niedziela, 31 stycznia 2016

"Kołysanka" Sarah Dessen

źródło
Tytuł: Kołysanka
Autor: Sarah Dessen
Wydawnictwo: Harper Collins
Stron: 304

"Nic nie wychodzi Remy tak dobrze, jak zrywanie. Rzesza jej byłych chłopaków na pewno by się z tym zgodziła. Trudno ją za to winić, najwyraźniej odziedziczyła tę skłonność w genach. Jej matka, pisarka, właśnie wychodzi za mąż po raz piąty. A ojciec, muzyk, zniknął z jej życia, zanim się urodziła. Jedyną pamiątką po nim jest ckliwy hit Kołysanka, którą dla niej napisał.
Dexter, nowy chłopak Remy, jest jej kompletnym przeciwieństwem. Oderwany od ziemi, niezorganizowany, niepoprawny optymista. Zanim zacznie jej na nim zależeć, Remy musi zrobić to, co umie najlepiej – odejść." źródło


Czytam praktycznie każde New Adult, jakie ukazuje się na rynku. Jedne są lepsze, inne słabsze, ale tak jest przecież z każdym gatunkiem. NA lubię przede wszystkim za uniwersalność - w powieściach młodzieżowych drażnią mnie niedojrzałe bohaterki, z kolei te, które spotykamy w literaturze kobiecej to najczęściej kobiety po 30, które "zaczynają od nowa". Dwudziestolatki są najbardziej zróżnicowane - równie dobrze możemy spotkać studentkę, czy dziewczynę, która właśnie rozpoczyna karierę, jak i te po przejściach.

Remy niedawno skończyła liceum, jednak ma już całkiem spory bagaż doświadczeń. Sama przeżyła więcej niż kilka związków, jednak to nie wszystko. Do dziewczyny już dawno przylgnęła łatka "tej najbardziej odpowiedzialnej w rodzinie". Jej matka to artystka-lekkoduch. Pisze romanse, a i ona sama nie ucieka od miłości. Wręcz przeciwnie. Remy planuje bowiem właśnie ślub swojej rodzicielki po raz piąty (i jak podejrzewa - nie ostatni). Nasza bohaterka robi jednak wszystko, aby nie pójść w ślady matki. Nie unika związków, wręcz przeciwnie, jednak kiedy tylko sprawy przyjmą poważniejszy obrót, bierze nogi za pas.

Dexter nie mógłby bardziej się różnić od Remy. Jest niezorganizowanym bałaganiarzem z bardzo niepewnym planem na życie. A mimo to nasza bohaterka, po licznych próbach chłopaka wreszcie zaczyna się z nim spotykać. O dziwo, mimo różnic, związek tej dwójki całkiem nieźle się sprawdza. Jednak nadchodzi moment, kiedy dziewczyna zaczyna się angażować i wtedy, jak to zwykle robi, musi odejść.

"Kołysanka" to bardzo przyjemna historia. Może nie ma tutaj tajemnic kryminalnych, czy wstrząsających przeżyć z przeszłości, do jakich przyzwyczaili nas autorzy NA, jednak nasi bohaterowie również nie mają w życiu lekko. Akcja toczy się przede wszystkim wokół Remy, która ma obsesję na punkcie kontroli i robi wszystko, aby nie powtórzyć błędów matki, która na pierwszym miejscu stawia miłość i bardzo szybko się angażuje. Remy stara się być odpowiedzialna, jednak z drugiej strony, kiedy traci kontrolę, to na całego. Równie ciekawą postacią jest Dexter. W przeciwieństwie do większości bohaterów, których spotykamy, nie jest ani bogaty, ani mroczy. To wesoły, roztrzepany chłopak. Właśnie dzięki niemu "Kołysanka" niejednokrotnie rozbawiła mnie do łez.

Oprócz dwójki głównych charakterów mamy tutaj całą masę postaci, a każda z nich ma swoje problemy. Brat Remy, który zaliczył pobyt w więzieniu, właśnie związał się z perfekcyjną dziewczyną i robi wszystko, żeby sprostać jej wymaganiom. Z kolei przyjaciółki głównej bohaterki niedawno skończyły szkołę i są przerażone następnym krokiem. Koledzy Dextera to początkujący muzycy, więc nietrudno się domyślić, że nie tylko walczą z wiecznym brakiem pieniędzy, ale i robią wszystko, aby zaistnieć na scenie, a jednocześnie pozostać sobą.

Powieść Sarah Dessen to przyjemna historia, która zarówno wzrusza, jak i bawi. Nigdy nie domyśliłabym się, że autorka napisała tę powieść... 14 lat temu! Jak widać, niektóre tematy są ponadczasowe...

