poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Tak krucho" Tammara Webber

źródło
Tytuł: "Tak krucho"
Seria: "Tak blisko...", tom: II
Autor: Tammara Webber
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 336

"Drugi tom bestsellerowego "Tak blisko..." Tamary Webber, historia, która wywróci twoje życie do góry nogami.
Będąc dzieckiem, Lucas Maxfield wierzył, że przyszłość jest otwartą księgą pełną cudów i z ufnością czekał na kolejny dzień... Jeden z tych dni okazał się końcem jego życia. Po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, Lucas zwątpił we wszystko, w co kiedyś wierzył. Choć ze wszystkich sił starał się zapomnieć o przeszłości, ta nie przestała go prześladować.
Gdy Lucas spotkał na swej drodze Jacqueline, po raz pierwszy od dawna odważył się do kogoś zbliżyć. Ale czy ktoś, kogo dusza rozprysła się w drobny mak i kto wie, że w jednej chwili można stracić wszystko, zdoła znaleźć w sobie dość siły, by raz jeszcze... pokochać?" źródło

Rok 2014 był rokiem New Adult. Jeszcze nie tak dawno naprawdę ciężko było znaleźć powieść, w której bohaterami będą studenci, a dziś? Mają one osobne półki! Niemal każde wydawnictwo ma ten gatunek w swoich zbiorach i bardzo ciężko wybrać spośród nich jeden tytuł. Pamiętam doskonale, który tytuł sprawił, że zapałałam miłością do New Adult - był to pierwszy tom serii "Tak krucho...".

"Tak blisko..." należy do moich najnajnajulubieńszych książek. Serio. Historia naprawdę mnie porwała i z utęsknieniem czekałam na kontynuację. Niestety - nie doczekałam się. "Tak krucho" nie jest opisem dalszych losów bohaterów, a jedynie tą samą opowieścią, tyle, że z punktu widzenia chłopaka. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się sięgnąć po tak skonstruowaną powieść (choć z tego co zauważyłam, jest ich na rynku coraz więcej). Dla Tammary Webber postanowiłam jednak zrobić wyjątek - uwielbiam Lucasa i Jacqueline, a poprzednią część czytałam dość dawno. W najgorszym wypadku odświeżę sobie ich historię, pomyślałam. Czy było warto?

Książka sprawdza się głównie dlatego, że do tej pory Lucas dał się nam poznać jako bardzo tajemnicza osoba. Nie zdradzał zbyt wiele o swojej przeszłości, choć i znając ją dość ogólnikowo możemy się domyślać, że była naprawdę traumatyczna. Teraz jest on narratorem, więc chcąc, nie chcą bohater zmuszony jest wreszcie otworzyć się przed czytelnikami. Na szczęście nie traci przy tym swojego magnetycznego uroku! Lucas pozostaje cudownym, ambitnym młodym człowiekiem, w którym tragiczna przeszłość nie zabiła ambicji. Poza tym jest idealnym chłopakiem, a na jego zachowanie w stosunku do Jacqueline aż miło się patrzy. I chyba właśnie to jest powodem sukcesu tej serii - Webber nie daje nam innego wyboru niż polubić Lucasa.

W dalszym ciągu pozostaję jednak przy swoich zdaniu - powielanie tej samej historii nie jest strzałem w dziesiątkę. Dużo ciekawiej czytało mi się te fragmenty powieści, które nie pojawiły się w poprzedniej części. Sytuacja wyglądałaby pewnie zupełnie inaczej, gdybym to właśnie "Tak krucho" przeczytała najpierw. Tak niesamowicie wzruszająca historia o miłości opowiedziana z punktu widzenia faceta? Biorę w ciemno!

Mimo wszystkich zarzutów nie żałuję, że sięgnęłam po "Tak krucho". Niektóre wątki faktycznie są tutaj opowiedziane ponownie, jednak z punktu widzenia Lucasa nie wyglądają już tak samo. Dodatkowo poznajemy jego historię, z czasu zanim został studentem. To miłe uzupełnienie, choć nie ukrywam, że chętnie przeczytałabym powieść, która opowiada dalsze losy bohaterów. 

