Autor: K.A. Linde
Wydawnictwo: Burda Książki
Stron: 342
Wydawnictwo: Burda Książki
Stron: 342
"Kiedyś chodziłam z jego bratem. On tego nie pamiętał, a ja wolałabym
zapomnieć. Od dawna nie chciałam mieć nic wspólnego z tą rodziną, ale
kiedy wróciłam do domu, Jensen Wright wtargnął w mój świat. Miał pewność
siebie miliardera i boski seksapil. Nawet ja musiałam ulec naszej
wzajemnej fascynacji. Wpasował się w moje życie niczym brakujący kawałek
układanki. Szkoda, że zapomniał o tym, co mogłoby nas zniszczyć. Bo
Jensen Wright niczym się nie dzieli. Z nikim. A jeśli jego brat odkryje
prawdę, wszystko może runąć. Wziąwszy to pod uwagę, czy się nie
pomyliłam?"
Choć dzieje się tak coraz rzadziej, to w dalszym ciągu zdarza mi się
sięgać po typowe romanse. Lubię od czasu do czasu w ten sposób się
zrelaksować. Tym bardziej teraz, gdy pogoda za oknem sprawia, że tracimy
jakąkolwiek ochotę na wystawienia nosa za próg. W takie dni, jedyne na
co mam ochotę, to schować się pod kocem z gorącą czekoladą i książką w
ręku. Pełna słońca okładka "Dziewczyny mojego brata" sprawia wrażenie
lektury idealnej na jeden takich dni.
Emery to dwudziestosiedmioletnia doktorantka, która właśnie niesamowicie rozczarowała się na mężczyźnie. Nie mając zbyt dokładnie zarysowanego planu na swoje życie postanawia powrócić do rodzinnej miejscowości i pozwolić sobie na chwilę oddechu zanim podejmie najważniejszą decyzję - co dalej?
Nasza bohaterka zostawiła w Lubbock nie tylko rodzinę i najlepszą przyjaciółkę, lecz również... byłego chłopaka. Od jej rozstania z Landonem Wrightem minęło już 10 lat, jednak wspomnienia są dalej żywe. Nie oznacza to jednak, że w dalszym ciągu coś do niego czuje, wręcz przeciwnie - wolałaby nigdy więcej nie mieć z nim nic wspólnego. To jednak trudne, ponieważ rodzinna Wright jest bardzo wpływowa i znana w całym miasteczku. Lubbock to niewielka miejscowość, a spotkania z Wrightami są nieuniknione.
Zanim Emery zdąży na dobre rozgościć się w domu, w jej życie wkracza Jensen. Jest przystojny, dobrze wychowany i elegancki, a dodatku ambitny i piekielnie bogaty. Problemem jest jedynie... jego nazwisko. Jensen jest bowiem bratem licealnego chłopaka Emery - Landona.
"Dziewczyna mojego chłopaka" to standardowy romans. Nie liczcie więc na dramatyczne zdarzenia, czy nieoczekiwane zwroty akcji. Nie dzieje się tu zbyt wiele - główni bohaterowie poznają się, całują, idą do łóżka, a potem czeka ich własne "długo i szcześliwie". Co prawda zdarzają się po drodze drobne potknięcia i niejasności, jednak czego się nie robi dla miłości?!
Lektura spodoba się przede wszystkim (i chyba jedynie) fankom powieści kobiecych. Być może gdyby rodzina Wrightów miała jakąś mroczną tajemnicę, albo gdyby autorka zaserwowała nam choć lekką nutkę kryminału, być może książka stałaby się ciekawsza. Szczególnie teraz, gdy mieszanie gatunków jest na porządku dziennym - elementy kryminalne możemy znaleźć już nawet w "50 twarzach Greya".
"Dziewczyna mojego brata" nie jest bolesną lekturą, wręcz przeciwnie - czytało mi się ją przyjemnie. Jestem jednak pewna, że za tydzień zapomnę imiona bohaterów, a za miesiąc fabułę tej powieści.
Emery to dwudziestosiedmioletnia doktorantka, która właśnie niesamowicie rozczarowała się na mężczyźnie. Nie mając zbyt dokładnie zarysowanego planu na swoje życie postanawia powrócić do rodzinnej miejscowości i pozwolić sobie na chwilę oddechu zanim podejmie najważniejszą decyzję - co dalej?
Nasza bohaterka zostawiła w Lubbock nie tylko rodzinę i najlepszą przyjaciółkę, lecz również... byłego chłopaka. Od jej rozstania z Landonem Wrightem minęło już 10 lat, jednak wspomnienia są dalej żywe. Nie oznacza to jednak, że w dalszym ciągu coś do niego czuje, wręcz przeciwnie - wolałaby nigdy więcej nie mieć z nim nic wspólnego. To jednak trudne, ponieważ rodzinna Wright jest bardzo wpływowa i znana w całym miasteczku. Lubbock to niewielka miejscowość, a spotkania z Wrightami są nieuniknione.
Zanim Emery zdąży na dobre rozgościć się w domu, w jej życie wkracza Jensen. Jest przystojny, dobrze wychowany i elegancki, a dodatku ambitny i piekielnie bogaty. Problemem jest jedynie... jego nazwisko. Jensen jest bowiem bratem licealnego chłopaka Emery - Landona.
"Dziewczyna mojego chłopaka" to standardowy romans. Nie liczcie więc na dramatyczne zdarzenia, czy nieoczekiwane zwroty akcji. Nie dzieje się tu zbyt wiele - główni bohaterowie poznają się, całują, idą do łóżka, a potem czeka ich własne "długo i szcześliwie". Co prawda zdarzają się po drodze drobne potknięcia i niejasności, jednak czego się nie robi dla miłości?!
Lektura spodoba się przede wszystkim (i chyba jedynie) fankom powieści kobiecych. Być może gdyby rodzina Wrightów miała jakąś mroczną tajemnicę, albo gdyby autorka zaserwowała nam choć lekką nutkę kryminału, być może książka stałaby się ciekawsza. Szczególnie teraz, gdy mieszanie gatunków jest na porządku dziennym - elementy kryminalne możemy znaleźć już nawet w "50 twarzach Greya".
"Dziewczyna mojego brata" nie jest bolesną lekturą, wręcz przeciwnie - czytało mi się ją przyjemnie. Jestem jednak pewna, że za tydzień zapomnę imiona bohaterów, a za miesiąc fabułę tej powieści.
Fabuła nie wyróżnia się kreatywnością, ale ja lubię takie lekkie, nie wbijające się w pamięć książki więc zapewne się skusze.
OdpowiedzUsuń