Ocena: 7/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://harpercollins.pl/



poniedziałek, 25 stycznia 2016

"Złe dziewczyny nie umierają" Katie Alender

źródło
Tytuł: Złe dziewczyny nie umierają
Autor: Katie Alender
Wydawnictwo: Feeria 
Stron: 360

"Alexis ucieka w fotografowanie i trzyma się na uboczu, jak niejedna nastolatka. Nie każdy jest urodzoną cheerleaderką. Zresztą jak się żyje z takimi rodzicami, nie ma w tym nic dziwnego. Młodsza siostra Alexis, trzynastoletnia Kasey, też jest specyficzna, z tym swoim zbzikowaniem na punkcie starych lalek. W sumie życie Alexis, choć trochę wyobcowane, nie odbiega od normy. Tak się przynajmniej wydaje… Nagle sprawy wymykają się spod kontroli. Staje się jasne, że złowróżbne sygnały to był dopiero przedsmak prawdziwej grozy. Kasey zaczyna się zachowywać jeszcze bardziej niepokojąco niż wcześniej: jej błękitne oczy skrzą czasem zielonym blaskiem, pamięć odmawia jej posłuszeństwa, a słowa… słowa, które wypowiada, są żywcem wyjęte z dawnych epok. Kasey z radosnej kolekcjonerki lalek zmienia się uosobienie zła. Dziwne rzeczy dzieją się też w domu. Drzwi otwierają się i zamykają pchane niewidzialną ręką, woda sama się gotuje, klimatyzacja, choć wyłączona, przepełnia całe wnętrze chłodem.

Początkowo Alexis bierze te sytuacje za urojenia, ale wkrótce zdaje sobie sprawę, że wszystko dzieje się naprawdę i tylko ona może podjąć walkę z czającym się zagrożeniem i ratować siostrę. Tylko czy zielonooka potworna dziewczynka to wciąż ta sama osoba co wcześniej?
" źródło
Ostatnio coraz odważniej wybieram lektury. Creepy pasty, które od dłuższego czasu namiętnie czytam, uodporniły mnie na nieco straszniejsze historie i z czasem przestały przerażać. Mam jednak problem z dłuższymi horrorami - nie lubię kiedy fabuła się wlecze, bo nastrój grozy najczęściej pryska, zanim akcja na dobre się rozkręci. Zdarza mi się sięgać po Kinga, jednak na tym koniec. Pierwszy młodzieżowy horror, który miałam okazję przeczytać to "Wypowiedz jej imię" - książka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie i nawet żałowałam, że na rynku brak tego typu powieści. Z niecierpliwością wyczekiwałam więc "Złe dziewczyny nie umierają", od kiedy tylko ujrzałam ją w zapowiedziach.

Alexis jest częścią naprawdę nietypowej rodziny. Jej matka nieustannie pracuje, przez co kompletnie nie ma czasu dla rodziny. Ojciec z kolei nie ma zamiaru jej wspierać - wyśmiewa małżonkę nawet w obecności córek. Kasey - najmłodsza z rodziny - ma nietypowe hobby, zbiera lalki. Mimo, że ma już trzynaście lat, zdaje się mieć na ich punkcie prawdziwą obsesję. Sama Alexis, również nie należy do typowych nastolatek. Dziewczyna nie ma żadnych przyjaciół, a różowe włosy i buntownicza postawa nie pomagają w zawieraniu nowych znajomości. Dla dopełnienia całości, rodzina mieszka w domu, który... jest naprawdę przerażający.

Zafascynowana fotografią Alexis gotowa jest poświęcić się dla dobrego zdjęcia - spędza więc godziny próbując uchwycić idealny kadr, nawet nocami. Nie uchodzi jednak jej uwadze fakt, że młodsza siostra, która nieustannie się za nią włóczy zachowuje się coraz dziwniej. Jej niebieskie oczy momentami wydają się być zielone, obsesja na punkcie lalek staje coraz bardziej przerażająca, a wyobcowanie jeszcze mocniej daje o sobie znać. Co tak naprawdę kryje się za zachowaniem Kasey?

"Złe dziewczyny nie umierają" to przede wszystkim powieść młodzieżowa. Znajdziemy tutaj bowiem wszystko, dzięki czemu czytelnicy sięgają po YA. Mamy oryginalną główną bohaterkę - dziewczynę niezrozumianą przez rówieśników, która nie do końca potrafi odnaleźć się w licealnej rzeczywistości, ma jednak hobby, które pomaga jej uciec przed światem. Mamy też cheerleaderki i wszystkie szczeble szkolnej drabiny społecznej. Bohaterka ma też trudną sytuację rodzinną, nie zabrało również wątku romantycznego. Całości doprawia część paranormalna z lekką domieszką prawdziwego horroru.

