sobota, 29 sierpnia 2015

"Złodzieje snów" Maggie Stiefvater

źródło
Tytuł: Złodzieje snów 
Autor: Maggie Stiefvater 
Wydawnictwo: Uroboros (GW Foksal)
Stron: 448

"Jeśli moglibyście wykraść przedmioty ze swoich snów, co byście zabrali? Amerykańska autorka fantasy kontynuuje magiczną sagę zapoczątkowaną tomem Król Kruków. W powieści Złodzieje snów opisane zostały dalsze losy trójki przyjaciół z elitarnej szkoły dla chłopców - Ganseya, Adama i Ronana - oraz pochodzącej z rodziny wróżek Blue. Teraz, kiedy linie mocy wokół Cabeswater zostały obudzone, życie bohaterów zmieni się nie do poznania. Nikt nie spodziewa się wyzwań, które mają nadejść... Ronan Lynch coraz głębiej wchodzi w świat snów. Ma pewien sekret, który ukrywa przed innymi, a czasem nawet przed samym sobą. Posiada szczególny dar - potrafi kraść przedmioty ze snów. Jednak nie jest jedyną osobą, która ich pragnie..." źródło

Przeczytałam zaledwie dwie książki Maggie Stievater ("Drżenie" w dalszym ciągu czeka na półce). Mimo tego, "Król Kruków" oraz "Wyścig śmierci" spodobały mi się na tyle, że z przyjemnością sięgam po książki autorki, kiedy tylko nadarza się ku temu okazji. "Złodzieje snów" znaleźli się więc na mojej liście "do przeczytania" już w momencie, kiedy książka ukazała się w zapowiedziach. Tym bardziej, że pierwszy tom dostał ode mnie maksymalną możliwą ocenę - 10/10 - a to nie zdarza się zbyt często. 

Ronan ma niezwykły sekret - potrafi przenosić przedmioty z snów do prawdziwego życia. Adam ma problemy finansowe, czesne w szkole wykańczają jego, i tak już niewielki, budżet. Na Blue ciąży klątwa, przez którą nie może zbliżyć się do chłopaka, na którym jej zależy. Gansey zaczyna pokazywać bardziej ludzkie oblicze, ale nawet kiedy tak się dzieje, nikt nie jest w stanie w to uwierzyć. Noaha natomiast nie żyje, a to chyba od razu dyskwalifikuje pozostałych w konkurencji na najbardziej uciążliwy problem. Na domiar złego po okolicy zaczyna kręcić się Szary Człowiek, który już z założenia jest niebezpieczny.

Po "Złodziejach snów" oczekiwałam naprawdę wiele. Strasznie długo czekałam na premierę, więc nieco zapomniałam szczegóły tej historii. W głowie pozostał mi jednak ogólny zarys fabuły, a z czasem na nowo wciągnęłam się w losy bohaterów. Historia w dalszym ciągu jest wciągająca. Pełna magii i z całą pewnością ciekawa. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że zabrakło tutaj czegoś, co tak oczarowało mnie w "Królu Kruków". II część momentami mnie nudziła, choć sama nie wiem, jak mogło się to stać skoro tak bardzo lubię bohaterów. Powieść mam prawie 500 stron, więc może wina leży po stronie rozciągniętej fabuły?

Mimo wszystko, uważam "Złodzieja snów" za udaną kontynuację. W historii stworzonej przez Maggie Stiefvater drzemie ogromny potencjał. Po pierwsze - nietuzinkowy pomysł. Po drugie - świetnie bohaterowie. Spójrzcie sami - Blue, Ronan, Gansey, Noah i Adam. Piątka bohaterów, których nie sposób ze sobą pomylić, ponieważ historia każdego z nich jest równie niezwykła. Oprócz tego mamy jest całą masę pobocznych postaci, choćby rodzina Blue, które są na tyle wyraziste, że stają się czymś więcej niż tylko tłem dla głównego wątku.

