niedziela, 30 grudnia 2012

Podsumowanie roku + Najlepsze powieści 2012 według Nevermore!

Przeżyliśmy koniec świata i wszystko wskazuje na to, że rok 2013 nas nie ominie. Blog Better Version Of The Truth powstał dopiero w połowie kwietnia, jednak postanowiłam, mimo wszystko, pozwolić sobie na małe podsumowanie. Przez te 7 i pół miesiąca odwiedziliście mnie 19506 razy i pozostawiliście 1482 komentarze. Oprócz tego mogę pochwalić się 175 obserwatorami. Wszystkim jednocześnie i każdemu z osobna - serdecznie dziękuję! 

Od momentu powstania bloga zrecenzowałam 42 książki oraz 5 filmów. Kilkakrotnie pojawiły się również recenzje kart wróżebnych oraz rankingi TopTen, jak również książkowe zapowiedzi, stosiki i zwiastuny ekranizacji. Zorganizowałam również dla Was 3 konkursy oraz (z wieloma trudnościami) udało mi się wreszcie stworzyć fanpage bloga.

Wiele książek zachwyciło mnie w ciągu tego roku, jednak postaram się wybrać spośród nich kilka ulubieńców. Poniżej zamieszczam subiektywny i lekko przypadkowy, jeśli chodzi o kolejność, ranking najlepszych książek, przeczytanych przeze mnie w 2012 roku. Muszę przyznać, że największy problem miałam z miejscami 4-7, gdyż powieści były od siebie tak odmienne, że ciężko było je porównać. Numerki możecie więc traktować z przymrużeniem oka, jednak tak właśnie wygląda 10 moich ulubionych powieści tego roku.

10. "Pierwszy grób po prawej" Darynda Jones

 

Pyskata  Charley Davidson zdobyła moje serce swoim (niezbyt wyrafinowanym) poczuciem humoru oraz nietypowym zawodem - nie codziennie spotyka się przecież kostuchę! Ta z pozoru absurdalna kombinacja wątku paranormalnego, kryminału i erotyki okazała się strzałem w dziesiątkę. Najdziwniejsze jest to, że jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie "dlaczego?", to jako pierwsze wskazałabym postać Charley i język autorki, a dopiero potem historię, którą nam opowiedziała. Żeby jednak nie wprowadzić nikogo w błąd - historia jest niesamowicie wciągająca, świetnie się czyta, ale nasza kostucha swoim charakterkiem jest w stanie przyćmić nawet tak interesującą opowieść;)


9. "Zazdrość" Gregg Olsen

Okazuje się, że nawet w tak małym i spokojnym mieście jak Port Gamble mogą dziać się rzeczy, o których nawet nam się nie śniło. Śmierć nastolatki to dopiero początek lawiny przerażających wydarzeń. Wszystkie fakty przez tyle lat zakopywane pod dywan już za chwilę ujrzą światło dziennie. Bohaterki powieści, bliżniaczki, Hayley i Taylor wiedzą, że oficjalne stanowisko policji w sprawie śmierci ich koleżanki mija się z prawdą. Po przeczytaniu "Zazdrości" mam ochotę na więcej młodzieżowych kryminałów. Nie spodziewałam się, że książka będzie zła, a mimo to, jestem pozytywnie zaskoczona.  Mogę jedynie dodać, że pozostałe premiery tej jesieni miały wysoko ustawioną poprzeczkę.


8. "Delirium" Lauren Olivier

Świat winą za wszystkie problemy obarcza miłość, w czym zapewne ma trochę racji, bo przecież ile morderstw i wojen jest spowodowanych właśnie miłością. Jednak tutaj popadamy w skrajność. Miłość -Amor deliria nervosa - jest najgorszym co może Nam się przytrafić. Jest epidemią, można się nią zarazić. Jest chorobą, która może prowadzić nawet do śmierci. Młodzi ludzie z utęsknieniem oczekują dnia, w którym poddadzą się remedium - zabiegowi, który uchroni ich przed miłością.Sam pomysł społeczeństwa zabijającego miłość wydaje mi się średni. Jednak już opis powieści nieco zmienił moje zdanie. Myślę, jednak, że największą sztuką jest nie wpaść na pomysł, ale w tak wyjątkowy sposób go zrealizować



7. "Żelazny Cierń" Caitlin Kittredge 

Akcja toczy się w latach 60. Świat nie wierzy już w nic, oprócz nauki. Technologia z powodzeniem wyparła religię i magię, które uznane zostały za herezję, a ich zwolennicy są bardzo surowo karani. Epidemia nekrowirusa stopniowo opanowuje świat. Roznoszą go przeróżnego potwory, m.in, ghule i dzierzby kryjące się w podziemiach i wszystkich ciemnych zakamarkach miasta. Ciężko mi stwierdzić, czy książka przypadnie do gustu zagorzałych fanom steampunku, gdyż nie ukrywam, że to pierwsza przeczytana przeze mnie pozycja z tego nurtu. Mogę ją jednak polecić wszystkim, których chcą (tak jak ja) przygodę z tego typu literaturą rozpocząć. Oczywiście, jeśli lubicie książki przeznaczone dla młodzieży, a wampiry i anioły trochę się Wam "przejadły" to "Żelazny cierń" jest doskonałym pomysłem.


6. "Zatopione Miasta" Paolo Bacigalupi

Antyutopie to ostatnio "najmodniejszy" gatunek. Jeśli sięgacie po takie książki niemal odruchowo (taka jak ja) to muszę Was ostrzec. Przy "Zatopionych miastach" wszystkie inne antyutopie to bajki dla dzieci. Nie spotkałam się jeszcze z tak surową, brutalną i krwawą powieścią. Teoretycznie jest ona skierowana do młodzieży, jednak gdyby to ode mnie zależało określiłabym ją jako 18+. To prawda - większość bohaterów (nawet tych walczących) to nastoletnie dzieciaki, jednak to jedynie dodaje dramatyzmu. Witajcie w świecie, w którym nastolatki są żołnierzami. Dlaczego? Ponieważ mało komu udaje się dożyć pełnoletności...


