niedziela, 27 września 2015

"Ostatnie dni Królika" Anna McPartlin

źródło
Tytuł: Ostatnie dni Królika
Autor: Anna McPartlin
Wydawnictwo: Harper Collins  
Stron: 400


"Dziewięć niezwykłych dni z życia najzabawniejszej rodziny w Dublinie.
Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca.
Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione: buntem, humorem i niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Starsza siostra co prawda nie ma już złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec przerywa trasę koncertową i wraca do domu, lecz robi wszystko, żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii. Plotkują, kłócą się i wspominają.
Otoczona bliskimi Mia myśli o Johnnym, swojej pierwszej miłości. Ma nadzieję, że jeszcze się spotkają.
Najbliższe dni staną się dla wszystkich szaloną podróżą przez spełnione i niespełnione marzenia.
Piękna i zabawna opowieść o tym, co w życiu najważniejsze.
Emocjonalny rollercoaster. Będziecie śmiać się przez łzy!" źródło

"Ostatnie dni Królika" to powieść, która trafiła w moje ręce przez zabawny przypadek. Czytając zapowiedzi na telefonie zamiast "czterdziestoletnia Mia" przeczytałam "czternastoletnia Mia". Wszystko by się przecież zgadzało - dziewczynka na okładce i bohaterka nazywana "Królikem" (co, przynajmniej mi, kojarzyło się z dzieckiem). Z przekonaniem, że sięgam po opowieść o nastolatce rodem z "Oskara i Pani Róży" rozpoczęłam lekturę. Moje wątpliwości wzbudził dopiero fakt, że Mia choruje na raka piersi...

Będę szczerza - gdyby nie powyższa pomyłka, zapewne nie sięgnęłabym po "Ostatnie dnia Królika". Unikam powieści, których główne bohaterki są koło czterdziestki. Kojarzą mi się one z nudnymi historiami, rozwodami i milionem identyczny postaci, które próbują "odnaleźć samych siebie". Gdyby jednak pochopnie oceniła powieść Anny McPartlin, popełniłabym ogromny błąd, bowiem książka okazałam się cudowną i wzruszającą opowieścią.

Mia choruje na raka piersi i nic nie wskazuje na to, że czeka na nią "długo i szczęśliwie". Ląduje w hospicjum - miejscu powszechnie znanym jako wyjście ostateczne. Choć szanse kobiety są niemal zerowe, jej rodzina za wszelką cenę nie zamierza się poddać, ani nawet uwierzyć w nieuchronnie nadchodzący koniec. Prędzej uwierzą, że już za chwilę nastąpi ogromy przełom medyczny i lekarstwo na raka zostanie wreszcie wynalezione, niż w to, że ukochany Królik ich opuści.

Pozbawiona sił Mia wprowadza nas w swój świat krok po kroku. Poznajemy jej życie dzięki retrospekcją przeszłości. Powoli dowiadujemy się jak przyszła na świat, jak wyglądało jej dzieciństwo i wszystkie czynniki, jakie stworzyły kobietą, którą jest. Poznajemy rodziców kobiety nie tylko jako starszych państwa, przerażonych nieuchronną śmiercią córki, lecz również młodszych, pełnych wigoru i szczęśliwych - jakimi pamięta ich Królik. Widzimy siostrę Mii, Grace, której urodę główna bohaterka zawsze podziwiała oraz jej brata - wiecznego buntownika. I wreszcie poznajemy historię wielkiej miłości Mii.

Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, powieść jest zabawna. W najbardziej dramatycznych sytuacjach główna bohaterka i jej bliscy rzucają uwagi, które rozbawią każdego. Tym razem hasło promujące książkę pasuje idealnie - "śmiejemy się przez łzy".

Nie lubię schematów.  I właśnie dlatego tak polubiłam tę historię - ona łamie wszystkie schematy. Choć sięgnęłam po nią przez przypadek, cieszę się, że tak się stało. Jeśli szukacie niebanalnej powieści, a w lekturze najbardziej cenicie emocje (i mam tu na myśli wszystkie - i śmiech, i łzy), to ta książka będzie dla Was idealna.

