źródło |
Autor: Anna McPartlin
Wydawnictwo: Harper Collins
Stron: 400
"Dziewięć niezwykłych dni z życia najzabawniejszej rodziny w Dublinie.
Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca.
Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione: buntem, humorem i niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Starsza siostra co prawda nie ma już złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec przerywa trasę koncertową i wraca do domu, lecz robi wszystko, żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii. Plotkują, kłócą się i wspominają.
Otoczona bliskimi Mia myśli o Johnnym, swojej pierwszej miłości. Ma nadzieję, że jeszcze się spotkają.
Najbliższe dni staną się dla wszystkich szaloną podróżą przez spełnione i niespełnione marzenia.
Piękna i zabawna opowieść o tym, co w życiu najważniejsze.
Emocjonalny rollercoaster. Będziecie śmiać się przez łzy!" źródło
"Ostatnie dni Królika" to powieść, która trafiła w moje ręce przez zabawny przypadek. Czytając zapowiedzi na telefonie zamiast "czterdziestoletnia Mia" przeczytałam "czternastoletnia Mia". Wszystko by się przecież zgadzało - dziewczynka na okładce i bohaterka nazywana "Królikem" (co, przynajmniej mi, kojarzyło się z dzieckiem). Z przekonaniem, że sięgam po opowieść o nastolatce rodem z "Oskara i Pani Róży" rozpoczęłam lekturę. Moje wątpliwości wzbudził dopiero fakt, że Mia choruje na raka piersi...
Będę szczerza - gdyby nie powyższa pomyłka, zapewne nie sięgnęłabym po "Ostatnie dnia Królika". Unikam powieści, których główne bohaterki są koło czterdziestki. Kojarzą mi się one z nudnymi historiami, rozwodami i milionem identyczny postaci, które próbują "odnaleźć samych siebie". Gdyby jednak pochopnie oceniła powieść Anny McPartlin, popełniłabym ogromny błąd, bowiem książka okazałam się cudowną i wzruszającą opowieścią.
Mia choruje na raka piersi i nic nie wskazuje na to, że czeka na nią "długo i szczęśliwie". Ląduje w hospicjum - miejscu powszechnie znanym jako wyjście ostateczne. Choć szanse kobiety są niemal zerowe, jej rodzina za wszelką cenę nie zamierza się poddać, ani nawet uwierzyć w nieuchronnie nadchodzący koniec. Prędzej uwierzą, że już za chwilę nastąpi ogromy przełom medyczny i lekarstwo na raka zostanie wreszcie wynalezione, niż w to, że ukochany Królik ich opuści.
Pozbawiona sił Mia wprowadza nas w swój świat krok po kroku. Poznajemy jej życie dzięki retrospekcją przeszłości. Powoli dowiadujemy się jak przyszła na świat, jak wyglądało jej dzieciństwo i wszystkie czynniki, jakie stworzyły kobietą, którą jest. Poznajemy rodziców kobiety nie tylko jako starszych państwa, przerażonych nieuchronną śmiercią córki, lecz również młodszych, pełnych wigoru i szczęśliwych - jakimi pamięta ich Królik. Widzimy siostrę Mii, Grace, której urodę główna bohaterka zawsze podziwiała oraz jej brata - wiecznego buntownika. I wreszcie poznajemy historię wielkiej miłości Mii.
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, powieść jest zabawna. W najbardziej dramatycznych sytuacjach główna bohaterka i jej bliscy rzucają uwagi, które rozbawią każdego. Tym razem hasło promujące książkę pasuje idealnie - "śmiejemy się przez łzy".
Nie lubię schematów. I właśnie dlatego tak polubiłam tę historię - ona łamie wszystkie schematy. Choć sięgnęłam po nią przez przypadek, cieszę się, że tak się stało. Jeśli szukacie niebanalnej powieści, a w lekturze najbardziej cenicie emocje (i mam tu na myśli wszystkie - i śmiech, i łzy), to ta książka będzie dla Was idealna.
Ocena: 8/10
Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione: buntem, humorem i niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Starsza siostra co prawda nie ma już złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec przerywa trasę koncertową i wraca do domu, lecz robi wszystko, żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii. Plotkują, kłócą się i wspominają.
