piątek, 30 października 2015

"Czy wspominałam, że Cię kocham?" Estelle Maskame

źródło
Tytuł: Czy wspominałam, że Cię kocham?
Seria: DIMILY, tom: I
Autor: Estelle Maskame
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 408

"Estelle Maskame zaczęła zamieszczać kolejne rozdziały swojej książki na platformie Wattpad, gdy miała 17 lat. Od razu zyskała rzesze wiernych czytelniczek i została nazwana „głosem pokolenia”. Oficjalnej premiery pierwszego tomu i kolejnych części książki z niecierpliwością oczekują fani z całego świata.

Rodzice Eden Munro rozwiedli się już kilka lat temu, i od tego czasu dziewczyna nie widziała swojego ojca. Teraz jedzie z Portland do Santa Monica w Kalifornii, by spędzić lato z nim i jego nową rodziną: żoną i jej trzema synami, z których każdy jest obdarzony silnym charakterem. Najstarszy z nich, Tyler Bruce, to zbuntowany nastolatek o wybuchowej naturze i wybujałym ego, kompletne przeciwieństwo przyrodniej siostry. On i jego paczka biorą Eden pod swoje skrzydła, pozwalając jej doświadczyć zupełnie nowych dla niej przeżyć – imprez, plażowania i… łamania zasad. Tyler pozostaje dla niej zagadką, a im bardziej stara się go rozgryźć, tym mniej o nim wie i tym bardziej czuje, że rodzi się między nimi coś więcej. A przecież nie powinna interesować się swoim przyrodnim bratem w ten sposób. To zakazane!


Ale jak powstrzymać uczucia, których nie da się opanować
"źródło

Romans między przyrodnim rodzeństwem to wątek popularny w literaturze zagranicznej, jednak na próżno szukałam go na półkach polskich księgarni. Do tej pory kojarzył mi się raczej z Sereną i Danem z „Plotkary” niż książkowymi wątkami. A jednak wreszcie do w zapowiedziach ujrzałam taki zakazany romans – przygotowało go dla nas wydawnictwo Feeria. Temat jest o tyle ciekawy, że autorka zaczęłam powieść w wieku 17 lat i jeszcze przed premierą zyskała rzesze fanów na platformie Wattpad. Szczerze wierzą, że tak dużą popularność zyskują jedynie powieści naprawdę warte uwagi. Oczywistym było więc, że „Czy wspomniałam, że Cię kocham” to dla mnie pozycja absolutnie obowiązkowa!

Eden Munro mieszka z jedynie z mamą od rozwodu rodziców. Ma ogromny żal do ojca – przez trzy lata zdawał się nie pamiętać o jej istnieniu, po czym zaskoczył wszystkich propozycją, aby spędzili razem całe wakacje. Na domiar złego, Eden musiała by mieszkać również z jego rodziną – nową żoną i trójką jej synów. Tak więc szesnastoletnia bohaterka trafia do słonecznej Kalifornii na dwa długie miesiąca. Nie spodziewa się, że te wakacje kompletnie zmienią jej życie.

Zacznijmy od oczywistego pytania, które nasuwa się na myśl chyba każdemu z nas – czy jest to historia schematyczna? Szara myszka i niebezpieczny facet? Tylko z pozoru! Eden na pewno nie jest nijaka. Jest raczej normalną dziewczyną, nie jest specjalnie nieśmiała i nie spędza dni zamknięta w swoim pokoju. Ma swoich przyjaciół, swoje życie i ambicje. A także przeszłość i problemy, o których wolałaby nie rozmawiać. Kto ich nie ma? Tyler z kolei jest zbuntowany i mroczny. Szybko możemy się domyślić, że mroczna przeszłość zżera go od środka.