Ocena: 8/10
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

czwartek, 24 września 2015

"Wstyd" Rachel Van Dyken

Tytuł: Wstyd
Seria: Zatraceni, tom: III
Autor: Rachel Van Dyken
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 360

"Lisa stara się grać wesołą, bezproblemową studentkę z college’u, za jaką ją wszyscy uważają. Ale mroczna przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Przepełniają ją lęk, wstyd i przeświadczenie, że jest zła i niewarta miłości.
Tristan jest profesorem psychologii. Jest wyjątkowo poważny i zasadniczy, ceni dyscyplinę, a przy tym kryje wiele tajemnic.
Między nimi jest mnóstwo ciemności… i to ona ich do siebie przyciąga. Łączy ich więcej, niż mogliby przypuszczać…
Ostatni, najmroczniejszy tom trylogii Zatraceni.
Tom, w którym wiele dziewczyn po trudnych przeżyciach odnajdzie siebie.

Uwielbiam "Toxic" i uwielbiam "Utratę". Miałam przyjemność przeczytać (a może raczej pochłonąć) oba tomy na raz. Ze "Wstydem" nie miałam tyle szczęścia - dni do premiery niesamowicie się dłużyły. Na szczęście historia Lisy wpadła w moje ręce tuż przed pojawieniem się w księgarniach i... Rachel Van Dyken po raz kolejny kompletnie mnie zaskoczyła.

"Zatraceni" wyróżniali się w moich oczach spośród innych powieści New Adult przede wszystkim dlatego, że głównymi bohaterami dwóch pierwszych tomów byli mężczyźni. Obaj spisali się znakomicie, a mnie bardzo spodobał się zabieg autorki - w pewien sposób wręcz się do niego przyzwyczaiłam. Z góry założyłam, że bohaterem "Wstydu" również będzie facet, a nawet obstawiałam, kto może to być. Byłam więc ogromnie zaskoczona, kiedy w zapowiedziach ujrzałam, że będzie to historia Lisy...

"Utrata" i "Toxic" bardzo wysoko ustawiły poprzeczkę. I nie chodzi tu tylko o styl autorki (bo to się raczej nie zmieni), lecz również odmienność. Czytelnicy mają problem z wyborem ulubionego tomu przede wszystkim dlatego, że są one kompletnie różne. Choć obracamy się wokół tej samej grupy bohaterów, ich problemy nie mogły by się bardziej różnić. Bo jak porównać historię chłopaka chorego na raka i nastoletniego gwiazdora ukrywającego swoją tożsamość?! Najważniejsze pytanie jednak brzmi - czy autorka jest w stanie stworzyć przeszłość Lisy w taki sposób, aby równie mocno oczarowała czytelnika?

Już na wstępie wiemy, że Lisa, tak jak jej przyjaciel, ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Nie wiemy jednak dlaczego. Mroczne tajemnice dziewczyny wychodzą na światło dzienne stopniowo i okazują się... dużo bardziej mroczne niż podejrzewałam. Ostanie czego jej potrzeba to związek z wykładowcą, nawet tak przystojnym jak Tristan. On też ma coś do ukrycia, jednak jedno mogę Wam zdradzić - historia nie opowiada o dwójce ludzi z problemami, którzy przypadkiem się na siebie natykają. Tutaj nic nie dzieje się bez przyczyny.

Udało się! Choć myślałam, że będzie to niemożliwe, historia Lisy okazała się również zaskakująca, co dwa poprzednie tomy "Zatraconych". To chyba najbardziej mroczny i surowy tom. Tym razem bohaterka jest niejednoznaczna, świat który nam przedstawia nie jest czarno-biały. Wydawać by się mogło, że Lisę najtrudniej polubić, jednak to nie prawda - choć na początku serii miałam do niej neutralny stosunek, teraz zdobyła moją sympatię.

Nie pozostaje mi więc nic innego, jak polecić Wam tę historię. "Wstyd" okazał się powieścią równie udaną jak "Utrata" i "Toxic" i... wstyd po nią nie sięgnąć :)

Ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

środa, 23 września 2015

Bezużyteczny konkurs - WYNIKI!!!!

Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za udział w konkursie. Dzięki Wam poznałam kilka naprawdę interesujących, a zarazem kompletnie bezużytecznych faktów. Niestety - zwycięzca może być tylko jeden.

Nie przedłużając...


