Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gena Showalter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gena Showalter. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 kwietnia 2017

"Firstlife. Pierwsze życie" Gena Showalter

źródło
Tytuł: Firstlife. Pierwsze życie
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo:  Harper Collins
Stron: 432


"Żyje się tylko raz? Nie w tym świecie, tutaj prawdziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci. Jesteś pełnoletni? A więc pora zdecydować, czy będziesz wyznawać zasady Trojki, czy Miriady. Te dwie frakcje toczą zaciekłą walkę o dusze Niezwerbowanych i prawie nigdy nie grają czysto.
Tenley została naznaczona już w chwili narodzin. Jest obdarzona wielką mocą. I Trojką, i Miriada nie cofną się przed niczym, by ją przeciągnąć na swoją stronę. Wciąż nie zdecydowała, dokąd chce trafić po śmierci, a nie wie, że los przygotował dla niej kilka niemiłych niespodzianek." źródło

Gena Showalter bardzo szybko trafiła na listę autorów, których darzę szczególną sympatią, właściwie, już po pierwszym tytule jej autorstwa, który wpadł w moje ręce. Chodzi oczywiście o znaną pewnie większości z Was "Alicję z Krainie Zombie". Wszystkie części tej serii bardzo cenię sobie przede wszystkim za świetne poczucie humoru autorki - jakkolwiek absurdalnie nie brzmiałby pomysł na przeniesienie baśniowej Alicji do świata opanowanego przez Zombie, Gena Showalter stworzyła coś niesamowitego i godnego polecania.

Pojawianie się na mojej półce "Firstlife" było jedynie kwestią czasu - nazwisko autorki wystarczająco do mnie przemawia. Musze jednak wspomnieć o przecudownej okładce, która przykuwa uwagę. Większość z nas jest wzrokowcami i jest przekonana, że nie jestem jedyną osobą, która zachwyca się tą grafiką. Jeżeli natomiast chodzi o opis na okładce, to... przemawia do mnie nieco mniej. Nie chodzi o to, że jest zły - po prostu nie byłam w stanie wyobrazić sobie fabuły. Nie pozostało więc nic innego, niż jak najszybciej zapoznać się z książką i sprawdzić, czy jest równie udana jak poprzednia seria autorki.

Główną bohaterką jest Tenley. To wyjątkowa dziewczyna - została naznaczona, a co za tym idzie jest łakomym kąskiem dla obu Frakcji. Co to oznacza? Otóż w świecie, w którym żyje nasza bohaterka wszysycy oczekują, że opowiesz się po jednej ze stron. Jeśli jesteś zbyt oporny, zarówna Trojka, jak i Miriada nie zamierzają przebierać w środkach, jeśli ma to przyspieszyć decyzję. Niestety, Tenley to naprawdę twarda sztuka - jeszcze nie zdecydowała, a "twarde argumenty" zdają się nie robić na niej wrażenia. Przebywa więc w specjalnym ośrodku, do którego wysłali ją własni rodzice i codziennie musi znosić tortury mające na celu przyspieszenie decyzji.

Gdybym miała określić "Firstlife" jednym słowem, powiedziałabym: "dziwna!". Tak, to z pewnością powieść nietypowa, a autorka miała niesamowicie oryginalny pomysł. Nie inaczej jest również z realizacją. Jednak ta "dziwność" nie pozwala mi krzyknąć: "To świetna książka, koniecznie musicie ją przeczytać", ponieważ... sama nie wiem, co o niej myśleć. Przeczytałam przecież ponad 400 stron, a dalej nie jestem w stanie ocenić na ile mi się podobała...

Co mogę powiedzieć? Główna bohaterka jest jak najbardziej interesująca. Język, dokładnie tak jak spodziewałam się po autorce jest prosty, jednak pełen zabawnych komentarzy. Wszystko to sprawia, że "Firstlife" czyta się po prostu dobrze, nawet jeżeli, tak jak ja, sami nie wiecie, co myśleć o fabule. Nie pozostaje mi więc nic innego, niż czekać na kolejny to - być może wtedy będą w stanie ocenić tę serię.