„Czy wspomniałam, że Cię kocham” ma jedną, ogromną zaletę, która sprawia, że przestajemy dostrzegać jakiekolwiek wady. Jest piekielnie wciągająca! Po prostu nie sposób jej odłożyć nawet na chwilę. Przepadłam po uszy już po kilku stronach! Nawet, kiedy próbowałam obiecać sobie, że „jeszcze tylko jeden rozdział”, kończył się on w taki sposób, że musiałam przeczytać kolejny. I kolejny. I jeszcze kolejny. I tak do 1 w nocy, kiedy dotarłam do ostatniej strony...

Owszem, powieść ma swoje wady. Język nie jest idealny, a podejrzewam, że i tak polska wersja bardzo zyskała na jakości dzięki tłumaczeniu. Z tego względu można podejrzewać, że jest to debiut. W życiu jednak nie podejrzewałabym, że ta historia została napisana przez 17-latkę! Lekkie niedostatki językowe można przecież zlekceważyć, natomiast fakt, że stworzyła spójną i kompletną historię – już nie.

Wróćmy do tego co najważniejsze – wątku miłosnego, bo przecież powieść jest romansem. Jest chemia, jest magia i jest realistyczne przeciąganie. To romans, który po prostu nie ma prawa się wydarzyć. Nie chodzi jedynie o fakt, że Eden i Tyler są przyrodnim rodzeństwem – to tylko kropla w morzu goryczy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi są przeciwko nim. Niemal każdy element życia zarówno jej, jak i jego nie pozwala na tę miłość. A jednak gdzieś w tym wszystkim nie możemy pozbyć się uczucia, że ta dwójka jest dla siebie stworzona.

„Czy wspomniałam, że Cię kocham” to historia, która kradnie serce. Do tego stopnia, że ignorujemy wszystkie niedostatki, a w zamian za to dostajemy piękną i wciągającą powieść z niebywale zaskakującym zakończeniem. Polecam gorąco wszystkim miłośniczkom romansów – to idealna gorąca powieść na zimne wieczory.

Ocena: 8/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl
Książka jest już dostępna na empik.com [klik]!

czwartek, 29 października 2015

"Ender" Lissa Price

źródło
Tytuł: Ender
Seria: Starter, tom: II
Autor: Lissa Price
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 400

"Los Angeles po wojnie bakteriologicznej jest rządzone przez Enderów, ludzi powyżej sześćdziesiątego roku życia, którzy mogą zrobić wszystko, nawet kupić drugą młodość w ciele obcego nastolatka…

Callie, dawniej bezdomna Starterka, teraz mieszka w okazałej rezydencji zapisanej jej przez bogatą Enderkę, Helenę. Obie doprowadziły do tego, że zburzono i zdelegalizowano bank ciał, ale nosiciele chipów umożliwiających zamianę ciał są wciąż porywani przez nieznanych prześladowców. Niebezpieczeństwo grozi także Callie. Czy Starterce uda się ocalić siebie i innych?
" źródło

"Starter" Lissy Price to książka, na którą czekałam bardzo długo. Na szczęście nie zawiodła mnie - okazała się bardzo dobrą dystopią - choć może nie zdobyła tytułu mojej ulubionej, to wspominam ją bardzo miło. W przypadku kontynuacji nie musiałam umierać z niecierpliwości - "Ender" ukazał się stosunkowo szybko, zanim jeszcze zapomniałam, co działo się w "Starterze". Czy jednak druga część okazała się równie udana, co pierwsza?

W świecie po wojnie bakteriologicznej brakuje całego pokolenia. Ocaleć udało się jedynie dzieciom i młodzieży oraz starszym ludziom. Niemal nikt nie ma rodziców. Ci, którzy mieli więcej szczęścia mogą polegać na dziadkach. Jednak Ci, którzy ich nie mają są zdani tylko na siebie. Callie należy niestety do tych drugich. A może raczej - należała. W "Starterze" poznaliśmy ją, kiedy wraz z bratem nie miała nawet gdzie się podziać i podjęłam dramatyczną decyzję zapisu do banku ciał. Teraz jednak sporo się zmieniło - Callie ma do dyspozycji rezydencję Heleny, Enderki, która korzystała z jej ciała. Nie znaczy to jednak, że przestało jej grozić niebezpieczeństwo, a wręcz przeciwnie. Czy bohaterka poradzi sobie z zagrożeniem, skoro nie wiem nawet, komu może zaufać?