"Bezużyteczna.pl. Codzienna dawka wiedzy bezużytecznej"  autorstwa Marcela Szuplewskiego oraz Dawida Tekieli wygrywa...

która poinformowała nas, że:
"Zebry są czarne w białe paski. Jeśli ogolimy zebrę, będzie ona całkowicie czarna :D"
 
Gratuluję, naprawdę fantastycznie poradziłaś sobie z zadaniem! Byłam święcie przekonana, że zebry są białe i mają czarne paski:P Wszystkim serdecznie dziękuję za udział w konkursie. Naprawdę nie spodziewałam się tak świetnych odpowiedzi! Zwyciężczynię proszę o przesłanie swoich danych na adres mailowy: betterversionofthetruth@gmail.com

poniedziałek, 21 września 2015

Stosik #30 (4/2015)


  1. „Robot w ogrodzie” Deborah Install – niespodziewana przesyłka od wydawcy
  2. „Wyspa Potępionych” Melissa de la Cruz – od wydawnictwa Egmont. Recenzja jest już na blogu, a teraz czekam na film.
  3. „Wybrana o zmroku” C.C. Hunter – od wydawnictwa Feeria. Ostatni tom „Urodzonej o północy”
  4. „Wypowiedz jej imię” James Dawson – młodzieżowy horror od YA!, który nie tylko mnie zachwycił, a również przestraszył!
  5. „Ender” Lissa Price – kontynuacja „Startera” od wydawnictwa Albatros, który bardzo miło wspomninam.
  6. „Chodząca Katastrofa” Jamie McGuire – również od wydawnictwa Albatros. Historia znana z „Pięknej Katastrofy”, opowiedziana z innej perspektywy.
  7. „Bezużyteczna.pl” - mój ulubiony portal internetowy w wersji książkowej! Dwa egzemplarze, ponieważ jeden jest do wygrania w konkursie tutaj.
  8. „Polak potrafi, Polka też” Jan Wróbel, Ewa Wróbel – niespodziewana przesyłka od wydawnictwa Znak.
  9. „After. Bez siebie nie przetrwamy” Anna Todd – to już czwarty tomy historii Tessy i Hardina. Nie czytam, ponieważ gdzieś zaginął tom trzeci i czekam, aż do mnie dotrze ;)
  10. „Świat na żółto” Albert Espinosa – od wydawnictwa Znak. Książka, którą inspirowany był scenariusz serialu „Red Band Society” - może być ciekawie.
  11. „Kochając Pana Danielsa” Brittainy C.Cherry – zakup własny. Zaszalałam i zakupiłam trzy najciekawsze według mnie nowości, ot tak!
  12. „Przypadki Callie i Kaydena” Jessica Sorensen – j.w.
  13. „Oddam Ci słońce” Jandt Nelson – j.w.
  14. „Jad” S.B Hayes – zakup własny na nadmorskim kiermaszu
  15. „Girl online” Zoe Sugg – biedronkowy łup! :D

    I od czego tu zacząć?! :)

środa, 9 września 2015

"Wybrana o zmroku" C.C. Hunter

źródło
Tytuł: Wybrana o zmroku
Autor: C.C. Hunter  
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 440

"W Wodospadach Cienia Kylie odkryła świat o wiele dziwniejszy, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Czy kiedykolwiek wyobrażała sobie, że jej najlepszymi przyjaciółkami będą wampirzyca i czarownica? Czy myślała, że będzie uciekać przed wrogiem i mierzyć się z własnym dziedzictwem i mocą? Czy kiedykolwiek śniła o dokonywaniu wyboru między wilkołakiem, który złamał jej serce, ale za wszelką cenę chce ją odzyskać, a półelfem, który był przy niej, ale wycofał się, zanim los dał im szansę?

Kylie musiała opuścić Wodospady Cienia ze swoją rodziną. Gdy jej trop wpada najpotężniejszy wróg, dziewczyna widzi przed sobą tylko jedną możliwość: musi przejść przemianę i w pełni zawładnąć swoją mocą. Tylko to pozwoli jej powstrzymać Maria. Jej podróż ku własnej tożsamości nie zakończy się jednak, dopóki jej serce nie dokona ostatecznego wyboru. Wszystko zmierza ku tej decydującej chwili, gdy Kylie ostatecznie przypieczętuje swój los i na zawsze odda komuś serce.