Powieść Katie Alender to horror w wersji light. Brak tutaj rozlewu krwi, czy scen, po których będziemy bali się ciemności. Nie jestem szczególnie odważna jednak muszę przyznać, że nie było w tej historii momentu, który uznałabym za przerażający. Autorka wprowadziła co prawda atmosferę grozy, która towarzyszyła czytelnikowi niemal od samego początku, jednak skupiła się przede wszystkim na przedstawieniu nam tajemnicy. To jedna z tych historii, które czyta się przede wszystkim dlatego, żeby poznać rozwiązanie zagadki. I chyba dobrze, bo horrory w których pierwsze skrzypce gra tajemnica lubię najbardziej.

"Złe dziewczyny nie umierają" to powieść, po którą naprawdę warto sięgnąć. Nawet jeżeli należycie do bardziej bojaźliwych czytelników możecie być spokojni - to historia, która idealnie nadaje się dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z horrorami.

Ocena: 7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

sobota, 23 stycznia 2016

"Kuracja samobójców" Suzanne Young

źródło
Tytuł: Kuracja samobójców
Autor: Suzanne Young 
Seria: Program, tom: 2
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 448

"Sloane i James podjęli próbę ucieczki przed epidemią i programem, ale zagrożenie nie znikło. Bo program nie chce o nich zapomnieć…
Teraz, dołączywszy do grupy buntowników, muszą uważać na to, komu mogą zaufać, i znaleźć sposób na obalenie programu oraz powstrzymanie epidemii. A to jest bardzo trudne, gdy w pamięci mają tyle białych plam. Pomóc im może tylko kuracja – tajemnicza tabletka, która może przywrócić wspomnienia. Za bardzo wysoką cenę.
I istnieje tylko jedna dawka.
" źródło
"Plaga samobójców", pierwszy tom serii Suzanne Young, sprawiła, że na nowo polubiłam antyutopie. Ostatnio kilkakrotnie sięgałam po książki z tego gatunku, ale trafiałam na same niewypały - dopiero "Plaga samobójców" przypomniała mi, jak zajmujące i nieprzewidywalne potrafią być antyutopie. Z niecierpliwością czekałam na kolejny tom - to jedna z tych serii, których kontynuację chcielibyśmy dostać natychmiast. Na szczęście nie musiałam czekać zbyt długo i już kilka miesięcy później, zanim jeszcze zdążyłam zapomnieć wydarzenia z pierwszego tomu, na moją półkę trafiła "Kuracja samobójców".

Uczucie Sloane i James jest silne - nie zdołało go pokonać nawet wymazanie wspomnień. Są dla siebie stworzeni i zamierzają kurczowo trzymać się tego uczucia, nawet jeżeli przypłacić trzeba je będzie życiem. Ciężko jednak poruszać się po świecie, w którym są poszukiwani i sami nie wiedzą, komu można zaufać. Nasi bohaterowie postanawiają dołączyć do Buntowników - są wobec nich sceptycznie nastawieni, ale każdy sprzymierzeniec jest na wagę złota. Nie wiedzą co dalej, jednak wszystko wskazuje, że Sloane jest tak cenna przede wszystkim z uwagi na tabletkę, którą ma w posiadaniu. Czy naprawdę to jedyna, jaka została?

Bardzo ciężko jest mówić o "Kuracji samobójców" nie zdradzając jednocześnie zagadkowej fabuły tej powieści. Ciężko nawet określić miejsce akcji, ponieważ i to jest dla czytelnika niespodzianką! Sloane i James uciekają, ale czy im się powiedzie? Gdzie zaprowadzi ich ta podróż? I, co najważniejsze, czy któreś z nich zdecyduje się połknąć tajemniczą pigułkę, która podobno przywraca wspomnienia? Na te i inne pytania, które nurtują czytelników, odpowiedzi znajdziecie w "Kuracji samobójców". Ja mogę jedynie dodać, że warto było czekać te kilka miesięcy.

Ta część znacznie różni się od poprzedniej. W "Pladze samobójców" ujął mnie smutny nastrój i sposób przedstawienia depresji. Autorka pokazała nam depresję, jako chorobę, którą można się "zarazić" niemal jak ospą. I mimo, że brzmi to dość absurdalnie, w praktyce wypadło naprawdę świetnie. Bohaterowie zostali nam pokazani, jako smutni młodzi ludzie, którzy stopniowo się załamują, a czytelnicy płaczą razem z nimi. W "Kuracji samobójców", autorka postanowiła nieco zmienić koncepcję. Tutaj pierwsze skrzypce gra akcja - wszystko nabiera tempa, a nasi bohaterowie, nieważne jak pokiereszowana jest ich psychika, mają wroga, z którym muszą walczyć.