Ocena: 7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 21 grudnia 2014

Wyniki Świątecznego konkursu!

Witajcie w ostatni weekend przed Świętami. Zakupowe szaleństwo przeplata się z masą porządków i kulinarnych przygotowań... Dzisiaj więc będzie krótko!


Choć liczba zgłoszeń konkursowych nie powalała, jakość Waszych wypowiedzi mi to zrekompensowała. Postanowiłam nagrodzić osobę, która podeszła do tematu najbardziej niekonwencjonalnie. Nie będzie więc chyba żadnym zaskoczeniem, że "W śnieżną noc" wygrywa...

Le Sherry! 
 Gratuluję!!!

Wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie serdecznie dziękuję i czekam na informację, na jaki adres mam wysłać nagrodę :)

sobota, 13 grudnia 2014

Stosik grudniowy #25 (10/2014)

Ho, ho, ho! Już prawie połowa grudnia, a ostatni stosik mieliście okazję zobaczyć... we wrześniu! Tak, wiem, zaniedbuje odrobinę bloga, jednak tym razem musicie mi wybaczyć - natłok zajęć nie pozwolił mi na regularne posty. Na szczęście idą Święta a wraz z nimi więcej czasu na lekturę. A jak możecie zobaczyć poniżej, jest w czym wybierać :)

  1. "Moja mroczna strona" Gabrielle Zevin - egzemplarz od GW Foksal Zapowiada się naprawdę nietuzinkowa lektura - mam nadzieję, że sprosta moim oczekiwaniom
  2. "Zła krew" Sally Green - j.w.
  3. "Białe jak śnieg" Salla Simukka - j.w. Poprzednia część serii bardzo przypadła mi do gustu, więc pewnie polubią i tę.
  4. "Testy" Joelle Charbonneau - przyznaję bez bicia, że tym razem podobieństwo do "Igrzysk Śmierci" mnie przekonało. Książkę już przeczytałam i muszę przyznać, że nie zgadzam się z większością opinii. Ale o tym wkrótce :)
  5. "Miasto niebiańskiego ognia" Cassandra Clare - ostatnia część jednej z moich ukochanych serii! Aż żal mi zacząć czytać, kiedy wiem, że to już koniec... Od MAGa
  6. "Tak krucho..." Tammara Webber - po fenomenalnym "Tak blisko..." po prostu musiałam sięgnąć po tę książkę. Lektura już za mną i niedługo będziecie mogli poznać moją opinię. Od Jaguara.
  7. "Książę i Gwardzista" Kiera Cass - również od Jaguara. Jako jedna z największych fanek "Rywalek", jestem zachwycona wydaniem nowelek w naszym kraju!
  8. "Zabrana o zmierzchu" C.C. Hunter - III tom bardzo sympatycznej młodzieżówki od Wydawnictwa Feeria. RECENZJA
  9. "W śnieżną noc" John Green, Maureen Johnson, Lauren Myracle - jak dobrze widzicie - dwa egzemplarze. Moją recenzję znajdziecie tutaj, natomiast post konkursowy, w którym możecie wygrać tę książkę tutaj.
  10. "Zbuntowani" C.J. Daugherty - nie mogłam się powstrzymać, kiedy ujrzałam 4 tom tej sagi. I podobno Allie wreszcie dokonała wyboru :D
  11. "Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman - do tej książki przekonała mnie filmowa adaptacja, jednak recenzje nieco ostudziły mój zapał. Niemniej jednak przeczytam w najbliższym czasie.
  12. "Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży" Philip Pullman - od Albatrosa. C-U-D-O-W-N-A! Piękne wydanie i jeszcze lepsza zawartość. Co prawda nie przeczytałam jeszcze wszystkich baśni, ale już jestem zachwycona.
  13. "Niezgodna. Zbuntowana. Wierna" Veronica Roth - mój mikołajkowy prezent. Mam już co prawa osobno wydany tom I, jednak kupienie całej trylogii wyszło po prostu taniej niż II i III. Będę miała okazję poznać dalszą część historii przed filmową premierą "Zbuntowanej":)
Muszę przyznać, że jestem zachwycona moim nowościami na półce. Aktualnie zaczytuję się w "Księciu i Gwardziście", ale to cieniutka książka, więc nieuchronnie zmierza ku końcowi. Od czego zacząć? Polecacie/odradzacie coś konkretnego? :) Trzymajcie się ciepło!