5. "Saga Księżycowa. Cinder" Marissa Meyer

Recenzja już napisana, jednak była tworzona na potrzeby portalu, więc z publikacją jeszcze chwilę poczekam. Póki co mogę przedstawić tylko kilka słów od wydawcy:
"Orientalny Pekin przyszłości przynosi barwny, hałaśliwy krajobraz miasta, który ciekawi niejednego Europejczyka. „Saga siężycowa. Cinder” Marissy Meyer wywraca nam jednak do góry nogami wizerunek Państwa Środka. Wraz z Cinder główną bohaterką znajdujemy się w zdziesiątkowanym przez śmiertelną plagę mieście. Dziewczyna jest cyborgiem o tajemniczej przeszłości, jednocześnie obywatelem drugiej kategorii. (...) W jej życiu niespodziewanie pojawia się książę, który nalega by wybrała się z nim na bal. (...) Cinder to współczesna opowieść o Kopciuszku, łącząca klasyczną baśń z futurystyczną powieścią. Inteligentna, wywrotowa historia mająca swój początek dawno, dawno temu… Niebywała podróż do odległej krainy." źródło: http://www.egmont.pl/pl/ksiazki/nowosci/art998.html


4. "Ocaleni. Życie, Które Znaliśmy" Susan Beth Pfeffer

Muszę przyznać, że powieść czyta się wyśmienicie. Tematyka jest trudna, jednak napisane lekkim, młodzieżowym językiem. Bije od niej świeżością, jednak autorka darowała nam przedziwne młodzieżowe slangi dzięki czemu oszczędziła masy irytacji. Kolejne strony pochłaniałam z wypiekami na twarzy, a zanim zdążyłam się zorientować, poznałam już całą historię. Akcja jest bardzo dynamiczna, ciągle coś się dzieje i możemy mieć pewność, że na nudę podczas czytania narzekać nie będziemy. "Życie, które znaliśmy" to niewątpliwie pozycja warta uwagi. Czytajcie i podajcie dalej, bo czuję, że jest wyjątkowo niedoceniana!


3. "Ostatnia Spowiedź" Nina Reichter

Zaglądacie czasem na LubimyCzytać? Jestem pewna, że tak. Ja też zaglądam, poczytuje opinie, komentarze i zerkam na oceny. To ostatnie traktuję trochę z przymrużeniem oka. Nie mniej jednak byłam mocno zaszokowana, kiedy natknęłam się na książkę, której średnia ocen wynosiła 9,27. Nieee, no w takim razie, muszę sama sprawdzić na czym polega jej fenomen. Zaczęłam wyszukiwać informacje, podpytywać znajome blogerki, ale one wszystkie zgodnie potwierdzały - książka jest świetna. Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z "Ostatnią spowiedzią"...  Jedna z najpiękniejszych historii o miłości jaką kiedykolwiek czytałam. Uwaga! Jeżeli planujecie czytać tę książkę radzę zaopatrzyć się w opakowanie chusteczek. Albo i ze dwa :)


2. "Córka Dymu i Kości" Laini Taylor

"Córka dymu i kości" przenosi nas do świata chimer - niezwykłych stworzeń będących połączeniem ludzi i zwierząt. To właśnie chimery wychowały naszą bohaterkę - Karou. Nastolatka prowadzi podwójne życie. W ciągu dni uczęszcza do szkoły plastycznej, spędza czas z przyjaciółką w malowniczej Pradze, rysuje... Jednak wieczorami wykonuje zlecenia na całym świecie dla Brimstona, Dealara marzeń.  Warto zwrócić uwagę na kwestię, która odgrywa kluczową rolę w powieści. Autorka zgrabnie wplotła w fabułę uniwersalny motyw: świat nie jest czarno-biały. Kto dał Ci prawo decydować co jest dobre a co złe? Czy nie należałoby najpierw poznać całej historii zanim zaczniesz oceniać innych?


1. "Podzieleni" Neal Shusterman

"Podzieleni" to najbardziej oczekiwana przeze mnie premiera tego roku (nie licząc "Nevermore", bo przecież to drugi tom). Pokładałam ogromne nadzieje w tej powieści. Wiecie jak to się zazwyczaj kończy? Im większe nadzieje tym większe rozczarowanie. Okazało się, że książka nie była taka jak się spodziewałam. Była LEPSZA. Pomysł jest świetny, to fakt, ale żeby to stwierdzić wystarczył mi opis wydawcy. Neal Shusterman stworzył powieść, której niczego nie brakuje. Jeśli (tak jak ja) uznajecie emocje za wyznacznik dobrej literatury, mogę was zapewnić, że tutaj jest ich pod dostatkiem. Druga połowa książki jest w zasadzie "nie-do-odłożenia". O ile na początku byłam w stanie przewidzieć większość wydarzeń, to w dalszej części żadne z moich założeń się nie potwierdziło. Na tle dzieła Neala Shustera, większość z konkurencyjnych powieści antyutopijno-dystopijnych wypada co najwyżej średnio.

***************

Istnieje jednak kilka powieści, które są nieco starsze, jednak udało mi się je przeczytać dopiero w tym roku, co nie zmienia faktu, że zasługują na wyróżnienie. Są to "Nevermore. Kruk" Kelly Creagh, "Las zębów i rąk" Carrie Ryan oraz Trylogia "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins

***************

Natomiast moje plany na początek nadchodzącego roku prezentują się następująco:




Zgadzacie się z moich rankingiem? Co u Was jest w czołowej trójce? A może przeoczyłam jakąś ważną książkę wydaną tego roku?  Zapraszam do dyskusji!

 Okładki pochodzą ze strony lubimyczytac.pl

piątek, 28 grudnia 2012

Recenzja: "Wypieki" Anneka Manning

Tytuł: Wypieki
Autor: Anneka Manning
Wydawnictwo: Świat książki
Stron: 192

"Jak piec pieczywo i najrozmaitsze ciasta, pikantne i deserowe? Kompetentny przewodnik po świecie pieczenia, dzięki któremu poznamy rodzaje i najważniejsze techniki wypieku ciasta. Książka ze zdjęciami ilustrującymi czynność po czynności, umożliwi nam przygotowanie takich rarytasów jak: kiełbaski w cieście i słodkie bułeczki z rodzynkami, chałki, chleby z suszonymi owocami lub drożdżowe, pieczone pierogi z mięsnym nadzieniem, eleganckie tarty z owocami, a nawet imponujące croquembouche."
http://merlin.pl
źródło

"Wypieki" to książka skierowana do bardzo szerokiej grupy odbiorców - od kompletnych laików zaczynając, a kończąc na tych, którzy swoje już w życiu upiekli, ale w dalszym ciągu chcą poszerzać horyzonty. Ci drudzy, mogą teoretycznie pominąć początek książki, w którym przedstawione zostały podstawowe informacje dotyczące wypieków. Poznajemy więc chyba wszystkie możliwe przybory kuchenne i fachowe terminy. Ten zabieg jest dość zgrabny i mimo wszystko każdemu polecam go przeczytać. Dzięki temu, przy właściwych przepisach, zamiast skupiać się na nazewnictwie, możemy skoncentrować się na tworzeniu ciasta.