Czy "Ender" wciągnął mnie równie mocno, co "Starter"? Z przykrością muszę przyznać, że nie. Ciężko jest jednak określić dlaczego. Przecież spodobał mi się pomysł autorki, a wydarzenia z kontynuacji są logicznie powiązane z pierwszą częścią. Akcja toczy się nawet szybciej niż do tej pory, Callie ciągle coś robi, gdzieś pędzi i z kimś się spotyka. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że kręcimy się w kółko...

Autorka zdecydowała się wprowadzić do historii nowe postaci. Skupia się właściwie na jednej - Haydenie i muszę przyznać, że ten właśnie bohater jest jednym z większych plusów powieści. Być może dlatego, że o nim dowiadujemy się sporo. Nie można jednak tego powiedzieć o pozostałych postaciach - wydaje mi się, że autorka "porzuciła" znanych nam bohaterów, skupiają się jedynie na Callie. Na niektóre z pytań, które mnie nurtowały, zwyczajnie nie poznałam odpowiedzi...

Nie żałuję, że sięgnęłam po "Ender", ponieważ głupotą byłoby porzucić serię, którą lubię w połowie. Cieszę się, że poznałam zakończenie tej historii, jednak czuję niedosyt.

Ocena: 6/10

"Starter"      |     "Ender"

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
http://www.wydawnictwoalbatros.com/

wtorek, 27 października 2015

Stosik październikowy #31 (5/2015)

Nie ma nic bardziej poprawiającego humor w jesienny, deszczowy dzień, niż nowa książka. Z październikowych nowości szybko wybrałam to, co interesuje mnie najbardziej. O dziwo, wydawcy zaskoczyli mnie ciekawymi dystopiami (aż 3 książki!) i... wątkami samobójczymi (również 3 książki, jednak "Plagę samobójców" zaliczam do obu wymienionych kategorii). W tym miesiącu moja domowa biblioteczka powiększyłam się o 9 książek. Były to:


  1.  "Byłam tu" Gayle Forman - od Bukowego Lasu. Książka już przeczytana, a recenzję możecie przeczytać tutaj: RECENZJA
  2. "Czy wspomniałam, że Cię kocham" Estelle Maskame - wyjątkowo ciekawy romans od Feerii. Pochłonięty w weekend, recenzja wkrótce.
  3. "Plaga samobójców" Suzanne Young - również od Feerii. Świetna powieść, nie mogę doczekać się kontynuacji! RECENZJA
  4. "Aplikacja" Lauren Miller - j.w. W momencie, kiedy kompletnie nie spodziewałam się, że w moje ręce trafi jeszcze jakakolwiek ciekawa antyutopia, dostałam aż dwie! RECENZJA
  5. "Klejnot" Amy Ewing - książka, która chyba wszystkim kojarzy się z "Rywalkami". Może nieco bardziej brutalna, ale z pewnością równie ciekawa. Recenzja na dniach
  6. "Miłość alchemika" Avery Williams - spontaniczny zakup na jednej z przecen, za kilka złotych. Opinie zbiera raczej kiepskie, ale jak będzie, się okaże...
  7. "Konkurs" Julie Murphy - od wydawnictwa Amber. Właśnie czytam, więc nie jestem jeszcze w stanie nic powiedzieć
  8. "Trzynaście powodów" Jay Asher - Wreszcie! Po latach polowania, licytowania na allegro i przeszukiwania antykwariatów, Rebis zdecydował się wydać wznowienie :) Otrzymana od portalu Upadli
  9. "Płonąca Korona" Rae Carson - kontynuacja "Dziewczyny Ognia i Cierni" od wydawnictwa Albatros
W październikowych nowościach zdecydowany prym wiodło Wydawnictwo Feeria Young. Przeczytałam aż 3 pozycje z ich propozycji i w dodatku wszystkie okazały się świetne. Oprócz książek, które widzicie powyżej, z październikowych nowości do pełni szczęścia brakuje mi "Ocalenia Callie i Kaydena" - pierwsza część była cudowna i nie mogę doczekać się, kiedy przeczytam kontynuację. Z pewnością zakupię więc i ten tom - to kwestia jedynie czasu i... odpowiedniej promocji :)