czwartek, 4 grudnia 2014

"Zabrana o zmierzchu" C.C. Hunter

źródło
Tytuł: "Urodzona o północy"
Seria: "Wodospady Cienia", tom: III
Autor: C.C. Hunter
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 400

"Wejdź ponownie do świata Wodospadów Cienia, niezwykłego miejsca, w którym spotykają się wszystkie paranormalne istoty, by się uczyć, przyjaźnić i... kochać.
Kylie Galen desperacko poszukuje prawdy o sobie, swojej prawdziwej rodzinie, swoim przeznaczeniu. Odkrywanie sekretów zawsze wiąże się ze zmianą... ale niekoniecznie na lepsze. Gdy w końcu udaje jej się zbliżyć do wyśnionego wilkołaka Lucasa, okazuje się, że jego towarzysze zabronili mu być z nią. Czy na pewno dokonała dobrego wyboru?
Co więcej, dręczy ją duch niosący tajemnicze przesłanie o życiu i śmierci... Kylie podejmuje wyścig z czasem, by rozwiązać zagadkę i ochronić swoich bliskich. Czy jej się uda?
Czy w końcu dowie się, kim naprawdę jest? A może prawda okaże się zupełnie inna i o wiele bardziej zadziwiająca, niż można by przypuszczać..." źródło

Romanse paranormalne to bardzo kontrowersyjny gatunek. Ja, mimo wszystko, bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po taką książkę. Mam jednak problem z seriami... Pierwsze tomy zawsze wydają się ekscytujące i bardzo chętnie poznaję nowych bohaterów. Z czasem jednak zaczynają mnie nudzić i szczerze mówiąc, rzadko zdarza się, abym jakąś serię doczytała do końca. Inaczej ma się jednak sprawa z "Wodospadami Cienia". Choć "Zabrana o zmierzchu" już III tom tej opowieści, z przyjemnością sięgnęłam po książkę - wręcz nie mogłam się jej doczekać. Czy było warto?

Choć za nami już dwa solidne tomy serii, w dalszym ciągu nie wiemy, do jakiego gatunku należy Kylie. Choć dowiadujemy się o bohaterce coraz więcej, wszystko wskazuje na to, że przejawia różne cechy. Z góry odrzuciłam typowe rozwiązania w stylu wampira i wilkołaka, co jednak nie ułatwia sytuacji, bo zostaje cała masa stworzeń, a nasza bohaterka może być praktycznie każdym. To nie jedyne z jej zmartwień - duchy w dalszym ciągu nie dają o sobie zapomnieć i pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Pozostaje również kwestia dwóch chłopaków, spośród których Kylie wreszcie będzie musiała wybrać tego jedynego.

Zacznijmy od tego, co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem... Choć duchy, pojawiające się w książkach C.C. Hunter to żadna nowość, tym razem sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Obok naszej bohaterki pojawia się młoda kobieta z ogoloną głową, która nic nie pamięta. Z każdym razem, kiedy widzi nastolatkę przypomina sobie coraz więcej, a Kylie bardzo chciałaby jej pomóc, jednak jest szczerze przerażona. Z czasem poznajemy kolejne fakty z życia kobiety-ducha i są one naprawdę wstrząsające. Muszę przyznać, że ten wątek piekielnie mnie wciągnął i chyba właśnie to sprawiło, że ta część jest, jak do tej pory, moją ulubioną.

Chyba wreszcie odkryłam w czym tkwi sekret Hunter. Pierwszy tom zostawił nas z całą masą niedomówień. Z czasem dostaje co prawda mnóstwo wskazówek i nawet niektóre odpowiedzi, ale tylko tyle, abyśmy nie czuli się zirytowani. Autorka doskonale wpuszcza nas w maliny. Powiedzcie sami, czy nie umieracie z ciekawości, aby dowiedzieć się, kim jest główna bohaterka?