Na koniec muszę wspomnieć o jeszcze jednym- stylu autorki. Nie sposób pominąć tę kwestię, ponieważ Stiefvater pisze w sposób naprawdę niezwykły. Ze zwyczajnej z pozoru sytuacji potrafi uczynić coś pięknego, używając niezwykłych metafor. Na pochwałę zasługuje również tłumaczenie - nawet najpiękniejszy język można przecież zepsuć kiepskim przekładem, jednak tym razem wydawca spisał się naprawdę świetnie.

"Złodziej dusz" nie zachwycił mnie równie mocno, jak "Król Kruków". Może dlatego, że zbyt wiele oczekiwałam po tej powieści? Mimo wszystko książka jest naprawdę dobra, a ja z przyjemnością sięgnę po wszystko, co wyjdzie spod ręki tej autorki.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!


czwartek, 27 sierpnia 2015

"Samodzielne studia" Joelle Charbonneau

źródło
Tytuł: Samodzielne studia
Seria: Testy, Tom: II
Autor: Joelle Charbonneau
Wydawnictwo: YA! (Grupa Wydawnicza Foksal)
Stron: 368

"Choć rząd próbował wymazać z jej umysłu wspomnienia przerażających Testów, Cia pamięta. Próby ujawnienia okrutnych zbrodni stawiają ją samą i jej najbliższych w śmiertelnym niebezpieczeństwie... Druga część postapokaliptycznej trylogii porównywanej do Igrzysk śmierci." źródło

Kiedy na księgarnianych półkach pojawiły się "Testy", książka wzbudziła sporo kontrowersji. Choć większość antyutopii i dystopii na rynku porównywana jest do "Igrzysk śmierci", to akurat z tą powieścią łączy je całkiem sporo. Choć historia z założenia nie jest bardzo podobna, to kiedy zagłębiamy się w fabułę, powiązań jest całkiem sporo. Ja, jak pewnie się domyśliliście, skoro zdecydowałam się czytać drugą część, polubiłam "Testy". Powiem więcej - totalnie wciągnęłam się w świat Joelle Charbonneau.

Z niecierpliwością oczekiwałam więc na "Samodzielne studia". Przede wszystkim dlatego, że kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie zrozumcie mnie źle, po oszalałam na punkcie "Testów", jednak po cichu domyślałam się (z grubsza, oczywiście), jak potoczy się fabuła. W przypadku "Samodzielnych studiów" nie miałam pojęcia, jak autorka zdecyduje się poprowadzić fabułę. Na wstępie mogę jednak przyznać, że nic się nie zmieniło - w dalszym ciągu jestem zachwycona tą historią!

Zgodnie z tytułem, tym razem naszą przygodę z bohaterami rozpoczynamy wraz z początkiem studiów. Malencia Vale jest jedną z tych, którym udało się pomyślnie przejść Testy i zalicza się do grona szczęśliwców, którzy mogą rozpocząć naukę. Studenci poddani jednak zostali wymazaniu pamięci - nie pamiętają, co musieli przejść, aby przeżyć, ani... jak sami potrafią być okrutni. Cia postarała się jednak być sprytniejsza - zostawiła wskazówki dla siebie samej, ale czy zdoła je odnaleźć? A nawet jeśli, to czy będzie miała odwagę, by walczyć z okrutnym systemem?

Nie będzie chyba przesadą, kiedy przyznam, że ta część okazała się co najmniej równie dobra, a może nawet lepsza niż jej poprzedniczka. Charbonneau pisze w taki sposób, że niesamowicie wciąga czytelnika, a ciężko określić, jak to robi, ale po prostu ma chyba "to coś". Język powieści jest dość prosty, ale za to akcja gna niemal przez całą powieść. Fabuła nie pozwala się nudzić, a jednak pod koniec nie zostawia nas z wielkim znakiem zapytania w głowie - część pytań pozostaje bez odpowiedzi, jednak nie na tyle, żeby zirytować czytelnika, a jednocześnie zapewnić otwartą furtę dla kolejnej części.

