poniedziałek, 27 lipca 2015

"5 sekund do Io" Małgorzata Warda

źródło
Tytuł: 5 sekund do Io"
Autor: Małgorzata Warda
Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 344

"Akcja nowej powieści znanej i cenionej pisarki Małgorzaty Wardy toczy się na dwóch planach – w realnym życiu i w grze, do której  wchodzi szesnastoletnia bohaterka. W szkole Miki dochodzi do tragicznej w skutkach strzelaniny. Tylko ona widziała sprawcę. Okazuje się, że dramat w liceum mógł mieć coś wspólnego z kontrowersyjną i tajemniczą grą, stworzoną w najnowszej technologii, gdzie gracz odczuwa nie tylko temperaturę otoczenia, zapachy i smaki, ale też ból. Może tam nawet przeżyć własną śmierć. Na prośbę policji Mika wkracza w wirtualny świat stworzony na wulkanicznym księżycu Io. Czy i ona wpadnie w pułapkę piekielnie niebezpiecznej gry?
Jakie zagrożenia płyną z maratonów gier, jak niebezpieczna jest anonimowość w Internecie? Z jakimi problemami borykają się dzieci mieszkające w rodzinach zastępczych, pogotowiach opiekuńczych i domach dziecka? Wartka akcja, ciekawe postaci, dająca do myślenia lektura dla nastolatków."  źródło

 Małgorzata Warda jest znaną polską pisarką. Może wyjdę na ignorantkę, jednak jeśli o mnie chodzi, kompletnie nie kojarzyłam tego nazwiska. Pani Małgorzata napisała mnóstwo książek, które zaliczyć można do różnych gatunków literackich, jednak dopiero "5 sekund do IO" wzbudziło moje zainteresowanie. Na powieść zwróciłam uwagę po jednej z recenzji, kiedy czytelnik porównywał ją do kultowych "Igrzysk Śmierci". Po opisie (ani nawet, kiedy byłam już po lekturze) nie widzę większego podobieństwa... Może jednak i dobrze się stało, bo dzięki temu sięgnęłam po tę powieść i na własnej skórze przekonałam się dlaczego autorka jest tak popularna.

Szesnastoletnia Mika to mieszkanka domu dziecka. Oddzielona do siostry dziewczyna, nie ma swojego miejsca na ziemi. Ucieczką jest dla niej świat gier komputerowych. Radzi sobie niemal z każdym rodzajem i bardzo to lubi - do tego stopnia, że bierze udział w zawodach. Żaden wirtualny świat nie jest jednak w stanie zastąpić prawdziwego, a Mika ma prawdziwe problemy. Na domiar złego, dziewczyna przechodzi  kolejną traumę - przeżywa strzelaninę w szkole. 

Mika dostaje jednak szansę, a przynajmniej tak jej się wydaje. Nowe miasto, nowa szkoła, nowa tożsamość, a w dodatku szansa na kontakt z siostrą. W zamian za co? Za granie w grę, co przecież i tak uwielbia, a do tego w najnowszej technologii. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że wirtualna rzeczywistość również bywa brutalna i czeka na nią prawdziwe niebezpieczeństwo.

"5 sekund do Io" to bardzo nietypowa lektura, szczególnie, że jest to polska książka. Autorka zdecydowała się połączyć problemy prawdziwej nastolatki z fantastycznym, komputerowym światem. Jeżeli chodzi o życie bohaterki, to zostało ona ciekawie przedstawione - Mika ma prawdziwe problemy, chodzi nie tylko o to, że jest mieszkanką domu dziecka, lecz również sposób, w jaki (z uwagi na pochodzenie traktują ją ludzie) i rozłąkę z siostrą. Nie wspominając o przyjaciołach, którzy odeszli - dzieci, które Mika spotyka na swojej drodze zostają adoptowane, w domu dziecka pojawiają się inne i tak w kółko. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to że chciałabym dowiedzieć się jeszcze więcej o życiu dziewczyny, a informacje wydawały się nieco niedopowiedziane.