Muszę przyznać, że, w przeciwieństwie do większości moli książkowych, nie jestem zagorzałą przeciwniczką trójkątów miłosny. Szczerze mówiąc, to rzadko kiedy mi one przeszkadzają. W tym przypadku jest podobnie - swojego faworyta wybrałam co prawda już w I tomie, jednak nie mam za złe Kylie, że jeszcze się waha. Uprzedzam Was jednak, że jeśli ktoś nie przepada za romansem 2+1, może być poirytowany, ponieważ rozterki nastolatki w dalszym ciągu trwają.

"Zabrana o zmierzchu" to mój ulubiony tom "Wodospadów Cienia". Tutaj dzieje się najwięcej i akcja toczy się najszybciej. Jeśli macie za sobą poprzednie części nie czekajcie, tylko sięgajcie po ten tytuł - z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Jeśli natomiast nie mieliście jeszcze w rękach tej serii, najwyższy czas to zmienić!

Ocena: 8/10

 Urodzona o północy      |     Przebudzona o świcie       |        Zabrana o zmierzchu
 
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

wtorek, 2 grudnia 2014

Świąteczny konkurs!

Witajcie kochani! Zgodnie z obietnicą, wraz z nadejściem mrozów, aby ocieplić trochę klimat, przygotowałam dla Was coś specjalnego. Do wygrania jest niezwykła książka - "W śnieżną noc" autorstwa Johna Greena, Lauren Myracle i Maureen Johnson, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bukowy Las. Jak to jednak zwykle u mnie bywa, przygotowałam dla Was coś więcej niż tylko losowanie. Zadnie jest nietypowe, ale łączy ze sobą Gwiazdkowy klimat i oryginalne poczucie humoru autorów. Zainteresowani?

Najpierw kilka krótkich zasad:
1. Organizatorem konkursu i jednocześnie jednoosobowym jury jestem ja - autorka bloga.
2. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję w imieniu swoim i przyszłego laureata konkursu :)
3. Konkurs trwa od dziś do 16.12.2014, do godziny 20.00, czyli równe 2 tygodnie.
4. Na wyłonienie zwycięzcy jury (czyli ja:) potrzebuje trochę czasu. Wyniki poznacie więc 20.12.2014.
5. Nie wysyłam nagrody za granicę, musicie więc podać adres w Polsce. Nagroda zostanie wysłana listem poleconym.
5. Aby wziąć udział w konkursie należy pod tym postem zostawić swój adres e-mail oraz odpowiedź na pytanie konkursowe.
6. Lajki i tym podobne - mile widziane, ale niewymagane (fanpage Better Version of the Truth i fanpage Wydawnictwa Bukowy Las). Byłoby mi również miło, gdybyście umieścili gdzieś banner konkursowy.




Zadanie konkursowe:
W książce "W śnieżną noc" poznajemy wielu bohaterów. Jest wśród nich nastolatka, która w Wigilijny wieczór marzy o plackach ziemniaczanych. Niekonwencjonalne? Owszem, ale Green sprawił, że i mi pociekła ślinka na myśl o tej tuczącej potrawie. Przekonajcie mnie, że Wasz pomysł na Świąteczny posiłek jest lepszy. Może to być jedno danie lub całe menu. Zdjęcie, przepis lub po prostu nazwa (jeżeli jest Waszego autorstwa, to chętnie przeczytam również krótką charakterystykę). Mile widziane się zarówno typowo Świąteczne posiłki, jak i niekonwencjonalne pomysły - liczy się kreatywność! Od Was zależy, czy potraktuje zadanie poważnie, czy z przymrużeniem oka. Forma odpowiedzi - dowolna :)

Powodzenia!


środa, 26 listopada 2014

"W śnieżną noc" John Green, Lauren Myracle i Maureen Johnson

[źródło]
Tytuł: W śnieżną noc
Autor: John Green, Lauren Myracle i Maureen Johnson
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 336
 
"Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania. Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. 

Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu. Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje... Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…" [źródło]
 
W poprzednim poście dzieliłam się z Wami swoimi Wigilijnymi wspomnieniami i radością z nadchodzących Świąt. W radiu co prawda nie grają jeszcze "Last Christmas", ale póki co cieszą mnie nawet reklamy z Mikołajem w roli głównej. Prawdziwie zimowy klimat zapewniła mi jednak książka "W śnieżną noc", w która, zgodnie z moimi oczekiwaniami, sprawiła, że nie mogę doczekać się grudnia.

