sobota, 17 grudnia 2016

"Jedyne wyjście" Helen Fitzgerald

źródło
Tytuł: Jedyne wyjście
Autor: Helen Fitzgerald
Wydawnictwo: Burda  
Stron: 340

"Trzymaj się z dala od pokoju numer 7
Nastoletnia Catherine zajmuje się głównie przesiadywaniem na Facebooku i flirtowaniem z chłopakami, dlatego też – zmuszona przez swoją matkę – dość niechętnie przyjmuje pracę w domu opieki. Miejsce jest piękne i ma ustaloną renomę. Jednak dziewczyna szybko odkrywa, że Zielona Przystań skrywa wiele tajemnic.  
Jedna z podopiecznych ośrodka, 82-letnia Rose, jest przekonana, że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo. Tylko że kobieta cierpi na chorobę Alzheimera, więc co ona tam może wiedzieć i kto by jej w ogóle uwierzył… Staruszka tworzy mroczne rysunki, na których w tle zawsze widnieje pokój numer 7, i przestrzega dziewczynę, by trzymała się od niego z daleka. Gdy zaniepokojona Catherine postanawia w końcu sprawdzić teorie Rose, na jaw wychodzą przerażające fakty." źródło 
Pierwszy raz spotkałam się z Helen Fitzgerald podczas lektury "Wstydu". Lektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie, do tego stopnia, że nie byłam w stanie jednoznacznie jej ocenić. Teraz, kiedy już ochłonęłam, mogę powiedzieć jedno - z całą pewnością to mocna książka. Autorka wypadła na tyle interesująco, że postanowiłam sięgnąć po kolejną jej książkę. Jak się okazało nie musiałam zbyt długo czekać - niedługo po premierze "Wstydu" w księgarniach pojawiło się "Jedyne wyjście". 

Cathrine ma dwadzieścia trzy lata, jednak z całą pewnością nie można nazwać jej poważną i odpowiedzialną. Główne zainteresowania dziewczyny to Facebook i spotkania ze znajomymi. Pech chciał, że jej matka nie podziela wspomnianych pasji i zmusza córkę do podjęcia pracy. Co gorsza, w domu spokojnej starości! 
We wspomnianym domu mieszka osiemdziesięciodwuletnia Rose - jeszcze do niedawna znana pisarka. Kobieta zasłynęła dzięki serii książek dla dzieci, którą zna nawet nasza Cathrine. Teraz jednak umysł Rose nie działa już tak jak kiedyś, wszystko jej się miesza, a rzeczywistość przeplata się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Cathrine ze wszystkich pensjonariuszy trafiła właśnie na Rose, która uparcie ostrzega ją przed pokojem numer 7. Choć nastawienie dziewczyny pozostawia wiele do życzenia (co może wiedzieć staruszka cierpiąca na demencję?), nawet ona szybko zdaje sobie sprawę, że w domu opieki dzieje się coś złego.

Gdybym nie wiedziała, że ta historia została napisana przez Fitzgerald, chyba nie byłabym w stanie się tego domyślić. Powieść znaczniej różni się od "Wstydu", który w tym porównaniu jest zdecydowanie mocniejszy. Więcej tam bulwersujących i wulgarnych scen, "Jedyne wyjście" jest przedstawione dużo łagodniej - oczywiście nie oznacza to jednak, że jest to książka dla ludzi o słabych nerwach.

"Jedyne wyjście" to wielowątkowa i bardzo uniwersalna powieść. Wszystko dzięki temu, że główne bohaterki są dwie, a nawet trzy, biorąc pod uwagę fakt, że Rose poznajemy na dwóch płaszczyznach - jako staruszkę z demencją, lecz również dzięki wspomnieniom, w których jest małą dziewczynką. Druga z kobiet, Cathrine, została stworzona chyba na zasadzie kontrastu, bo z Rose nie łączy jej praktycznie nic.

Cała historia kręci się wokół dwóch kobiet, ale to wystarczy po bohaterki są wystarczająco złożone, aby wypełnić całą powieść. Z czasem coraz więcej się o nich dowiadujemy, a z pozoru proste charaktery, wyostrzają się w naszych oczach.

Bardzo spodobało mi się przedstawienie opowieści w ten sposób - rozpoczynając lekturę kompletnie nie wiemy czego się spodziewać, czy w pokoju, o których mówi Rose faktycznie czeka niebezpieczeństwo, czy może to jedynie wytwory starczej demencji. Na równi wciągająca jest jednak historia, w której przenosimy się wiele lat wstecz.


"Jedyne wyjście" to naprawdę ciekawa powieść, która wyróżnia się na rynku. Nawet jeżeli jesteście zniechęceni do autorki, ponieważ (nie oszukujmy się) jej poprzednia powieść  była dla niektórych po prostu zbyt mocna, to śmiało możecie sięgać po tę historię -jest o wiele bardziej uniwersalna!

Ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję:
http://www.burdaksiazki.pl/

środa, 14 grudnia 2016

"Spójrz na mnie" Nicholas Sparks

źródło
Tytuł: Spójrz na mnie
Autor: Nicholas Sparks 
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 512

"Nowa powieść króla prozy obyczajowej, który
tym razem umiejętnie myli tropy, a zakończenia
nie domyśli się nawet wielbicielka powieści
detektywistycznych!
 
Będziesz wiedziała, co się wtedy czuje.

Taką wiadomość, wraz z bukietem róż, otrzymuje Maria Sanchez, młoda prawniczka, która niedawno wróciła do rodzinnego miasta i rozpoczęła pracę w renomowanej kancelarii. Kolejnemu liścikowi towarzyszą przebite opony w samochodzie. Maria doskonale wie, że jest ofiarą stalkingu. Tylko kto ją prześladuje? Szef, którego względy odrzuciła? A może dogoniła ją przeszłość? Czy to dobry moment na angażowanie się w związek z mężczyzną, który ma problemy z własną przeszłością? Prawdopodobnie nie, podpowiada jej rozsądek. Ale uczucia mówią coś zupełnie innego.
" źródło
 
Mój stosunek do Sparksa jest dość dziwny - chyba sama nie potrafię go określić. Parę ładnych lat temu zaczytywałam się w "Pamiętniku" (który do tej pory uważam za prawdziwy hit!) oraz "Jesiennej miłości". Z czasem jednak przestałam sięgać po powieści autora, dostrzegając w nich coraz więcej wad. Nie potrafię sobie jednak odmówić obejrzenia ekranizacji. Choć w książkach mam ogromne braki, to nich filmowe adaptacje widziałam chyba wszystkie. Jedne są lepsze, inne gorsze, jednak nie potrafię ich sobie darować.
 
Dlaczego sięgnęłam akurat po "Spójrz na mnie"? Powodów jest kilka. Po pierwsze - zdecydowanie przemówił do mnie argument, że książka spodoba się również fankom powieści detektywistycznych. To znak, że historia może być czymś więcej niż tylko romansem! Po drugie -  czas wreszcie znaleźć "swój gatunek", więc jakiś czas temu zdecydowałam się jeszcze w tym roku sięgnąć po skrajnie odmienne powieści i tak też po thrillerze o seryjnym mordercy i młodzieżowym melodramacie nastał czas na typowy romans. Nie ukrywam jednak, że decyzja, aby była to właśnie ta, a nie inna książka autora zapadła również dlatego, że po prostu właśnie ten tytuł został ostatnio wydany - nowości chyba zawsze kuszą najbardziej!

Było mniej więcej tak, jak się spodziewałam. Choć książki Sparksa są kompletnie różne, łączy je jedno - jest tutaj cała masa dramatycznych wydarzeń. Bohaterowie bywają w różnym wieku, czasami są zupełnie młodzi, innym razem - młodość mają już za sobą. Czasami dopiero wkraczają w dorosłe życie, a czasami to ludzie po przejściach, którzy chcą zacząć na nowo. I zastanawiam się, czy fani (a raczej fanki) autora nie są masochistkami, skoro tak zgrabnie manipuluje on czytelnikiem. Najpierw pozwala nam polubić swoich bohaterów, po czym zsyła na nich wszystkie możliwe nieszczęścia świata.

W tym przypadku pierwsze skrzypce grają Maria i Collin. Ona jest dość typową, sympatyczną dziewczyną, on z kolei to raczej zły chłopiec, jednak, przewrotnie, jest dość nietuzinkowy. Collin bardzo szybko przyznaje się do swojej (niezbyt chlubnej) przeszłości i jest w tym rozbrajająco szczery. Uczucie rodzące się między tą dwójką jest dość oczywiste dla czytelnika. Szybko również możemy się domyślić, że nad szczęściem naszych bohaterów czyha niebezpieczeństwo. Wszystko wskazuje na to, że Marię ktoś prześladuje, a niemiłe niespodzianki, które na nią czekają stają się coraz bardziej niebezpieczne...

Niestety nie postawię "Spójrz na mnie" na równi z "Jesienną miłością" czy "Pamiętnikiem". Zabrakło mi przede wszystkim chemii między głównymi bohaterami i magii, na którą szczerze liczyłam. Będąc szczera muszę przyznać, że wstęp nieco mnie znudził. Rekompensuje to jednak wątek kryminalny - autor wypadł całkiem nieźle, choć zupełnie się tego nie spodziewałam.

Ocena: 7/10
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
www.wydawnictwoalbatros.com/
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...