Główna bohaterka, Cia, to świetnie skonstruowana postać. Jest młoda, ale jednocześnie bardzo poukładana. Dziewczyna postępuje logicznie - owszem, potrafi wykazać się odwagą, jednak nie na tyle często, aby uznać to za nierozważność. Ciekawie zostali pokazani również inni bohaterowie, szczególnie po wyczyszczeniu pamięci. Wątek miłosny gdzieniegdzie się pojawia, jednak zdecydowanie nie on jest tutaj najważniejszy.

"Samodzielne studia" jedynie utwierdziły mnie w przekonaniu, że (obok "Igrzysk Śmierci") "Testy są moją ulubioną antyutopijną serią. Z niecierpliwością sięgnę więc po "Egzamin końcowy" - nie mam pojęcia, jak autorka zdecyduje się zakończyć losy bohaterów, jednak jestem pewna, że nie będę zawiedziona.

Ocena: 9/10 

 Seria "Testy":
Testy   |   Samodzielne studia   |   Egzamin dojrzałości

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

wtorek, 25 sierpnia 2015

"Powiedz wilkom, że jestem w domu" Carol Rifka Brunt

źródło
Tytuł: Powiedz wilkom, że jestem w domu
Autor: Carol Rifka Brunt 
Wydawnictwo: YA! (Grupa Wydawnicza Foksal)
Stron: 400

"Jeśli szukasz książki, która przywróci ci wiarę w ludzi właśnie ją znalazłeś. Subtelna, wzruszająca, fascynująca? Zbyt mało, aby opisać tę powieść.

Bohaterka powieści musi odnaleźć się w świecie bez najlepszego przyjaciela. Nikt bowiem nie rozumiał tak dobrze June jak jej zmarły na aids wuj Fin.

Świat June ulepiony ze wspomnień o wuju malarzu,  buntu przeciwko rodzinie, dotkliwej zazdrości  siostry i nieśmiało rodzącej się przyjaźni z przyjacielem wuja.

Piękny język, duża subtelność w ujmowaniu tematu miłości, fenomenalny portret psychologiczny głównej bohaterki. To literatura, której łatwo się nie zapomina, bo zmienia nasze myślenie o świecie." źródło
  
O „Powiedz wilkom, że jestem w domu” słyszałam wiele. Co ciekawsze, opinie te w przeważającej większości były pozytywne. Masa czytelników uznała ją za mądrą i wartościową opowieść dla młodzieży. W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałam się jednak, że powieść wzruszy mnie tak bardzo i całkowicie skradnie moje serce.

Akcja powieści toczy się niecałe 30 lat temu. Główną bohaterką jest June – wrażliwa nastolatka, której nikt zdaje się nie rozumieć. Jedyna osobą, której mogła w pełni ufać, wujek Finn, właśnie zmarła. Nastolatce naprawdę trudno się z tym pogodzić, tym bardziej, że śmierć wuja otoczona jest atmosferą skandalu. Dlaczego? Był gejem, a w dodatku umarł z powodu AIDS. Dla większości społeczeństwa jest to szokujące nawet dziś, a przecież akcja powieści toczy się w 1987.

Sposób, w jaki została wykreowana June to mistrzostwo świata. Jestem zachwycona jej melancholijną naturą i młodzieńczym sposobem patrzenia na świat. June jest czysta i dobra. Nie zepsuta przez otoczenie, dzięki czemu kieruje się sercem, nie oceniając nikogo. Choć ma dopiero kilkanaście lat, czytelnicy mogą się wiele od niej nauczyć na temat tolerancji i lojalności.