Większość z Was zainteresowała się pewnie tym tytułem z uwagi na jedno z nazwisk na okładce. Chodzi oczywiście o Johna Greena, który zdobył w naszym kraju popularność dzięki powieści "Gwiazd naszych wina", a kolejne jego historie jedynie utwierdziły czytelników w przekonaniu, że to jeden z najlepszych współczesnych pisarzy. Opowiadanie Greena to jednak jednie 1/3 powieści - pozostałe dwa opowiadania napisane zostały przez Lauren Myracle i Maureen Johnson. Muszę przyznać, że te nazwiska nic mi do tej pory nie mówiły, jednak fakt, że pisarki napisały powieść wspólnie z moim ulubionym autorem jest wystarczającym argumentem, aby sporo po nich oczekiwać. 

"W śnieżną noc" to jednocześnie i jedna historia, i trzy zupełnie odrębne. Jak to możliwe? W pierwszej opowieści w Wigilijną noc przenosimy się do Gracetown i... tam już pozostajemy do końca książki. Bohaterowie poszczególnych opowiadań (jak to w małych miejscowościach bywa) się znają. Każdy autor skupia się co prawda przede wszystkim na innym z nich, jednak gdzieś w tle ciągle przewijają się ci sami bohaterowie. Szczególnie wyraźnie widać to w pierwszym i ostatnim opowiadaniu. Postacie są równie wyraziste i wszystkie wzbudzają sympatię, jednak jest to o tyle ciekawe, że każdego widzimy oczami innego autora. Myracle i Johnson przedstawiają nam losy dziewcząt, natomiast Green skupia się na nastoletnim chłopcu. Kto wypada najlepiej? To chyba zależy od indywidualnych preferencji czytelnika.
 
Green przyzwyczaił nas do specyficznego poczucia humoru, a ja obawiałam się, że innym autorom będzie ciężko się do niego dostosować. Ku mojemu zaskoczeniu, już pierwsze kilka stron powieści pokazało, że przeczucia te były kompletnie bezpodstawne. Choć słowo "bystry" nie do końca nadaje się do określenia zbioru opowiadań, to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Bohaterom historii daleko do głupiutkich nastolatków, które interesują się jedynie imprezami i nowymi iPhonami.
 
Jako pierwszą poznajemy Jubilatkę (tak, to jest imię), której grożą samotne święta, ponieważ jej rodzice zostali aresztowani za wyjątkowo nietypowe przewinienie. Dziewczyna wsiada więc w pociąg, żeby dotrzeć do dziadków. Niestety, nie udaje jej się dojechać zbyt daleko - śnieżyca uniemożliwia dalszą jazdę. Na nastolatkę czeka jednak niezwykła, pełna świąteczne magii przygoda. Kolejny jest Tobin, który wraz z dwójką przyjaciół próbuje dostać się do Waffle House (czyli miejsca, w którym wcześniej spędzała czas bohaterka poprzedniej historii). Dlaczego ciągnie go do oddalonej szmat drogi restauracji w taką pogodę? Powód jest prosty: grupa cheerleaderek! Trzecia historia opowiada losy Addie. Ta część jest najmniej dynamiczna i najtrudniej określić o czym opowiada nie zdradzając zbytnio fabuły. Mówiąc w skrócie: Addie rozpacza po utracie ukochanego. Tutaj również najwyraźniej widać, jak mocno powiązane są ze sobą wszystkie historie.
 
