piątek, 31 stycznia 2014

"Gorączka 2" Dee Shulman

Tytuł: "Gorączka 2"
Autor: Dee Shulman
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 432


"Seth i Eva przetrwali atak wirusa. Niestety z niewiadomych przyczyn stan Evy się pogarsza. W dodatku ofiarami zabójczej gorączki padają kolejni ludzie. Seth musi wyruszyć w niebezpieczną podróż w czasie, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. Ale nawet nie wie, jak katastrofalne skutki będą miały wydarzenia, które wywołał…"

I tom "Gorączki" czytałam całkiem niedawno, jednak przyjemnie wspominam lekturę. Doceniam przede wszystkim pomysł autorki na połączenie dwóch zupełnie odmiennych światów - Ewy i Setha. Książkę traktowałam przede wszystkim jako wprowadzenie do serii, więc z przyjemnością sięgnęłam po kontynuację - byłam bardzo ciekawa, jak rozwiną się losy bohaterów, kiedy wreszcie ich historia się połączyła. Czy "Gorączka 2" sprostała moim oczekiwaniom?

Ewa i Seth przeżyli zmagania z tajemniczym wirusem. Razem próbują zrozumieć jego działanie, a przy okazji - spędzić wspólnie jak najwięcej czasu. Dziewczyna zaczyna jednak czuć się coraz gorzej, a każdy kolejny atak coraz bardziej zagraża jej życiu. W tym samym czasie, Londynem wstrząsa fala niezwykły wydarzeń. Kolejne osoby w niewyjaśniony sposób po prostu... znikają! Wygląda to o tyle ciekawie, że ich ubrania pozostają ułożone tak, jakby ciało wyparowało ze środku. Również w Parallonie dzieje się coś niepokojącego - nowi mieszkańcy z pewnością nie zamierzają podporządkować się istniejącym tam zasadom...

W "Gorączce 1" jedynie Ewa i Seth wysuwali się na pierwszy plan. Nieco inaczej wygląda to w "Gorączce 2". Choć para to w dalszym ciągu główni bohaterowi powieści, autorka postanowiła wprowadzić kilka nowych, znaczących postaci. Poznajemy więc Nicka oraz Jennifer - on jest policjantem, ona natomiast - dziennikarką. Ta dwójka zaczyna się spotykać, jednak nie jest to proste, ponieważ oboje pracują nad tą samą sprawą i ciężko im nie mieszać życia prywatnego z zawodowym. Nietrudno się domyślić, że chodzi właśnie o wspomniane zniknięcia. Wątek ich miłości jest całkiem ciekawy, a nawet... ciekawszy niż główny wątek romantyczny (ale o tym za chwilę). Warto również wspomnieć, że na początku książki możemy znaleźć spis postaci z krótką charakterystyką, co jest bardzo przydatne. Szczególnie, że jest ich tak wielu.

Pomysł wprowadzenia nowych bohaterów spodobał mi się głównie dlatego, że romans Ewy i Setha stał się nie do zniesienia. O ile osobno nawet ich lubiłam, o tyle razem jest zdecydowanie zbyt przesłodzeni. To jedna z tych par, które są po prostu nudne i ciężko czyta się  - są zwyczajnie irytujący. Łączące ich uczucie jest silne, to nie ulega żadnej wątpliwości, ale ciągłe wzdychania stają się irytujące. Dużo ciekawszy zdaje się być motyw wirusa, nad odkryciem którego pracują. Szkoda, że autorka zamiast skupić się na nim, zafundowała nam rożowe-cukierkowe sceny miłości nastolatków. Dziwne - tym bardziej, że z udziałem nieustraszonego gladiatora.

Mimo wszystko książkę czyta się przyjemnie - głównie za sprawą przyjemnego języka, jakim posługuje się autorka. Poleciłabym ją przede wszystkim fanom romansów, bo to one są tutaj najważniejsze. Ja czuję się zawiedziona, bo po I tomie spodziewałam się jednak czegoś więcej... Nie polecam, nie odradzam - decyzję pozostawiam Wam.

Ocena: 5/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 26 stycznia 2014

"Faceci z sieci" Katarzyna Gubała

źródło
Tytuł: "F@ceci z sieci"  
Autorka: Katarzyna Gubała
Wydawnictwo: Czarna Owca
Stron: 328

"Dowcipna opowieść, a zarazem dokładny przepis na to, jak znaleźć ukochanego.

Trzydziestoletnia Karolina postanawia rzucić wyzwanie losowi i… zakochać się w odpowiednim mężczyźnie przez Internet. Nie w pijaku, łajdaku, brzydalu czy fajtłapie. W kimś nieidealnym, ale odpowiednim. Do zadania podchodzi metodycznie, jak do najprawdziwszego biznes planu – w końcu chodzi o jej przyszłość!
W sposób zabawny i ze zmysłem praktycznym opisuje swoje zaskakujące przygody z kolejnymi facetami poznanymi w sieci. Jak nie spaprać sobie życia z napotkanym facetem i nie związać się z życiowym nieudacznikiem? To dopiero wyzwanie!
Czy mężczyzna prawie idealny istnieje? Czy Szarlotka go odnajdzie? Czy można szukać miłości za pomocą rozumu i jasno sprecyzowanych kryteriów? Przeczytajcie, a dowiecie się sami! Książka w swym założeniu ma być nie tylko lekturą łatwą i przyjemną. Ma także pełnić rolę przewodnika dla osób, które szukają miłości i chcą ją znaleźć. To podręcznik po świecie Internetu i wirtualnych portali randkowych" źródło

30-letnia Karolina postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Staje się Szarlotką - użytkowniczką internetowych serwisów randkowych i postanawia (choć to nie do końca kwestia wyboru) znaleźć miłość swojego życia. Po umieszczeniu ogłoszenia na portalu spotyka mnóstwo mężczyzn, a każdy typ dokładnie opisuje. Oprócz opowieści o randkach, mamy więc tutaj internetowe czaty z nieznajomymi, a nawet pewnego rodzaju poradnik. Panom, których spotyka, przylepia łatkę i analizuje ich charaktery. Czy w natłoku spotkań i dobie internetu ma jeszcze szansę na prawdziwą miłość?