Ocena: brak

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

czwartek, 14 kwietnia 2016

"Alicja i uczta Zombi" Gena Showalter

źródło
Tytuł: Alicja i uczta Zombi
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: Harper Collins  
Stron: 416

"Jestem coraz silniejsza, coraz więcej umiem. Mogę samą myślą sprawić, że z każdego zombi zostanie garść popiołu. Wygrałam kilka bitew z siłami zła, ale zapłaciłam za to wysoką cenę. Okazało się, że to jeszcze nie koniec wojny. Teraz musimy się zjednoczyć, bo gramy o najwyższą stawkę. Albo znów nauczymy się być ludźmi, albo przestaniemy istnieć." źródło

Jeżeli odwiedzacie bloga regularnie, z pewnością wiecie, że jestem ogromną fanką "Kronik Białego Królika". Pierwszy tom, choć podeszłam do niego z pewną dozą niepewności, okazał się znakomity, a połączenie klasycznej baśni z Zombie, to strzał w dziesiątkę. Z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam na kolejne tomy serii, a najbardziej na zakończenie trylogii...

Zaraz, zaraz, to chyba nie do końca tak! Ku mojemu zdumieniu, w zapowiedziach ujrzałam... czwartą część serii. Z jednej strony bardzo ucieszyłam się, że nie muszę jeszcze rozstawać się z ulubionymi bohaterami, z drugiej jednak obawiałam się, że moja ukochana seria zamieni się w tasiemca bez końca - co w końcu niejednokrotnie zdarzało się w przypadku powieści YA. Nie wiem, czy autorka szykuje dla nas kolejne części (w końcu nigdy nic nie wiadomo), zauważyłam jednak, że w oryginale dostępne jest krótkie opowiadanie, o numerze 4.1.

O czym może opowiadać czwarta część, skoro chyba wszystko zostało już powiedziane? Przede wszystkim Ali i Cole musieli się nieco przesunąć, ponieważ Gena Showalter tym razem główne role postanowiła przydzielić Szronowi i Milli. Nie byłam przekonana do tego pomysłu - Szron nie należy do moich ulubionych bohaterów, nie wspominając o Milli. Nie będę chyba zbyt oryginalna, jednak przyznaję, że zdecydowanie wolę widzieć na pierwszym planie Ali, Cola oraz Kat.

Szron jest wrakiem. Jego ukochana nie żyje, a tego nic nie jest w stanie naprawić. Wszystkiemu winna jest Milla - to ona wybrała zdradę, aby ocalić życie brata. Teraz jednak, muszą porzucić wszelkie uprzedzenia, ponieważ wojna nadal trwa. Stawka jest tak wysoka, że będą zmuszeni połączyć siły, czy im się to podoba, czy nie. O dziwo, wzajemna nienawiść przeradza się w coś, czego nikt się nie spodziewał...

Ku mojemu zaskoczeniu, Gena Showalter po raz kolejny spisała się na medal. Po pierwsze, stworzyła część, którą uważałam za kompletnie niepotrzebną i bezsensowną. Po drugie, powieść, zamiast na moich ulubieńcach, skupia się na postaciach, które wydają się być mało interesujące. A mimo wszystko udało się jej tak poprowadzić historię, że czytałam ją z wypiekami na twarzy! Autorka celowo dobrała bohaterów tak, aby ich relacja była możliwie najtrudniejsza i... najciekawsza. Emocje między tą dwójką są tak silne, że nie sposób nie dać się porwać "Alicji i uczcie Zombi".

