źródło |
Autor: Mats Strandberg
Wydawnictwo: Marginesy
Stron: 448
"Witamy na pokładzie „Baltic Charisma”.
Poznacie tu samotną starszą panią,
której marzy się przygoda życia. Przygasłą gwiazdę estrady zatrudnioną
do prowadzenia wieczorów karaoke. Dawnego pracownika promu, który chce
się oświadczyć ukochanej podczas rejsu. Przyjaciółki, które chcą
zapomnieć o codzienności i przebalować całą noc.
Prom od lat kursuje codziennie tą samą
trasą po Bałtyku. Gdy tylko wyjdzie z portu, personel otworzy bary,
zabrzęczą butelki i przez kolejną dobę pasażerowie będą mogli zapomnieć o
codziennym życiu i się wyszaleć.
Ten rejs jest jednak inny.
Na pokładzie czai się zło. Zło w czystej
postaci. Zaczynają ginąć ludzie. I lać się krew. W środku nocy, na
środku Morza Bałtyckiego, nie ma dokąd uciec. Nie da się nawiązać
połączenia z lądem. Śmierć nadchodzi znienacka. Zwykli ludzie stają się
bohaterami, ale ta noc może również wydobyć z nich to, co najgorsze.
Choć zdałam sobie z tego sprawę dopiero po rozpoczęciu lektury,
twórczość Matsa Strandberga nie jest mi obca. Pierwszą książką autora, z
która miałam styczność był "Krąg" - powieść dla młodzieży z gatunku
fantastyki. Minęło już parę ładnych lat, więc niewiele z niej pamiętam,
wiem jednak, że bardzo mi się swego czasu podobała. Jednak nie to
sprawiło, że sięgnęłam po "Przeklęty prom". Tak naprawdę... chodzi o
zwykłą ciekawość, jaką wzbudził we mnie opis.
Jedną z niewielu rzeczy, które zapamiętałam z "Kręgu" jest mnogość głównych bohaterów. Podobnie jest w przypadku "Przeklętego prom". Jest tu Marianne, starsza kobieta, dla której wycieczka jest najbardziej spontaniczną rzeczą, jaką zrobiła od lat. Albin i Lo, nastoletni kuzyni, zaczynają właśnie dostrzegać problemy rodzinne, na które jako dzieci nie zwracali uwagi. Rejs jest dla nich szansą na odświeżenie kontaktów, mimo różnic, które pojawiły się wraz z wiekiem dorastania. Calle to z kolei były pracownik, który ma właśnie zamiar oświadczyć się swojemu chłopakowi. Madde i Zandra to młode, frywolne dziewczyny, które chcą się zabawić, natomiast Goran jest podstarzałą gwiazdą jednego przeboju z przerośniętym ego.
Bohaterowie różnią się wiekiem, statusem społecznym, wykształceniem, orientacją i poglądami społecznymi, jednak łączy ich jedno - na wszystkich czai się zło i w jego obliczu wszyscy są równi. Zróżnicowanie bohaterów to zdecydowanie mocna strona tej historii. Każdy z nas znajdzie przynajmniej jednego, z którym mniej lub bardziej może się utożsamiać. Ale to nie wszystko - historia jest po prostu ciekawa, a perypetie poznanych bohaterów wciągają, nawet, zanim jeszcze akcja na dobre się rozkręci. Jak dla mnie Mats Strandberg mógłby pisać powieści obyczajowe!
Thrillery i horrory lądują najczęściej na jednej półce. Być może jest w tym trochę sensu, ponieważ gatunki te są nieco zbliżone, jednak taka generalizacja może wprowadzić człowieka w błąd. I podejrzewam, że to właśnie doprowadziło do niskich ocen, jakie zbiera "Przeklęty prom". Opis jest o tyle nieoczywisty, że "zło", może oznaczać również dobrze seryjnego mordercę co wilkołaka.
Uważam więc, że oceny, które zbiera "Przeklęty prom" są zbyt krzywdzące. Powieść można sklasyfikować jako horror, jednak nie oznacza to, że jest w jakimkolwiek stopniu gorsza niż historie o seryjnych mordercach. Choć sama częściej sięgam po thrillery, to tym razem się nie zawiodłam. Książkę z pewnością określiłabym jako dobrą - nawet jeśli nie sięgacie po horrory zbyt często, to może być ona miłą odmianą
Jedną z niewielu rzeczy, które zapamiętałam z "Kręgu" jest mnogość głównych bohaterów. Podobnie jest w przypadku "Przeklętego prom". Jest tu Marianne, starsza kobieta, dla której wycieczka jest najbardziej spontaniczną rzeczą, jaką zrobiła od lat. Albin i Lo, nastoletni kuzyni, zaczynają właśnie dostrzegać problemy rodzinne, na które jako dzieci nie zwracali uwagi. Rejs jest dla nich szansą na odświeżenie kontaktów, mimo różnic, które pojawiły się wraz z wiekiem dorastania. Calle to z kolei były pracownik, który ma właśnie zamiar oświadczyć się swojemu chłopakowi. Madde i Zandra to młode, frywolne dziewczyny, które chcą się zabawić, natomiast Goran jest podstarzałą gwiazdą jednego przeboju z przerośniętym ego.
Bohaterowie różnią się wiekiem, statusem społecznym, wykształceniem, orientacją i poglądami społecznymi, jednak łączy ich jedno - na wszystkich czai się zło i w jego obliczu wszyscy są równi. Zróżnicowanie bohaterów to zdecydowanie mocna strona tej historii. Każdy z nas znajdzie przynajmniej jednego, z którym mniej lub bardziej może się utożsamiać. Ale to nie wszystko - historia jest po prostu ciekawa, a perypetie poznanych bohaterów wciągają, nawet, zanim jeszcze akcja na dobre się rozkręci. Jak dla mnie Mats Strandberg mógłby pisać powieści obyczajowe!
Thrillery i horrory lądują najczęściej na jednej półce. Być może jest w tym trochę sensu, ponieważ gatunki te są nieco zbliżone, jednak taka generalizacja może wprowadzić człowieka w błąd. I podejrzewam, że to właśnie doprowadziło do niskich ocen, jakie zbiera "Przeklęty prom". Opis jest o tyle nieoczywisty, że "zło", może oznaczać również dobrze seryjnego mordercę co wilkołaka.
Uważam więc, że oceny, które zbiera "Przeklęty prom" są zbyt krzywdzące. Powieść można sklasyfikować jako horror, jednak nie oznacza to, że jest w jakimkolwiek stopniu gorsza niż historie o seryjnych mordercach. Choć sama częściej sięgam po thrillery, to tym razem się nie zawiodłam. Książkę z pewnością określiłabym jako dobrą - nawet jeśli nie sięgacie po horrory zbyt często, to może być ona miłą odmianą
Ocena: 6,5/10
Za książkę serdecznie dziękuję:
Ogółem była okej, chociaż w pewnym momencie poczułam się już znudzona. To fajny klimat, ale jednak na dłuższą metę ta historia wydała mi się męcząca.
OdpowiedzUsuńBookeater Reality