Oprócz głównej bohaterki, autorka przedstawia nam mnóstwo portretów psychologicznych, a niemal każdy z nich zasługuje na uwagę. Mam więc Gretę, siostrę June, której zazdrość odbiera młodzieńczą świeżość, jaką widzimy u głównej bohaterki. Mamy matkę dziewcząt, która mota się pomiędzy miłością i lojalnością wobec chorego brata, a krzywymi spojrzeniami sąsiadów. I wreszcie mamy Toby'ego, ukochanego Finna, który za wszelką cenę próbuje sobie poradzić nie tylko z śmiercią bliskiego mężczyzny, lecz również wyrzutami sumienia.

Jeżeli szukacie szukacie szybkiej akcji i zagadkowej fabuły – to nie ten adres. Carol Rifka Brunt stworzyła bowiem historię napakowaną emocjami, w której psychika bohaterów jest najważniejsza. Wszystko toczy się wokół emocji, jednak nie mam tu na myśli jedynie bohaterów, lecz również czytelnika. Sama dałam się ponieść historii bohaterów i jestem przekonana, że ta opowieść zostanie w moim sercu na długi czas.

„Powiedz wilkom, że jestem w domu” naprawdę mnie zaskoczyła. Nawet gdybym miała porównać ją, do jakiekolwiek książki, którą czytałam (choćby po to, żeby przybliżyć Wam ten klimat), nie jestem w stanie. Ta powieść po prostu nie przypomina żadnej, jaką do tej pory czytałam! Jednak mogę powiedzieć jedno - „Powiedz wilkom, że jestem w domu” stała się jedną z moich ulubionych powieści i bardzo gorąco ją Wam polecam! 

Ocena: 9/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!


wtorek, 18 sierpnia 2015

"Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover

źródło
Tytuł: Nieprzekraczalna granica
Seria: Pułapka uczuć
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: WAB (Grupa Wydawnicza Foksal)
Stron: 304

"Layken i Willa łączy więcej niż typowe młode pary. Mają za sobą podobne doświadczenia, podobne potrzeby. Oboje stracili rodziców i muszą poradzić sobie z wychowaniem młodszego rodzeństwa, zbyt wcześnie osieroconego. Wygląda na to, że są dla siebie stworzeni. Ich związek rozpada się jednak w momencie, gdy na drodze Willa pojawia się Vaughn, jego dawna miłość. Chłopak utrzymuje z nią kontakt, mimo że wie, iż Layken może mu nie wybaczyć kłamstw.
Czasami dwoje ludzi musi się rozstać, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo siebie potrzebują. Czy Willowi uda się naprawić to, co zniszczył, zanim rozstaną się z Layken na zawsze i już nigdy więcej nie zobaczą?" źródło

Nikogo chyba nie zdziwi, kiedy powiem, że Colleen Hoover jest jedną z moich ulubionych autorek powieści New Adult. Uwielbiam wszystkie jej książki, które przeczytałam (czyli wszystkie, które udało mi się upolować w wersji pl). Nie inaczej jest oczywiście z "Pułapką uczuć" (już w dzień premiery biegłam do księgarni) - polubiłam Willa i Layken, więc nie wyobrażałam sobie, aby nie poznać ich dalszych losów.

Mimo wszystkich dramatycznych wydarzeń, nasi bohaterowie starają się jakoś poukładać swoje przewrócone do góry nogami życie. Opiekują się młodszym rodzeństwem, starając zapewnić im namiastkę normalnego domu. Są bardzo młodzi, więc nie trudno się dziwić, że popełniają błędy, nawet, jeżeli bardzo się starają. Czasami jednak, dobre chęci nie wystarczą - kiedy w życiu Willa na nowo pojawia się dawna miłość, jego związek z Layken przechodzi prawdziwy kryzys. Czy nasi bohaterowie są gotowi na wszystko, co zgotował im los?

