piątek, 24 maja 2013

"Poradnik pozytywnego myślenia" Matthew Quick

źródło
Tytuł: "Poradnik pozytywnego myślenia"
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 376

"Poznajcie Pata. Pat ma pewną teorię – jego życie to film, który zakończy się happy endem, czyli powrotem jego byłej żony. Pat musi tylko spełnić kilka warunków: robić codziennie setki brzuszków, czytać więcej książek, ćwiczyć bycie miłym i dwa razy dziennie łykać kolorowe pastylki. Niestety nic nie układa się tak, jak powinno. Na domiar złego za Patem łazi piękna, choć poważnie stuknięta Tiffany, prześladuje go piosenka Kenny’ego G, a nowy terapeuta sugeruje zdradę jako formę terapii!
Pat nie przestaje jednak myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy, by osiągnął swój cel?" www.otwarte.eu

"Poradnik pozytywnego myślenia" to książka, po którą sięgnęłam z najbardziej dziwacznych powodów. Zaczęła się od zaczytania w "Igrzyskach Śmierci", po których obejrzałam ekranizację i zachwyciłam się Jennifer Lawrence (choć i w "Do szpiku kości" zwróciłam na nią uwagę). Przez sympatię dla młodej aktorki i niebanalną fabułę zdecydowałam się wybrać do kina na "Poradnik pozytywnego myślenia", który z kolei zainteresował mnie na tyle. że nabrałam ochoty na książkę, akurat wydaną w Polsce. Mówiąc w skrócie: przez "Igrzyska Śmierci" sięgnęłam po "Poradnik..." i choć ciężko wyobrazić sobie dwie bardziej odmienne pozycje to właśnie tak było. 

Narratorem jest Pat, którego poznajemy w momencie opuszczenia "niedobrego miejsca" (czyt. szpitala psychiatrycznego, którego nazwy nasz bohater z niewiadomych przyczyn nie wymawia). I choć Pat wraca już do domu, to niewiele wskazuje, że wyzdrowiał. Wmawia sobie, że jeśli będzie się starał wystarczająco mocno, to żona, mimo zakazu zbliżania, wróci do niego i znowu będą szczęśliwi. Codziennie rano, ubrany w worek na śmieci, aby spalić więcej kalorii, biega dziesiątki kilometrów. Po powrocie do domu zaczyta literaturę klasyczną i robi brzuszki, a raz tygodniu odwiedza psychologa. Nie można mu zarzucić, że się nie stara, ale czy pozytywne myślenie wystarcza?

źródło
Równie ważną i równie pokręconą postacią co Pat, jest Tiffany - młoda wdowa, która nie radzi sobie ze śmiercią męża. Ona z kolei jest bardzo zamknięta w sobie, ogranicza się, do krótkich uwag, w których szczerze wyraża swoje zdanie (najczęściej boleśnie dla otoczenia). Spotkania tej dwójki są sumą ich charakterów, czyli najbardziej absurdalną kombinacją. Na "randkach" jedzą na spółkę płatki w restauracji lub biegają bez słowa zachowując dystans.

Na książkę warto zwrócić uwagę przede wszystkim dlatego, że jest to lektura nieszablonowa, wymykająca się poza wszystkie schematy. Nie przypomina nic, co kiedykolwiek czytałam. Zachowania bohaterów są nieprzewidywalne, a przecież o to właśnie chodzi, w końcu są nieco niestabilni psychicznie.Myślę, że nawet Ci z Was, którzy seans filmowy mają już za sobą, powinni rozejrzeć się za tą powieścią, ponieważ fabuła, a przede wszystkim zakończenie jest tutaj zamienione. W tej książce zadziwiało mnie praktycznie wszystko, poczynając od patrzenia na rzeczywistość przez pryzmat zaburzeń Pata, po tempo akcji, która zdaje się toczyć swoim własnym tempem, kompletnie nie zwracając uwagi na czytelnika.