"Faceci z sieci" to lekka i niezobowiązująca lektura. Język, jakim posługuję się autorka jest bardzo prosty, trudno jednak się dziwić, skoro mowa tutaj o znajomościach internetowych. Wszyscy przecież wiemy, że język, którym posługujemy się w sieci jest dużo prostszy. W tym wypadku jestem więc skłonna wybaczyć autorce tę kwestię - podejrzewam, że taki właśnie był zamysł. Jednak nie tylko język czyni tę lekturę niezobowiązującą. Z uwagi na fakt, że Karolina poznaje coraz to nowych mężczyzn nie jesteśmy w stanie przywiązać się do żadnego z bohaterów (z resztą większość jest na tyle pokręcona, że to nawet lepiej). Owszem, czekałam aż kobieta pozna wreszcie jakiegoś mężczyznę, który skradnie jej serce, jednak gdyby nie to, książka mogłaby się zakończyć w dowolnym momencie i nawet bym tego nie zauważyła.

Największą zaletą "Facetów z sieci" jest poczucie humoru. Książka wielokrotnie mnie rozbawiła i choć może nie był to najbardziej wyrafinowany humor, to spędziłam z nią kilka miłych chwil. Z pewnością nie powinnyście jej brać zbyt poważniej lub, o zgrozo, traktować jako poradnik. Dlaczego? Główna bohaterka wielokrotnie zachowuje się nieodpowiedzialnie - wsiada do obcych samochodów po krótkiej rozmowie, bardzo szybko decyduje się na wyjazdy we dwoje czy spotyka w podejrzanych miejscach. Nigdy nie wiadomo, kto siedzi po drugiej stronie i w internetowych znajomościach powinniśmy dmuchać na zimne. Wiadomo - to tylko książka i powinniśmy traktować ją z przymrużeniem oka, jednak w rzeczywistości polecam zachować szczególną ostrożność.

Główna bohaterka nie do końca mnie do siebie przekonała. Absolutnie popieram wysoko postawioną poprzeczkę dla kandydata, w końcu w miłości nie powinno się iść na ustępstwa. Czasami jednak skreślała mężczyzn z błahych powodów, aby za chwilę próbować wskoczyć do łóżkach komuś, z kim ewidentnie się nie zwiąże. Odrzuciła również mojego ulubieńca - "Pan Prąd" został jedynie przyjacielem bohaterki, ale to mogę jej wybaczyć, w końcu serce nie sługa.

"Faceci z sieci", mimo wszystkich minusów, okazali się zafundować mi naprawdę przyjemny wieczór. Choć jest to lekka lektura, mogę nazwać ją oryginalną - w tego typu powieściach spotykamy przecież zazwyczaj mężczyznę i kobietę, który zakochują się w sobie, a potem żyją długo i szczęśliwie. Tutaj mamy kobitę i... wielu, wielu mężczyzn. Jeśli potrzebujecie sympatycznego czytadła na jesienny, deszczowy wieczór, śmiało sięgajcie po tę książkę!

Ocena: 6/10

Recenzja dla portalu Sztukater.pl!

czwartek, 23 stycznia 2014

Stosik styczniowy #17 (1/2014)


Witajcie w zaśnieżonym styczniu! Czy Wam też zima daje się tak mocno we znaki? Ja już przyzwyczaiłam się do dodatniej temperatury w grudniu. Kiedy zupełnie niespodziewanie zauważyłam śnieg (w końcu prognozy pogody przepowiadały go zaledwie od miesiąca ;)), w pośpiechu latałam po sklepach szukając zimowych butów i czapki - kto by pomyślał, że jeszcze się przydadzą? :)
źródło

Styczeń upłynął mi pod znakiem wymian na LC. Początkowo planowałam zrobić wyprzedaż, jednak dostałam całkiem sporo kuszących propozycji i... oczywiście skończyło się głównie na wymianach. Efekty możecie zobaczyć poniżej - "Atrofia", "Freak City", "Ukryte", "Nadciąga burza" i "Posępna litość" to książki, które od dawna miałam miałam na swojej liście Must Have. "Siedem grzechów głównych" to z kolei nowość, ale (mimo szkaradnej okładki), zapowiada się interesująco. W stosiku możecie również zobaczyć moje świąteczne prezenty, które w pełnej okazałości pokazywałam na fb [klik]. Zaledwie 4 z poniższych książek to egzemplarze od wydawców.


  1. "Rok 1984" George Orwell - prezent gwiazdkowy
  2. "Kalenadarz 2014" Beaty Pawlikowskiej - uparcie wyczekiwała promocji i wreszcie, w połowie stycznia, udało się! Zakupiony w empiku ze zniżką -50%
  3. "Urodzona o północy" C.C. Hunter, od Feerii. Jako jedyna ze stosika już przeczytana i w dodatku polubiona. RECENZJA
  4. "Jezioro Marzeń" Lisa Kleypas - egzemplarz do recenzji od Prószyńskiego za pośrednictwem a-g-w.info
  5. "Małżeństwo we troje" Eric Emmanuel Schmitt - od wydawnictwa Znak
  6. "Zimowe sny" Richard Paul Evans - j.w. Moja pierwsze powieść Evansa, ale pewnie nie ostatnia, bo bardzo się polubiliśmy :)
  7. "Neva" Sara Grant - prezent gwiazdkowy <3
  8. "Strąceni" Gwen Hayes - j.w.
  9. "Enklawa" Ann Aguirre - j.w.
  10. "Dziewczyna, którą kochały pioruny" Jennifer Bosworth - j.w.
  11. "Wędrówka przez sen" Josephine Angelini - j.w.
  12. "Bling Ring" Nancy Jo Sales - wygrana w konkursie
  13. "Ukryte" Kimberly Derting - z wymiany za LC
  14. "Atrofia" Lauren DeStefano - j.w.
  15. "Posępna Litość" Robin LaFevers - j.w.
  16. "Nadciąga burza" Robin Bridges - j.w.
  17. "Freak City" Kathrin Schrocke - j.w.
  18. "Siedem grzechów głównych. Nieczystość" Robin Wasserman - j.w. Może ktoś ma na wymianę kolejny tom? :>
  19.  
    Jak myślicie, od czego zacząć? :)

wtorek, 21 stycznia 2014

"Przegląd Końca Świata: Feed" Mira Grant

źródło
Tytuł: "Przegląd Końca Świata: Feed"
Autor: Mira Grant
Wydawnictwo: SQN
Stron: 496

"'Świt żywych trupów' Romero, 'Martwe zło' Raimiego czy '28 dni później' Boyle’a – to co było fikcją, stało się rzeczywistością. Czy wiedza wyniesiona z klasycznych horrorów pomoże ludzkości przetrwać apokalipsę?

Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz!

Upłynęło ponad 20 lat. Georgia i Shaun Masonowie stają przed życiową szansą — są na tropie mrocznej konspiracji stojącej za wybuchem infekcji. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna.

