źródło |
Seria: DIMILY, tom: I
Autor: Estelle Maskame
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 408
"Estelle Maskame zaczęła zamieszczać kolejne rozdziały swojej książki na platformie Wattpad, gdy miała 17 lat. Od razu zyskała rzesze wiernych czytelniczek i została nazwana „głosem pokolenia”. Oficjalnej premiery pierwszego tomu i kolejnych części książki z niecierpliwością oczekują fani z całego świata.
Rodzice Eden Munro rozwiedli się już kilka lat temu, i od tego czasu dziewczyna nie widziała swojego ojca. Teraz jedzie z Portland do Santa Monica w Kalifornii, by spędzić lato z nim i jego nową rodziną: żoną i jej trzema synami, z których każdy jest obdarzony silnym charakterem. Najstarszy z nich, Tyler Bruce, to zbuntowany nastolatek o wybuchowej naturze i wybujałym ego, kompletne przeciwieństwo przyrodniej siostry. On i jego paczka biorą Eden pod swoje skrzydła, pozwalając jej doświadczyć zupełnie nowych dla niej przeżyć – imprez, plażowania i… łamania zasad. Tyler pozostaje dla niej zagadką, a im bardziej stara się go rozgryźć, tym mniej o nim wie i tym bardziej czuje, że rodzi się między nimi coś więcej. A przecież nie powinna interesować się swoim przyrodnim bratem w ten sposób. To zakazane!
Ale jak powstrzymać uczucia, których nie da się opanować"źródło
Romans między przyrodnim rodzeństwem to wątek popularny w literaturze zagranicznej, jednak na próżno szukałam go na półkach polskich księgarni. Do tej pory kojarzył mi się raczej z Sereną i Danem z „Plotkary” niż książkowymi wątkami. A jednak wreszcie do w zapowiedziach ujrzałam taki zakazany romans – przygotowało go dla nas wydawnictwo Feeria. Temat jest o tyle ciekawy, że autorka zaczęłam powieść w wieku 17 lat i jeszcze przed premierą zyskała rzesze fanów na platformie Wattpad. Szczerze wierzą, że tak dużą popularność zyskują jedynie powieści naprawdę warte uwagi. Oczywistym było więc, że „Czy wspomniałam, że Cię kocham” to dla mnie pozycja absolutnie obowiązkowa!
Eden Munro mieszka z jedynie z mamą od
rozwodu rodziców. Ma ogromny żal do ojca – przez trzy lata zdawał
się nie pamiętać o jej istnieniu, po czym zaskoczył wszystkich
propozycją, aby spędzili razem całe wakacje. Na domiar złego,
Eden musiała by mieszkać również z jego rodziną – nową żoną
i trójką jej synów. Tak więc szesnastoletnia bohaterka trafia do
słonecznej Kalifornii na dwa długie miesiąca. Nie spodziewa się,
że te wakacje kompletnie zmienią jej życie.
Zacznijmy od oczywistego pytania, które
nasuwa się na myśl chyba każdemu z nas – czy jest to historia
schematyczna? Szara myszka i niebezpieczny facet? Tylko z pozoru!
Eden na pewno nie jest nijaka. Jest raczej normalną dziewczyną, nie
jest specjalnie nieśmiała i nie spędza dni zamknięta w swoim
pokoju. Ma swoich przyjaciół, swoje życie i ambicje. A także
przeszłość i problemy, o których wolałaby nie rozmawiać. Kto
ich nie ma? Tyler z kolei jest zbuntowany i mroczny. Szybko możemy
się domyślić, że mroczna przeszłość zżera go od środka.
„Czy wspomniałam, że Cię kocham”
ma jedną, ogromną zaletę, która sprawia, że przestajemy
dostrzegać jakiekolwiek wady. Jest piekielnie wciągająca! Po
prostu nie sposób jej odłożyć nawet na chwilę. Przepadłam po
uszy już po kilku stronach! Nawet, kiedy próbowałam obiecać
sobie, że „jeszcze tylko jeden rozdział”, kończył się on w
taki sposób, że musiałam przeczytać kolejny. I kolejny. I jeszcze
kolejny. I tak do 1 w nocy, kiedy dotarłam do ostatniej strony...
Owszem, powieść ma swoje wady. Język
nie jest idealny, a podejrzewam, że i tak polska wersja bardzo
zyskała na jakości dzięki tłumaczeniu. Z tego względu można
podejrzewać, że jest to debiut. W życiu jednak nie
podejrzewałabym, że ta historia została napisana przez 17-latkę!
Lekkie niedostatki językowe można przecież zlekceważyć,
natomiast fakt, że stworzyła spójną i kompletną historię –
już nie.
Wróćmy do tego co najważniejsze –
wątku miłosnego, bo przecież powieść jest romansem. Jest chemia,
jest magia i jest realistyczne przeciąganie. To romans, który po
prostu nie ma prawa się wydarzyć. Nie chodzi jedynie o fakt, że
Eden i Tyler są przyrodnim rodzeństwem – to tylko kropla w morzu
goryczy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi są przeciwko nim. Niemal
każdy element życia zarówno jej, jak i jego nie pozwala na tę
miłość. A jednak gdzieś w tym wszystkim nie możemy pozbyć się
uczucia, że ta dwójka jest dla siebie stworzona.
„Czy wspomniałam, że Cię kocham”
to historia, która kradnie serce. Do tego stopnia, że ignorujemy
wszystkie niedostatki, a w zamian za to dostajemy piękną i
wciągającą powieść z niebywale zaskakującym zakończeniem.
Polecam gorąco wszystkim miłośniczkom romansów – to idealna
gorąca powieść na zimne wieczory.
Ocena: 8/10
Bardzo intrygujący temat z tą miłością między rodzeństwem, jestem szczerze zaciekawiona!
OdpowiedzUsuńNie lubię Feerii za te książki, które wydają. Jak ja mam utrzymać portfel przy sobie?
OdpowiedzUsuńMoże zainteresuje Cię konkurs rocznicowy?
Nie byłam przekonana, czy powinnam aby zabierać się za ten akurat tytuł, ale muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś. Nawet jeśli styl bywa nie tak jak mógłby być... to cenię sobie opowieści, które mocno wciągają :)
OdpowiedzUsuńHmmm... może przeczytam, ale jak na teraz mam trochę przesyt romansów, więc mi się nie śpieszy. Wątek zakazanej miłości (szczególnie między rodzeństwem) wydaje się być ciekawy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie,
http://ksiegoteka.blogspot.com/