Po lekturze "Pułapki uczuć" zdawać by się mogło, że historia ta jest już kompletna. Co za tym idzie, kompletnie nie wiedziałam, czego spodziewać się po "Nieprzekraczalnej granicy". Szybko jednak zdałam sobie sprawę, co tym razem chciała nam pokazać autorka. Otóż, mimo słodko-gorzkiego zakończenia, wszyscy spodziewaliśmy się, że Will i Layken będą żyć długo i szczęśliwie, tworząc zgrany duet. Kiedy jednak opada kurtyna przychodzi czas na prawdziwe życie i codzienne problemy, z którymi czasami równie trudno sobie poradzić. Po finałowym pocałunku nachodzi czas płacenia rachunków, codziennych obowiązków i byłych dziewczyn. "Długo i szczęśliwie" rzadko trwa długo, a jeszcze rzadziej szczęśliwie.

Owszem, problemy naszych bohaterów zdają się być niczym w porównaniu do śmierci najbliższych. Jednak w przypadku choroby, bardzo łatwo ocenić co jest słuszne - robić co się da, aby pozbyć się choróbska, a w tragicznych przypadkach - starać się, aby ostatnie dni bliskiej osoby były, jak najlepsze. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, owszem, jednak Layken udało się poradzić z sytuacją lepiej, niż niejednemu dorosłemu. Kiedy jednak zaczyna ponosić pełną odpowiedzialność za młodego człowieka, a jednocześnie nie podlega niczyjej kontroli odnośnie spotkań z Willem, czuje się zagubiona. Skąd ma wiedzieć, co jest właściwe?

Cudownie było wrócić do bohaterów, których tak polubiłam! "Nieprzekraczalna granica" okazała się być zupełnie inną powieścią niż, pierwszy tom. Autorka miała naprawdę niebanalny pomysł na fabułę i cieszę się, że zdecydowała się na kontynuację tej serii - dzięki temu miałam okazję na kolejne spotkanie z Willem i Layken. Muszę jednak przyznać, że przyzwyczaiłam się, że autorka funduje nam prawdziwą bombę. Tutaj bomby nie było i choć zdaję sobie sprawę, że takie było zapewne założenie Hooveer, to "Nieprzekraczalna granica" nie zostanie moją ulubioną powieścią tej autorki. Niezaprzeczalnie jest dobra, jednak nie najlepsza ze wszystkich.

Nie muszę chyba polecać Wam tej książki - jestem przekonana, że wszyscy fani Hoover i tak po nią sięgnąć. Jedyne, co mogę dodać, to żebyście przygotowali się na coś innego niż zwykle.

Ocena: 7/10
Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

sobota, 15 sierpnia 2015

"Mara Dyer. Przemiana" Michelle Hodkin

źródło
Tytuł: "Mara Dyer. Przemiana"
Autor: Michelle Hodkin
Wydawnictwo: YA!
Stron: 544

"Myślała, że jej problemy istnieją tylko w jej głowie. Nie tylko. Była pewna, że po wszystkim, co przeszli, jej ukochany nie będzie miał przed nią więcej tajemnic. Myliła się. Druga część fascynującej trylogii, w której prawda ciągle się zmienia, a wybory mogą okazać się zabójcze." źródło

Niektóre serie są znane, zanim jeszcze pojawią się w zapowiedziach polskich wydawców. Tak było z „Rywalkami” - każdy znał je najpierw jako „The Selection”. Podobnie było z „Marą Dyer” - o książce stało się głośno wśród zagranicznych blogerów i youtuberów, przez co bardzo szybko znalazła się na mojej liście „must have”. Kiedy jednak powieść została wydana w Polsce, zdania były podzielone. Niektórzy (w tym ja) byli zachwyceni, inni jednak rozczarowani. Co ciekawsze, wszyscy twierdzili zgodnie, że drugi tom jest lepszy od poprzedniego. Nawet czytelnicy sceptycznie nastawieni do serii, przyznali, że są pozytywnie zaskoczeni. Z przyjemnością sięgnęłam więc po drugi tom przygód Mary, aby przekonać się, czy powieść faktycznie jest tak udana.

