznej codzienności. 

Nie zwlekaj dłużej i poddaj się magii opowieści... 

Spośród najsłynniejszych europejskich baśni mistrz fantastycznych opowieści, Philip Pullman, wybrał 50, aby zaprezentować je w nowej odsłonie. Od klasycznych historii o Roszpunce, Królewnie Śnieżce i Kopciuszku, aż po mniej znane, pełne grozy „Trzy wężowe liście”, „Narzeczoną mordercy” i „Śmierć ojcem chrzestnym”. Wszystkie zostały przypomniane z całym ich okrucieństwem i odwagą obyczajową, a także opatrzone krótkim i fascynującym komentarzem." źródło


Świat baśni na magiczne miejsce. Tylko tutaj, mimo przeciwności losu, na koniec dobro zawsze triumfuje. Od zawsze kocham takie opowieści, jednak największą słabość mam do tych autorstwa braci Grimm. To historie, z których po prostu się nie wyrasta, więc wydanie wersji "Dla dorosłych i młodzieży" było strzałem w dziesiątkę. To idealna okazja, żeby przypomnieć sobie ukochane baśnie, bez cenzury, która narzucana jest w dzisiejszych czasach. Książka Philipa Pullmana to zbiór 50 (jego zdaniem) najważniejszych historii, w nieco odświeżonej wersji. Nie zabrało oczywiście "Królewny Śnieżki" czy "Kopciuszka", ale znalazły się tutaj i takie baśnie, które z trudem sobie przypominałam.

Książka Philipa Pullmana przypomina nam, jak bardzo nowoczesne wersji historii napisanych przez słynnych braci różnią się od ich pierwowzorów. A opowieści te, to nie tylko piękne suknie, książęta na białych koniach i miłość od pierwszego wejrzenia. Owszem, dobro wygrywa, ale bohaterowie tych opowieści musieli bardzo dużo wycierpieć, zanim spotkał ich happy end. Pamiętacie, że siostry Kopciuszka obcinały sobie części stóp, żeby zmieścić się w pantofelek? Kojarzycie króla, który za wszelką cenę chciał poślubić własną córkę, ponieważ była najpiękniejszą panną w królestwie? Właśnie taki wątków tutaj nie brakuje!

Brutalność to nie jedyny powód, dla którego książka przeznaczona jest dla dorosłych (ewentualnie młodzieży). Nawet nie jeżeli nie zauważymy pewnych podtekstów, zapiski Philipa Pullmana, które znajdują się pod każdą z baśni, szybko zwrócą naszą uwagę na istotne kwestie. Przyznam, że niektóre z ukrytych symboli zauważyłam dopiero po komentarzu autora, a przecież tak bardzo rzucają się w oczy! Pullman zwraca również naszą uwagę na pewne nieścisłości w fabule, czy choćby podaje alternatywne wersje tej samej historii, które w końcu zmieniały się nieco z biegiem lat.

Całość napisana jest znakomicie. Książkę czytam się równie lekko, jak bajki przeznaczone dla dzieci. Philip Pullman bazuje na historiach, które doskonale znam i z przyjemnością poznaję je na nowo. Wprowadza jednak elementy, o istnieniu których nie miałam pojęcia, dzięki czemu czytając każdą czuję dreszczyk emocji, niczym podczas lektury trzymającego w napięciu kryminału.

"Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży" to cudowna książka. Jeżeli naprawdę kochacie braci Grimm w tej prawdziwej, surowej, a nie ugrzecznionej wersji, to powinniście być zachwyceni równie mocno, jak ja.

Ocena: 10/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
www.wydawnictwoalbatros.com/

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...