Mira Grant, pisarskie objawienie roku 2011, fantastycznie kreuje świat, w którym media tradycyjne niemal zupełnie tracą na znaczeniu, a zastępuje je… Najlepiej przekonajcie się sami!

FEED jest thrillerem politycznym z horrorem w tle, okraszonym śmiertelną dawką humoru. Ale przede wszystkim jest to historia dwójki rodzeństwa, profesjonalnych reporterów, podążających za prawdą tropem usłanym trupami… niekoniecznie martwymi." źródło

"Feed" bardzo szybko stał się hitem blogosfery - recenzenci masowo oceniali tę książkę na 10 gwiazdek. Ja jednak byłam bardzo sceptycznie nastawiona, a lekturę uparcie odkładałam w czasie. Wiadomo - im wyżej postawiona poprzeczka, tym boleśniejsze rozczarowanie. Pod koniec zeszłego roku, przy małej pomocy Maxa Brooksa, przypomniałam sobie dlaczego tak bardzo lubię zombie w literaturze i... przypomniałam sobie o powieści Miry Grant. Czy sprostała moim oczekiwaniom?

Wszystko może mieć katastrofalne skutki. Nawet rozwój medycyny...

Nauka idzie do przodu. Wynaleziono lekarstwa na raka i na przeziębienie. Efekt uboczny tych wynalazków jest jednak straszniejszy niż najgorszy sen - wirus Kellis-Amberlle przemienia umarłych w zombie. Nietrudno się domyślić, że rozprzestrzenia się on w zaskakującym tempie. Świat uparcie próbuje dalej istnieć - 20 lat później ludzie dalej są w stanie funkcjonować. Autora w najmniejszych szczegółach zaplanowała świat, w którym ludzie nauczyli się żyć z otaczającymi ich potworami, a nawet czerpać korzyści z ich istnienia.

Co ciekawsze, w zainfekowanym świecie ogromną rolę odgrywają blogerzy. Dzielą się na trzy grupy - Newsie, Irwinów oraz Fikcyjnych, czyli tych zajmujących się faktami, prawdziwymi doświadczeniami czy po prostu fikcją. Główni bohaterowie to właśnie blogerzy - Shaun i Georgia to rodzeństwo, Newsie i Irwin. Wraz z przyjaciółką, Buffy tworzą zespół, który rozpoczyna pracę przy kampanii prezydenckiej. Warto dodać, że mimo ogromnej roli, jaką blogerzy odgrywają w ówczesnym świecie, w dalszym ciągu jest to spore wyróżnienie. Muszę przyznać, że polubiłam całą trójkę bohaterów i chyba nie byłabym w stanie wskazać swojego ulubieńca. W końcu nawet ich blogi wskazują na odmienność charakterów.

Muszę przyznać, że książka bardzo mnie zaskoczyła. Z perspektywy czasu sama nie mogę się sobie nadziwić. Kompletnie zignorowałam opis książki, który otwarcie informuje, że jest to "thriller polityczny z horrorem tle" i spodziewałam się... horroru z polityką w tle. Mówią w skrócie: mnóstwa rozlanej krwi, odrobiny absurdu i może szczyptę odcinanych głów (góra w co drugiej scenie). Polityka wysuwa się tutaj jednak na pierwszy plan. Wszechobecne spiski i konspiracje nieco mnie przytłoczyły, muszę przyznać, że wolałabym, aby te wątki były nieco mniej rozbudowane. Koniec końców, prawie 500 stron politycznej intrygi stało się dla mnie momentami nudne.

Największą zaletą powieści są emocje, które wywołuje w czytelniku. O dziwo, nie zabrakło tutaj dobrego humoru - mimo horroru w tle, bohaterom nie zabrakło ciętego języka, nawet w najgorszych sytuacjach. Oczywiście znalazły się również momenty pełne grozy, jednak z zaskoczeniem stwierdzam, że to nie one najbardziej zapisały się w mojej pamięci. Muszę również przyznać, że autorka ma bardzo specyficzne podejście do swoich bohaterów - podejrzewam, że ja przywiązałam się do nich bardziej niż ona, ponieważ chyba nie byłabym w stanie uśmiercić niektórych postaci, szczególnie tak istotnych.

"Feed" to niezła i z całą pewnością oryginalna opowieść. Myślę, że spodoba się przed wszystkim fanom politycznych intryg i niezwykłych wizji świata przyszłości. Warto jednak pamiętać, że to nie zombie są tutaj najważniejsze.

Ocena: 7/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 19 stycznia 2014

"Urodzona o północy" C.C. Hunter

Tytuł: "Urodzona o północy"
Seria: "Wodospady Cienia", tom: I
Autor: C.C. Hunter
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 364

"Życie nastoletniej Kylie Galen nie jest łatwe. Umiera jej ukochana babcia, rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozstają, a w dodatku ciągle widuje dziwną postać, której nikt poza nią zdaje się nie zauważać… Pewnego wieczora Kylie Galen ląduje na nieodpowiedniej imprezie z nieodpowiednimi ludźmi, i to zmienia jej życie na zawsze. Za radą psychologa matka wysyła ją do Wodospadów Cienia – na obóz dla trudnej młodzieży. Już w drodze do obozu Kylie przekonuje się, że określenie „trudna” niezupełnie określa jej współobozowiczów.

Kylie nigdy nie czuła się całkiem normalna, ale nie wierzy też w to, że jej miejsce jest wśród tych, jej zdaniem, „dziwolągów”. Mieszkańcy Wodospadów Cienia twierdzą jednak, że przybyła tu nie bez powodu, ponieważ wiele wskazuje na to, że jest jedną z nich – między innymi to, że urodziła się o północy. Mimo to nikt nie wie, kim tak naprawdę jest…

Jakby życie nie było wystarczająco skomplikowane, na scenie pojawiają się Derek i Lucas. Są bardzo różni, ale obaj zajmują znaczące miejsce w sercu dziewczyny.

Chociaż Kylie niczego nie jest pewna, jedna rzecz staje się dla niej absolutnie jasna. To właśnie tu, w Wodospadach Cienia, jest jej miejsce." źródło

To, czy sięgnę po daną książkę zależy od mnóstwa czynników. Jeżeli chodzi o starsze pozycje, skupiam się przede wszystkim na recenzjach ulubionych blogerów - to chyba najbardziej wiarygodne źródło informacji. Są jednak takie zapowiedzi, przy których dopada mnie "zainteresowanie od pierwszego wejrzenia". Ta opcja jest najgorsza, bo książkę muszę mieć "już teraz, dzisiaj!", co jest wręcz niewykonalne, bo przecież trzeba poczekać do premiery. Dokładnie tak było z "Urodzoną o północy" - spodobała mi się okładka, zaintrygował opis, czego chcieć więcej? Oczekiwanie na premierę umilałam sobie wyszukiwaniem informacji o tej powieści - średnia 4,16 na portalu goodreads jedynie utwierdziła mnie w przeczuciu, że się polubimy - czy przeczucie to okazało się słuszne?