Historia kołem się toczy... Ten tom również zaczyna się w szpitalu. Z tą różnicą, że zdaniem najbliższych Mara ewidentnie potrzebuje pomocy psychiatry. Bohaterka jest przekonana, że widzi Jude'a, jednak nikt jej nie wierzy. W końcu Jude przecież nie żyje – to jedynek logiczne wytłumaczenie. Jedyną osobą, na którą może liczyć Mara jest Noah. Tylko on jej wierzy, nawet kiedy sama zaczyna podejrzewać, że zwariowała. Jaka jest prawda? Mara ma problemy psychiczne, czy nadprzyrodzone zdolności? Jude żyje i prześladuje dziewczynę, czy to zwykłe urojenia?

Nie sposób nie zgodzić się z opiniami innych czytelników – ten tom jest po prostu znakomity! Fabuła nie nudzi, ani na chwilę. Wszystkie wydarzenia są spójne. Najmocniejszym elementem jest fakt, że zakończenie jest naprawdę trudne do odgadnięcia. Nie tylko Mara zastanawia się, czy wszystko co ją otacza jest wytworem wyobraźni, czy sił paranormalnych. Czytelnik również nie ma pojęcia, jaka jest prawda – obie wersje są prawdopodobne i spójne. Autorka oszczędziła nam miliona fałszywych tropów. Wszystkie wydarzenia naprawdę mają wpływ na rozwiązanie zagadki.

Kolejnym plusem jest rozwiązanie. Całe szczęście, wydarzenia nie są rozciągnięte w czasie i już w tym tomie poznajemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Nie tylko kwestie, które pozostały bez odpowiedzi po lekturze pierwszego tomu, lecz również te, które na bieżąco pojawiają się podczas lektury. Niektóre wątki pozostały oczywiście otwarte, jednak jest to zrozumiałe – w końcu przed nami jeszcze trzeci tom serii.

Mara i Noah grają tutaj pierwsze skrzypce, nie sposób więc o nich nie wspomnieć, szczególnie, że postaci te są genialnie skonstruowane. Oboje zachowują się logicznie, a to w powieściach dla młodzieży (niestety) rzadkość. Owszem, dziewczyna widzi rzeczy, który nie powinny istnieć, jednak (jak każdy zdrowo-myślący) człowiek, doszukuje się w nich logicznego wytłumaczenia, nawet, jeżeli miałoby to oznaczać zaburzenia psychiczne. Nie ma więc ona nic wspólnego z bohaterkami, które na wieść, że ich ukochany jest wampirem kiwają jedynie głową, twierdząc, że to nic takiego. Warto również wspomnieć, że wątek miłosny, choć nie jest tutaj najbardziej istotny, zasługuje na pochwałę. Chemia między Marą a Noah, aż wylewa się ze stron powieści!

Tym razem muszę przyznać rację większości - „Przemiana” jest zdecydowanie mocniejszą częścią niż „Tajemnica”. Nie pozostaje mi więc nic innego, niż gorąco polecić Wam tę książkę, niezależnie, czy pierwsza część Wam się podobała!

Ocena: 9/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

Seria "Mara Dyer":
"Tajemnica"   |   "Przemiana"   |   "Zemsta"

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

"Wypowiedz jej imię" James Dawson

źródło
Tytuł: "Wypowiedz jej imię"
Autor: James Dawson
Wydawnictwo: YA!
Stron: 256


"Trójka nastoletnich przyjaciół w noc Halloween przyzywa ducha legendarnej Krwawej Mary. To, co miało być zabawą, zmienia się w koszmar i dramatyczną walkę o przetrwanie. Bobby, jej przyjaciółka Naya i przystojny Caine muszą się zmierzyć z nawiedzającą ich w snach upiorną siłą mieszkającą po drugiej stronie lustra. Nastolatkowie odkrywają tajemnicę z połowy XX wieku. Odnajdują jedyną ofiarę, która umknęła Krwawej Mary i od lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Czego upiór pragnie naprawdę – ukojenia czy zemsty?" źródło

Historię o "Krwawej Mary" słyszał chyba każdy. To motyw, który pojawiał się w książkach, filmach, a nawet serialach. Nie jestem sobie jednak w stanie przypomnieć, żebym poznała historię, która skupia się właśnie na losach Mary - częściej są to opowieści o osobach, które ją wywołują, a nie o tej przeklętej dziewczynie. Bardzo zainteresowała mnie więc "Wypowiedz jej imię" - książka, która opowiada dwie równoległe historie. 