Historia prawdziwego życia bohaterki przeplata się z życiem jej wirtualnego alter ego. Warto dodać, że dziewczyna spędza w grze naprawdę sporo czasu, a tam poznaje innych graczy. Razem przeżywają przygody i razem radzą sobie z niebezpieczeństwem. Ta część powieści bardzo przypomina typową fantastyczną opowieść - jest warta akcja i fabuła, która nie pozwala się nudzić. Jest krwawo, jest brutalnie i jest szybko. Momentami możemy nawet zapomnieć, że to wszystko dzieje się jedynie w konsoli.

"5 sekund do Io" udowadnia, że polscy autorzy również potrafią wykazać się kreatywnością i stworzyć oryginalną historię, która łączy ze sobą różne światy. Na powieść trafiłam przypadkiem, ale nie żałuję ani trochę. Chyba najwyższy czas dać polskim autorom kolejną szansę.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://mediarodzina.pl/

czwartek, 23 lipca 2015

"Sanktuarium" Sarah Fine

źródło
Tytuł: Sanktuarium
Autor: Sarah Fine
Wydawnictwo: Jaguar  
Stron: 344

"Tydzień temu 17-to letnia Nadia, przyjaciółka Leli Santos, popełniła samobójstwo. Dziś, w wyniku pożegnalnego obrzędu, który wymknął się spod kontroli , Lela stoi w raju patrząc na widniejące w oddali ogrodzone miasto- Piekło. Nikt rozsądny z własnej woli nie przekracza Bramy Samobójców, nie wchodzi do miejsca spowitego w mroku, opanowanego przez zdeprawowane istoty. Lela nie jest rozsądna, jest zdecydowana ratować duszę przyjaciółki , nawet za cenę własnego życia wiecznego" źródło

Nastoletnia Lela nigdy nie miała łatwego życia. Tułając się po rodzinach zastępczych, z których żadna nie zapewniła jej miejsca na dłużej, nie mogła być przecież szczęśliwa. W końcu trafia do domu, w którym (zdawać by się mogło), ma wreszcie szanse osiąść na stałe. Znajduje również bratnią duszę - Nadia jest szkolną królową popularności, zupełnym przeciwieństwem naszej wyobcowanej bohaterki. Jej świat jednak również nie jest tak różowy,  jak mogłoby się wydawać. Nadia pozując na idealną nastolatkę traci kontrolę nad swoim życiem, coraz częściej sięga po używki, aż wreszcie popełnia samobójstwo.

Nadia nie może poradzić sobie ze stratą. Zagubiona dziewczyna sama ulega wypadkowi. Nie oznacza to jednak, że będzie jej dane spotkać Nadię "po drugiej stronie". Na samobójców czeka bowiem inny los - Brama Samobójców. Zdesperowana dziewczyna robi coś, na co zazwyczaj nikt inny się nie decyduje - przekracza Bramę z własnej woli. Jakie koszmary czekają na nią po drugiej stronie?

Muszę przyznać, że nie pokładałam zbyt wielkich nadziei w "Sanktuarium". Ani okładka, ani opis jakoś szczególnie nie przykuły mojej uwagi. Z fantastycznych nowości tego roku, najwięcej spodziewałam się po "Próbie Ognia", jednak, choć książka całkiem mi się podobała, już teraz mam problem z przypomnieniem sobie fabuły. Po "Sanktuarium" sięgnęłam raczej z rozpędu, na zasadzie: "a niech będzie, jeszcze to". Byłam więc bardzo, ale to bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że książka wciąga już od pierwszych stron!

Po pierwsze - oryginalny pomysł na fabułę. Być może wydaje Wam się (bo jeśli mam być szczera, to mi tak właśnie się wydawało), że fantastyczna powieść o Piekle i Niebie jest nieco absurdalna. Jednak nie w tym wypadku! Sama jestem zaskoczona, jednak w praktyce ten pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Warto również dodać, że powieść absolutnie nie ma religijnego wydźwięku, jeśli ktoś z Was się tego obawia - taka była po prostu koncepcja autorki. 

Miejsce, do którego przenoszą się bohaterki zostało znakomicie wykreowane. Wyobraźcie sobie świat pełen ludzi, którzy, nie radząc sobie z rzeczywistością, postawili odejść. Samobójstwo, to jedyne co łączy mieszkańców świata wykreowanego. Pochodzą z różnych krajów i różnych epok. Ich problemy są (a może raczej - były) mniej lub bardziej. Przykład? Jeden z bohaterów był mieszkańce obozu koncentracyjnego i zanim trafił do Piekła, przeżył na Ziemi... prawdziwe piekło.