 Kylie w niczym nie przypomina nastoletniej buntowniczki, wręcz przeciwnie. Jeden, jedyny raz, znajduje się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie - to zwyczajny pech. Rodzice jednak traktują ją jak notoryczną imprezowiczkę i postanawiają wysłać na obóz dla trudnej młodzieży. Przy okazji nastolatka uniknie ich burzliwych kłótni, więc upieką dwie pieczenie na jednym ogniu.

Nasza bohaterka jest przerażona, zanim jeszcze dotrze na miejsce. W autobusie wiozącym ją w nieznane jest pełno młodych ludzi, którzy w niczym nie przypominają jej szkolnych przyjaciół. Wyglądają mrocznie i naprawdę przerażająco. Mimo wszystko dziewczyna jest zaskoczona, kiedy okazuje się, że trafiła w sam środek obozu dla stworzeń, o istnieniu których nie miała pojęcia. Wampiry, wilkołaki, elfy czy czarowinice, to tylko niektóre z postaci, które Kylie spotka na swojej drodze. Wszystko wskazuje, że dziewczyna trafiła tam nie bez powodu - czy ona również nie jest człowiekiem?

Każdy, kto na bieżąco śledzi bloga wie, że takie paranormalne stwory, to zdecydowanie "moje klimaty". Nawet wampiry, które molom książkowym wychodzą już uszami, mi chyba nigdy się nie znudzoną. Im więcej niezwykłości, tym lepiej! C.C. Hunter naprawdę mnie rozpieszcza - w "Urodzonej o północy" znajdziemy całe mnóstwo gatunków. W dodatku autorka pokazała nam nadprzyrodzone rasy w nieco odświeżonej wersji. Choć sama koncepcja nie jest zbyt oryginalna, rekompensuje to pomysłem na opis każdego z nich.

Bardzo polubiłam Kylie. Choć to z dość zwyczajna i niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, jednak (całe szczęście) nie okazała irytująca. Bywa niezdecydowana, czy rozhisteryzowana, ale nadrabia to poczuciem humoru i lojalnością wobec przyjaciół. O ile bohaterka idealnie wpasowuje się w stereotypową postać z paranormal romance, o tyle obóz letni już nie, gdyby nie fakt, że... niczym nie różni się od szkoły z internatem. A tę znamy przecież doskonale z powieści YA. Najdziwniejszy jest jednak fakt, że kompletnie mi to nie przeszkadzało. I w tym wypadku autorka nadrobiła średni pomysł niezłym wykonaniem - koncepcja obozu była na tyle ciekawa, że z ogromną ciekawością śledziłam losy jego uczestników.

Czego jeszcze nie może zabraknąć w PR? Trójkąta miłosnego! Tutaj mamy coś więcej - Kylie jest rozdarta między trzema chłopakami. I choć szczerze polubiłam nastolatkę, to w tym wypadku działała mi na nerwy swoim niezdecydowaniem odnośnie wybranka. Ja swojego ulubieńca wybrałam bardzo szybko i przez bite 300 stron zażarcie mu kibicowałam!

Jednym z najważniejszych wątków jest tożsamość głównej bohaterki. Jeszcze przed przyjazdem na teren obozu, dziewczyna widzi przerażającą postać Żołnierza, której nikt inny nie jest w stanie dostrzec. To, że dziewczyna posiada paranormalne zdolności jest pewne - cała zabawa polega jednak na znalezieniu odpowiedzi na pytanie - czym jest Kylie? Spodobało mi się poprowadzenie tego wątku, a zakończenie  zaskoczyło, wolałabym jednak poznać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania. Mimo to, autorka postanowiła potrzymać czytelników w niepewności. Myślę, że osiągnęła zamierzony efekt w 100%, bo osobiście naprawdę nie mogę doczekać się kontynuacji!

"Urodzona o północy" zahacza o utarte schematy, jednak w wyjątkowy sposób. Czerpie z nich to, co najlepsze, dzięki czemu powieść naprawdę ciężko odłożyć. Mi wyjątkowo przypadła do gustu i  przyjemnością sięgnę po kolejny tom - oby ukazał się jak najszybciej!

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

środa, 15 stycznia 2014

"Dzieci grobu" Agnieszka Graczyk

żródło
Tytuł: Dzieci grobu
Autorka: Agnieszka Graczyk

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Stron: 148


"Pianistka Eleonora i flecista Henryk należeli do wyjątkowo wysoko usytuowanego rodu Augustów. Przez wiele lat starali się o dziecko, jednak nie doczekawszy się potomka, z nieznanych powodów ciężko zachorowali i zmarli. Stało się to w roku 1788.
 
Ponad 200 lat później, na cmentarzu Montmartre amerykańscy archeolodzy dokonali niezwykłego odkrycia, które sprawiło, że prezydent największego na świecie mocarstwa zadrżał na myśl o zagrożeniu, czekającym go ze strony pewnego nastolatka…
 
Kto łączy XVIII-wiecznych, francuskich muzyków i amerykańskiego prezydenta? Tym kimś jest Nicolas, piętnastoletni mieszkaniec Los Angeles…" żródło

Opis "Dzieci grobu" od początku przykuł moją uwagę - zapowiadała się naprawdę nietuzinkowa lektura, w dodatku polskiej autorki. Rodzimi pisarze ostatnio bardzo często pozytywnie mnie zaskakują, więc z przyjemnością sięgam po ich książki. Połączenie XVIII-wiecznej Francji i czasów obecnych to coś, czego nie mogłam sobie odmówić. Byłam jednak ogromnie zdziwiona, ponieważ powieść, w rzeczywistości okazała się być... opowiadaniem. Książka liczy zaledwie 150 stron i idealnie nadaje się na jednej (w dodatku niezbyt długi) wieczór. Czy tak krótka historia zdołała mnie zachwycić?