W "Podstawowych informacjach" znajdziemy również mnóstwo rodzajów ciasta, na jakich możemy bazować tworząc swoje wypieki - od kruchego ciasta zaczynając, a na kilku rodzajach ciast francuskich kończąc. Dzięki tym przepisom, możemy tworzyć własne kompozycje, mając pewność, że po wyciągnięciu ciasta z piekarniki nie trafimy na zakalec. Ja przy swoich świątecznych wypiekach zdecydowałam się na najbezpieczniejsze rozwiązanie - słodkie kruche ciasto z jabłkami, czyli po prostu jabłecznik. Nieskromnie mogę przyznać, że wyszedł całkiem niezły. :)

źródło
Dalsza część książki poświęcona jest różnym rodzajom pieczywa - słodkim, słonym i tym, o neutralnym smaku. To ciekawa alternatywa, bo wydawało mi się, że wszyscy znajomi (oczywiście oprócz mnie) posiadając już automaty do pieczenia chleba. Okazuje się, że aby uzyskać świetny domowy bochenek wystarcza podstawowy sprzęt, jakim jest piekarnik. W dziale tym zostało również zaprezentowane, jak tworzyć różne kształty bułek oraz nieco bardziej egzotyczne przysmaki, jak choćby chlebki pita, czy uwielbiane przeze mnie pszenne tortille (polecam z tuńczykiem, serem i sosem czosnkowym - pyszności!).

W dalszych działach przedstawione zostały chlebki i bułki z dodatkami, szybkie wypieki, ciasta i ciastka z nadzieniem oraz tarty. Osobiście za największy plus książki uznaję fakt, że zawiera przepisy nie tylko na wypieki słodkie, ale również słone. Osobiście wolę te drugie, jednak to kwestia gustu. Jednak dzięki temu, kiedy już udaje mi się stworzyć ciasto francuskie, za jednym zamachem mogę upiec i kiełbaski w cieście, i zawijaski z budyniem.

Myślę, że publikacja Anneki Manning to świetny przewodnik dla każdego - niezależnie o tego, czy stawiacie w kuchni dopiero pierwsze kroki, czy żyjecie z piekarnikiem za pan brat. Piękne zdjęcia "krok po kroku" i prosty język tworzą razem znakomitą książkę kucharską.

Ocena: 8/10

Za możliwość podszkolenia swoich kulinarnych umiejętności dziękuję:

Książkę możecie kupić tutaj.

środa, 26 grudnia 2012

Film: "Bez wstydu"

żródło
Tytuł: Bez wstydu
Reżyser: Filip Marczewski
Dystrybutor: Kino Świat
Czas: 84 min

"Wracając do rodzinnego miasteczka Tadek (Mateusz Kościukiewicz) odkrywa, że jego ukochana siostra Anka (Agnieszka Grochowska) związana jest z żonatym mężczyzną. Zazdrość o powszechnie szanowanego biznesmena o politycznych ambicjach przeradza się w obsesję, wykraczającą poza moralne i obyczajowe normy miejscowej społeczności. Wiedziony szaleńczą fascynacją Tadek uczyni wszystko, by skompromitować kochanka siostry. Nie zauważa nawet, że sam jest obiektem westchnień miejscowej piękności, Irminy (debiutująca w fabule, charyzmatyczna Anna Próchniak), która gotowa jest dla niego zerwać narzucone jej przez rodzinę zaręczyny."
http://merlin.pl

Polskie kino dużo częściej spotyka się z krytyką niż pochwałą. Przerobiliśmy już chyba każdy możliwy typ komedii, choć mało którą dobrze wspominam. "Bez wstydu" to zupełnie inna liga - ciężki, psychologiczny i do tego porusza bardzo kontrowersyjny temat. Kazirodztwo to tabu i nie tylko w naszym kraju omija się go zazwyczaj szerokim łukiem. Reżyser stąpał po cienkim lodzie zanim jeszcze zaczęły się zdjęcia. Z jakim skutkiem?

"Bez wstydu" powstał na podstawie krótkometrażowego "Melodramatu" tego samego reżysera. Z zabiegiem tego typu spotkaliśmy się już przy kultowych "Galeriankach". W tym przypadku nie wróżę jednak sukcesu tego stopnia. O ile wspomniane "Galerianki" mogą uchodzić za temat dość kontrowersyjny, o tyle przy "Bez wstydu", to bajka dla dzieci. Myślę, że z góry możemy założyć, że obejrzy go wąskie grono odbiorców, a jeszcze węższe pochwali. Większość będzie zgorszona.

Tytuł pokazuje nam dwie historie. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście chora fascynacja dorastającego chłopaka starszą siostrą. Nie jest w stanie zapanować nad uczuciem, a jego zachowanie jest coraz bardziej śmiałe. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim poznajemy Irminę - nastoletnią cygankę, od pierwszego wejrzenia zakochaną w Tadku. O dziwo, to jej losem przejmowałam się najbardziej. W filmie jednak od początku czuć patologicznie przygnębiający klimat. Łatwo się domyśleć, że w tym wszystkim nie ma miejsca na happy end.

Niestety, przygniatając nas tak ciężki tematem, jakim jest kazirodztwo, reżyser postanowił dobić leżącego. Na deser dostaliśmy neofaszyzm, przedmiotowe traktowanie kobiet (włączenie z "wypożyczeniem swojej narzeczonej"), małomiasteczkową politykę i kulturę romską. Wątki w większości są ciekawe, jednak kiedy próbuje się z nich stworzyć całość, nie do końca to gra. "Co za dużo, to nie zdrowo" jest w tym wypadku bardzo aktualne.

Myślę, że warto poświęcić trochę czasu na ten film. Jest trudny i nie dla każdego, jednak to miła odmiana od wszystkich filmów w nieskończoność powtarzanych w tv. Poniżej zamieszczam zwiastun dla zainteresowanych.


Ocena: 6/10

Za film dziękuję księgarni internetowej:
DVD z filmem możecie kupić tutaj.

niedziela, 23 grudnia 2012

Recenzja: "Ciemniejsza strona Greya" E.L. James

źródło
Tytuł: Ciemniejsza strona Greya
Autor: E. L. James
Wydawnictwo: Sonia Draga
Stron: 626
 Uwaga! Recenzja zawiera spoilery z pierwszej części.
"Młodziutką studentkę Anę Steele i charyzmatycznego miliardera Christiana Greya połączył niecodzienny układ, który z czasem przerodził się w coś znacznie głębszego. Jednak demony Greya zwyciężyły, Ana zerwała uzależniający związek i zajęła się karierą.
Rozstanie okazuje się bolesne. Ogarnięci obsesyjną tęsknotą kochankowie nie potrafią bez siebie żyć. Kiedy więc Christian proponuje Anie zupełnie nowy układ, dziewczyna nie potrafi mu odmówić. Wkrótce zaczynają uczyć się siebie nawzajem. Christian walczy z wieczną potrzebą kontroli i stopniowo oswaja drzemiące w nim demony. Ana uczy się życia w luksusie i bronienia własnej niezależności. Kiedy wydaje się, że świat miłości, pasji i nieskończonych możliwości stoi przed nimi otworem, ciemne chmury gromadzą się nad luksusowym wieżowcem, w którym mieszkają…
Drugi tom wyczekiwanego bestsellera wszechczasów!"

http://www.soniadraga.pl

Mr Grey powraca. I to ze zdwojoną siłą!