Trochę mi przykro, że "W śnieżną noc" przeczytałam tak szybko. Nie mogę się doczekać śniegu i choinki, a za oknem tylko deszcz. Jeśli poszukujecie zimowej lektury, które pomoże na jesienną chandrę i przypomni, że Święta tuż, tuż, "W śnieżną noc" to coś w sam raz dla Was! A może zdecydujecie się zostawić tę powieść pod choinką dla kogoś z bliskich? Już niedługo będzie ku temu okazja - jeszcze w tym tygodniu będziecie mogli wygrać tę książkę - śledźcie bloga na bieżąco! :)
 
Ocena: 8/10
 Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las
http://bukowylas.pl/
 

wtorek, 18 listopada 2014

Zapowiedź: Coraz bliżej Święta - "W śnieżną noc" John Green, Lauren Myracle i Maureen Johnson


Pamiętacie magię odliczania dni do Wigilii? Strojenie choinki i wieszanie skarpet na kominku (tudzież w innych miejscach, jeżeli ktoś takowego nie posiada)? Oczekiwanie na Mikołaja, który, jak na złość, zawsze pojawia się wtedy, gdy śpimy?

Nie jestem w stanie wybrać swojego ulubionego świątecznego wspomnienia. Dlaczego? Ponieważ staram się, aby każde Boże Narodzenie było moim ulubionym. Każde wspomnienie z biegiem lat nabiera zabawnego charakteru. Mogę tu przytoczyć choć dzień, w którym podczas przedwigilijnych porządków zakręciłam kabel odkurzacza wokół stojaka z choinką (około dwumetrową z szklanymi bombkami!), a drzewko runęło przygwożdżając mnie do ziemi. Całości dopełnił rozbijający się wprost na moim czole czubek :) Choć w tym momencie nie było mi do śmiechu, po latach to wspomnienie bawi mnie do łez! A Wy? Macie swoje zabawne świąteczne historie?
Mam nadzieję, że tak jak ja nie tracicie świątecznego ducha z biegiem lat, a wręcz przeciwnie. Dzisiaj nie wyobrażam sobie Gwiazdki bez zapachu prawdziwej choinki i 12 potraw na stole. Szkoda tylko, że Święta trwają jednie trzy dni... Staram się jednak jak najszybciej rozpocząć przygotowania i coraz wcześniej wpadać w świąteczny nastrój. W tym roku o listopadowym śniegu możemy zapomnieć - przynajmniej w moich okolicach. Nie przeszkadza mi to jednak w przyspieszeniu świętowania. Moje mieszkanie okupują już czekoladowe Mikołaje, a wieczorami buszuję w internecie poszukując bombek, które zawisną na mojej (żywej!) choince. Nie obędzie się oczywiście bez kolęd, świątecznych filmów i książek. Poniżej mam dla Was zapowiedź jednej z pozycji, która idealnie wprowadza w świąteczny nastrój.

źródło
Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania. Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. 

Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu. Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje... Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko… [źródło]

Premiera: 19.11.2014 (już jutro!)

Ja mam już za sobą jedno z trzech opowiadań i muszę przyznać, że jest naprawdę dobrze! Maureen Johnson serwuje dużą dawkę dobrego humoru w stylu Greena, czyli to, co lubię najbardziej. Mam nadzieję, że pozostałe dwie historie okażą się równie udane. Niedługo może spodziewać się więc mojej opinii i... konkursu z nietrudną do odgadnięcia nagrodą (tak, zamierzam zabawić się w Mikołaja!:))

wtorek, 11 listopada 2014

"Nie pozwól mi odejść" Catherine Ryan Hyde

Tytuł: Nie pozwól mi odejść
Autor: Catherine Ryan Hyde
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 344

"Były tancerz z Broadwayu, cierpiący na agorafobię Billy Shine przez ponad dekadę nie opuścił swojego domu. Życie i ludzi obserwuje przez okno. I choć zna swoich sąsiadów - piękną manikiurzystę Rayleen, samotną starszą panią Hinman, byłą narkomankę Eileen i jej dziewięcioletnią córkę Grace czy złego na cały świat pana Lafferty'ego, większość z nich nigdy go nie widziała.
Gdy kilka metrów od jego patio, na schodkach prowadzących do rodzinnego domu zaczyna przesiadywać mała Grace, zdenerwowany zmianą w naturalnym porządku rzeczy mężczyzna zbiera się na odwagę i pyta ją, dlaczego przesiaduje na ulicy.
Jeśli będę siedzieć w środku, nikt nie zauważy, że mam kłopoty. I nikt mi nie pomoże - wyjaśnia dziewczynka."