Zaczęło się naprawdę interesująco - francuska para ginie w tajemniczych okolicznościach. Wiele lat później archeolodzy odnajduję ciało kobiety w zaskakująco dobrym stanie. Wkrótce po sekcji zwłok, świat obiega zaskakująca wiadomość - w ciele martwej kobiety znajdował się płód, któremu udało się przetrwać. Dziecko dojrzewa w inkubatorze do wieku 9 miesięcy, po czym oddane zostaje do adopcji, aby przeżyć normalne dzieciństwo. Niezwykłe zdolności, jak choćby perfekcyjna znajomość obcego dotąd języka, powodują jednak, że jego życie nigdy nie będzie zwyczajne. Aby archeolodzy na bieżąco mogli śledzić postępy "eksperymentu", 15 lat później, losy ich oraz niezwykłego dziecka ponownie się krzyżują.

Książkę czyta się szybko i lekko. W dodatku jest wyjątkowo krótka, więc starczyć może co najwyżej na jeden wieczór. Bohaterowie powieści posługują się młodzieżowym slangiem - co jest całkiem zrozumiałe. Wybaczyłabym autorce również dialogi prowadzone przez dorosłych. Narracja okazała się jednak nieco irytująca - książka napisana została w trzeciej osobie, jednak jest wyjątkowo obfita w kolokwializmy.

Ogólny zarys fabuły przypadł mi do gustu. Słyszałam już o teorii mówiącej, że płód przebywający dłużej w łonie matki wyrasta na dziecko o szczególnych zdolnościach, więc i pomysł Agnieszki Graczyk przypadł mi do gustu. Choć zdaję sobie sprawę, że historia jest kompletnie nierealna, z przyjemnością czytałam o losach tak niezwykłych bohaterów. Całość przyćmiły jednak nastoletnie problemy - miłość "na śmierć i życie" między młodymi ludźmi, którzy poznali się ledwie kilka miesięcy wcześniej, jest traktowana na równi z rozwiązaniem zagadki "Dzieci Grobu". Szalę przeważyły wyznania: "Zawsze myślałam, że się razem zestarzejemy" w ustach piętnastoletniej dziewczyny.

Nie zdążyłam przywiązać się do żadnego z bohaterów - skupiamy się tutaj na akcji, a nie opisach, co mimo wszystko uznaję za zaletę. Gdyby autorka skupiła się na konstrukcji charakterów, zabrakłoby miejsca na rozwinięcie wątków fabularnych, a to one okazały się najbardziej interesujące. Postacie, choć może nie mają zbyt wyraźnie zarysowanych charakterów, pochwalić się za mogą historią. Najbardziej zainteresowała mnie Julia - w połowie Arabki, której historia rodzinna jest naprawdę tragiczna. Ubolewam również nad częścią, która dzieje się w XVIII-wiecznej Francji. Miałam szczerą nadzieję, że wydarzenia z tego okresu przeplatać się będą ze współczesnymi, ewentualnie opisane zostaną na początku, jednak nieco bardziej szczegółowo. Całość mieści się jednak w prologu liczącym ledwie dwie strony, a wydarzenia nie zostają w pełni wyjaśnione...

Mimo mieszanych uczuć odnośnie "Dzieci grobu", w ostatecznej ocenie książka wypada nieźle. Choć znalazło się kilka wad, spędziłam z nią miły wieczór, a czytanie sprawiło mi przyjemność. Jest to debiut autorki, a ja mogę się jedynie domyślać, że jest jeszcze bardzo młodą osobą. Jeśli mam rację, z przyjemnością będę śledzić jej dalszą karierę, ponieważ po lekkim doszlifowaniu stylu, może stać się naprawdę interesująco. Jeżeli natomiast powstanie kontynuacja tej historii, z przyjemnością po nią sięgnę.

Ocena: 5/10

Recenzja dla portalu Sztukater.pl!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

"Gorączka" Dee Shulman

źródło
Tytuł: "Gorączka"
Autor: Dee Shulman
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 432

"Nieustraszony rzymski gladiator. Lekkomyślna dziewczyna z XXI wieku. Tajemniczy wirus, który ich połączył… A.D. 152 Sethos Leontis, nadzwyczaj zręczny wojownik, nieoczekiwanie zostaje ranny i niebezpiecznie ociera się o śmierć. A.D. 2012 Niezwykle inteligentna, ale sprawiająca kłopoty Ewa zaczyna nowe życie w szkole dla wybitnie utalentowanych, ale jedna chwila w laboratorium pociąga za sobą przerażające konsekwencje. Niezwykły związek doprowadza do połączenia Ewy i Sethosa, wspólnie pracują nad rozwikłaniem zagadki dotyczącej śmiertelnego wirusa.
Obyczajowa opowieść, antyczny dramat z romantycznym wątkiem są bogatym tłem dla współczesnej powieści obyczajowej dla nastolatków. Całość to ciekawe i rozbudowane postaci, ale również fabuła skonstruowana w bardzo logiczny i przekonujący sposób mimo swojej złożoności. Gorączka podczas lektury."
źródło

Do "Gorączki" podeszła z pewnym dystansem. Uwielbiam opowieści, których akcja toczy się naprzemiennie we współczesności i przyszłości/przeszłości, jednak tutaj zwątpiłam. Z jednej strony połączenie gladiatora i współczesnej dziewczyny zapowiada naprawdę intrygująco. Z drugiej jednak, powieść wywoływała mnóstwo kontrowersji, a oceny wahały się od najwyższych do skrajnie niskich. Zrezygnowałam więc z "Gorączki", jednak z czasem pożałowałam tej decyzji - W końcu zawsze najlepiej wyrobić sobie własną opinię. Wreszcie nadarzyła się okazja i przy okazji wydania w Polsce kontynuacji postanowiłam sięgnąć po obie części. Z jakim skutkiem?

Ewa to współczesna, jednak niezwykła dziewczyna. Jak to nastolatka, buntuje się, jednak z zupełnie nietypowy sposób. Ewa bowiem, pochwalić się może naprawdę niezwykłym umysłem, przez bardzo trudno jest jej porozumieć się z rówieśnikami. Wreszcie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i... znajduje odpowiednią, elitarną szkołę z internatem. Wszystko zaczyna się układać, ale czy na długo?

Seth to nieustraszonych rzymski gladiator. Uwielbiany przez tłumy nie tylko dzięki swojej waleczności, lecz również przez wyjątkową urodę, dzięki której płeć piękna nie może mu się oprzeć. Chłopakowi zależy jednak tylko na jednej kobiecie - piękna Liwia skradła jego serce. Gladiatorowi nie jest jednak pisana szczęśliwa miłość, los przygotował dla niego zupełnie inne zakończenie.