Ubrany w garnitur, z surowym wyrazem twarzy i w super-drogim samochodzie, nic się nie zmienił. Po dramatycznym rozstaniu na zakończenie pierwszego tomu, okazuje się... No właśnie, co się okazuje? Dokładnie to, czego się wszyscy spodziewaliśmy. Wystarczy e-mail od Christiana, aby Ana zapomniała, z jakiego powodu tak mocno tupnęła nóżką i odwróciła się na pięcie. Tak więc, uczucie łączące bohaterów jest zbyt silne, aby cokolwiek mogło ich od siebie odsunąć i ponownie próbują stworzyć związek - ale, uwaga- waniliowy! Nie to mnie jednak zaszokowało. W II tomie, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, sceny erotyczne były urywane. Oczywiście nie wszystkie, ale jednak. Nie wiem jak to się stało, co skłoniło autorkę do tak istotnej zmiany, ale nie uważam tego za minus. A może to mnie, po ponad 1200 stronach lektury, przestało cokolwiek dziwić i szokować?

źródło
Anastasia również nic się nie zmienia - konsekwentnie pozostaje równie irytująca, jak w poprzedniej części. Rozwodzić się nad jej irracjonalnym zachowaniem nie mam zamiaru, jednak nie sposób nie wspomnieć o pracy jaką znalazła. Jak widać autorka popuściła wodze fantazji nie tylko na płaszczyźnie damsko-męskiej, lecz również zawodowej. Nie oszukujmy się, praktycznie każdy kto wydaje książkę, w którymś momencie swojego życia marzył o pracy w wydawnictwie, bądź czasopiśmie. A Ana (w tydzień!) robi niesamowitą karierę, spełniając marzenia, choć pewnie nie swoje, a pani E.L.James.

Oprócz głównej pary i pojawiających co jakiś (choć rzadszy) czas bohaterów poznanych w "50 twarzach...", poznajemy tutaj kilka nowych postaci. Do akcji wreszcie wkraczają nowe, czarne charaktery - pani Robinson, szef Any i ex-uległa Christiana. Zaczyna się robić ciekawie, a w pewnym momencie więcej tu kryminału, niż erotyki. Cała trójka mogła stworzyć ciekawe historie, ale niestety znowu kończy się na niedosycie. Czytam, aby wreszcie poznać jakieś tajemnice Christiana, chcę jego zwierzeń, a jedyne co dostaje, to marne zdanie wytłumaczenia, wtrącone w środku rozmowy. Frustrujące.

Tytuł "Ciemniejsza strona Greya" został nadany dość przewrotnie. Nie mogę powiedzieć, że nic nie zostało z tego lodowego człowieka z zaciśniętymi ustami, jednak powoli zaczął się topić. Grey traci na tajemniczości, co powinno być rekompensowane poznaniem szczegół jego dzieciństwa, analizą psychiki. Na tej płaszczyźnie przeżyłam rozczarowanie - nawet scena rozmowy z jego psychologiem nie wyjawiła praktycznie żadnych szczegółów. Ten "nowy, ciepły Grey" ujął mnie jednak swoim zachowaniem. W dalszym ciągu jest apodyktyczny i zazdrosny w absolutnie niedopuszczalny sposób, jednak czułość, jaką potrafi obdarzyć Anastasię jest ujmująca. Zawsze stawia ją nie piedestale i na swój dziwny, po pięćdziesięciokroć popieprzony sposób bardzo ją kocha. Ten sam Christian, który uderzał biczem przykute kajdankami uległe. Urocze.

W dalszym ciągu widzę w tej historii potencjał - chłopiec z patologicznej rodziny, za skłonnościami do BDSM to coś, z czego mogłaby powstać ciekawa powieść. I najdziwniejsze jest to, że choć II tom jest lepszy od I, jestem zawiedziona. Biorąc do ręki "50 twarzy..." przygotowana byłam na gniot, więc cokolwiek byłoby w środku, nie poczułabym się rozczarowana. Co do dwójki, oczekiwałam wyjaśnienia wszystkich nurtujących mnie kwestii, a dostałam bardzo powierzchowne wyjaśnienia, których sama byłabym w stanie się domyślić. No cóż, ostatnią części i tak przeczytam, niezależnie od wszystkich swoich narzekań, muszę poznać zakończenie tej historii.

żródło
W pełni zdaję sobie sprawę, że "Ciemniejsza strona Greya" nie jest arcydziełem. Nigdy nie znajdzie się na liście lektur, ani na liście BBC. Nie nauczy mnie niczego nowego, ani nie skłoni do przemyśleń. Będzie dalej wyśmiewana i nazywana przez krytyków "porno dla mamusiek". I wiecie co? Wierzę w to, że wiele osób kupiło "50 twarzy Greya" tylko i wyłącznie dzięki udanej reklamie. Nie uwierzę jednak, że to było powód zakupu drugiej część. Dochodzimy więc do momentu, w którym "wszyscy czytają, ale nikt się nie przyznaje". Tę książkę dobrze się czyta i nie wymaga myślenia. I tyle. Każdy z nas ma przecież prawo wybrać niezobowiązującą lekturę i nikomu nie musi się z tego tłumaczyć. Prawda?

Tak jak poprzedniego tomu, nie jestem w stanie ocenić tej książki. Nie mogę wystawić jej wysokiej oceny, ponieważ wielokrotne powtórzenia i tragiczny język przemawiają na jej niekorzyść. Gdy jednak wystawiła skrajnie niską byłby to z mojej strony hipokryzja, bo powieść wciągnęła mnie bez reszty.