Oprócz uwielbianych przeze mnie bohaterów, których znamy już z pierwszego tomu, pojawia się kilka nowych, interesujących charakterów. Chciałabym zwrócić uwagę przede wszystkim na Dallas - buntowniczkę z dreadami, którą Sloane i James poznają już na początku swojej podróży. To świetna postać z ciętym językiem i mroczną przeszłością, której życie nieustannie daje w kość. Mocno wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów wykreowanych przez Young, jest w niej coś mrocznego, a co za tym idzie wzbudza zainteresowanie czytelnika.

Autorce udało się stworzyć naprawdę udaną kontynuację, a jednocześnie nie zaserwowała nam "odgrzewanego kotleta". "Kuracja samobójców" to książką utrzymana w innym klimacie, jednak z pewnością pokochają ją wszyscy Ci, których urzekła "Plaga samobójców". A jeśli na znacie jeszcze tej serii, to polecam gorąco obie książki - naprawdę warto mieć je na uwadze.

Ocena: 8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

czwartek, 21 stycznia 2016

"Księga wyzwań Lily i Dasha" Rachel Cohn, David Levithan

źródło
Tytuł: Księga wyzwań Lily i Dasha
Autor: Rachel Cohn, David Levithan
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 312

"Pełna wdzięku romantyczna historia z książkami, przedświąteczną gorączką i bożonarodzeniowym Manhattanem w tle.
„W środku znajdziesz wskazówki. Jeśli chcesz je poznać, przewróć stronę. Jeśli nie – proszę, odłóż notatnik na półkę”. Zainspirowana przez szczęśliwie zakochanego brata, szesnastoletnia Lily zostawia czerwony notatnik pełen wyzwań na ulubionej półce w swojej ulubionej księgarni. Notes czeka na odpowiedniego chłopaka, który odważy się podjąć grę. Ciekawski, ironiczny, lekko cyniczny Dash nie boi się zagadek - Księga Wyzwań staje się dla niego odskocznią od codzienności, której nieświadomie szukał.
Dash i Lily urządzają podchody na wielką skalę - szukają notesu (i siebie) po całym Manhattanie. Podczas gry zaczyna rodzić się uczucie. Tylko czy na żywo zrobią na sobie równie dobre wrażenie, co na papierze? To może okazać się największym wyzwaniem...
" źródło

David Levithan jest u nas znany przede wszystkim dzięki wspólnej książce z Johnem Greenem. Ostatnio miałam jednak szansę poznać bliżej twórczość autora dzięki jego samodzielnej powieści - "Każdego dnia" okazało się bardzo dobrą lekturą i choć Levithana nie postawię w swoim prywatnym rankingu na równi z Greenem, bardzo chętnie poznam więcej jego książek. "Księga wyzwań Lily i Dasha" jest co prawda napisana we współpracy z Rachel Cohn, ale tę autorkę również już miałam okazję poznać i bardzo miło to spotkanie wspominam. Co więcej, niewiele jest powieści związanych ze Świętami, a nie ma chyba nic lepszego niż taka lektura, gdy za oknem sypie śnieg. Pełna zapału, zaopatrzona w kubek gorącej herbaty (z aromatem drzewa sandałowego, pomarańczą i goździkami - jak nastrój, to na całego!) oraz ciepły koc zabrałam się do lektury.

Lily to bardzo nietypowa nastolatka. Ubiera się w przedziwny sposób i ma niebanalne zainteresowania - nietrudno więc się domyślić, że dziewczyna jest trochę samotna. Szczególnie, kiedy tak rodzinny czas, jak Boże Narodzenie przyjdzie jej spędzić samotnie. Rodzice Lily postanowili udać się w romantyczną podróż, oczywiście nie biorąc ze sobą pociech. Lily została więc w domu, razem z bratem, którego uwielbia. Niestety i on nie ma czasu dla siostry. Wreszcie się zakochał i całe dnie spędza z ukochanym. Razem swoją drugą połówką mają jednak plan jak pomóc Lily - w notesie tworzą tajemniczą Księgę Wyzwań licząc, że znajdzie ją chłopak idealny dla nastolatki. Wreszcie notes trafia w ręce Dasha, chłopaka, który decyduje się podjąć wyzwanie. Od tej pory para wymienia się zwierzeniami i kolejnymi zadaniami zostawiając notes w przeróżnych miejscach. Czy jednak w rzeczywistości okażą się dla siebie równi interesujący jak na kartkach notesu?