"Gorączka" to dwie odrębne historie, które łączą się w jedną całość. Przez większą część książki przeskakujemy z II do XXI wieku i z powrotem. Osobna poznajemy losy i osobno Setha, a ja przez dłuższy czas nie mogłam wyjść z podziwu, jakim cudem autorce udało się połączyć obie historie. Muszę przyznać, że to dość ciekawe rozwiązanie - obawiałam się, że gladiator przeniesie się do przyszłości już na samym początku i... na tym skończą się podróże w czasie. Co ciekawsze, różnica czasów, w których żyje ta dwójka, to nie ich jedyny problem.

Choć spodziewałam się, że będzie to romans, wątek miłosny zajmuje nieznaczną część powieści. Przez większość stron losy bohaterów toczą się oddzielnie. Ewa ma problemy z dostosowaniem się do otoczenia i czuje się niezrozumiana nie tylko przez rodziców, ale również rówieśników. Seth z kolei... no cóż, jego głównym problem, jest sam fakt bycia gladiatorem... Jako niewolnik nie przysługują mu praktycznie żadne prawa. Oprócz walki na ringu musi znosić zainteresowanie płci przeciwnej z uwagi na swój wygląd zewnętrzy. A przecież Jego serce jest już zajęte. Można więc stwierdzić, że poznajemy dwie odrębne historie - czy mają szansę na wspólny happy end?

"Gorączka" nie jest zbyt ambitną historią, jednak spędziłam z nią kilka bardzo miłych wieczorów. Podziwiam autorkę za niebanalny pomysł. Ta część jest jedynie wprowadzeniem i jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów w kontynuacji.

Ocena: 7/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

piątek, 10 stycznia 2014

Top 10: najbardziej wyczekiwane premiery 2014 roku




Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu Kreatywy pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień. Dziś przyszła pora na...  

Dziesięć najbardziej wyczekiwanych premier 2014 roku!
"Zagrożeni" to III tom jednej z moich ulubionych serii. "Wybrani" i "Dziedzictwo" (wyd. Otwarte) znalazły się w moim prywatnym rankingu najlepszych książek 2013 [klik], nikogo więc chyba nie dziwi, że i tej części nie mogę się doczekać. Premiera już 5 lutego! Dalej mamy "The Selection", czyli po polsku "Rywalki" - to z kolei najbardziej wyczekiwana przeze mnie premiera, niebędąca kontynuacją. Z tego co zaobserwowałam, większość z Was równie entuzjastycznie przyjęło wiadomość o wydaniu tej książki w Polsce, tym bardziej, że niezmieniona pozostała okładka (cudo, prawda?). Książka wydana zostanie przez wydawnictwo Jaguar, dokładnie tak jak trzy kolejne pozycje. "Poza czasem" - zachwyca i opisem, i okładką, więc jedynie kwestią czasu pozostaje, kiedy wpadnie w moje ręce. "Play", czyli romans muzyczny, co kojarzy mi się bardzo sympatycznie, bo z "Ostatnią Spowiedzią", a nazwisko Yancey na okładce "Badacza Potworów" jest wystarczającym argumentem, żeby sięgnąć po powieść. Dalej mamy "Dopóki śpiewa słowik", czyli powieść, którą zainteresowałam się jeszcze przed przeczytaniem opisu - Antonia Michaelis kompletnie zawładnęłam moim sercem dzięki "Baśniarzowi". "Przypływ" to kontynuacja "Wizji", powieści którą bardzo miło wspominam i nawet porównania do Cassandry Clare mnie nie zraziły. Obie powieści wydane zostaną przez wydawnictwo Dreams. "Tylko Ty" ukazać ma się nakładem wydawnictwa Amber, a opis brzmi naprawdę zachęcająco - czyżby powtórzył się fenomen "Idealnej chemii"? "Wirusy" to książka, która już od dawna znajduje się w zapowiedziach na stronie wydawnictwa Publicat. Cieszę się, że wreszcie podana została data premiery, bo zapowiada się ciekawie. Wielką dziesiątkę zamyka A Midsummer Night’s Scream - młodzieżowy horror, do którego prawa zakupiło wydawnictwo Bellona. Tutaj niestety nie zmany jeszcze ani polskiego tytuły, ani okładki, ani daty premiery. 

A Wy, na co czekacie w 2014 roku? :)
źródła okładek: https://www.facebook.com/WydawnictwoOtwarte, http://wydawnictwo-jaguar.pl/, http://dreamswydawnictwo.pl/, http://www.publicat.eu/,  http://paranormalbooks.pl

środa, 8 stycznia 2014

"Nieskończoność" Holly-Jane Rahlens

źródło
Tytuł: "Nieskończoność"
Autor:  Holly-Jane Rahlens
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 456

"Jest rok 2264. Mroczna Zima już minęła. Średnia długość życia to sto pięćdziesiąt lat. Większość prac wykonują roboty. Ludzie posługują się mózgołączem, które pozwala im na zapisywanie wspomnień w globalnej bazie danych. Zaimek osobowy „ja” wyszedł z użycia. W tym stechnokratyzowanym społeczeństwie miłość jest czymś niepożądanym. Finn Nordstrom, dwudziestosześcioletni historyk i tłumacz martwego języka niemieckiego zostaje poproszony o zbadanie tajemniczego znaleziska – dziennika dziewczyny z XXI wieku. Tymczasem w innej czasoprzestrzeni Eliana odwiedza ulubioną berlińską księgarnię. Spotka w niej przystojnego mężczyznę, który nie wie… do czego służy guma do żucia. Co połączy tych dwoje? Niezwykła opowieść o uczuciu rodzącym się wbrew rozumowi." źródło

Książek o przyszłości wymieszanej z teraźniejszością było już całe mnóstwo. Na szczęście, to jeden z gatunków, który nigdy mi się nie znudzi - niemalże każdy z autorów może pochwalić się własną, oryginalną wizją świata za kilkaset lat. W "Nieskończoności" przenosimy się do 2264 i... wszystko jest zaskakujące! A najbardziej chyba fakt, że książka w niczym nie przypomina antyutopii, które znajdują się na prawie każdej półce w księgarni. "Nieskończoność" określiłabym połączenie science fiction z romansem, a taka mieszanka po prostu nie może być nudna.