Ocena: brak

Trylogia "Pięćdziesiąt odcieni"
1. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" RECENZJA
2. "Ciemniejsza strona Greya" <--
3. "Nowe oblicze Greya" PREMIERA: 09.01.2013

piątek, 21 grudnia 2012

Stosik #8 - świąteczny

Zima w pełni, a ja już mam ferie - czy może być coś piękniejszego? W zawirowaniu świątecznych przygotowań, mam cichą nadzieję, że uda mi się nadrobić książkowe zależności. Póki co, przedstawiam Wam to co niedługo zamierzam zrecenzować na blogu (lub niedawno zrecenzowałam). Tylko od czego by tu zacząć?
Stosik po lewej - książkowy, od góry:
•"Pretty little liars. Kłamczuchy", Sara Shepard - zakup własny
•"Crescendo", Becca Fitzpatrick - j.w.
•"Ciemniejsza strona Greya", E.L. James - mikołajkowy prezent
•"Nowa Ziemia. Świat po wybuchu", Julianna Baggott - prezent świąteczny od najcudowniejszej na świecie Abi :)
•"Legenda" i "Wyspa trzech sióstr" Nora Roberts - dwa pierwsze tomy trylogii "Trzy siostry", od wydawnictwa G+J
•"Zaułek potworów", zbiór opowiadań - również od wydawnictwa G+J
•"Ostatnia spowiedź", Nina Reichter - egzemplarz do recenzji, ze strony książki na facebooku. RECENZJA
•"Legenda. Rebeliant", Marie Lu - od Zielonej Sowy. RECENZJA
•"Cinder. Saga księżycowa", Marissa Meyer - wyczekiwany egzemplarz od nakanapie, niedługo biorę się do czytania!
•"Magiczna gondola", Eva Voller - od wydawnictwa Egmont
•"Zatopione miasta", Paolo Bacigalupi - od Merlina. RECENZJA
•"Mumia Dummie i złoty skarabeusz", Tosca Menten - od Wydawnictwa Dreams. RECENZJA
•"Wypieki", Anneka Manning - od Merlina

Stosik po prawej - filmowo-karciany z gościnnym udziałem płyty:) Od góry:
•"LemON" - LemON - od Merlina. RECENZJA
•"Karty Michała Archanioła" Doreen Virtue - od Studia Astropsychologii
•"Boski tarot", Ciro Marchetti - j.w., testowane wielokrotnie, recenzja wkrótce
•"Ki" - od Merlina. RECENZJA
•"Jak on to robi" - j.w. RECENZJA
•"Bez wstydu" - j.w.
•"Szepty" - j.w. RECENZJA
•"Żelazna Dama" - od Best Film
•"Dokąd teraz" - j.w.
•"Kobieta w czerni" - j.w.
•"Królewna Śnieżka" - prezent. Mam zamiar przekonać się do Lily przed filmową premierą "Miasta Kości" :P

Czego możecie spodziewać się najszybciej? Pewnie recenzji "Greya", bo już się czyta, opowiadań z "Zaułka potworów" (czytam je pojedynczo, bo inaczej się boję:P) i oczywiście "Cinder". Z filmów, póki co, obejrzałam jedynie "Bez wstydu", więc on pójdzie na pierwszy ogień. Życzę Wam zaczytanej przerwy świątecznej! :)

środa, 19 grudnia 2012

Wyniki Świątecznego Konkursu z Merlinem!

Kochani! Dziękuje za mnóstwo świetnych propozycji. Niestety, musiałam wybrać tylko jednego zwycięzcę. Wasze propozycje były bardzo zróżnicowane, a niektóre z opisów musiałam czytać po kilka razy, żeby się wreszcie zdecydować. Przypominam, że fundatorem nagród był sklep internetowy melin.pl. Nie przedłużając: Film "Szepty" oraz książkę "Królowa zdrajców" wygrywa...

MARICHETTI !!!

Poniżej możecie przeczytać odpowiedź zwyciężczyni. Nie zwracajcie uwagi na moje nieudolne screeny - odpowiedź była tak uzasadniona, że nie zmieściła się na ekranie :)


Gratuluję i proszę odezwij się do mnie na maila betterversionofthetruth@gmail.com z danymi do wysyłki nagrody.

Wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie serdecznie dziękuję. Trzymajcie się ciepło! :)

niedziela, 16 grudnia 2012

Recenzja: "Ostatnia spowiedź" Nina Reichter


źródło
Tytuł: Ostatnia spowiedź
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 384

 "HIT INTERNETU! ZAKOCHAJ SIĘ W HISTORII, KTÓRĄ POKOCHAŁY SETKI LUDZI.

Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show biznesu.

Poznaj tom I cyklu Ostatnia spowiedź.

Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej.
Nigdy więcej.
Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.

Żadne z nich nie może się teraz zakochać.
Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość.
Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin.
I również skrywa pewien sekret. 

Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?  
Miłość, zazdrość, show biznes.
Ostatnia spowiedź

Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…
"
http://novaeres.pl/

Zaglądacie czasem na LubimyCzytać? Jestem pewna, że tak. Ja też zaglądam, poczytuje opinie, komentarze i zerkam na oceny. To ostatnie traktuję trochę z przymrużeniem oka. Nie mniej jednak byłam mocno zaszokowana, kiedy natknęłam się na książkę, której średnia ocen wynosiła 9,27. Nieee, no w takim razie, muszę sama sprawdzić na czym polega jej fenomen. Zaczęłam wyszukiwać informacje, podpytywać znajome blogerki, ale one wszystkie zgodnie potwierdzały - książka jest świetna. Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z "Ostatnią spowiedzią"...

Od dłuższego czasu zalewają nas powieści, których główne bohaterki zakochują się w nadprzyrodzonych istotach. Widzę tutaj odrobinę podobieństwa - bohater "Ostatniej spowiedzi" również jest "nie z tego świata". Tylko, że zamiast wampirem jest... gwiazdą! Ale czy to oznacza, że mamy do czynienia z kolejną kopią "Zmierzchu", w której jedynie kły zostały zamienione na gitarę? Absolutnie nie! To dużo poważniejsza i przeznaczona dla dojrzalszych czytelników lektura, wywołująca całą gamę bardzo silnych emocji.

W większości powieści, w których pierwsze skrzypce odgrywa wątek miłosny bohaterka to "ciepłe kluchy". W "Spowiedzi.." mamy Ally - wredną, niezdecydowaną, rozkapryszoną, ale zdecydowanie nie szarą myszkę. I bardzo dobrze. Takich bohaterów lubię - dziewczynie zdecydowanie daleko do ideału, milion razy miałam ochotę wrzasnąć na nią przez te strony, żeby się wreszcie wzięła w garść i zdecydowała czego chce. Bohater, który nas drażni, wzbudza w nas różne, nawet negatywne emocje, to przecież dobrze wykreowany charakter. Rolę wrażliwca odgrywa tutaj Bradin, który mimo wszystko potrafi zachować niesamowicie dużo uroku i czaru. Ja, niecierpiąca Edwarda i gardząca szarym Mr Greyem jestem absolutnie oczarowana bohaterem, którzy nosi makijaż... Wyobrażacie to sobie? :)

Z całą pewnością na korzyść powieści przemawia język jakim została napisana. Prosty, miły i przyjemny. Dzięki temu całą historię czyta się świetnie. Nawet kiedy, lekko się czepiając stwierdzę, że do pewnego momentu wydarzenia toczą się według utartego schematu historii miłosnych, tak muszę przyznać, że schemat ten został zburzony jak domek z kart. Wszystko okazuje się dużo bardziej skomplikowane, niż można by podejrzewać, a zakończenie... Zakończenie wbija w fotel i utrudnia wyjście z niego przez najbliższą godzinę.