Ostatni tom serii Wodospady Cienia" źródło
 
„Wybrana o zmroku” - V tom „Wodospadów cienia”. Muszę przyznać, że rzadko kiedy udaje mi się dotrzeć do aż piątej części jakiejś serii. Najczęściej autorzy na siłę przeciągają finał, tworząc dodatkowe, niepotrzebne i nudne wątki. Z powieścią C.C. Hunter jest inaczej. Z pozoru zwykły paranomal, okazał się świetną, oryginalną serią, a jednocześnie lekką i przyjemną – idealnie nadaje się jako odskocznia po ciężkim dniu. Jak to jednak z finałami bywa, choć z jednej strony nie możemy się go doczekać, z drugiej odkładamy lekturę, aby jak najdłużej nie rozstawać się z bohaterami.

Kylie nie jest już mieszkanką „Wodospadów Cienia”. Choć ciężko jest jej to przyznać, tak naprawdę nie uciekła z powodu grożącego jej niebezpieczeństwa, a... złamanego serca. Teraz próbuje dojść do siebie oraz ujarzmić własną naturę – w przypadku kameleonów jest to bowiem o wiele trudniejsze niż kiedy chodzi o wampiry czy wilkołaki. Czy Kaylie uda się wyjść z problemów cało, pogodzić się z własną naturą i jednocześnie podążać głosem serca? A może w historii tej bohaterki nie ma już miejsca na happy end?

Kiedy sięgamy po kontynuację jakieś powieści, zawsze istniej prawdopodobieństwo, że wypadnie ona po prostu słabo. W przypadku C.C. Hunter nie musiałam się niczego obawiać – po lekturze czterech części serii, finał po prostu nie mógł wypaść źle. Autorka trzyma poziom i magia, do której nas przyzwyczaiła, jest obecna również tutaj.

Nie byłoby Kylie, gdyby nie było również Lucasa i Dereka. Ten trójkąt miłosny towarzyszył nam od początku lektury i choć niejednokrotnie wydawało się, że główna bohaterka podjęła już decyzję, to nieoczekiwane zwroty akcji szybko wyprowadzały nas z błędu. Wielka decyzja ma miejsce właśnie w tej części – to istna wisienka na torcie. Oczywiście, nie mogę Wam zdradzić kogo wybrała, ale jak to zwykle bywa (szczególnie, że obaj młodzi panowie są czarujący) połowa czytelników będzie zachwycona, a druga połowa załamana. Jak jest ze mną? Tego też nie mogę zdradzić, ponieważ jeśli ktoś z Was uważnie śledził recenzje wie, że jednego z chłopców darzę dużo większą sympatią.

„Wybrana o zmroku” jest równie dobrą, o ile nie lepszą, częścią jak poprzednie tomy „Wodospadów Cienia”. Fani serii z pewnością nie będą zawiedzeni! Jeżeli tak jak ja, odkładacie lekturę, ponieważ nie chcecie jeszcze żegnać się z bohaterami, mam dla Was fantastyczne (dosłownie i w przenośni) wieści. Już niedługo na półkach księgarni pojawi się nowa seria napisana przez C.C. Hunter, w której bohaterami również będą mieszkańcy „Wodospadów Cienia”. Tym razem pierwszoplanową bohaterką zostanie Della.

Ocena: 7/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl


sobota, 5 września 2015

"Wyspa potępionych" Melissa de la Cruz

źródło
Tytuł: Wyspa potępionych
Autor: Melissa de la Cruz
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 320

Przed dwudziestu laty wszyscy złoczyńcy zostali wypędzeni z królestwa Auradonu na Wyspę Potępionych – mroczne, ponure miejsce strzeżone polem energii, które uniemożliwia im ucieczkę. Pozbawieni swych magicznych mocy, żyją teraz w odosobnieniu, zapomniani przez resztę świata. Jednak w Zakazanej Twierdzy ukryte jest Smocze Oko – klucz do prawdziwego mroku i jedyna nadzieja złoczyńców na ucieczkę. Tylko najsprytniejszy, najbardziej nikczemny i najniegodziwszy łotr zdoła je znaleźć… Któż to będzie? Podczas wyprawy po Smocze Oko dzieci czarnych charakterów udowodnią, że łotrowskie pochodzenie o niczym nie przesądza, a bycie dobrym wcale nie jest takie złe.” źródło