Widzicie coś dla siebie?

niedziela, 25 października 2015

"Byłam tu" Gayle Forman

źródło
Tytuł: Byłam tu
Seria: Myśl-nik
Autor: Gayle Forman 
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 328

 "Najnowsza powieść autorki bestsellerów Zostań, jeśli kochasz i Wróć, jeśli pamiętasz.
Ta przejmująca do głębi powieść jest historią Cody Reynolds, zmagającej się z samobójstwem najlepszej przyjaciółki. 

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: "czemu Meg odebrała sobie życie?" rzuci Cody w wir podróży tropem przyjaciółki, która z zapyziałego miasteczka wyjechała na prestiżowe studia, ale też do granic samopoznania i na spotkanie z wielkim niebezpieczeństwem.  Bohaterka będzie zmuszona zakwestionować wszystko, co dotąd uważała za pewnik. Nie tylko swoją relację z wspaniałą, charyzmatyczną Meg – ale i znaczenie takich pojęć, jak życie, miłość, śmierć i przebaczenie.
Gayle Forman w najwyższej formie znów pisze o najistotniejszych życiowych problemach – nie tylko młodych ludzi" źródło

Gayle Forman poznałam dzięki powieści "Zostań, jeśli kochasz" (lub też "Jeśli zostanę") - jak pewnie każdy z Was. Choć zdania na jej temat są podzielone, mi zarówno książka, jak i ekranizacja przypadły do gustu na tyle, aby sięgnąć po kolejne książki autorki. Choć ostatnio na półkach księgarni pojawiły się dwie z nich, ja zdecydowałam się na "Byłam tu". Głownie dla tego, że powieść należy do bardzo lubianej przeze mnie serii "Myśl-nik".

Meg i Cody były najlepszymi przyjaciółkami. Teraz Meg nie żyje, a Cody nigdy nie było tak ciężko. Małomiasteczkowa mentalność daje się we znaki wszystkim w ich otoczeniu. Z jednej strony samobójstwo, które wywołuje skandal, z drugiej z kolei smutek z uwagi na śmierć tak młodej dziewczyny. A przecież wszystko szło dobrze, Meg dostała się na interesujący kierunek studiów, mieszkała w wielkim mieście, miała przed sobą przyszłość. To Cody ma na głowie mnóstwo problemów. To on została tutaj. Sama. 

Jak wszystkie powieści tej serii, "Byłam tu" jest niespieszna, nostalgiczna i (w przeważającej większości) smutna. Nietrudno się domyślić - w końcu tak to już bywa z książkami, których akcja toczy się wokół czyjejś śmierci. Tutaj jednak oprócz udzielającego się czytelnikowi smutku głównej bohaterki, dochodzi przeczucie, że za chwilę zdarzy się coś złego. A przecież już się zdarzyło, Meg nie żyje, czy może być jeszcze gorzej?

Ciekawy pomysłem było wplecenie w fabułę tajemnicy - wątku nawet nieco kryminalnego. Odnalezienie powodu, dla którego Meg postanowiła się zabić staje się dla głównej bohaterki sensem w życiu. Cały jej świat staje na głowie i robi rzeczy, których nie normalnie by się nie odważyła. My obserwujemy tę przemianę i, z czasem, tajemnica śmierci Meg intryguje nas równie mocno, co bohaterów powieści. Nie ma innego wyjścia, tę książkę po prostu trzeba jak najszybciej przeczytać do końca.