"Księga Wyzwań Dasha i Lily" to przeurocza opowieść. Główni bohaterowie są uparci i niebanalni, posiadają mnóstwo cech, dzięki którym nie sposób ich nie polubić. Ani w Lily, ani w Dashu nie ma nic typowego - rozpoczynając od sposobu ubierania, poprzez zainteresowania, aż po dobór przyjaciół. Chcąc nie chcą kibicujemy obojgu, licząc, że w końcu się odnajdą i na żywo również zaiskrzy. Historia jest utrzymana w pozytywnym klimacie, więc nie spodziewany się, że naszym bohaterom może stać się coś złego. Z drugiej jednak strony autorzy dają nam do zrozumienia, że odkładnia spotkania daje nadzieję, że bajka będzie trwać. W końcu, kiedy dojdzie ono do skutku, może okazać się, że nie zaiskrzyło.

Powieść przypomina historię wyrwaną z innej epoki. W czasach, kiedy wszyscy kontaktują się używając internetu i tak też poznają nowych ludzi, Lily i Dash wybrali zupełnie inną drogę. Notatnik, nawet jeżeli nie jest pomysłem żadnego z nich, jest nietuzinkowym sposobem na poznawanie nowych ludzi. A dzięki temu, że bohaterowie kręcą się po całym mieście, a tworzone przez nich zagadki z czasem stają się coraz trudniejsze i dla czytelnika powieść robi się coraz bardziej ciekawa. Zarówno Rachel Cohn, jak i David Levithan piszą dobrze - co do tego nie miałam żadnych wątpliwości, ponieważ spotkałam się już z twórczością obu autorów. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że ta historia nie przypomina poprzednich powieści pisarzy, bo nie ma chyba nic gorszego, niż odgrzewany kotlet.

Choć od Świąt Bożego Narodzenia minął już miesiąc, za oknem wciąż pełno śniegu. "Księga wyzwań Dasha i Lily" to pozytywna lektura, idealna za zimowy wieczór, kiedy pragniemy tylko schować się pod kocem. Jeżeli lubicie Greena, serię "Myśl-nik" albo świąteczne klimaty nie tylko od święta, nie czekajcie kolejnych 11 miesięcy, bierzcie się za lekturę już dziś!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
http://bukowylas.pl/

wtorek, 19 stycznia 2016

"Królowa i Faworytka" Kiera Cass

źródło
Tytuł: Królowa i Faworytka
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar 
Stron: 208

"Dwa opowiadania, osadzone w urzekającym świecie Rywalek, niezwykle popularnej powieści Kiery Cass, która zajęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów „New York Times”, są teraz po pierwszy dostępne w druku! Królowa i Faworytka ukazują nieznane wydarzenia z życia dwóch ulubionych przez czytelniczki bohaterek Rywalek. Zanim zaczęła się opowieść o Americe Singer, inna dziewczyna przyjechała do pałacu, by rywalizować o rękę innego księcia. W Królowej możemy śledzić losy przyszłej matki księcia Maxona, Amberly, podczas Eliminacji, dzięki którym została ukochaną przez wszystkich królową. Marlee Tames przybyła do pałacu, by zdobyć serce księcia Maxona – ale jej własne serce miało inne plany. Faworytka pokazuje sceny ze wspólnego życia Marlee i Cartera, od pamiętnej nocy, gdy ich sekret wyszedł na jaw, aż po wydarzenia z finału Jedynej." źródło

Uwielbiam "Rywalki" i wszystko, co z nimi związane. Od pierwszego tomu, który pokochałam całym sercem, mam na ich punkcie totalnego fioła. Na wieść o kolejnej części cieszę się, jak dziecko - nieważne czy to nowelki, czy przedłużenie serii. W swoim zbiorze mam nawet "Dziennik Kreatywny". 

Jestem ogromnie wdzięczna wydawnictwu Jaguar za to, że zdecydowali się na wydanie nowelek w formie papierowej. To miła niespodzianka od autorki, szczególnie w długiej przerwie między wyczekiwaniem na kolejne tomy. Spora część pisarzy decyduje się na napisanie takiego umilacza dla swoich fanów, a zauważyłam, że ostatnio również polscy wydawcy zaczynają udostępniać, je swoim czytelnikom - czasami w formie papierowej, a czasami jako ebook.