Mimo sceptycznego nastawienia do czwartej części "Kronik Białego Królika", również ten tom okazał się znakomitą lekturą. Gena Showalter po raz kolejny udowodniła, że jest znakomitą pisarką i powinnam w ciemno brać wszystko, co napiszę. Jeżeli jesteście po lekturze "trylogii" i nie wiecie, czy warto sięgać po dodatkowy tom, bo boicie się popsuć dobre wrażenie, możecie być spokojni. "Alicja i uczta Zombi" w niczym nie ustępuje poprzednim częściom, mimo, że sporo się od nich różni. 

Ocena: 8/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/

niedziela, 7 czerwca 2015

"Alicja Królowa Zombi" Gena Showalter

źródło
Tytuł: Alicja Królowa Zombi
Autor: Gena Showalter
Wydawnictwo: Mira
Stron: 448

"Wszyscy jesteśmy szaleni
Mam plan. Tym razem unicestwimy zombi raz na zawsze. Zegną przede mną kark, uznają moją władzę. To ja będę królową ich martwych serc.
Przeżyłam koszmar, ale przetrwałam. Naiwnie założyłam, że teraz poznam, czym są szczęście i miłość. Straciłam czujność, a wtedy okazało się, że niektórzy ludzie są gorsi niż zombi. Czas rozpocząć ostateczną rozgrywkę. To będzie bitwa o wszystko, co kocham. Jeśli będę musiała poświęcić życie – nie zawaham się ani sekundy.
" źródło

Wreszcie książka, na którą strasznie długo czekałam! Choć pomysł, aby połączyć "Alicję w Krainie Czarów" i zombi, z początku wydawał mi się absurdalny, okazał się strzałem w dziesiątkę. Alicja (i jako postać, i jako książka) bardzo szybko skradła moje serce. Na trzecią część tej historii czekałam bardzo długo (albo tak mi się przynajmniej wydawało), ale wreszcie ją mam! Kiedy tylko kurier zapukał do drzwi, od razu rozdarłam kopertę i zabrałam się do lektury.

Życie nie rozpieszczało Alicji. Jakby śmierć większości członków rodziny nie było wystarczającym obciążeniem, musi zmagać się jeszcze z zombie. Nasza bohaterka ma jednak walecznego ducha i nigdy nie narzeka. Nawet teraz kiedy sytuacje komplikuje się jeszcze bardziej... Okazuje się bowiem, że choć zombie bywają naprawdę przerażające, to nie one są tutaj największym problemem. Prawdziwym zagrożeniem jest tajemnicza instytucja - Anima.

Największą zaletą "Alicji Królowej Zombie" jest spójność. Pokochałam "Kroniki Białego Królika" dzięki oryginalnej fabule i niezwykłemu poczuciu humoru. I tym razem Gena Showalter mnie nie zawiodła. Wszystkie wydarzenia, nieważne czy smutne, czy wesołe, przedstawia w nietuzinkowy sposób. W książce pełno ironii i cynizmu. Dokładnie tak, jak w poprzednich częściach, najbardziej zachwyca mnie sposób, w jaki ta powieść została napisana. Może nawet bardziej niż sama fabuła...

Ta część przypadnie do gustu przede wszystkim tym, którzy najbardziej cenią sobie akcję. Tutaj jest jej pełno! To jasne, w końcu książki skupiają się przede wszystkim na walce z Zombie, jednak teraz ma to dużo większe znaczenie. Jak łatwo możecie się domyślić głównie dlatego, że właśnie nadchodzi bitwa ostateczna. 

Jest jeszcze Cole i pozostali wojownicy, o których nie sposób nie wspomnieć. Przypominają mi trochę Nocnych Łowców Cassandry Clare, z tą różnicą, że są o wiele bardziej komiczni. Albo sypią ciętymi uwagami, albo rozwalają mnie na łopatki absurdalnymi żartami. Uwielbiam Cola, szczególnie razem z Alicją, ponieważ ten wątek miłosny jest jednym z moich ulubionych. Zachwyciła mnie również Kat - przyjaciółka Alicji, w której widać wyraźne inspiracje oryginalną "Alicją w Krainie Czarów".