O ile okładka nie do końca mnie przekonała, o tyle wyjątkowo przypadła mi do gustu reszta oprawy książki. Mam tutaj na myśli, zakładki - ciekawe wzory i kolory oraz tło ich wewnętrznej strony - jaskrawy róż, to jest to! Ciekawym dodatkiem są również podkłady muzyczne dopasowane do różnych sytuacji w książce. Muszę jednak przyznać, że nie miała okazji skorzystać z takich podpowiedzi, ponieważ książka wciągnęła mnie tak bardzo, że czytałam ją w tak dziwnych miejscach, jakich nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić ;)

Radzę, więc teraz wszystkim szybciutko lecieć do księgarni, kupować i czytać, czytać, czytać. Uwaga! Jeżeli planujecie sprezentować komuś tę książkę z okazji zbliżających się świąt, radzę dołączyć do paczki opakowanie chusteczek. Albo i ze dwa :)

Ocena: 9/10

Książkę otrzymałam dzięki panu Tomaszowi, zajmującemu się jej promocją na facebooku, za co serdecznie dziękuję.
Możecie tam znaleźć najświeższe informacje, a darmowy fragment powieści przeczytać tutaj.

piątek, 14 grudnia 2012

Christmas TAG

Z cyklu "czasozabijacz". Recenzje będą, całkiem niedługo, jak bum cyk cyk:P Będzie też stosik, bo takie fajne paczuchy dzisiaj podostawałam, że pewnie się nie powstrzymam.

Póki co - zostałam otagowana do świątecznej zabawy przez Lawendę, za co serdecznie dziękuję :)


źródło
Pytania: 
1. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
2. Posiadasz kalendarz adwentowy?
3. Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
4. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?
5. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
6. Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?
7. Czy masz jakieś tradycje świąteczne?
8. Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?
9. Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
10. Jaki jest twój ulubiony zapach świąteczny?
11. Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?
12. Odliczasz dni do świąt?
13. Ulubiony zimowy lakier do paznokci?
14. Ulubiony zimowy napój?

15. Jak wygląda twój pokój podczas okresu świątecznego?

1. Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
Jeśli chodzi o prezenty to będzie jakoś... lipiec/sierpień. Bardzo proszę się nie śmiać, to jest świetny patent. To idzie mniej więcej tak: "O, ale fajna promocja na książki, kurczę. Kupię teraz, schowam w szafie, a jak ktoś nie będzie miał dla mnie prezentu, to dam mu gotowy - włoży tylko pod choinkę. Ale najpierw zobaczę jaka czcionka... O, przeczytam prolog. Dobra, jeszcze jeden rozdział...". Resztę chyba znacie:)

2. Posiadasz kalendarz adwentowy?
Nie, ale ten na facebook'owym profilu Papierowego Księżyca w zupełności mi wystarcza.

3. Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
Tylko i wyłącznie, niezaprzeczalnie - "Love actually" <3

4. Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?

Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy. Domyślam się, że chodzi o coś w stylu "pomyliłam paczki, stringi miała dostać siostra, a dostała babcia", ale niestety u mnie nic takiego się nie przydarzyło

5. Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?

Zazwyczaj mnóstwo ludzi, mnóstwo jedzenia. Z roku na rok coraz mniej. Aktualnie będzie nas tylko 9 osób :( Wigilię spędzam u babci, wieczorem odwiedzam narzeczonego.

6. Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?

Zdecydowanie wolny czas i oczyszczenie umysłu. W przeciwieństwie do większości świata - nie przepadam za świątecznymi potrawami.

7. Czy masz jakieś tradycje świąteczne?

Jem czekoladowe mikołaje. Dużo, często. Będzie jakoś raz dziennie jednego, jestem totalnie uzależniona:)

8. Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?

Nie, nie, nie. Żadnych świątecznych piosenek. Nie ma mowy!

9. Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?

Wierzcie mi lub nie, ale w moim domu choinki są w każdym pokoju, więc do wyboru, do koloru, każdą ;]

10. Jaki jest twój ulubiony zapach świąteczny?

Aktualnie pomarańcza z lukrecją - mój zimowy żel pod prysznic. Nie toleruję zapachu cynamonu;/

11. Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?

Kolor nie jest ważny. Preferuje takie, które działają. Od razu, a nie kiedy podokręcam każdą z osobna, bo można z tym cholerstwem oszaleć :P

12. Odliczasz dni do świąt?

Założyłam, że do świąt napiszę pracę inżynierską, więc tak. 

13. Ulubiony zimowy lakier do paznokci?

Złoty i srebrny, z brokatem i bez :)

14. Ulubiony zimowy napój?

Herbatka imbirowo-cytrusowa <3

15. Jak wygląda twój pokój podczas okresu świątecznego?

Zagracony jak zwykle. Gdzieś tam jest choinka, ale ciężko ją dostrzec w takim artystycznym nieładzie :P 
źródło

Do zabawy zapraszam wszystkich, którzy nie brali w niej jeszcze udziału :) 

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Muzyka: "LemON [Super Jewelbox]" LemON

źródło
Tytuł: "LemON [Super Jewelbox]"
Wykonawca: LemON
Utworów: 13 + 1 bonus

"Must be the music", "X-factor", "Idol", "The voice of Poland". Programy typu talent show zalewają nas z każdej możliwej strony. Osobiście nie jestem ich fanką - jak dla mnie za dużo tam nieprzyjemnych zachowań w stosunku do uczestników i promowania jury na gwiazdy programu. Do tego repertuar zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia - większość wykonawców decyduje się, niestety, na typowe, radiowe hity. Inaczej było jednak z zespołem "LemON", zwycięzcą II edycji programu "Must be the music". Z góry zaznaczam, że go nie oglądałam, jednak kiedyś, skacząc po kanałach, natknęłam się na występ tego artysty w finale i... byłam oczarowana. Panowie zagrali utwór własnego autorstwa - "Dewiant", który urzekł mnie absolutnie i całkowicie. Od tego czasu z niecierpliwością oczekiwałam na debiutancką płytę, tym bardziej, że znalazł się na niej wspomniany kawałek.

Cała płyta składa się z 13 utworów zespołu oraz jednego bonusu. Do CD dołączona została standardowa książeczka z tekstami, co jest o tyle ciekawe, że w niektórych momentach możemy do końca zrozumieć o czym zespół śpiewa. Dlaczego? Otóż w utworach pojawia się gwara łemkowska. Połączenie z polskim językiem wypada (łagodnie mówiąc) genialnie! Jest nowe, oryginalne, świeże. Nigdy nie spotkałam się z tym językiem, jednak już przy pierwszym utworze byłam kupiona. 