Poprzednie nowelki od Kiery Cass czytałam z przyjemnością, nie nastawiając się na zbyt wiele. Głównie dlatego, że fajnie jeszcze raz przenieść się w świat bohaterów, jednak w dalszym ciągu kręcimy się wokół wydarzeń, które już znamy. Poza tym, Aspen nigdy nie należał do moich ulubionych bohaterów, więc jego historia dużo mniej mnie interesowała. Z dużo większym entuzjazmem podeszłam do "Królowej i Faworytki". Uwielbiam Amberly i bardzo chciałam dowiedzieć się, jak doszło do tego że poślubiła człowieka, który zdaje się być jej kompletnym przeciwieństwem. Całkiem zapowiadała się również opowieść o Marlee - to ciekawa postać, o której niewiele wiem.

Dokładnie tak, jak się spodziewałam, te nowelki okazały się o wiele bardziej interesujące niż poprzednie. Przede wszystkim, nie zawiodłam się na "Królowej" - domyślam się, jak ciężko było stworzyć przeszłość tej postaci. Jest dobra i pełna ciepła, jednak fakt, że zakochała się Królu jakoś tu nie pasuje. Ich wspólna opowieść to prawdziwe wyzwanie, a jednak Kiera Cass sprostała temu zadaniu. Pokazała nam, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje, a charakter człowiek kształtują jego przeżycia - nic nie dzieje się bez przyczyny. Całkiem nieźle wypada również historia Marlee, jednak do niej mam kilka zastrzeżeń. Nie wszystkie zachowania bohaterki uznaję za logiczne, jednak zakładam, że miała to być po prostu bardzo romantyczna opowieść. Moją ulubioną nowelką zostaje więc "Królowa"!

Oprócz dwóch opowiadań, książka zawiera kilka bonusów, w postaci opowieści co stało się z dziewczętami, które brały udział w Eliminacjach oraz "Jedyna po epilogu" i kilka odpowiedzi Kiery Cass na pytania od czytelników. "Królowa i Faworytka" to świetny dodatek do serii i pozycja absolutnie obowiązkowa dla wszystkich czytelników, którzy kochają "Rywalki" równie mocno, jak ja. 

Ocena: 7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 17 stycznia 2016

"YOLO for fun" Margaret Okeey

źródło
Tytuł: YOLO for fun  
Autor: Margaret Okeey 
Wydawnictwo: Jaguar 
Stron: 224

"Oto twoje YOLO. Wklejaj, wydzieraj, maż, ciap, polewaj, posypuj. Stwarzaj własne światy. Wyrażaj siebie. Kreuj swoją rzeczywistość. Nawiązuj nowe znajomości. Okaż waleczne serce i pokaż jaki jesteś naprawdę. Rób rzeczy ciekawe, dziwne, dziwaczne i szalone. Baw się dobrze! Don’t worry, be happy :) i zachowaj zasady BHP." źródło

Po sukcesie dzienników do zniszczenia, księgarnie zalała fala przeróżnych książek, mających na celu pobudzanie kreatywności. Od typowych notatników mających na celu "kreatywną destrukcję" po kolorowanki antystresowe. Spotkałam się nawet z zaawansowaną wersją "Połącz kropki"! Sceptycznie podchodziłam do tego typu zabaw, jednak za namową innych blogerów postanowiłam sama sprawdzić, o co tyle szumu...

"YOLO" autorstwa Margaret Okeey to dziennik, składający się z 224 stron. Na (prawie) każdej z nich zapisane są zadania, do wykonania. Pomysły są raczej zróżnicowane, nie powtarzają się. Jeżeli chodzi o ich stopień absurdu - z tym już bywa różnie :) Znajdziemy tutaj te bardziej typowe pomysły, takie jak kolorowanie, wklejanie zużytych biletów, ozdabianie, dorysowywanie, czy wycinki z gazet, to jednak nie wszystko. Nie zabrakło również tych bardzo nietypowych - wylewanie na książkę sosów i innych płynów, czy choćby rysunki stworzone trawą. Niektóre zadania mnie zainteresowały i wciągnęły - inne natomiast po prostu odrzuciły. Nie mam zamiaru bazgrać po mojej książce błotem, choćby nie wiem co!

Mimo sceptycznego nastawienia, muszę przyznać, że "YOLO" spełnia swoją funkcję. Z czasem zamiast iść po najmniejszej linii oporu, zaczynamy coraz bardziej dokładnie i ambitnie wypełniać zadania. Co za tym idzie pobudzamy naszą kreatywność! Oprócz tego, zgodnie z założeniem "YOLO" jest tak wciągające, że działa odstersowywująco, a jednocześnie zapewnia kupę dobrej zabawy. Niektórych zadań nie zamierzam wykonywać - nikt nie jest w stanie namówić, mnie żebym pluła na dziennik - jednak nie oznacza to, że nie będę w stanie wykonać zadania. Wystarczy jednie wysilić umysł i potraktować polecenie nieco mniej dosłownie.