W "Zostań, jeśli kochasz" nieco przeszkadzał mi język i muszę przyznać, że w "Byłam tu" jest dużo lepiej. Niemniej jednak autorka w bardzo prosty sposób pisze o sprawach bardzo trudnych. Lekki język i przytłaczający klimat to naprawdę zaskakujące połączenie. Musze Was jednak ostrzec - choć morał z tej historii jest oczywisty i z pewnością każdy z Was domyśli się, co chciała przekazać autorka, uczucie smutku nie mija tak szybko. Często sięgam po przytłaczające powieści, jednak ta wyjątkowo mnie poruszyła.

"Byłam tu" to książka, która na stałe zapisze się w mojej pamięci. Polecam ją przede wszystkim fanom autorki oraz serii "Myśl-nik", lecz również tym, którym nie straszny cięższy klimat.

Ocena: 7/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
http://bukowylas.pl/

środa, 21 października 2015

"Aplikacja" Lauren Miller

źródło
Tytuł: Aplikacja
Autor: Lauren Miller
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 456

"Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić?
Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszech czasów: aplikację na telefon Lux. Ten innowacyjny program optymalizuje podejmowanie decyzji przez użytkownika, biorąc pod uwagę jego dobro i preferencje osobiste, co ma dać najlepsze możliwe rezultaty.
16-letnia Rory uważa za oczywiste to, że aplikacja Lux stanowi klucz do zdrowego i szczęśliwego życia. Kiedy zostaje przyjęta do elitarnej Akademii Theden, wydaje się, że rysuje się przed nią przyszłość doskonała. Ale w tej idealnej, wymarzonej szkole pod gładką powierzchnią czai się coś złego. A potem Rory poznaje  przystojniaka z miasta, który prowadzi życie outsidera i – o zgrozo! – nie korzysta z Luxa, co fascynuje dziewczynę. Wkrótce bohaterka zaczyna postępować wbrew rekomendacjom aplikacji – zaczyna słuchać głosu intuicji, którą nauczono ją ignorować. Ten wybór poprowadzi ją do odkrycia prawdy, której ani ona, ani nikt inny nie mógł się spodziewać" źródło
Dzisiaj wszyscy chodzimy z głową opuszczoną w dół. Nie to jednak nic wspólnego ze smutkiem - każdy po prostu patrzy w swój telefon. Sprawdzamy na nim pogodę i wiadomości. Zamiast spotkać się ze znajomymi dowiadujemy się, co u nich słychać z Facebooka. Coraz więcej z nas każdy moment swojego życia dokumentuje zdjęciem wrzuconym na Instagram. Muszę przyznać, że i mnie nie ominęło smartfonowe szaleństwo - jadąc autobusem przeglądam Facebooka i czytam Creepy Pasty. Książkowymi nabytkami chwalę się na Instagramie i niemal codziennie sprawdzam zapowiedzi. W telefonie mam wszystko - aplikacje mediów społecznościowych, maile, gry, kalendarze, przypomnienia, kupony rabatowe, aplikacje do zakupów online i całe mnóstwo innych (momentami wydaje mi się, że niezbędnych) rzeczy. I szczerze nie cierpię, gdy kto grzebie mi w telefonie...

Czasami zastanawiam się, co będzie następne. W czasach, kiedy zdawać by się mogło, że wszystko już było, twórcy oprogramowania zaskakują nas raz po raz coraz to nowymi aplikacjami. Lauren Miller przedstawia nam własną dość ponurą teorię na pt. "Co będzie dalej?"