Kiedy wampiry i wilkołaki straciły już swoją dawną twarz, jedyne co nam pozostało to zombie. One dalej istnieją i wcale nie są bardziej krwiożercze niż wcześniej. W przypadku "Alicji..." okazały się strzałem w dziesiątkę. Trochę mi szkoda, że przygoda z bohaterami "Kronik Białego Królika" już się kończy, ale bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na lekturę tej serii. Polecam Wam ją z całego serducha, a sama wracam do poszukiwania innych książek autorki, które zostały wydane w Polsce. A może którąś czytaliście i możecie mi ją polecić?

Ocena: 8/10

Alicja w Krainie Zombie   |   Alicja i Lustro Zombie   |   Alicja Królowa Zombie

sobota, 28 czerwca 2014

"Alicja i Lustro Zombie" Gena Showalter

źródło
Tytuł: Alicja i Lustro Zombie
Autorka:
Seria: Kroniki Białego Królika, tom: II
Wydawnictwo: Mira
Stron: 444

"Zombi skradają się nocą. Zapomnijcie o krwi i mózgach. One pragną ludzkich dusz. Niewiele mogą mi odebrać, skoro straciłam wszystko, co najcenniejsze: rodzinę i przyjaciół. Ale po kolejnym ataku zrozumiałam, że zawsze może być jeszcze gorzej. Nagle lustra wokół mnie ożyły, a ja zaczęłam słyszeć głosy umarłych. Mroczna siła popycha mnie ku złu, każe robić straszne rzeczy.
Potrzebuję pomocy, by uciszyć ciemność, której pozwoliłam przemówić. Nie mogę się poddać...
" źródło

I tom "Kronik Białego Królika" okazał się być zupełnie odmienną lekturą niż przypuszczałam. Zaskoczenie było jednak pozytywne - Alicji bardzo szybko udało się zyskać moją sympatię, jej przyjaciele również okazali się ciekawi, a umieszczenie genialnych Zombi w tle dopełniło całość. Koniec końców, "Alicja w krainie Zombie" uzyskała ode mnie maksymalną możliwą ocenę i na stałe zagościła na półce z ulubionymi lekturami. Czy znajdzie się tam miejsce również dla "Alicji i Lustra Zombi"?

Myślicie, że życie Ali Bell stało się spokojniejsze? Nic bardziej mylnego! Dziewczyna stara się jak może - dzieli wolny czas między ukochanego, babcię i przyjaciół. Ostro trenuje, aby jej technika walki stała się bardziej skuteczna i nie daje po sobie poznać, że w dalszym ciągu przeżywa żałobę. Podczas jednej z bitew Ali dość mocno obrywa... Od tego czasu z dziewczyną dzieją się dość dziwne rzeczy. W zupełnie nieoczekiwanych momentach w jej głowie odzywa się głos, który chce gryźć, smakować, jednym słowem - atakować. Zupełnie jak Zombi. Kiedy dziewczyna spogląda w lustro widzi tam zupełnie inną siebie i z całą pewnością nie jest to lepsza wersja. Alicja z lustra ma cienie pod oczami, plamy na ciele i... bardzo chce przejąć kontrolę.

Wydarzenia dość mocno bazują na pierwszej części serii. Ali ciągle widuje Emmę, jednak brak dobrze znanych jej wizji zaczyna przerażać nastolatkę. Kiedy wreszcie się pojawiają, zamiast ulgi odczuwa niepokój. Nie dotyczą bowiem Cole'a. Wszystko jest jednak owiane tajemnicą, która wyjaśnić się ma dopiero w zakończeniu. Oczywiście - czytelnicy z pewnością rozwikłają zagadkę zanim zrobi to Ali, a Ci bardziej domyślni zrobią to dość szybko. Mimo wszystko, uważam że akcja została poprowadzona naprawdę ciekawie - trzyma w napięciu i ani na moment nie zwalnia.