Powoli zaczynam rozumieć szał na kreatywne dzienniki. "YOLO" wciągnęło mnie i nieźle się przy nim bawiłam. Zostało jeszcze trochę zadań do wykonania, za które z pewnością się wkrótce zabiorę, na tym jednak koniec. Przetestowałam, sprawdziłam i nawet nieźle się bawiłam, ale jednak zostanę przy książkach :)

P.S. A tak wyglądają przykładowe strony z mojego dziennika:


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

poniedziałek, 11 stycznia 2016

"Posłaniec strachu" Michael Grant

źródło
Tytuł: Posłaniec strachu
Autor: Michael Grant 
Wydawnictwo: Jaguar 
Stron: 440

"Nowa książka autora bestsellerowej serii GONE.
Przypomniałam sobie moje imię – Mara. Ale, stojąc w tym upiornym miejscu, na przeciw poważnego młodego człowieka w czarnym płaszczu ze srebrnymi czaszkami na guzikach, nie mogłam sobie przypomnieć nic więcej. I wtedy zaczęła się gra…
Posłaniec dostrzega ciemność w młodych sercach. Widzi szkody, jakie młodzi wyrządzają na świecie. Gdy pozostają bezkarni, oferuje im nikczemną grę. Jeśli wygrają, mogą odejść bez konsekwencji. Przegrana oznacza, że będą musieli przeciwstawić się swojej największej fobii.
Co to ma wspólnego z Marą? Wkrótce sama się o tym przekona." źródło

"Posłaniec strachu" nie jest moim pierwszym spotkaniem z Michaelem Grantem. Znam co prawda jednie jeden tom "Gone", ale kolejne części mam w planach już od dłuższego czasu. Bardzo polubiłam bohaterów tej serii i choć pomysł na fabułę wydaje się nieco absurdalny, to w rzeczywistości książka jest naprawdę dobra. Nieco inaczej było z moim kolejnym spotkaniem z autorem - "BZRK" kompletnie nie przypadło mi, nawet mimo pozytywnego nastawienia, z jakim podchodziłam do tej książki. "Posłaniec strachu" zapowiadał się naprawdę interesująco, więc postanowiłam po niego sięgnąć, nie nastawiając się jednak na zbyt wiele, biorąc po uwagę rozczarowanie "BZRK".

Naszą bohaterkę poznajemy, kiedy nie pamięta kompletnie nic, nawet własnego imienia. Wie jedynie, że teraz jest uczennicą mężczyzny, który przedstawia się jako Posłaniec Strachu. Wraz z nim poznaje ludzi, którzy postąpili źle, a teraz czeka ich kara. Mara i Posłaniec znajdują tych, którzy mają nieczyste sumienie, aby złożyć propozycję nie do odrzucenia...

Tajemniczy opis tej historii mówi naprawdę niewiele - ciężko stwierdzić, czy książka jest czymś odpowiednim dla nas. Ja również nie zamierzam zdradzać Wam zbyt wiele, myślę że poprzedni akapit z zupełności wystarczy. Cała magia tej historii kryje się właśnie w tajemnicy - Mara nie pamięta nic, więc i czytelnicy niewiele wiedzą. Razem jesteśmy zagubieni w świecie stworzonym przez Michaela Granta, a wierzcie mi, jest w czym się zagubić! Z czasem jednak dowiadujemy się coraz więcej, ponieważ Mara zaczyna sobie przypominać, kim jest naprawdę.

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że ogromny plus należy się wydawcy. W czasach, kiedy inny dzielą oryginalne wydania na dwa tomy, psując lekturę w połowie, Jaguar (po raz kolejny) pozytywnie zaskakuje. Kupując polskie wydanie otrzymujemy 2 tomy w jednym - "Posłaniec strachu" i "Serce w tatuażach". Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł, żeby w ogóle je dzielić - nasze wydanie ma 440 stron, więc wcale nie aż tak wiele! Kolejny plus należy się za dołączenie do książki opowiadania z tego cyklu, to naprawdę miła niespodzianka. Nie chciałabym się więc do niczego przyczepiać, jednak gdyby to ode mnie zależało, "Węża" (bo taki jest tytuł opowiadania) umieściłabym pomiędzy pierwszym, a drugim tomem. Zgodnie z oryginalną numeracją, nowela to część numer 1.5.


"Posłaniec strachu" to idealna serialowa historia! Główny wątek, czyli przeszłość Mary oraz Posłańca, przeplata się ich aktualnymi przygodami. Bohaterowie spotykają na swojej drodze mnóstwo osób, poznają ich historie, a każda z nich jest zupełnie niezależną opowieścią. Autor zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie - postacie, które Mara spotyka na swojej drodze są naprawdę świetnie wykreowane. Powieść, która z założenia jest fantastyką, stawia przed czytelnikiem typowo moralne dylematy i udowadnia, że świat nie jest po prostu czarno-biały.