Dawno, dawno temu, kiedy nie miałam jeszcze bloga, niemal nie sięgałam po książki z wątkami paranormalnymi. Mówiąc szczerze, nie znałam żadnych takich powieści, nie licząc „Zmierzchu”. Wszystko zmieniło się, gdy pod choinką znalazłam „Błękitnokrwistych” Melisssy de la Cruz. Historia ta opowiada o młodych ludziach rodem z „Plotkary”, tyle, że mają kły i piją krew. Polubiłam tę serię, z przyjemnością sięgnęłam po kolejne tomy, a potem... po inne powieści utrzymane w podobnym klimacie. I choć „Błękitnokrwiści” nie są moją ulubioną powieścią, to zawsze będę miała do niej sentyment. Miło wspominam również „Zapach spalonych kwiatów” - zarówno w postaci książkowej, jak i jej serialową adaptację.

O „Wyspie Potępionych” słyszałam już dawno, kiedy tylko w internecie pojawiły się informacje, że autorka będzie pisać powieść, którą zekranizuje Disney. Ma słabość do zarówno do powieści de la Cruz, jak i baśniowych motywów, a nawet (choć może jestem już na to za stara) filmów Disneya. Z niecierpliwością oczekiwałam więc „Wyspy Potępionych”.

Bohaterami historii są potomkowie najpotężniejszych Disneyowskich czarnych charakterów. Diabolina, Zła Królowa, Dżafar oraz Cruella de Mon mieli dzieci – Mal, Evie, Jay oraz Carlosa i właśnie wokół nich toczy się fabuła. Wszystkie te baśniowe postaci mieszkają na tzn. Wyspie Potępionych, podczas gdy ich śmiertelni wrogowie – księżniczki i książęta, królowe i królowie, a także ich dzieci i pomocnicy żyją w swoim własnym „długo i szczęśliwie” - Auradonie. Tutaj Królem został Bestia („Piękna i Bestia”), a jego syn, Ben, przygotowuje się do objęcia tronu. Nowe pokolenie nie musi staczać własnych bitew – żyją wspomnieniami rodziców, a nawet gdyby bardzo chcieli, nie ma wśród nich żadnych czarnych charakterów, z którymi mogli by walczyć.

Historię poznajemy z punktu widzenia Mal, Jaya, Evie i Carlosa. Żyją na wyspie nie muszą oni podporządkowywać się żadnym zasadom. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę, że nie można oceniać bohaterów przez pryzmat ich rodziców.

Melissa de la Cruz, specjalistka od powieści dla młodzieży, napisała kolejną świetną historię. Nie zabrało tutaj zarówno mnóstwa zabawnych sytuacji, jak morału, który możemy wynieść z tej opowieści. Choć jest to książka przeznaczona przede wszystkim dla młodszych czytelników, również Ci starsi (w tym ja!) znajdą tutaj coś dla siebie i mogą świetnie bawić się przy tej lekturze.

Baśniowe motywy, nieustanie od lat, pojawiają się w literaturze i pojawiać się zapewne będą – choćby w popularnych ostatnio „Ever After High” czy „Akademii Dobra i Zła”. Muszę jednak przyznać, że bardzo polubiłam „Wyspę Potępionych”. Cieszę się, że po nią sięgnęłam. Jeżeli macie ochotę na bajkową historię, a nie możecie zdecydować się na jedną z tych powieści, ja postawiłabym właśnie na historię napisaną przez Melissę de la Cruz!

Ocena 7/10
 Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

czwartek, 3 września 2015

Bezużyteczny konkurs!

Codziennie rano, wściekła, że musiałam wstać tak wcześnie, biegnę na autobus. Przez jakiś czas umilałam sobie podróż lekturą, ale noszenie przez cały dzień w torebce książki szybko mnie zniechęciło. Mam jednak sposób, na umilenie sobie codziennej podróży. Musicie jednak wiedzieć, że jest kompletnie BEZUŻYTECZNY! :)

Jak zapewne się domyśliliście, w autobusie zaczytuję się w Wiedzy Bezużytecznej. Mogę ją przeglądać na telefonie, a to nie zwiększa bagażu, bo przecież komórkę mam zawsze przy sobie. Przyzwyczaiłam się już do tych zabawnych i szokujących fakt, a z czasem stało się to moim codziennym rytuałem. Czy są wśród Was jacyś fani portalu? Jeśli tak, gorąco zapraszam do udziału w konkursie!