Głównym powodem, dla którego tak polubiłam tę powieść jest główna bohaterka. Alicja jest świetną postacią, genialnie zarysowaną i z całą pewnością daleko jej do perfekcji. Najbardziej jednak oczarowała mnie swoim poczuciem humoru. W każdej, nawet najbardziej dramatycznej sytuacji, nie może darować sobie ciętej uwagi, która powodowała moje niekontrolowane wybuchy śmiechu. To ona jest tutaj narratorką, więc odgrywa jeszcze większą rolę. Moja sympatia do Ali miała oczywiście odzwierciedlenie w odbiorze całej powieści, skoro to właśnie wokół niej kręci się cała historia.

Co mi się nie podobało? Ilość dramatu między Ali i Colem. Lubię ich oboje. Ali lubi Cole'a. Cole lubi Ali. Najwyższy czas, aby uszczęśliwić naszą trójkę (ja, Ali i Cole - dla niedomyślnych) i w pełni wykorzystać chemię i namiętność, jak jest między głównymi bohaterami. Zamiast tego



niedziela, 22 września 2013

"Alicja w Krainie Zombie" Gena Showalter [przedpremierowo]

źródło
Tytuł: Alicja w Krainie Zombie
Autorka:
Seria: Kroniki Białego Królika, tom: I
Wydawnictwo: Mira
Stron: 512
Premiera: 25.09.2013

"Żałuję, że nie mogę się cofnąć w czasie i postąpić inaczej w wielu sprawach.
Powiedziałabym swojej siostrze: nie.
Nigdy nie błagałabym matki, by porozmawiała z ojcem.
Zasznurowałabym usta i przełknęła te nienawistne słowa.
Albo chociaż uściskałabym siostrę, mamę i tatę po raz ostatni.
Powiedziałabym, że ich kocham.
Żałuję... tak, żałuję

Jej ojciec miał rację. Potwory istnieją...

By pomścić śmierć rodziny, Alicja musi się nauczyć, jak walczyć z zombi.

Nie spocznie, dopóki nie odeśle każdego żywego trupa z powrotem do grobu. Na zawsze.
" źródło

Całkiem niedawno obiły mi się o uszy szydercze komentarze sceptyków paranormal romance jakoby wampiry i wilkołaki już dawno straciły swoją twarz, jedynie zombie jakoś się trzymają. Choć "Alicja w Krainie Zombie" nie jest ani jedynym, ani nawet pierwszym tytułem o tych nieumarłych istotach, po raz pierwszy mam z nimi styczność w literaturze młodzieżowej. Zaintrygował mnie pomysł na przedstawienie znanej baśni w tak oryginalnej wersji, jednak pojawiła się pewna obawa. Kiedy tylko ujrzałam okładkę pomyślałam: "Alicjo, proszę, tylko na zakochuj się w zombie!" Na szczęście - posłuchała! ;)

Ostatnie książkowe premiery uparcie mnie rozczarowują - nie mogę przypomnieć sobie, kiedy przeczytałam książkę, po której nie spodziewałabym się czegoś więcej. Czytam już po trzy książki jednocześnie ciągle licząc, że fabuła jeszcze się rozkręci, ale większość najchętniej odrzuciłabym ponownie na półkę. Mniej więcej między jednym rozczarowaniem, a drugim wpadła mi w ręce "Alicja...". Wydana jest naprawdę nieźle, ma zachęcającą okładkę, przyzwoitą ilość stron i (co ostatnio rzadkie) nie odstrasza ceną. Bez zastanowienia porzuciłam więc wszystko, co aktualnie czytałam na rzecz tego tytułu. Czy warto było?