Jestem również pod wrażeniem głównej bohaterki. Z przyjemnością mogę Wam oznajmić, że Lela zasłużyła sobie na tytuł jednej z moich ulubionych bohaterek powieści dla młodzieży. Mimo wielu problemów (prawdziwych, a nie wyimaginowanych), które spotkały ją w życiu, radzi sobie znakomicie. Jest prawdziwa i dobra, nawet jeśli za wszelką cenę chce uchodzić za twardą. Posiada również cechę, którą uważam za niesamowicie ważną - jest bezgranicznie wierna swoim przyjaciołom. Potrafi poświęcić naprawdę dużo dla swoich najbliższych, mimo że nie spotkało jej w życiu zbyt wiele dobrego ze strony innych ludzi.

"Sanktuarium" to przedziwna koncepcja życia po śmierci, a jednak sprawdza się znakomicie. Ma wszystko, co lubię w książkach - świetną bohaterką, wciągającą fabułę, wątek miłosny, a także pokazuje, czym jest prawdziwa przyjaźń. Jeśli tak, jak ja, nie zwróciliście zbytniej uwagi na "Sanktuarium", namawiam Was gorąco - dajcie tej książce szansę, bo naprawdę warto!

Ocena: 8,5/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 19 lipca 2015

"Następczyni" Kiera Cass

źródło
Tytuł: Następczyni
Seria: Rywalki, tom: IV
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar  
Stron: 360

"Dwadzieścia lat temu America Singer wzięła udział w Eliminacjach i zdobyła serce księcia Maxona. Teraz nadszedł czas, by swoje Eliminacje zorganizowała księżniczka Eadlyn. Eadlyn nie oczekuje, że jej Eliminacje będą choć odrobinę przypominać bajkową historię romansu jej rodziców. Jednak gdy rozpoczyna się rywalizacja, dziewczyna odkrywa, iż znalezienie szczęśliwego zakończenia nie jest tak niemożliwe, jak zawsze się spodziewała" źródło

Nie będzie chyba żadnym zaskoczeniem, kiedy powiem, że uwielbiam "Rywalki". Jeśli da się pokochać jakąś serię, jeszcze przed jej przeczytaniem, to w moim przypadku tak właśnie było z powieściami Kiery Cass. Przecudna okładka, połączona z antyutopijnym światem i księciem z bajki to coś, co po prostu musiało mi się spodobać. Oczywiście, pokochałam "Rywalki" całym sercem.

Wszystko ma jednak swój koniec. Tak też było w przypadku historii Americi i Maxona. Po wzlotach i upadkach, wreszcie nadszedł koniec. Nie jestem zwolenniczką przeciągania historii i niekończących się, kilkunastotomowych opowieści. Mimo wszystko, było mi bardzo przykro, że muszę już pożegnać z bohaterami "Rywalek". Byłam więc zachwycona, kiedy dowiedziałam się, że seria będzie miała kolejne tomy, jednak będą one miały nową główną bohaterkę. Czy Eadlyn okazała się równie ciekawą postacią, co America?

Po pierwsze, muszę przyznać, jest po raz kolejny jestem  zachwycona pomysłem Kiery Cass. Obawiałam się, że kolejne tomy będą pisane na siłę. Autorka wpadła jednak na pomysł genialny w swej prostocie - odwróciła Eliminacje. Tutaj to Księżniczka wybiera wśród kandydatów. Okazuje się, że zmienia to bardzo wiele. W przypadku Americi, było jasne, że to właśnie ją Książę darzy uczuciem. Tutaj jednak główną bohaterką jest Eadlyn, a my nie mamy pojęcia, który z chłopców jest najbliższy jej sercu. 

Dla "Następczyni" zrobiłam wyjątek. Zazwyczaj nie czytam recenzji przed lekturą jakiejś powieści. Powód jest bardzo prosty - spojlery są wszędzie. W przypadku tej powieści nie mogłam się powstrzymać. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy w opiniach innych czytelników to fakt, że większość z nich nie lubi Eadlyn. Faktem jest, że niewiele ma ona wspólnego ze swoją matką, jednak ja bardzo polubiłam tę postać. Warto pamiętać, że wychowana jest ona w pałacu i przyzwyczajona do rzeczywistości, w której nigdy nie była zwyczajna. Myślę, że autorka nie tylko celowo stworzyła tę postać jako pełną wad, lecz również chciała pokazać, jak Eadlyn zmienia się (na dobre!) dorastając.