 "Podbiliśmy internet, szturmujemy księgarnie! Zupełnie nowa dawka Wiedzy Bezużytecznej
Wiedza Bezużyteczna będzie z Tobą podczas stania w korku, w kolejce do dziekanatu i w każdej chwili, kiedy zagrozi Ci nuda. Już jej niewielka dawka da Ci mocniejszego kopa niż kawa, nawet ta wylana przypadkiem na klawiaturę.
Pobudzi Twój umysł o każdej porze dnia i nocy. Bywa niebezpieczna: wciąga i uzależnia.
Gdy jej nie czytasz, możesz z niej zrobić podkładkę pod myszkę lub wachlarz na upalne dni.
Możesz też uderzać się nią w głowę przez całą dobę – spalisz wtedy 10 tysięcy kalorii!
A tak w ogóle to dowiesz się:
- ile delfinów zatrudnia amerykańska marynarka wojenna,
- który poeta został alkoholikiem w wieku 8 lat,
- jak zostać własnym dziadkiem,
- czego każdy oczekuje na pierwszej randce,
- jak obrać czosnek, nie obierając czosnku.
Przekonasz się, że naprawdę mówię prawdę. Polecam.
RoundHere
Bezużyteczność tej książki jest względna. Naprawdę daje kopa!
Albert Ajnsztajn"

"Bezużyteczna.pl. Codzienna dawka wiedzy bezużytecznej" Marcel Szuplewski, Dawid Tekiela
Wydawnictwo Znak

Dziś mam dla Was świeżuteńki egzemplarz tej książki. Najpierw kilka krótkich zasad:
1. Organizatorem konkursu i jednocześnie jednoosobowym jury jestem ja - autorka bloga.
2. Nagrodą w konkursie jest nowa książka "Bezużyteczna.pl. Codzienna dawka wiedzy bezużytecznej" Marcel Szuplewski, Dawid Tekiela
2. Fundatorem nagrody jest WydawnictwoZnak, za co serdecznie dziękuję w imieniu swoim i przyszłego laureata konkursu :)
3. Konkurs trwa od dziś (03.09.2015) do 17.09.2015, do godziny 20.00.
4. Na wyłonienie zwycięzcy jury (czyli ja:) potrzebuje trochę czasu. Wyniki poznacie więc do dnia 24.09.2015.
5. Nie wysyłam nagrody za granicę, musicie więc podać adres w Polsce. Nagroda zostanie wysłana listem poleconym.
5. Aby wziąć udział w konkursie należy pod tym postem zostawić swój adres e-mail oraz odpowiedź na pytanie konkursowe. Wygrywa jedna osoba, której komentarz uznam za najciekawszy.
 
I wreszcie najważniejsze - zadanie konkursowe:
Jaki jest Twój ulubiony, bezużyteczny fakt? Podziel się nim w komentarz! Najlepsza (najzabawniejsza, najbardziej oryginalna, szokująca, po prostu naj!) odpowiedź wygrywa. 
P.S. Nie liczy się ilość, tylko jakość - wprowadzam więc limit 5 zdań.



wtorek, 1 września 2015

"Nazywam się Charlotte Simmons" Tom Wolfe

źródło
Tytuł: Nazywam się Charlotte Simmon
Autor: Tom Wolfe
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 688


"Status społeczny, władza, utrata niewinności  i... seks.  

Satyryczne arcydzieło „dokumentujące”  środowisko amerykańskich studentów jednej  z najlepszych uczelni w kraju, napisane  w duchu Steinbecka, ale też Dickensa czy Zoli.  