Otoczona bliskimi Mia myśli o Johnnym, swojej pierwszej miłości. Ma nadzieję, że jeszcze się spotkają.
Najbliższe dni staną się dla wszystkich szaloną podróżą przez spełnione i niespełnione marzenia.
Piękna i zabawna opowieść o tym, co w życiu najważniejsze.
Emocjonalny rollercoaster. Będziecie śmiać się przez łzy!" źródło
"Ostatnie dni Królika" to powieść, która trafiła w moje ręce przez zabawny przypadek. Czytając zapowiedzi na telefonie zamiast "czterdziestoletnia Mia" przeczytałam "czternastoletnia Mia". Wszystko by się przecież zgadzało - dziewczynka na okładce i bohaterka nazywana "Królikem" (co, przynajmniej mi, kojarzyło się z dzieckiem). Z przekonaniem, że sięgam po opowieść o nastolatce rodem z "Oskara i Pani Róży" rozpoczęłam lekturę. Moje wątpliwości wzbudził dopiero fakt, że Mia choruje na raka piersi...
Będę szczerza - gdyby nie powyższa pomyłka, zapewne nie sięgnęłabym po "Ostatnie dnia Królika". Unikam powieści, których główne bohaterki są koło czterdziestki. Kojarzą mi się one z nudnymi historiami, rozwodami i milionem identyczny postaci, które próbują "odnaleźć samych siebie". Gdyby jednak pochopnie oceniła powieść Anny McPartlin, popełniłabym ogromny błąd, bowiem książka okazałam się cudowną i wzruszającą opowieścią.
Mia choruje na raka piersi i nic nie wskazuje na to, że czeka na nią "długo i szczęśliwie". Ląduje w hospicjum - miejscu powszechnie znanym jako wyjście ostateczne. Choć szanse kobiety są niemal zerowe, jej rodzina za wszelką cenę nie zamierza się poddać, ani nawet uwierzyć w nieuchronnie nadchodzący koniec. Prędzej uwierzą, że już za chwilę nastąpi ogromy przełom medyczny i lekarstwo na raka zostanie wreszcie wynalezione, niż w to, że ukochany Królik ich opuści.
Pozbawiona sił Mia wprowadza nas w swój świat krok po kroku. Poznajemy jej życie dzięki retrospekcją przeszłości. Powoli dowiadujemy się jak przyszła na świat, jak wyglądało jej dzieciństwo i wszystkie czynniki, jakie stworzyły kobietą, którą jest. Poznajemy rodziców kobiety nie tylko jako starszych państwa, przerażonych nieuchronną śmiercią córki, lecz również młodszych, pełnych wigoru i szczęśliwych - jakimi pamięta ich Królik. Widzimy siostrę Mii, Grace, której urodę główna bohaterka zawsze podziwiała oraz jej brata - wiecznego buntownika. I wreszcie poznajemy historię wielkiej miłości Mii.
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, powieść jest zabawna. W najbardziej dramatycznych sytuacjach główna bohaterka i jej bliscy rzucają uwagi, które rozbawią każdego. Tym razem hasło promujące książkę pasuje idealnie - "śmiejemy się przez łzy".
Nie lubię schematów. I właśnie dlatego tak polubiłam tę historię - ona łamie wszystkie schematy. Choć sięgnęłam po nią przez przypadek, cieszę się, że tak się stało. Jeśli szukacie niebanalnej powieści, a w lekturze najbardziej cenicie emocje (i mam tu na myśli wszystkie - i śmiech, i łzy), to ta książka będzie dla Was idealna.
Ocena: 8/10
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Gdyby bohaterka była choć o połowę młodsza to bym się może za książkę zabrała, ale tak to mam jakoś opory ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Nie mam siły na ten gatunek w tej chwili, ale może kiedyś się skuszę
OdpowiedzUsuńCoraz częściej spotykam recenzje tej książki, i ja ją bardzo chcę przeczytać!
OdpowiedzUsuńDam się porwać tej historii i dam się przełamać schematom :)
OdpowiedzUsuń