"Następczyni" w niczym nie ustępuje poprzednim tomom powieści. Dalej jesteśmy w pałacu, w dalszym ciągu trwają Eliminacje, a całość doprawiona jest szczyptą politycznych dylematów. Nowych bohaterów jest całe mnóstwo i uważam, że są oni równie udani, jak postaci, które znaliśmy do tej pory. Ostatnim powodem, dla którego ta powieść skradła moje serce jest wielka niewiadoma - nie mam pojęcia, kogo wybierze Księżniczka. Wśród kandydatów jest kilka naprawdę uroczych młodych mężczyzn.

Bardzo cieszę się, że Kiera Cass zdecydowała się przedłużyć "Rywalki". "Następczyni" rozwiała wszystkie moje obawy i utwierdziła w przekonaniu, że uwielbiam wszystko, co napisze autorka. Nie będzie więc chyba żadnym zaskoczeniem, kiedy napiszę, że z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, a Wam gorąco polecam lekturę!

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

 

piątek, 17 lipca 2015

"Akademia Dobra i Zła" Soman Chainani

źródło
Tytuł: Akademia Dobra i Zła
Seria: Akademia Dobra i Zła, tom: I
Autor: Soman Chainani
Wydawnictwo: Jaguar  
Stron: 416

"Tego roku, najlepsze przyjaciółki Sophie i Agatha dowiedzą się dokąd trafiają po skończeniu trzynastu lat wszystkie zaginione dzieci. Do legendarnej Szkoły Dobra i Zła, w której zwyczajni chłopcy i zwykłe dziewczynki są szkolone by zostać albo bajkowymi bohaterami, albo wielkimi złoczyńcami. Sophie, najładniejsza dziewczyna w całym Gavaldonie całe dotychczasowe życie marzyła żeby zostać już porwaną i trafić do zaczarowanego świata. Ze swoimi różowymi sukienkami, dobrymi stopniami i skłonnością do dobrych uczynków, wie, że ma szansę dostać się do szkoły Dobra i w efekcie zostać księżniczką z bajek. Z kolei Agatha gustująca się w mrocznych strojach i czarnych kotach, pełna niechęci do wszystkich napotkanych na jej drodze istot, myśli, że trafi do szkoły Zła. Tymczasem staje sie zupełnie inaczej…" źródło

Baśnie to jedna z najczęściej występujących w literaturze i filmie inspiracji. Nie jestem w stanie zliczyć, ile "nowoczesnych wersji Kopciuszka" już widziałam lub czytałam. Historie wzorowane na baśniach braci Grimm, czy Andersena atakują nas na każdym kroku, a czasami nawet ich nie zauważamy. Walka dobra ze złem (i zwycięstwo tego pierwszego) ma jednak tylu fanów, że historie tego typu wcale nie odchodzą do lamusa, wręcz przeciwnie. 

Czy świat baśni jest nas jeszcze w stanie zaskoczyć? Ja niejednokrotnie przekonałam się, że tak. Podobnie było w przypadku "Akademii Dobra i Zła". Autor powołuje się na postaci, które dobrze znam, a jednak nawiązuje do nich w zupełnie wyjątkowy sposób. Soman Chainani przekonuje nas, że bohaterowie baśni uczęszczają do Szkoły Dobra i Zła. Tam właśnie uczą się, jak zostać słynnym czarnym charakterem lub wręcz przeciwnie - księciem lub księżniczką z bajki.