Finn ma dwadzieścia sześć lat. Najpóźniej za rok powinien mieć już stałą partnerkę, jednak nic nie wskazuje, że tak się stanie. Mężczyzna wyróżnia się na tle swoich znajomych, a ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że jako jedyny kierował się emocjami... Nasz bohater otrzymuje niezwykłe zlecenie - ma zająć się tłumaczeniem zapisków nastolatki z XXI wieku. Na początku są to różowe pamiętniki szalonej nastolatki, której w głowie same głupoty. Finn jednak bardzo szybko nawiązuje niesamowitą więź z dziewczyną, a z czasem, kiedy dorasta, więź ta jedynie się pogłębia. Życie Eliany fascynuje mężczyznę do tego stopnia, że nie jest w stanie skupić się na czymkolwiek innym. I właśnie wtedy otrzymuje niezwykłą propozycję...

Ku mojemu zaskoczeniu "Nieskończoność" okazała się dużo bardziej skomplikowaną lekturą. Wszystkie wydarzenia i szczegóły, nawet te występujące na samym początku historii, mają wpływa na to, jak potoczy się akcja. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a wydarzenia z 2264 i z czasów, w których żyła Eliana tworzą zgrabną całość. Muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło - nie spodziewałam się, że akcja rozwinie się w taki sposób. A nie ma chyba nic lepszego niż zaskakujące zakończenie!

Wizja przyszłości przedstawiona przez autorkę jest bardzo intrygująca. Pokrótce wyjaśnia, do czego służą elektroniczne sprzęty, o przezabawnych nazwach, jednak zabrakło mi szczegółów. Chciałabym móc trochę lepiej poznać rzeczywistość Finna. Jestem jednak skłonna jej to wybaczyć, ponieważ rekompensuje ten fakt doskonałym opisem stanów emocjonalnych bohaterów (a raczej opisem ich braku emocji). Najbardziej zadziwiającą wizją jest chyba wycofanie z powszechnego użytku pierwszej osoby liczby pojedynczej. Bohaterowie, rozmawiając chociażby z przyjaciółmi mówią o sobie: "ten przyjaciel jest zaniepokojony". Zadziwiające, prawda? Muszę przyznać, że na początku taka forma strasznie mnie irytowała, ale z czasem zrozumiałam, co autorka chciała uzyskać...

Zadziwiający jest również sam wątek miłosny. Finn odczuwa ogromną fascynację Elianą, która bardzo szybko przeradza się w gorące uczucie. Mogę go jednak zrozumieć - czytając dzienniki dziewczyny, można powiedzieć, że spędzał z nią każdy dzień życia, przez kilka ładnych lat. Z drugiej strony było to jednak uczucie od pierwszego wejrzenia. Powinnam ponarzekać, ponieważ nie przepadam za taką miłością, ale tutaj mi ona nie przeszkadzała. Romantyczne wyczekiwanie Finna przez Elianę uważam za naprawdę uroczę.

"Nieskończoność" to naprawdę dobra, spójna historia. Nie pozostawia niedosytu i muszę przyznać, że cieszę się, że nie czeka nas kontynuacja - nie lubię powieści, których kontynuacje ciągną się w nieskończoność, a opowieść poznana na tych 450-ciu stronach w pełni mnie satysfakcjonuje. Polecam!

Ocena: 7/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:

poniedziałek, 6 stycznia 2014

"Przywróceni" Jason Mott

"Przywróceni" Jason Mott
źródło
Tytuł: "Przywróceni"
Autor: Jason Mott
Wydawnictwo: Mira
Stron: 400


"Wyobraź sobie, że cały Twój świat staje na głowie…
Jacob, jedyny syn Harolda i Lucille Hargrave`ów, zginął tragicznie w 1966 roku, w dniu swoich ósmych urodzin. Przez dziesiątki lat, które upłynęły od tamtej pory, osieroceni rodzice przeżywali zarówno smutki, jak i radości. Litościwy czas goił rany, aż w końcu ułożyli sobie jakoś życie. Biegło niezakłóconym rytmem aż do chwili, kiedy stanął przed nimi Jacob – ich syn z krwi i kości. Ten sam uroczy, bystry, ośmioletni chłopiec, którym kiedyś był.
Na całym świecie ci, których kiedyś kochano, a którzy odeszli na zawsze, w niepojęty sposób powracają na ziemię. Nie mają żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Są w wieku, w którym umarli, podczas gdy ich bliscy zdążyli się zestarzeć lub ułożyć sobie życie z kimś innym. Przywróceni pragną tylko jednego – odzyskać dawne życie. To, które odebrała im śmierć.

Nikt nie rozumie, jak to możliwe, i dlaczego tak się dzieje.

Nikt też nie potrafi powiedzieć, czy to cud, czy zapowiedź końca."

źródło

Z stratą ukochanej osoby zawsze bardzo ciężko się pogodzić. Niezależnie jak i kiedy zginęła, marzymy, żeby jeszcze raz ją zobaczyć. Dokładnie tak było z Lucille i Haroldem. Ich kilkuletni syn zginął tragicznie wiele lat temu i choć próbowali ułożyć sobie życie, w ich sercach pozostała rana, która miała nigdy się nie zagoić. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego dnia, po bardzo długim czasie, chłopiec po prostu staje w drzwiach. To żadne nieporozumienie, żadna pomyłka czy rozwiązana po latach zagadka kryminalna. Chłopiec był martwy, widzieli przecież jego zwłoki, a teraz nie mógłby być bardziej żywy. Mimo czasu, który upłynął, chłopiec nic się nie zmienił, nie urósł, dalej jest ośmioletnim dzieckiem.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o Przywróconych, zdania były podzielone. Niektórzy uważali to za cud, inni za dzieło diabła. Niemniej jednak większość była wdzięczna, że to właśnie ich bliscy ponownie pojawili się na tym świecie. Można nawet pomyśleć, że najbardziej zagorzali przeciwnicy Przywróconych byli po prostu zazdrośni. Największą falę dyskusji wywoływała kwestia, czy po śmierci pozostali on tymi samymi osobami.

Muszę przyznać, że spodziewałam się typowo fantastycznej książki, skupiającej się przede wszystkim na "mechanizmie" przywrócenia. Kosmici? Może jakieś anioły, a może nawet apokalipsa? Spodziewałam się chyba wszystkiego oprócz tego, co naprawdę znalazłam w powieści. Fabuła skupia się przede wszystkim na analizie reakcji ludzi na niewyjaśnione zjawiska. Większość ludzi powtarza, jak wiele oddałoby za choćby jeszcze jedną chwilę z ukochaną, zmarłą osobą. Doskonale jednak wiemy, że nigdy nie będzie miało to miejsca. Co byśmy zrobili, gdyby od dawna nieżyjąca osoba faktycznie zapukała do naszych drzwi? Tego po prostu nie da się przewidzieć. Autor skupia się właśnie na tych emocjach - strach przed nieznanym, zagubienie i niedowierzanie wręcz wylewają się z kartek powieści.