Na płycie znajdują się dwa covery. Jeden z nich to "All You Need Is Love" - kawałek znany chyba wszystkim, w odświeżonej, nowej aranżacji. Nie ukrywam, że niesamowicie przypadł mi do gustu. Drugi natomiast to "Bez boju", który może być obcy polskim słuchaczom. Jest to cover ukraińskiego zespołu Okean Elzy, który podobno był ogromną inspiracją dla grupy LemON.

źródło
Pierwszym singlem z płyty jest "Będę z Tobą" - co z resztą pewnie zdarzyło się Wam już usłyszeć w radiu. Niestety, to właśnie jest dla mnie największym rozczarowaniem. Wersja, którą puszczają nam stacje to wersja radiowa - wpadający w ucho, sprawiający wrażenie lekkiego, kawałek. Natomiast na płycie znajduje się wersja oryginalna - o wiele, wiele lepsza. O wiele. Wszystko wskazuje na to, że zespół uległ presji i promuje tak świetną, naładowaną emocjami płytę utworem, który jest najsłabszy, jednak najbardziej chwytliwy. Szkoda. Gdybym to ode mnie zależało, z rozkoszą usłyszałabym w radiu "Napraw" - niesamowity, wręcz przyprawiający o dreszcze utwór. Ewentualnie (biorąc pod uwagę, wszystkie dziwne marketingowe zagrania), "Dewianta" - utwór jest już dość popularny, a jednocześnie nie odbiera uroku zespołu. I wilk syty, i owca cała.

Mimo dziwnego pomysłu na singiel, uważam ten krążek za jeden z najlepszym debiutów roku. Nawet próbując wsadzić zespół do jakieś szuflady i przyklejając mu etykietkę "alternatywny pop" i stwierdzając, że nie słucham tego typu muzyki. Niemniej jednak płyty jest świeża, oryginalna i jak najbardziej warta uwagi.

Ocena: 8/10

Kupić płytę oraz przesłuchać fragmentów utworów możecie tutaj.

Za możliwość zapoznania się z tak niesamowitą płytą dziękuję księgarni:


Tutaj możecie obejrzeć teledysk promujący płytę:

sobota, 8 grudnia 2012

Recenzja: "Mumia Dummie i złoty skarabeusz" Tosca Menten

źródło
Tytuł: Mumia Dummie i złoty skarabeusz
Autor: Tosca Menten
Wydawnictwo: Dreams
Stron: 264

 "Wyobraź sobie: nazywasz się Goos Guts, jesteś niesłychanie przeciętny i mieszkasz w najnudniejszej wsi na świecie. Pewnego dnia wchodzisz do swojego pokoju, czujesz, że coś cuchnie, rozglądasz się dookoła i dostrzegasz leżącą w twoim łóżku mumię. Co robisz? Tak, jesteś śmiertelnie przerażony, naturalnie. I wtedy zamykasz oczy, liczysz do dziesięciu i już jej nie ma. Ale wyobraź sobie, że po odliczeniu do dziesięciu mumia wciąż tam leży… I do dwudziestu też…! Co wtedy robisz?"
http://www.dreamswydawnictwo.pl

Kiedy piorun uderza w ciężarówkę przewożącą mumie, możemy być pewni, że nie wróży to nic dobrego...

źródło
Goss mieszka sam z ojcem i prowadzi zwyczajne życie. Wszystko zmienia się kiedy na swojej drodze spotyka... mumię. Jest mniej więcej w jego wieku (o ile można to stwierdzić pod warstwami bandaży), nie rozumie ani słowa w jego języku i potwornie śmierdzi. Jak się okazuje, nie ma się czego obawiać. Nowy domownik nie chce nikogo skrzywdzić, za to potwornie się boi. Schowany w szafie płacze, a wszystkie sprzęty użytku domowego powodują u niego głośny wrzask. Z biegiem czasu, przy odrobinie cierpliwości i dużych ilościach odświeżacza do toalet aplikowanego prosto na bandaż, okazuje się jednak, że i z mumią można się zaprzyjaźnić.

Chociaż wszelkiego rodzaju stworzenia, uznawane do niedawna za potwory (wampiry, wilkołaki itp.) pojawiają się ostatnio tłumnie w literaturze, to muszę przyznać, że z mumią spotkam się pierwszy raz. Oczywiście, to właśnie ten powiew świeżości zachęcił mnie do przeczytania książki. Brzydka pogoda i napięcie w szkole również przyczyniły się do wyboru tego tytułu. "Mumia Dummie" jest skierowana do młodszych czytelników, jednak nie uważam, że starsi nie znajdą w niej nic dla siebie. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu dużej dawki dobrego humoru, która zalewa nas praktycznie z każdej strony. Mówiąc prosto z mostu - powieść jest przezabawna. Pod tym względem z powodzeniem może konkurować z uwielbianymi przeze mnie powieściami Disney'a!

Na całość składa się kilka, mniej lub bardziej zabawnych, wątków oraz oczywiście ten najważniejszy. Kim naprawdę jest Dummie? Skąd mumia wzięła się we współczesnym świecie? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce. Ważne jest, że akcja, w przeciwieństwie do wielu powieści dla młodszych czytelników, jest całkiem spójna, dobrze poprowadzona. Dzięki temu książka wciąga i obok zaśmiewania się z zabawnych perypetii mumii, jesteśmy ciekawi jak potoczą się jej losy i czy znajdzie się dla niej miejsce w XXI wieku.

źródło
Autor posługuje się prostym językiem. Ot, takim, żeby i 12-letni młodzieńcy mogli ją z łatwością przyswoić i nie czuli się znużeni. Żywym dowodem jest to, co dzieje się w Holandii. Na stronie internetowej Dummiego
można zauważyć, trwa tam istny szał. Piórniki, segregatory, kubki i zeszyty to nic. W galerii możecie znaleźć nawet dzieciaki poobwijane bandażem. Zapomnijcie o aniołach i wampirach - nastał czas MUMII!

Nie można nie zwrócić uwagi na oprawę graficzną powieści. Twarda okładka i grube strony z całą pewnością przetrwają każdą reakcję nawet najbardziej ożywionych czytelników. Tekst został wzbogacony o urocze ilustracje Elly Hees. Warto wspomnieć, że nie jest to jednak powieść obrazkowa, w które znajdziemy ledwie dwie linijki tekstu na stronę. Czaro-białe, niewielkie ilustracje są po prostu ciekawym dodatkiem.