Poznajcie Gnosis. To coś więcej niż wirtualny pomocnik, który pomoże Wam znaleźć najlepszą restaurację w okolicy, choć i taką opcję tu znajdziemy. Lux, bo tak nazywa się ta aplikacja zbiera dane o użytkowniku i pomaga mu podjąć decyzje niemal, że w każdej sytuacji. Nie wiesz, którą szkołę wybrać po maturze? Nie ma problemu, Lux zna odpowiedź! Chcesz dobrać najbardziej odpowiednią dietę, lepiej rozporządzać czasem? Lux zrobi to za Ciebie! Główna bohaterka, Rory, jest jedną z fanek Luxa. Nasz historię rozpoczynamy kiedy dziewczyna dostaje się do elitarnej Akademii Theden. Plan jest prosty - dawać z siebie sto procent na zajęciach i być jedną z najlepszych studentek. Z czasem staje się to jednak coraz trudniejsze - poznaje Northa, nietuzinkowego baristę, który nie cierpi Luxa i sprawia, że Rory zaczyna zadawać sobie pytania, które nigdy wcześniej niż przyszłyby jej do głowy.

Czytając "Aplikację" nieustannie tłukło mi się po głowie to samo pytanie - dlaczego nikt nie wpadł na to wcześniej? Dystopii jest na rynku całe mnóstwo. Autorzy inspirują się wszystkim - olimpiadami, wojnami, czy reality shows, ale nikt nie wpadł na coś tak bliskiego każdemu z nas, jak smartfony. W końcu każdy z nas w pewien sposób się im zwierza, wprowadzając (niekiedy bardzo poufne) informacje. Wykorzystanie ich jest tak proste... Mogło wpaść tandetnie, owszem, ale Lauren Miller udało się w pełni wykorzystać potencjał swojego pomysłu i stworzyć do bólu realistyczną historię.

Oprócz świetnego pomysłu mamy tutaj wszystko, czego potrzeba, aby stworzyć udaną powieść. Co chyba najważniejsze - zero wtórności i powtarzalnych schematów. Nie czytałam jeszcze żadnej książki, w której rolę zapalnika pełniłby rozwój technologicznych, a uwierzcie mi, dystopii czytam sporo. Jest i wątek miłosny, ale autorka oszczędziła nam nudnych jak odgrzewany kotlet trójkątów - wszytko dzieje się stopniowo, logicznie i ciekawie. Całości dopełniają liczne zagadki i zwroty akcji oraz niezwalniająca fabuła. Koniec końców lektury nie da się odłożyć, dopóki nie poznamy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania.

"Aplikacja" naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po niej aż tak wiele. Obok "Plagi samobójców" i "Klejnotu" to zdecydowanie jedna z najciekawszych premier tej jesieni!

Ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

Książkę możecie kupić tutaj [klik]!

sobota, 17 października 2015

"Chodząca katastrofa" Jamie McGuire

źródło
Tytuł: Chodząca katastrofa  
Autor: Jamie McGuire
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 496

"Intensywna. Niebezpieczna. Wciągająca. Absolutnie uzależniająca. Romantyczna i szalona powieść na punkcie której oszalały młode amerykanki!

Historia trudnej miłości i namiętności, pojawiających się na przekór zdrowemu rozsądkowi. Abby marzy o ustabilizowanej przyszłości. Travis uosabia wszystko to, od czego Abby chce uciec. A jednak dziewczyna godzi się na proponowany przez niego zakład. Czego boi się bardziej? Wygranej czy przegranej? I czego tak naprawdę chce on?

Travis Maddox, wytatuowany twardziel, biorący udział w nielegalnych walkach i zmieniający dziewczyny jak rękawiczki. Wychowany przez ojca wdowca, wśród licznych braci, doskonale pamięta czego przed śmiercią starała się go nauczyć matka: kochać mocno i walczyć jeszcze mocniej. 

Każda historia ma dwie strony. Znamy już opowieść Abby. Teraz nadszedł czas, aby zobaczyć tę samą historię, ale widzianą oczami Travisa." źródło

Ponad rok temu, po bardzo długim oczekiwaniu wreszcie ukazała wreszcie książka, która mnie oczarowała. Jedna z tych pozycji, których nawet zagraniczne recenzje przykuwają naszą uwagę. Jedna z tych, które nieustannie wyszukujemy w zapowiedziach, licząc, że któreś z wydawnictw zdecyduje się je wydać. Wreszcie się udało i "Piękna katastrofa", bo o nią właśnie chodzi, zagościła na półkach księgarni, a również w mojej prywatnej biblioteczce. Mało tego, okazała się dokładnie taka jak się spodziewałam - urocza, piękna, jednocześnie wzruszająca i zabawna. Jednym słowem - jedna z najlepszych powieści New Adult, jakie czytałam.