Historia opisana w książce jest naprawdę niesamowita. Do tego stopnia, że przestajemy zwracać uwagę na język, jakim posługuje się autor i wszystkie inne przyziemne aspekty. Powieść jest niesamowicie wciągająca - do tego stopnia, że przeczytałam ją w jeden dzień. I choć na niektóre z pytań, krążących w mojej głowie nie otrzymałam odpowiedzi, nie czuję niedosytu. Myślę, że jeszcze na długo pozostanie w mojej pamięci.

Choć jeden z głównych bohaterów niemal bez przerwy sypie żartami, czytelniom wcale nie nie jest do śmiechu. Mnie niejednokrotnie zakręciła się łezka w oku. Losy Przywróconych są nie tylko wzruszające, ale momentami wręcz przerażające. Sposób, w jaki zostali oni potraktowani przypominał nieco wojenne getta. Zadziwiające jest również w jaki sposób strach przed nieznanym może wpływać na ludzkie reakcje i wywoływać niechęć, a nawet agresję. Za sposób, w jaki autor wykreował psychologiczne portrety bohaterów należą mu się ogromne brawa.

"Przywróceni" to lektura z całą pewnością godna polecenia. Najgorsze co możecie zrobić, to odrzucić ją ponieważ "nie przepadacie za fantastyką" - historia jest na tyle uniwersalna, że powinna przypaść do gustu każdemu czytelnikowi!

Ocena: 8/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu:

sobota, 4 stycznia 2014

Podsumowanie roku + Najlepsze i najgorsze powieści 2013 według Nevermore!

Rok 2013 już za nami. Jak dla mnie stało się to zdecydowanie zbyt szybko :) Oczywiście (jak zwykle) się zagapiłam, ale nie zamierzam zrezygnować z podsumowania rocznego, jednak pojawia się ono z małym opóźnieniem.
Dokładnie 31.12.2013, czyli ostatniego dnia roku, licznik wyświetleń bloga wskazał 70 000. Zrobiliście mi niesamowitą niespodziankę, za którą serdecznie dziękuję! Co z pozostałymi statystykami? Do tej pory opublikowałam 250 postów, a Wy zostawiliście pod nimi 3552 komentarzy.
W 2013 roku przeczytałam dokładnie 111 książek. Porównując to z Waszymi rocznymi podsumowaniami powinnam stwierdzić, że to mało... Jednak daruję sobie udawaną skromność i przyznam zupełnie szczerze, że jestem zadowolona z takiego wyniku. Szczerze wątpię, że uda mi się to powtórzyć w przyszłym roku. Po szybki przeliczeniu stwierdziłam, że wchodzi na to, że przeczytałam 2 książki tygodniowo + jakiś mały zapas (to pewnie te najbardziej wciągające, dla których zarwałam noce:P). Bardzo ciężko było mi wybrać 10 najlepszych tytułów, odrzucając ponad 100, jednak wreszcie się udało. Moje roczne Top10 książek wydanych w 2013 roku przedstawia się następująco:

Najlepsze książki 2013 roku

Nad miejscem I nie musiałam się zbyt długo zastanawiać - "Gwiazd naszych wina" zajęło ogromną część mojego serca. Uwielbiam tę książkę i zdecydowanie to najlepsza lektura, na jaką trafiłam w tym roku. Dalej mamy "Mechaniczną księżniczkę" Cassandry Clare. Uwielbiam zarówno "Diabelskie maszyny", jak i "Dary anioła". Muszę jednak zaznaczyć, że brałam pod uwagę jedynie pierwsze wydania, więc cała reszta książek o Nocnych Łowcach została zdyskwalifikowana. Ostatnie miejsce na podium zajmuje "Tak blisko..." Tammary Webber. Ta pozycja zasłużyłam dodatkowo na miano największego zaskoczenia 2013 roku - spodziewałam się zwykłego obyczajowego czytadła, a dostałam naprawdę cudowną lekturę! "Król Kruków" zajmujący IV miejsce utwierdził mnie w przekonaniu, że Maggie Stiefvater na zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych autorek. "Alicja w Krainie czarów" to z kolei dowód, że nawet pod najbardziej dziwacznym tytułem możemy znaleźć wyborną lekturę, a "Piąta fala" przekonała mnie, że science fiction może mi się spodobać. Na VIII miejscu znalazła się kolejna powieść Johna Greena, "Szukając Alaski", co pewnie nikogo nie dziwi. A gdzie "Papierowe miasta"? Z przykrością muszę przyznać, że jeszcze nie zaopatrzyłam się w ten tytuł. Dalej mamy "O krok za daleko" - cudowną opowieść, dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Jestem na etapie wypatrywania kolejnej część. Ostanie dwa miejsca zajęły "Wybrani" oraz "Dziedzictwo" - po prostu nie byłam w stanie zdecydować się, którą z części lubię bardziej. Już nie mogę się doczekać "Zagrożonych" - na szczęście wychodzą tydzień przed moimi urodzinami :)

Najgorsze książki 2013 roku

Choć w 2013 roku trafiłam na mnóstwo cudownych lektur, niektóre tytuły po prostu mnie rozczarowały. Na szczęście - nie uzbierało się ich 10. W większości książek, nawet tych nieco słabszych, udało mi się znaleźć jakieś zalety i nie miałam serca umieszczać ich w tym niechlubnym rankingu. Niestety, nie zawsze się to udało. "Przeznaczeni. Moc żywiołów" to jedyna książka, która w moim odczuciu zasłużyła na najniższą możliwą ocenę - 1/10. Zazwyczaj porzucam książki, których nie widzę absolutnie żadnych plusów - tak było choćby z "Dotykiem Crossa". Przy "Mocy żywiołów" nie było jednak czego porzucać - książka liczy ledwie ponad 100 stron... Na II i III miejscu znaleźli się "Ciemnorodni" oraz "Dziwni". Szczerze mówiąc, wszystkie trzy książki są po prostu słabe i ciężko było mi je ustawić w kolejności. "Błękit i mrok" to książka na dużo wyższym poziomie niż trzy poprzednie, ale w dalszym ciągu bardzo schematyczna, przewidywalna i po prostu nudna. "Wszechświaty" to dla mnie największe rozczarowanie. Spodziewałam się cudownej lektury, a dostałam ledwie średnią w pięknej oprawie. Podobna sytuacja miała miejsce z "Spojrzeniem Elfa".

Zgadzacie się z moimi wyborami? Jak przedstawiałoby się Wasze zestawienie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...