Wbrew pozorom, stworzenie horroru dla nastolatków, nie jest nowym pomysłem. Warto pamiętać, że najbardziej kultowe historie mrożące krew w żyłach opowiadają właśnie o młodych ludziach - weźmy choćby "Koszmar z ulicy Wiązów", czy reaktywowany ostatnio "Krzyk". Licealiści często podejmują nierozsądne decyzje, przez co pakują się w tarapaty, a to daje twórcą możliwość tworzenia niesamowitych historii. Do tej pory jakoś nie udało mi się jednak trafić horror w postaci książkowej, gdzie bohaterami są młodzi ludzie. A szkoda, bo gdyby na rynku było więcej takich książek, jak "Wypowiedz jej imię", z przyjemnością bym bo nie sięgnęła.

Powieść zaczyna się dokładnie tak, jak mogłam się tego spodziewać. Kilkoro młodych ludzi postanawia wypowiedzieć imię "Krwawej Mary" przed lustrem, dokładnie tak, jak mówi legenda. Dlaczego? Może chcą zaimponować rówieśnikom, pokazać, że tak naprawdę nie wierzą w duchy. Każdy z nich ma swoje powody. Zgodnie z opowieścią przekazywaną z pokolenia na pokolenia, powinni więc umrzeć w ciągu pięciu. Już nazajutrz zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Wszystko wskazuje na to, że legenda jest prawdziwa, a nasi bohaterowie mają pięć dni, aby odkryć prawdziwą historię Mary i znaleźć sposób, aby zatrzymać klątwę.

"Wypowiedz jej imię" opowiada dwie historie. Jedna z nich dotyczy nastoletniej Bobby oraz dwójki jej przyjaciół, czyli bohaterów, który zdecydowali się wywołać ducha Krwawej Mary. Losy nastolatków poznawałam z wypiekami na twarzy i szczerze kibicowałam im, aby udało się zatrzymać klątwę i... przeżyć. Równolegle poznajemy losy Mary. Tutaj nie jest ona  jednie potworem z lustra - wcześniej była dziewczyną z krwi i kości, którą spotkał naprawdę tragiczny los. Zanim stała się oprawcą, była ofiarą. Tę część powieści pozwałam z równym (o ile nie większym entuzjazmem) niż historię Bobby i jej przyjaciół.

Książka James Dawsona ma sobie wszystko, czego potrzeba, aby zachwycić czytelnika. To świetnie napisana, trzymająca w napięciu historia (a nawet dwie). Oprócz horroru, dostajemy tutaj również szczyptę romansu, a nawet kilka opowieści ze zwyczajnej licealnej codzienności. Jak dla mnie - bomba!

Ocena: 8/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

sobota, 1 sierpnia 2015

„Collide" Gail McHugh

źródło
Tytuł: "Collide"
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 368

"Jej umysł na próżno walczył z tym, o czym doskonale wiedziało jej ciało: pragnęła go, i to bardzo.
 