Agatha i Sophia mieszkają w Gawoldonie. Co roku z tego małego i spokojnego miasteczka porywana jest dwójka dzieci. Jedno piękne i dobre, a drugie brzydkie i złośliwe. Jak nie trudno się domyślić, umieszczone zostają w wyjątkowych szkołach - jedno w Akademii Dobra, drugie natomiast w Akademii Zła. Jedna z głównych bohaterek - Agatha - to niezbyt urodziwa młoda dama, mieszkająca na cmentarzu. Zadziwiającym zdaje się być więc fakt, że jej najlepszą przyjaciółką zostaje śliczna Sophia. Choć mieszkańcy Gawoldonu mogą się dziwić, Sophia wie lepiej - celowo wybrała na najbliższą koleżankę swoje kompletne przeciwieństwo. Jest przekonana, że ona i Agatha wkrótce zostaną porwane do Akademii, więc nikt jej lepiej nie zrozumie...

Soman Chainani miał świetny pomysł na fabułę. Dobro i zło to w końcu motyw, którzy lubi niemal każdy. Autor doprawił to dużą dawką dobrego humoru i szkołą, która uczy, jak zostać bajkowym bohaterem. Nie wiem skąd czerpał inspiracje, jednak jestem pod wrażeniem, aby właśnie w taki sposób pokazać nam, jak powstają baśniowi bohaterowie.

Oprócz ciekawego pomysłu i nietuzinkowego poczucia humoru, "Akademia Dobra i Zła" ma jeszcze jedną, bardzo dużą zaletę. Czym był byłby baśnie bez morału? No, właśnie! Ta powieść, tak jak historie, które posłużyły autorowi, jako inspiracje posiada morał, który utkwi w głowie czytelnika po zakończeniu lektury. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała jeszcze o oprawie graficznej. Bo choć liczy się wnętrze, to nie sposób zaprzeczyć, że często właśnie estetyka sprawia, że sięgamy po książkę. "Akademia Dobra i Zła" oprócz uroczej okładki, ma również śliczne, drobne ilustracje wewnątrz. Niby mała rzecz, a cieszy!

Niestety, mimo wielu zalet nie jest to powieść idealna - ma też kilka wad. Akcja toczy się bardzo szybko, momentami... zbyt szybko. Mnogość wydarzeń i bohaterów wprowadza chaos. Chwilamipo prostu nie mogłam połapać się w fabule. Poza tym, choć autor nie zapomniał o morale, postacie bywają tutaj naprawdę płytkie. Chociaż akurat to jestem w stanie wytłumaczyć, jako celowe pokazanie bohaterów w sposób nieco groteskowy. Nie zapominajmy również, że jest to powieść przeznaczona dla młodszych czytelników.

"Akademia Dobra i Zła" ma swoje wady i zalety. W ogólnym rozrachunku wypada jednak naprawdę nieźle. Jeśli, tak jak ja, uwielbiacie wszelkiego rodzaju baśnie, to dla Was pozycja absolutnie obowiązkowa!

Ocena: 6/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

środa, 15 lipca 2015

"Dziewczyna Ognia i Cierni" Rae Carson

źródło
Tytuł: Dziewczyna Ognia i Cierni
Seria: Trylogia Ognia i Cierni, tom: I
Autor: Rae Carson
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 416

"Raz na cztery pokolenia jedna osoba zostaje wybrana. Otrzymuje Boski Kamień, a wraz z nim – wielkie zadanie. Sama musi jednak odkryć jakie. I udowodnić, że jest godna boskiego daru.
 

Elisa została wybrana.

Nie wie dlaczego. Jest tą gorszą z dwóch księżniczek. Tą, która nigdy nie dokonała niczego godnego uwagi. I nie wyobraża sobie, że w ogóle by mogła.W dniu swoich szesnastych urodzin zostaje oddana za żonę obcemu mężczyźnie. Wyjeżdża z rodzinnego kraju i nagle wychodzi na jaw, że ma wielu wrogów, którzy wiedzą o niej wszystko.
Ona nie wie nic.
 

Musi znaleźć w sobie siłę, aby spełnić proroctwa o wielkości.
Jeśli jej się nie uda – zginie młodo.
Jak większość wybrańców.
" źródło
"Elisa została wybrana." To właśnie zdanie sprawiło, że "Dziewczyna Ognia i Cierni" przykuła moją uwagę. Książka skojarzyła mi się przede wszystkim z "Córką Dymu i Kości" - trochę za sprawą zbliżonego tytułu, ale przede wszystkim dzięki tematyce. Obie powieści to fantastyka dla młodzieży, jednak żadna z nich nie przypomina najpopularniejszego z gatunków - paranormal romance. Połączenie fantasy i literatury młodzieżowej świetnie sprawdziło się w przypadku powieści Laini Taylor, ale czy Rae Carson poradziła sobie z tematem równie dobrze?

