źródło |
Autor: Julia Wolin
Wydawnictwo: Amber
Stron: 304
"Szesnastoletnia Willowdean zawsze akceptowała swoje ciało. Choć mama – zwyciężczyni konkursu piękności – nazywała ją „Kluską”. Wspierana przez przyjaciółkę, uosobienie amerykańskiej urody, i ciotkę z potężną nadwagą, nie zwracała uwagi na to, ile sama waży. Nie miała z tym problemu.
Aż spotkała przystojnego chłopaka, który jej się
spodobał i, co ważniejsze, któremu ona też się spodobała. Zakochała się
i wtedy straciła pewność siebie…
Żeby ją odzyskać, postanawia
zrobić najbardziej przerażającą rzecz, jaka przychodzi jej do głowy:
wziąć udział w stanowym konkursie piękności" źródło
"Konkurs" stał się znany jeszcze przed premierą. Książka-hit, którą czyta się obecnie na wszystkich kontynentach, a wytwórnie filmowe biją się o ekranizację. Swoją drogą, prawa nabył Disney, a mi naprawdę ciężko jest wyobrazić sobie, jak ten film może wyglądać. Koniec końców, "Konkurs" musiał wylądować i na mojej półce, żeby na własnej skórze mogła się przekonać, o co tyle szumu...
Willowdean to sympatyczna nastolatka, o nietypowym imieniu i nietypowym życiu. Mieszka z mamą, która kiedyś wygrała konkurs piękności i zdaje się mieć na jego punkcie obsesję oraz (do niedawna) z chorobliwe otyłą ciotką. Kluska, po tak nazywa Willowdean mama, nie ma problemu ze swoją wagą, nawet najlepsza przyjaciółka, która jest klasyczną pięknością, nie powoduje u niej kompleksów. Kiedy jednak w grę wchodzi miłość, Will zaczyna inaczej postrzegać samą siebie. Chcą udowodnić, że lubi samą siebie, zgłasza się do konkursu, tak uwielbianego przez jej mamę. Szybko okazuje się, że ten ruch postrzegany został jako manifest i idąc tropem nastolatki, na konkurs zapisują się inne dziewczęta - te, z których większość szkolnych kolegów stroi sobie żarty.
Muszę przyznać, że mam problem z "Konkursem". Mówiąc krótko - wiem, jakie wartości chciała przekazać nam autorka, jednak z niektórymi z nich po prostu się nie zgadzam. Ta historia opowiada o tym, że każdy z nas jest piękny - zgadzam się. O tym, że wyśmiewanie się z licealnych kolegów i koleżanek tylko dlatego, że nie są klasycznymi pięknościami jest niedopuszczalne - zgadzam się. Jednak kiedy główna bohaterka uparcie chce objadać się fastfoodami, mimo nadwagi, nawet mimo tego, że całkiem niedawno to właśnie nadwaga przyczyniła się do śmierci jej ukochanej cioci - temu przyklasnąć nie mogę.
"Konkurs" stał się znany jeszcze przed premierą. Książka-hit, którą czyta się obecnie na wszystkich kontynentach, a wytwórnie filmowe biją się o ekranizację. Swoją drogą, prawa nabył Disney, a mi naprawdę ciężko jest wyobrazić sobie, jak ten film może wyglądać. Koniec końców, "Konkurs" musiał wylądować i na mojej półce, żeby na własnej skórze mogła się przekonać, o co tyle szumu...
Willowdean to sympatyczna nastolatka, o nietypowym imieniu i nietypowym życiu. Mieszka z mamą, która kiedyś wygrała konkurs piękności i zdaje się mieć na jego punkcie obsesję oraz (do niedawna) z chorobliwe otyłą ciotką. Kluska, po tak nazywa Willowdean mama, nie ma problemu ze swoją wagą, nawet najlepsza przyjaciółka, która jest klasyczną pięknością, nie powoduje u niej kompleksów. Kiedy jednak w grę wchodzi miłość, Will zaczyna inaczej postrzegać samą siebie. Chcą udowodnić, że lubi samą siebie, zgłasza się do konkursu, tak uwielbianego przez jej mamę. Szybko okazuje się, że ten ruch postrzegany został jako manifest i idąc tropem nastolatki, na konkurs zapisują się inne dziewczęta - te, z których większość szkolnych kolegów stroi sobie żarty.
Muszę przyznać, że mam problem z "Konkursem". Mówiąc krótko - wiem, jakie wartości chciała przekazać nam autorka, jednak z niektórymi z nich po prostu się nie zgadzam. Ta historia opowiada o tym, że każdy z nas jest piękny - zgadzam się. O tym, że wyśmiewanie się z licealnych kolegów i koleżanek tylko dlatego, że nie są klasycznymi pięknościami jest niedopuszczalne - zgadzam się. Jednak kiedy główna bohaterka uparcie chce objadać się fastfoodami, mimo nadwagi, nawet mimo tego, że całkiem niedawno to właśnie nadwaga przyczyniła się do śmierci jej ukochanej cioci - temu przyklasnąć nie mogę.
"Konkurs" mógłby być naprawdę świetną książką. Pomysł był przecież całkiem niezły. Julia Wolin za bardzo skupiła się jednak na gabarytach głównej bohaterki. Tutaj niemalże wszystko kręci się wokół wagi! Jest tu mnóstwo plusów - genialna nietypowa rodzina głównej bohaterki, mnóstwo pobocznych postaci, które przykuwają uwagę czytelnika i interesująca akcja. Są jednak i minusy - autorka (zupełnie nie wiadomo po co) zafundowałam nam typowy trójkąt miłosny...
Przyznam szczerze - książkę czytałam bardzo długo i nie rozumiem, dlaczego cieszy się ona aż taką popularnością. Sprawdzi się jako sympatyczne czytadło na długi jesienny wieczór, ale tylko pod warunkiem, że podejdziemy do niej z odpowiednim dystansem.
Ocena: 5/10
Przyznam szczerze - książkę czytałam bardzo długo i nie rozumiem, dlaczego cieszy się ona aż taką popularnością. Sprawdzi się jako sympatyczne czytadło na długi jesienny wieczór, ale tylko pod warunkiem, że podejdziemy do niej z odpowiednim dystansem.
Ocena: 5/10
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
Ja szczerze nie rozumiem osób które zachowują się w taki sposób:
OdpowiedzUsuń"Muszę schudnąć, wyglądam okropnie i mam nadwagę... To co idziemy na jakiegoś burgera?"
:0 Konkursem byłam zainteresowana ale na razie raczej odpuszczę sobie lekturę :D
Jakoś nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przeczytam tą książkę. Wbrew pozorom dałaś dosyć niską ocenę, ale wierze że zasłużoną. Chcę po prostu sprawdzić o co tyle hałasu wokół tej książki. A poza tym wydaję mi się, że mimo iż Konkurs niesie sporo wartości to jest tak zwanym; odmóżczaczem. Czyli taką odskocznią i odpoczynkiem od tych poważnych lektur. Pozdrawiam i miłego weekendu :*
OdpowiedzUsuń