Zaraz po ukończeniu college'u, Emily spotyka dotkliwy cios: niespodziewanie umiera jej matka. Emily przeprowadza się ze swoim chłopakiem do Nowego Jorku, by zacząć życie od nowa. Co prawda wewnętrzny głos zaleca jej ostrożność, ale Dillon w ciężkich chwilach był dla niej tak dobry i troskliwy, że dziewczyna postanawia związać z nim swój los.
W Nowym Jorku poznaje Gavina – seksownego, czarującego playboya. Już podczas pierwszego, krótkiego spotkania udaje mu się rozpalić zmysły Emily. Dziewczyna jest rozdarta między lojalnością do dotychczasowego partnera, od którego nigdy nie zaznała niczego złego, a namiętnością do przystojnego zdobywcy serc. Sytuacja szybko się komplikuje, ponieważ z biegiem czasu Dillon zaczyna coraz częściej ujawniać swoją prawdziwą, mroczną naturę, a z kolei nadzwyczajna atrakcyjność i namiętność Gavina okazuje się jedynie maską, za którą kryje się bolesna przeszłość. Rozdarta wewnętrznie Emily musi szybko podjąć decyzję, którego z nich wybrać. Cokolwiek zrobi, jedno jest pewne: ból rozstania pozostanie z nią już na zawsze.
" źródło

O "Collide" słyszałam sporo czasu przed premierą. Było o niej głośno, więc i ja, choć typowe romans czytam raczej rzadko, doszłam do wniosku, że w powieści po prostu musi być coś niezwykłego, skoro przykuła uwagę tylu ludzi. Lubię New Adult, zdarza mi się nawet czytać powieści "greyopodobne", więc zaczęłam z pozytywnym nastawieniem. Tym bardziej, że główna bohaterka jest świeżo po studiach i zaczyna prawdziwe życie, a to przecież najciekawszy okres w życiu człowieka.

Główną bohaterka, Emily, nie może się jednak w pełni cieszyć ukończeniem studiów. Właśnie umarła jej matka. Dziewczyna postanawia przeprowadzić się do Nowego Jorku i tam spróbować poukładać wszystko na nowo. Dillon, jej narzeczony, jest ciepły, troskliwy i był dla dziewczyny ogromnym wsparciem w trudnych chwilach. Nawet fakt, że przyjaciółka Emily za nim nie przepada, zdaje się nie zrażać naszej bohaterki. Wszystko zmienia się go przypadkowo poznaje Gavina - typowego facet, od którego lepiej się trzymać z daleka. Na domiar złego, okazuje się on być przyjacielem Dillona. Życie jednak potrafi szybko weryfikować - Emily przekonuje się, że za zaborczością narzeczonego stoi coś więcej niż tylko troska. Z kolei Gavin, którego od razu sklasyfikowała jako playboya, może być dla niej ogromnym wsparciem.

Czym więc wyróżnia się "Collide"? Co takiego ma w sobie ta powieść, że zachwyciła tylu czytelników? Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Powieść Gail McHugh jest po prostu romansem. Dość typowym zresztą, ponieważ fabuła kręci się wokół jednej kobiety i dwóch mężczyzn, których ten dobry, okazuje się nie do końca taki dobry, a ten zły - nie do końca taki zły. W zasadzie już po opisie czytelnik może mieć w głowie obraz, jak to wszystko się skończy. 

Najbardziej martwi mnie tutaj brak emocji. Podczas lektury nie doświadczyłam, ani szczęścia, ani smutku, ani nawet nie zdarzyło mi się zaśmiać. Gail MacHugh nie zafundowała swoim bohaterom chyba żadnej zabawnej sytuacji... Ciężko było mi się w jakikolwiek sposób utożsamić z bohaterami, skoro ich decyzje były w większości kompletnie irracjonalne i dziecinne. To trochę dziwne, że bohaterowie powieści młodzieżowych niejednokrotnie bywają bardziej dojrzali emocjonalnie, niż Ci z książek przeznaczonych dla dorosłych.

Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie zbyt surowo oceniam "Collide". Dzieje się tak jednak tylko dla tego, że właśnie po tej powieści spodziewałam się naprawdę wiele - bomby emocji. Dostałam jednak zwyczajną książkę, która być może pomoże odprężyć się po ciężkim dniu w pracy, ale na pewno nie zostanie w pamięci na dłużej.

Ocena: 5/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...