Ze wszystkich książek autora, które miałam okazje przeczytać, "Posłaniec Strachu" okazał się moją ulubioną. To wyjątkowa historia, która gorąco Wam polecam, a sama po cichu trzymam kciuki, że ktoś zdecyduje się nakręcić jej serialową ekranizację.

Ocena: 8/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

sobota, 9 stycznia 2016

"Każdego dnia" David Levithan

źródło
Tytuł: Każdego dnia
Autor: David Levithan 
Wydawnictwo: Dolnośląskie (Grupa Wydawnicza Publicat)  
Stron: 264

"Każdego dnia w innym ciele i w innym życiu
Każdego dnia zakochany w tej samej dziewczynie

Każdego dnia tak samo – bez ostrzeżenia – A nie wie, kim dzisiaj będzie i gdzie się znajdzie. A pogodził się ze swoim wyjątkowym losem, ustalił nawet zasady, których stara się przestrzegać: Nie angażować się. Nie rzucać się w oczy. Nie mieszać w cudzym życiu.
Aż do pewnego poranka, kiedy A budzi się w ciele Justina i poznaje jego dziewczynę, Rhiannon. Od tej chwili przestają obowiązywać wszelkie zasady, bowiem A wreszcie znalazł kogoś, z kim pragnie być – kazdego dnia, bez wyjątku.
" źródło

David Levithan kojarzy mi się (jak pewnie większości z Was) z Johnem Greenem. Pierwsze spotkanie z autorem przeżyłam właśnie przy lekturze duetu tej dwójki - "Will Grayson, Will Grayson" to książka bardzo kontrowersyjna, jednak moim zdanie zdecydowanie udana. Wspólna powieść to jednak nie jedyna rzecz, która łączy tych dwóch pisarzy. Obaj cechują się niekonwencjonalnym poczuciem humoru i ciętym językiem. Bardzo ucieszyła mnie więc wiadomość, że wreszcie będę miała okazję przeczytać książkę napisaną w 100% przez Davida Levithana.

A nie wie kim jest naprawdę, wie jedynie kim jest dziś. Kim będzie jutro? Może nastoletnią królową popularności, a może zakompleksionym nerdem? Nie ma pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale robi co może, aby się dostosować. Ludzie, którymi się staje mają przecież swoje (mniej lub bardziej) poukładane życie. A nie wiem, jak zachowują się na co dzień, jednak stara się nie namieszać. Do czasu, kiedy (jako Justin) poznaje Rhiannon, dla której jest gotów złamać wszystkie swoje zasady... 

Muszę przyznać, że czytając opis tej powieści najwyraźniej nie zrobiłam tego wystarczająco uważnie lub po prostu co nieco dopowiedziałam. Mówiąc krótko - założyłam, że będzie to historia chłopaka, cierpiącego na osobowość mnogą. Nie wiem, skąd ten pomysł, jednak, kiedy wreszcie rozpoczęłam lekturę, szybko zdałam sobie sprawę, że jestem w kompletnym błędzie. Główny bohater DOSŁOWNIE budzi się codziennie w innym ciele. Pamięta co zdarzyło się wcześniej, a jednocześnie wie, jako kto obudził się w tej chwili. 

Może pokochacie "Każdego dnia", a może znienawidzicie, ale jedno jest pewne - tej historii nie można odmówić oryginalności. David Levithan w konkursie na najbardziej wyjątkowy pomysł bije na głowę wszystkich innych. Ciężko nawet zaklasyfikować tę książkę, jak jakikolwiek z gatunków literackich. Z jednej strony, możemy stwierdzić, że to fantastyka - w końcu podróż między ciałami innych osób nie jest czymś, co przydarza się każdemu z nas. Z drugiej jednak, powieść jest naładowana emocjami i codziennymi problemami, mniej lub bardziej nietypowymi. 

Historia A ma jeszcze jednak ogromny plus - jest piekielnie wciągająca. Może nie powala na kolana tak, jak niektóre książki wspomnianego już wcześniej Greena, jednak jego fani z pewnością nie będą zawiedzeni. Levithan pisze naprawdę dobrze, strony znikają niepostrzeżenie, a fabuła naprawdę zaskakuje. Cieszę się, że wreszcie miałam okazję poznać samodzielną twórczość Davida Levithana i z przyjemnością sięgnę po kontynuację tej powieści - już nie mogę się doczekać!

Ocena: 7/10 

Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!
www.publicat.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...