Kiedy ujrzałam w zapowiedziach "Chodzącą katastrofę" byłam pewna, że Jamie McGuire przygotowała dla nas kontynuację. Nie ukrywa, że z przyjemnością poznałabym dalsze losy bohaterów. Powieść okazała się jednak historią, którą już znamy - tyle, że tym razem zamiast Abby poznajemy ją z punktu widzenia Travis. Z reguły nie sięgamy po ksiązki, które przedstawiają punkt widzenia drugiego z głównych bohaterów, jednak dla swoich ukochanych powieści robię wyjątek. Tak było w przypadku "Tak blisko..." i tak też postanowiłam zrobić z "Chodzącą katastrofą".

"Piękną katastrofę" czytałam już jakiś czas temu i nieco zapomniałam o szczegółach tej historii. Zamiast sięgnąć po nią po raz kolejny, sięgnęłam po opowieść Travisa. To miła odmiana, bo nie tylko przypomina nam losy bohaterów, lecz również wprowadza nowe wątki, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Dowiadujemy się co tak naprawdę myślał główny bohater, co czuł poznając Abby, a także nieco więcej o jego przeszłości.

Miłość Abby i Travisa to przepiękna historia. Bardzo lubię tę dwójkę - zarówno ją, jak i jego. Choć to pozoru zupełnie odmiennie charaktery, tak naprawdę pasują do siebie znakomicie. Nawet jeżeli wydaje się, że historia, której zakończenie już znamy nie może nas w pełni zauroczyć, "Chodząca katastrofa" udowadnia, że jest inaczej. Kompletnie mnie oczarowała i wciągnęła tak, że spędziłam z nią cały weekend. Ale chyba tak to już jest z naszymi ulubionymi powieściami - za każdym razem podobają nam się równie mocno.

Trochę żałuję, że Jamie McGuire zdecydowała się wydać kolejny tom w takiej właśnie wersji, a nie pokazała nam, jak potoczyły się dalsze losy Travisa i Abby. Niemniej jednak nie żałuję, że sięgnęłam po tę powieść - spędziłam z nią dwa naprawdę miłe wieczory i przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo pokochałam "Piękną katastrofę".

Ocena: 8/10
"Piękna katastrofa"         |         "Chodząca katastrofa
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
http://www.wydawnictwoalbatros.com/

niedziela, 4 października 2015

"Plaga samobójców" Suzanne Young

źródło
Tytuł: Plaga samobójców
Autor: Suzanne Young  
Seria: Program, tom: 1
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 456

"Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w odizolowanych klinikach. Leczenie wydaje się skuteczne, ale każdy, kto brał udział w programie, wraca do zwykłego życia kompletnie pozbawiony wspomnień.

Rodzice Sloane stracili już jedno dziecko i są gotowi na wszystko, by tylko ją uratować. Dziewczyna tłumi więc swoje prawdziwe uczucia. Jedyną osobą, przy której czuje się swobodnie, jest James, jej chłopak. Obiecał jej, że ich dwojgu nic się nie stanie, a Sloane jest pewna, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz z tygodnia na tydzień oboje stają się coraz słabsi. Coraz trudniej im zachowywać twarz, bo dopada ich depresja. A później Program.