Co więc oznacza, że Elisa jest tą wybraną?  W jej ciele umieszczony został Boski Kamień. Już od dnia chrztu wiadomo, że dziewczyna stworzona została do wielkich rzeczy. Wybrańcy zdarzają się niezwykle rzadko, bo raz na cztery pokolenia. Elisie nie łatwo jest dorastać w poczuciu, że po prostu musi być niezwykła. Co więcej, Wybrańcy najczęściej nie kończą swojej misji szczęśliwie, a nic nie wskazuje na to, aby ona miała być wyjątkiem. Tym bardziej, że Elisa, oprócz kamienia w brzuchu, wyjątkowa się nie czuje. Jak widać nawet dziewczyny wybranej przez Boga nie omijają kompleksy z uwagi na wygląd zewnętrzny.
Bohaterkę poznajemy tuż przed jej ślubem. Ma zostać żoną mężczyzny, którego nigdy nie widziała. Podjadając kolejne smakołyki (bo przecież suknia i tak jest za ciasna) po cichu liczy, że jej narzeczony okaże się obleśnym starcem i kompletnie nie zwróci uwagi na dodatkowe kilogramy młodej małżonki. Nie mogłaby być jednak w większym błędzie. W dodatku, właśnie w dniu ślubu Elisa wyrusza w nieznane i dosłownie całe jej życie ulega zmianie.

"Dziewczyna Ognia i Cierni" to powieść niezwykła. Zaintrygowała mnie przede wszystkim wielowątkowość. Po pierwsze pokazanie bohaterki jako boskiej wybranki. Z drugiej strony stworzenie z niej postaci, jaką znamy przede wszystkim z literatury obyczajowej - dziewczyna jest pełna kompleksów i z trudem próbuje odnaleźć się w nowym otoczeniu. Po trzecie jest to jednak fantasy, nawet jeśli zupełnie inne niż się tego spodziewałam.

Specyficzny jest również styl Rae Carson. Język nie jest prosty, jak w większości powieści dla nastolatków, do których przyzwyczaili nas pisarze. Kiedy akcja toczy się szybko, sprawdza się to znakomicie, jednak bywa męczące w momentach, kiedym fabuła zwalnia. Plus natomiast należy się za kreację głównej bohaterki - z zadziwiająco irytującej zmieniła się bowiem w dziewczynę, którą da się polubić. Poza tym - pokażcie mi inną powieść fantasty, w której postać kluczowa boryka się z nadwagą? :)

"Dziewczynę Ognia i Cierni" poleciłabym przede wszystkim tym, którzy kochają fantastykę, jednak mają już dość paranormal romance. Tutaj klimat jest zupełnie inny - wystarczy, że przeczytacie kilka pierwszych stron, a z pewnością zrozumiecie, co mam na myśli.

Ocena: 6/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
www.wydawnictwoalbatros.com/

niedziela, 12 lipca 2015

"After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem" Anna Todd

źródło
Tytuł: After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem
Seria: After, tom: II
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Między Słowami
Stron: 656
"Życie Tessy można podzielić na to, co zdarzyło się przed poznaniem Hardina i na to, co zdarzyło się później.

Kiedy wydawało się już, że ich związek wkracza na nowy poziom, Tessa dowiaduje się, co naprawdę kierowało Hardinem na początku ich znajomości. Takiego okrucieństwa Tessa nie może wybaczyć nawet jemu. Aby zapomnieć o Hardinie, rzuca się w wir pracy. Ale Hardin nie ma zamiaru się poddać…

Czy Tessa jest w stanie wybaczyć Hardinowi? I – co ważniejsze – czy Hardin jest w stanie się zmienić
?" źródło

Po lekturze pierwszego tomu serii "After" miałam mieszane uczucia. Nie zrozumcie mnie źle - zdaję sobie sprawę z wszystkich wad tej serii. Co więcej, z większością krytycznych komentarzy nie sposób się spierać. Jest jednak w twórczości Anny Todd coś, co sprawia, że jej książki po prostu chce się czytać. Było więc oczywiste, że sięgnę po kontynuację - to tylko kwestia czasu.