Mało jest książek, które potrafią skraść serce czytelnika już samym początkiem. "Alicji..." się to udało - wstęp do historii jest niezwykle udany! Nastolatka mieszka z siostrą, Emmą, oraz rodzicami. W niczym nie przypominają jednak typowej rodziny. Ojciec nie pozwala bowiem swoim bliskim opuszczać domu po zmroku ani choćby zbliżyć się do cmentarza w obawie przed potworami, których nikt nie widział. Ali może więc zapomnieć o wieczornych wyjściach ze znajomymi, randkach czy choćby zajęciach pozalekcyjnych, które późno się kończą. W dniu urodzin, dziewczyna upiera się jednak, aby wreszcie postawić na swoim. Wymusza na zapominalskich rodzicach wyjazd na występ młodszej siostry - nie jest to proste, bo kończy się po zmroku. Wyjście okazuje się mieć katastrofalne skutki...

Po mocnym początku, mamy coś na styl klasycznego paranormal romance - nastolatka po przejściach, nowa szkoła i mroczny przystojniak. Z jednym małym wyjątkiem - w książce nie ma nic, co mogłoby czytelnika nużyć! Alicji bardzo szybko udało się zdobyć chlubny tytuł mojej ulubionej bohaterki, dziewczyna ma charakterek. Moje sceptyczne nastawienie bardzo szybko zmieniło się w entuzjastyczne, a powieści po prostu nie byłam w stanie odłożyć. Ali bardzo daleko jest od mdłych nastolatek, które jak ciche myszki przemykają korytarzami. To postać, którą absolutnie uwielbiam! Warto również dodać, autorka w ciekawy sposób przedstawiła ból po utracie bliskich osób. Często autorzy popadają w skrajność - postaci albo nadmiernie przeżywają żałobę, albo kompletnie ją ignorują. Alicja natomiast zachowuje się realistycznie, żyje dalej, ale kiedy nachodzi ją smutek i mnie zakręca się łezka w oku. Moje sympatia do Alicji jest oczywiście silnie związana z odbiorem całej książki - bohaterka jest narratorką i bardzo spodobało mi się, w jaki sposób opowiada nam swoją historię.

Powinnam przejść teraz do wad. Cały problem polega na tym, że ich... nie ma. A może po prostu, zaślepiona sympatią do bohaterów, nie jestem w stanie ich dostrzec? Polubiłam bowiem w książce chyba wszystkich - Kat, rozśmieszała mnie do łez, Szron jeszcze bardziej, a Cole... Można stwierdzić, że "mroczny przystojniak", to element tak oklepany, że może stać się jedynie wadą. Cole jednak obala tą teorię - o jakikolwiek schemat by się nie otarł i tak będę go uwielbiać! Analizują przyczynowo-skutkowe zależności, nietrudno się domyślić, że wątek miłosny również przypadł mi do gustu. Wspominałam już, jak dużą role odgrywał w powieści?

Wbrew pozorom, inspiracja baśnią nie jest tak oczywista. Owszem, inspiracja jest widoczna, ale całość jest raczej luźno powiązana z klasyką, a nie jej nową wersją. Co więcej, jest to zrobione w inteligentny, nieoczywisty sposób - brawo! Chyba jedynym powiązaniem, które od razu rzuca się w oczy jest biały królik... Żałuję, że nie przypomniałam sobie "Alicji w Krainie Czarów", zanim sięgnęłam po lekturę. Może odnalazłabym wtedy więcej powiązań?

Bardzo dawno nic nie oczarowało mnie tak jak "Alicja w Krainie Zombie". Nie mam do niej żadnych zastrzeżeń i z czystym sumieniem mogę Wam polecić tę historię pod każdym względem - nawet z uwagi na okładkę i stosunek ceny do objętości. Przeklinam osobę, która uświadomiła mi, że nie jest to pierwsza powieść Geny Showalter, wydana w Polsce i powoli odkładam fundusze, żeby umilić sobie czas oczekiwania na kolejną część.

Ocena: 10/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...