Mroczna, dystopijna powieść z romansem w tle
." źródło
Zdawać by się mogło, że dystopijny szał powoli przemija. Po kinowym sukcesie "Igrzysk śmierci", powieści tego typu opanowały półki księgarni. Ciężko było jednak trafić na  naprawdę wartościową historię, kiedy było ich tak wiele. Sporej części czytelników (mnie również) historie te nieco obrzydły - głównie dlatego, że trafialiśmy na nudne i podobne do siebie powieści. Minęło jednak trochę czasu i muszę przyznać, że powoli na nowo odkrywam ten gatunek, trafiając na prawdziwe perełki. A "Plaga samobójców" jest jedną z nich.
Młodzi ludzie masowo popełniają samobójstwa. Rodzice nastolatków nie mają pojęcia, jak radzić sobie z problemem. Chcąc za wszelką cenę uchronić swoje pociechy godzą się na "Program", stworzony przez władze, który ma na celu przeciwdziałanie epidemii. Młodzież jest bacznie obserwowana i poddawana ankietom. Każde podejrzane zachowanie - odnotowywane. Ci, którzy zdają się być blisko załamania nerwowego, trafiają do specjalnych ośrodków, w których pozbawia się ich samobójczych myśli, lecz również... większości wspomnień.

Epidemia nie ominęła rodziny Solane. Jej brat jest jednym z nastolatków, którzy popełnili samobójstwo. Tragedia odcisnęła na niej swoje piętno, jednak dziewczyna radzi sobie całkiem nieźle. Ma najlepszego przyjaciela, ukochanego chłopaka i plany. Do czasu.

Koncepcja powieści Suzanne Young jest naprawdę nietypowa - nie byłam sobie w stanie wyobrazić, w jaki sposób autorce uda się połączyć samobójstwa i dystopię. Taki mix mógł wypaść albo bardzo źle, albo bardzo dobrze. Jak się okazało - historia jest spójna, logiczna i naprawdę wciągająca! "Plaga samobójców" niesamowicie mnie wciągnęłam i pochłonęłam ją w jeden weekend. Choć jestem świeżo po lekturze, już teraz mogę stwierdzić, że ta historia na stałe zapisze się w Top 3 moich ulubionych dystopii! Dlaczego polubiłam tę historię tak bardzo? Poniżej znajdziecie 3 najważniejsze powody.

Po pierwsze - dramatyczna rzeczywistość. Książka pokazuje myśli samobójcze jako efekt depresji, a samą depresję traktuje niczym zakaźną chorobę. Choć zdaje się to nieco absurdalne, autorka pokazała nam pajęczynę smutku młodych ludzi w taki sposób, że naprawdę zaczyna mieć to sens. Pomyślcie sami - im więcej samobójstw w waszym najbliższym otoczeniu, tym więcej smutku w Was samych. Załóżmy, że właśnie w taki sposób tracicie siostrę, chłopaka i najlepszą przyjaciółkę - kto nie wpadłby w depresję?!
Po drugie - krwista dystopia. Mimo całego dramatyzmu, książka jest pełna drastycznych scen, niczym z krwawych "Igrzysk śmierci". W tym miejscu "Plaga samobójców" przypomina mi nieco moje ukochane "Testy" - tutaj też mamy do czynienia z wymazywaniem wspomnień i powracaniem do prawdziwego świata. A wierzcie mi, jest co zapominać!

Po trzecie - wątek miłosny. Opis książki informuje nas o wątku miłosnym w tle. Cóż... Romans może i toczy się w tle, ale za to jaki romans! Solane przeżywa prawdziwą, wielką miłość. Taką, której doświadcza się tylko raz w życiu. Byłam zachwycona chemią między bohaterami, sposobem, w jaki ich do siebie przyciągało. Tej dwójce bardziej niż komukolwiek innemu należy się szczęśliwe zakończenie. Ach! Wątek miłosny jest naprawdę cudowny i nie zmieniłabym w nim nic a nic.

"Plaga samobójców" to po prostu zachwycająca książka. Nietypowa, oryginalna i piekielnie wciągająca. Jestem nią absolutnie oczarowana i wprost nie mogę doczekać się kontynuacji. Polecam gorąco!

Ocena: 9/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...