"Już nie wiem, kim bez ciebie jestem" robi wrażenie. Jaskrawo różowa okładka i ponad sześćset stron lektury - tego kompletnie się nie spodziewałam! Wydane zostaną jeszcze (co najmniej dwa tomy) i aż strach zapytać ile stron będzie liczyła łącznie cała historia. "After" przebija nawet Greya, a mnie zastanawia jedno - jak dużo można pisać o miłości?! Akcji mamy tutaj przecież niewiele, a fabuła kręci się wokół romansu Hardina i Tessy. Coż, jak się okazuje, można pisać o tym bez końca.
Zakończenie poprzedniej części było naprawdę dramatyczne. Co prawda spodziewałam się historii szarej myszki i przystojnego złego chłopca,  jednak mimo wszystko jestem zaskoczona. Tessa ma bowiem do wybaczenia dużo więcej, niż wybuchy złości obsesyjną zazdrość. Hardin z kolei, ma naprawdę wiele na sumieniu. Nie chodzi tylko o to, jak bardzo skrzywdził Tessę, lecz również przeszłość, o której nie da się zapomnieć. Są bowiem rzeczy, które wybaczyć jest naprawdę ciężko.

Historia Tessy i Hardina jest jak rollercoaster. Z pełnego szczęścia i radości związku dwojga młodych ludzi, płynnie przechodzimy to toksycznej miłości, w której i on, i ona próbują uderzyć tak, żeby jak najmocniej zabolało. Tak jest i ich historia - niektóre rozdziały czyta się ze łzami w oczach, inne z uśmiechem na twarzy, jednak są i takie, które po prostu irytują czytelnika.
Nie wiem, czy uda mi się skończyć tę serie. Z jednej strony jestem ciekawa zakończenia, z drugiej jednak podejrzewam, że nie trudno się go domyślić. II tom odrobinę mnie przytłoczył - to w końcu jakieś 650 stron romansidła. Kiedy jednak minęło trochę czasu, odpoczęłam od serii, chętnie sięgnęłabym po kolejną część. Całe szczęście, jest już wydana. Ba! Już za miesiąc na półki księgarni ma trafić czwarty tom.

Czytaliście "After"? Jeśli tak, koniecznie dajcie znać, jak Wam się podobało! Jestem bardzo ciekawa, czy seria faktycznie wzbudza tak skrajnie różne opinie.  

Ocena: brak
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Między Słowami!

środa, 8 lipca 2015

Konkurs: "Pod kloszem" - WYNIKI!!!

Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za udział w konkursie. Dzięki Wam poznałam kilka cudownych, a zarazem rozdzierających serce utworów. To tylko znak, że doskonale poradziliście sobie z zadaniem, bo właśnie takich piosenek oczekiwałam :)

Nie przedłużając...


"Pod kloszem" autorstwa Meg Wolitzer wygrywa...


Gratuluję, naprawdę fantastycznie poradziłaś sobie z zadaniem! Wszystkim serdecznie dziękuję za udział w konkursie. Naprawdę nie spodziewałam się tak świetnych odpowiedzi! Zwyciężczynię proszę o przesłanie swoich danych na adres mailowy: betterversionofthetruth@gmail.com

niedziela, 5 lipca 2015

"Prawo przyciągania" Simone Elkeles

źródło
Tytuł: Prawo przyciągania
Seria: Idealna chemia, tom: II
Autor: Simone Elkeles
Wydawnictwo: Amber
Stron: 304

Romantyczna i zabawna opowieść o miłości silniejszej niż wszystkie przeciwności. AMAZON

Są dla siebie zupełnie nieodpowiedni. I idealni pod każdym względem. Carlos Fuentes, brat Alexa z Idealnej chemii, wraca do liceum w Stanach po roku w Meksyku. Nie zamierza jednak prowadzić takiego życia, jakie zaplanował dla niego starszy brat. Chce żyć po swojemu, nawet jeśli to znaczy: ryzykownie. A ryzykuje dużo, bo niełatwo zerwać z narkotykowym gangiem.
Alex znajduje mu schronienie w domu swojego profesora. Carlos czuje się tam nie na miejscu. A Kiara, nieśmiała córka profesora, nie przypomina dziewczyn, jakie go do tej pory interesowały.
Lecz oboje przekonają się, że w sprawach serca prawo przyciągania jest znacznie silniejsze niż różnice, które ich dzielą…
źródło