Rzecz dzieje się na fikcyjnej uczelni Dupont – idealnym  uniwersytecie. Po neogotyckich korytarzach i wypielęgnowanych  trawnikach przechadza się śmietanka  elitarnej młodzieży z najlepszych rodzin w kraju.  Wśród nich – Charlotte Simmons – dziewczyna, która  trafiła tu tylko dzięki zdobytemu stypendium. Przyjechała,  żeby się uczyć, żeby wreszcie zostać Kimś. Przywiozła  ze sobą bagaż innego świata, surowego i religijnego.  Lecz całe dobre wychowanie okazuje się nic niewarte w starciu z najbardziej wyuzdanymi i zdemoralizowanymi postaciami, które spotyka na swojej drodze.  Dostanie jednak szansę, aby w gąszczu obłudy pozostać  sobą. Tylko... czy będzie chciała z niej skorzystać? " źródło

Gdy pierwszy raz ujrzałam „Nazywam się Charlotte Simons” w zapowiedziach, (aż wstyd się przyznać) pomyślałam, że to kolejne New Adult. Opis zdawał się być ciekawy, jednak dość schematyczny. Z tropu zbiła mnie jednak okładka – jest zupełnie inna niż w typowych romantycznych historiach. Nazwisko autora, szybko wyprowadza potencjalnego czytelnika z błędu – to żadna nowość, a wręcz klasyk i z pewnością warto po niego sięgnąć. Czy jednak powieść o młodzieży napisana przez siedemdziesięciolatka, w dodatku kawał czasu temu, może trafić do współczesnego czytelnika?

Tytułowa Charlotte to „złote dziecko” z prowincji. Nie najlepiej radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami, kompletnie nie rozumiejąc ich przyziemnych priorytetów. Nie inaczej czuje się wśród rodziny – prostych ludzi mówiących (niesamowicie drażniącą naszą bohaterkę) gwarą, nieoczytanych, a już na pewno nie wykształconych. Charlotte to ambitna dziewczyna, a nauka jest dla niej odskocznią od szarej rzeczywistości. Wszystko ma się zmienić, kiedy świetne wyniki testów wreszcie przynoszą efekt – nastolatka dostaje się do Duponta, niesamowicie prestiżowej uczelni dla wybranych.

Oczekiwania Charlotte mają się jednak nijak do rzeczywistości. Innych studentów bardziej niż zdobywanie wiedzy, interesują imprezy, alkohol, sport i seks. Przesiadywanie w bibliotece i zabieranie głosu na najbardziej ambitnych zajęciach to nie powód do dumy, lecz wstydu. Nasza bohaterka bardzo się myliła – Dupont nie jest jej miejscem na ziemi. A może... najwyższy czas się zmienić, skoro nigdzie nie pasuje?

Mocno, nakreślone postaci i przerysowany obraz zepsucia młodzieży – tak, w skrócie, możemy opisać powieść Toma Wolfe. Fabuła jest niespieszna, bo nie akcja jest tutaj najważniejsza. Historia bowiem nie skupia się na tym, co robią bohaterowie, a na tym co czują. Zaglądając w ich głowy, możemy dowiedzieć się co kieruje wykreowanymi przez autora postaciami. Choć większość zachowań jest przerysowana, niemal groteskowa, to morał jest prosty – każdy z nas potrzebuje akceptacji przez społeczeństwo.

Historia Charlotte to opasłe tomisko – liczy prawie siedemset stron. Z pozoru dzieje się niewiele. Choć bohaterów jest całkiem sporo, to fabułę można streścić bardzo szybko. To jednak jedna z tych książek, które są niczym bomba z opóźnionym zapłonem. Czas na przemyślenia przechodzi z czasem, dopiero jakiś czas po odłożeniu lektury dociera do nas sens sytuacji, które z pozoru nie miały większego znaczenia. I po jakimś czasie, wrażenia, jakie pozostawiła po sobie ta powieść są naprawdę pozytywne. Nie ulega jednak wątpliwości, że podczas lektury ogrania nas cała masa emocji. Niestety, włączając w to zarówno irytację, jak i znużenie.

Niedostatki powieści rekompensuje język – jest naprawdę świetny. Kwiecisty, pełen metafor i nieoczywistych skojarzeń. Autor potrafi sprawić, że nawet najmniej istotna staje się do zniesienia. Czy sięgnę po kolejne powieści Toma Wolfe? Nie wiem. Choć jego styl zachwyca, po siedmiuset stronach książki jestem wyczerpana. Chyba potrzebuję małej przerwy.

Ocena: 6/10 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
www.wydawnictwoalbatros.com/

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...