"Mumia Dummie" to doskonały pomysł prezent pod choinkę. Miła odskoczenia od książek i gier teoretycznie przeznaczonych dla młodzieży, a w praktyce kompletnie dla nich nie odpowiednich. Tym bardziej, że decydując się na taki prezent będziecie mieli wygodny pretekst, żeby ją podkraść i ... samemu przeczytać :) Polecam!

Ocena: 8/10

Za możliwość poznania Dummiego i jego przyjaciół dziękuję wydawnictwu:


wtorek, 4 grudnia 2012

Recenzja: "Legenda. Rebeliant" Marie Lu

źródło
Tytuł: Legenda. Rebeliant
Autor: Marie Lu
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Stron: 304

"Republika, miejsce niegdyś znane jako zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, jest uwikłana w wieczną wojnę ze swymi sąsiadami, Koloniami. Piętnastoletnia June, urodzona w elitarnej rodzinie w jednej z najbogatszych dzielnic Republiki, jest wojskowym geniuszem. Posłuszna, pełna pasji i oddana ojczyźnie, jest wychowywana na przyszłą gwiazdę najwyższych kręgów Republiki. Również piętnastoletni Day, urodzony w slumsach sektora Lake, jest najbardziej poszukiwanym przestępcą Republiki, ale kierujące nim motywy wcale nie są tak podłe jak by się mogło wydawać. Pochodzący z dwóch różnych światów June i Day nie mają powodu, by się spotkać, aż pewnego dnia brat June, Metias, pada ofiarą morderstwa, a Day staje się głównym podejrzanym. Wciągnięty w śmiertelną zabawę w kotka i myszkę, Day ucieka, próbując jednocześnie uratować swą rodzinę, a June desperacko usiłuje pomścić śmierć brata. Zbieg okoliczności sprawia, iż oboje odkrywają prawdę o wydarzeniach, przez które połączyły się ich losy. Dowiadują się też, że ich ojczyzna gotowa jest sięgnąć po wszelkie dostępne środki, by zataić sekrety. Oszałamiająca pierwsza powieść Marie Lu, pełna akcji, napięcia i romansu, bez wątpienia wciągnie i poruszy każdego czytelnika."

Książka Marie Lu skupia się wokół jednego - prostego, aczkolwiek genialnego - pomysłu. Związek między przestępcą, a przedstawicielem prawa. Sama autorka (i właścicielka prześlicznego imienia i nazwiska) twierdzi, że inspiracją byli dla niej "Nędznicy". Warto dodać, że to bardzo barwna postać. Zanim zaczęła zawodowo zajmować się pisaniem powieści, pracowała jak dyrektor artystyczny w firmie, która tworzy gry komputerowe. Praca najwidoczniej rozbudziła jej wyobraźnie, a "Rebeliant" jest tego żywym dowodem.

Historię poznajemy naprzemiennie z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów. Mówiąc w skrócie: każde 10-letnie dziecko poddawane jest Próbie. Na podstawie testów sprawności psychicznej i fizycznej ocenia się ich możliwości i dobiera miejsce w społeczeństwie. Jak zawsze, im większy wynik - tym lepiej. June - nasza przedstwicielką prawa, zdobyła maksymalny możliwy wynik - 1500 punktów. Natomiast przestępca, Day, Próbę oblał. Nie chcąc się podporządkować i uciekł skazując się na życie na ulicy, aż wreszcie stał się jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi w Republice. Bardzo szybko możemy się domyślić, że coś tu nie gra. Aby wodzić za nos całe państwo musi być przecież całkiem inteligentny. 

I June, i Day mają twarde charaktery. Są tacy sami, a jednak zupełnie różni. Oboje nie lubią się podporządkowywać, to indywidualiści, który zawsze podążają własnymi ścieżkami. Dziewczyna jednak wychowała się w bogatym domu, podczas gdy chłopak pochodzi z biedoty, a to dla republiki ogromna różnica. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć, które z nich polubiłam bardziej. Oczywiście, najciekawsze były rozmowy dwójki tak zadziornych charakterów. Kiedy ciekawe zwroty akcji doprowadziły do ich spotkania, książka wciągnęła mnie do reszty.

źródło
Tło wydarzeń mamy tutaj bardzo rozbudowane. Po pierwsze: wspomniana już wcześniej Próba (która ociupinkę przypomina mi "Niezgodną"). Po drugie: epidemia. Tajemnicza chora, o której nie wiadomo absolutnie nic - nawet tego czy jest wirusowa, czy bakteryjna. Z biegiem stron dowiadujemy się o niej coraz to nowych faktów. Mamy więc i chorobę i Próbę, czyli dwa razy więcej niż zazwyczaj serwują nam antyutopijne powieści. O przeszłości świata nie dowiadujemy się zbyt wiele. Na szczęście autorka nieco nas wprowadziła, rozbudziła apetyt, a reszty (jak podejrzewam) dowiemy się w kolejnych tomach. To samo dotyczy Kolonii. Zostają one wymieniane w rozmowach, ale również niewiele o nich wiemy. O ile jeśli chodzi o głównych bohaterów otrzymaliśmy stosowne wprowadzeni, o tyle w tło powieści zostajemy wrzuceni niczym na głęboką wodę. Może jednak to i lepiej? Pozostaje nutka ciekawości, przecież nie można mieć wszystkiego podanego na tacy.

W książce możemy znaleźć nawet (co może być zaskoczeniem, a może oczywistością) wątek miłosny. Jest on może nie tyle niepotrzebny, co nie najlepiej poprowadzony. Wolałabym, żeby - jeżeli już jest - było go więcej. Rozumiem, między bohaterami jest jakaś magia, zaiskrzyło, ale to się dzieje bardzo szybko. Podejrzewam, że wątek może być kontynuowany, więc pewnie w następnych tomach nie będzie to tak drażniące. Póki co, gdzieś po drodze zgubiły się emocje. A szkoda.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na oprawę graficzną powieści. Okładka - bardzo dobra. Proste logo, prosta kolorystyka, prosta czcionka. Wychodzę z założenia, że "piękno tkwi w prostocie", a zbyt pstrokate oprawy graficzne raczej mnie odrzucają, więc "Legenda" idealnie wpasowuje się w mój gust. Do tego przy każdym nowym rozdziale mamy dużymi literami napisane, z perspektywy którego bohatera będzie opowiadana historia. June ma swoją czcionkę, a Day swoją. Muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z takim zabiegiem i bardzo mi się spodobał.

"Rebeliant" to pozycja w sam raz dla fanów bardzo popularnych ostatnio dystopii i antyutopii. Myślę, że w sam raz nadaje się na prezent świąteczny dla młodzieży - czyta się lekko i przyjemnie, a jednocześnie to całkiem niegłupia lektura.

Ocena: 7/10

Za możliwość poznania June oraz Day'a dziękuję wydawnictwu: 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...