„Idealna chemia” to jedna z moich ukochanych powieści. Czytam ją dość dawno, jeszcze zanim na rynku pojawiło się tyle powieści New Adult. Minęło jednak tyle czasu, że zapomniałam o kontynuacji tej książki. Tym bardziej, że zdaje się ona być zamkniętą historią. Kiedy jednak zobaczyłam w zapowiedziach „Prawo przyciągania”, okazało się, że powieść ta opowiada o losach kolejnego z braci Fuentes – Carlosa.

Nasz bohater przyjeżdża do Ameryki z Meksyku. Ląduje w maleńkim mieszkanku brata, co niezwykle go irytuje. Aleks stał się bowiem wszystkim tym, czym Carlos być nie chce – jest potulny, poukładany i oddany swojej dziewczynie. Nastolatek nieustannie łamie więc zasady narzucane przez brata – chce się bawić, imprezować i spotykać z dziewczynami.

Kiera jest kompletnym przeciwieństwem Carlosa. Dziewczyna niedawno rozstała się z chłopakiem, jednak nawet nie sprawia, że staje się mniej uprzejma i poukładana. Bohaterka bardzo stara się zawsze postępować tak, jak chcieliby tego jej rodzice. Ma jednak pewien drażniący problem – nie może poradzić sobie z jąkaniem. Kiedy Carlos zamieszkuje w jej domu, dziewczyna stara się być wsparciem nie tylko dla niego, lecz również swoich rodziców, którzy zdecydowali się przyjąć po swój dach kompletnie obcego nastolatka. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ Carlos zdaje się starać ze wszystkich sił, aby żaden z domowników go nie polubił.

Historia utrzymana jest w klimacie „Idealnego chemii”. Choć byłam pewna, że nic nie jest w stanie przebić pierwszej części, to muszę przyznać, że byłam w błędzie - „Prawo przyciągania” to książka równie dobra. Duża dawka dobrego humoru (bo Elkeles ma poczucie humoru bardzo specyficzne, ale akurat do mnie trafia) miesza się tutaj z wątkiem miłosnym, którego nie sposób nie śledzić z zapartym tchem. Całości dopełnia szczypta sensacji, bo musicie wiedzie, że Latynoska Krew, którą pamiętamy z poprzedniego tomu, pojawia się i tutaj.

Carlos jest świetną postacią – równie udaną, jak jego brat. Zbuntowany nastolatek ma swój własny światopogląd i za nic w świecie nie chce słuchać głosu rozsądku. Gdzieś w tym wszystkim możemy jednak dostrzec jego młodzieńczą wrażliwość, dzięki czemu postać ta zamiast irytacji czytelnika, wzbudza ogromną sympatię. Kiara z kolei, to grzeczna dziewczynka w wersji beta. Jest szarą myszką, ale zamiast zapinanych pod szyję sweterków, wybiera za duże przybrudzone t-shirty wywołując w mojej głowie przezabawne obrazy. Jej dobroć jest wręcz porażająca – nie straszne jej nieprzyjemne słowa, czy krzywa spojrzenia rówieśników. Co więcej, jest powalająco szczera, nawet w stosunku do rodziców i spraw damsko-męskich. Szczerze uwielbiam Kiarę za to, że jest tak nietuzinkowa.

Ciężko opisać twórczość Elkeles w taki sposób, abyście mogli zrozumieć, jak bardzo mi się podoba. Głównie dlatego, że „Prawo przyciągania” wydawać się może historią bardzo schematyczną – mroczny, latynoski przystojniak i dziewczyna z dobrego domu. Kiedy jednak dowiadujemy się więcej o bohaterach, szybko zauważamy, że ta powieść jest naprawdę niezwykła. Nie sposób nie polubić bohaterów i nie sposób nie dać się wciągnąć tej historii. Polecam wam więc bardzo gorąco tę książkę, a sama czekam na historię kolejnego członka rodu Fuentes.

Ocena: 8/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
 www.wydawnictwoamber.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...