Dużą rolę odgrywa tutaj sport, a właściwie konkretna drużyna. Cała rodzina Pata oraz jego przyjaciele to kibice Orłów. Jest to bardzo ważna część fabuły - dla Pata kibicowanie jest częścią terapii, z kolei jego ojciec kompletnie nie radzi sobie z emocjami, a jego nastawienie do bliskich uzależnione jest od wyników meczu. I choć jestem w stanie zrozumieć, jak ważne są dla bohaterów Orły, fragmenty z nimi związane to dla mnie najnudniejsza część powieści. Może to dla tego, że nie jestem fanką footballu, a może sceny były po prostu nużące? Sportowy przesyt nie zepsuł jednak mojej przyjemności z lektury. Dlaczego? Otóż jest to jedna wada, jaką udało mi się znaleźć w "Poradniku...". Oprócz tego, książkę uważam za znakomitą przede wszystkim ze względu na emocje, jakie wywołuje. Znalazłam tu wszystko od dużej dawki dobrego humoru, po refleksje nad sensem życia. Do wszystkiego doszedł jeszcze książkowy "kac", który jedynie upewnił mnie w tym, że dobrze zrobiłam sięgając po tę lekturę.

Na koniec mogę jedynie dodać, że jestem zachwycona powieścią Matthew Quick'a. W tym wypadku nawet fakt, że najpierw obejrzałam film nie zepsuł mi przyjemności z lektury. Jedyne co mi pozostaje to powtórzyć raz jeszcze: to wartościowa lektura, którą naprawdę warto przeczytać. Polecam!

Ocena: 8,5/10

Za możliwość poznania mocy pozytywnego myślenia serdecznie dziękuję księgarni internetowej dobreksiazki.pl

15 komentarzy:

  1. Obiecałam sobie, że kiedyś ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka mnie prześladuje. Dosłownie wszędzie ją widzę. To chyba znak, że powinnam w końcu ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Film średnio mi się podobał, noale książki zawsze są lepsze, więc chętnie przeczytam.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mnie do niej zachęciłaś i z pewnością kiedyś po nią sięgnę :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od jakiegoś czasu mam ochotę na ten tytuł i przez niego zwlekam z obejrzeniem filmu :D Może niedługo trafi się okazja, by się z nim zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty to potrafisz zachęcić i przekonać niezdecydowanych

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak bardzo chcę ją przeczytać! Oddaj ;c.

    OdpowiedzUsuń
  8. byłam w kinie i film był rewelacyjny. Dlatego już czekam aż dorwę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakiś czas temu kupiłam książkę, wygląda na bardzo ciekawą. Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła :) Nie mogę się doczekać lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Od dłuższego czasu poluję na tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet ten football mnie nie odstrasza :)Może kupie ją so... znaczy mamie na Dzień Matki :D

    Przy okazji, zapraszam na nową recenzję :)Też trochę objechałam książkę...
    http://marcepankowy-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/05/lamore-prima-vista.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak będę miała okazję to przeczytam, bo widzę, że warto... Jednak specjalnie nie będe się za nią rozglądała :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że będzie w mojej bibliotece. Zastanawiam się tylko czy nie ma zbyt drobnego druku dla mnie, bo zniszczyłam okulary do czytania ^^"

    OdpowiedzUsuń
  14. którego nazwy nasz bohater z niewiadomych przyczyn nie wymawia - no nie wymawia, bo przez chorobę jest z lekka infantylny ;)

    A w ogóle to ja na książce zawiodłam się w jednym aspekcie - w filmie, ojciec Pata był chory na OCD, a w książce tylko humorzasty. Bardzo podobał mi się fakt, że na ekranie oboje byli dość trudnymi ludźmi i mieli ciekawe dialogi, których w książce było jak na lekarstwo. Ale i tak uważam, że "Poradnik" najlepiej smakuje jako 2 w 1 - książka i film w symbiozie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam na nią wielką ochotę, muszę się za nią rozejrzeć:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...