"Nie pozwól mi odejść" to książka z gatunku, po który sięgam dość rzadko. Czasami jednak po prostu czuję, że dany tytuł przypadnie mi do gustu. Tak było z przypadku Catherine Ryan Hyde - autorki znanej z powieści "Podaj dalej" (i świetnej ekranizacji). W ostatnim czasie wydawnictwo Jaguar wydało dwie jej książki - "Nie pozwól mi odejść" oraz "Dzień, który zmienił wszystko". Zapobiegawczo zdecydowałam się sięgnąć tylko po jedną z nich - w końcu zawsze istnieje ryzyko, że jednak nie przypadnie mi do gustu. Padło na tą pierwszą i jak się okazało... powinnam od razu zaopatrzyć się w obie!

Billy Shine spędza czas samotnie w swoim mieszkaniu. Dzień za dniem mija mu w identyczny, monotonny sposób aż do momentu, w którym jego wzrok napotyka Grace. Mała dziewczynka zdecydowanie nie powinna przesiadywać samotnie przy wejściu do budynku, co nie umyka uwadze Billy'ego . Młoda dama, z ujmującą szczerością, wypowiada słowa, które na długo utkwią w mojej pamięci: "Jeśli będę siedzieć w środku, nikt nie zauważy, że mam kłopoty. I nikt mi nie pomoże"...

"Nie pozwól mi odejść" to przepiękna historia, o miłości, oddaniu i bezinteresownej pomocy. Zmęczeni i niezbyt zamożni sąsiedzi Grace mają swoje życie i swoje problemy - jak my wszyscy. Są zabiegani i ostatnie, czego im potrzeba to dziecko, którym trzeba się zająć. Wystarczy jednak iskierka, aby (może i niezbyt chętnie) włączyli się w pomoc małej dziewczynce. Jej walcząca z nałogiem matka nie jest w stanie zająć się małą, jednak opieka społeczna zdaje się być jeszcze gorszym wyjściem. Sąsiedzi wspólnie znajdują sposób, aby włączyć się w życie Grace. Bez wyjątku, nawet Billy, który nie radzi sobie z agorafobią, czy niedołężna starsza pani z góry.

Powieść składa się z całego mnóstwa mniejszych historii. Każdy z mieszkańców kamienicy ma swoje własne demony z przeszłości, z którymi walczyć musi każdego dnia. Niektórzy znajdą w sobie tę siłę, inni z góry skazani są na porażkę, co może być nieco przygnębiające, ale w końcu takie jest życie. Autorka nie daje nam jednak gotowych odpowiedzi - sami musimy się domyślić, co tak naprawdę się stało. A prawda bywa wstrząsająca.

Ogromną zaletą historii opowiedzianej nam przez Catherine Ryan Hyde jest brak przesady. Wszystko jest znakomicie wyważone, łącznie z zakończeniem. I choć może brakować nam wielkiego "bum!", to co dostajemy jest dużo bardziej realistyczne. Nic nie trwa wiecznie, nawet, jeżeli jest się bohaterem literackim. Takich przemyśleń mam po lekturze całe mnóstwo. Jednym z najważniejszych jest, że pomagając innym, pomagamy również sobie.

"Nie pozwól mi odejść" to jedna z najlepszych książek, jakie miałam ostatnio okazję przeczytać. Nie żałuję ani czasu, ani ilości chusteczek, jakie jej poświęciłam. Nawet jeżeli (tak, jak ja) nie często sięgacie po powieści obyczajowe, uwierzcie mi: tym razem warto!

Ocena: 9/10



Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

Zapowiedź: "Splątany warkocz" Anna Gruszka

Tytuł: Splątany warkocz Bereniki 
Autor: Anna Gruszka 
Liczba stron: 600 
Cena: 39,90

Premiera: 19.11.2014



Splątany warkocz Bereniki” to debiutancka powieść Anny Gruszki, która ma szansę okazać się jedną z najgorętszych polskich powieści ostatnich lat.

Historia Bereniki – choć również skrząca się zmysłowością i nieokiełznaną erotyką – to opowieść rozpięta na dużej palecie emocji, nasycona tęsknotą, żarem uczuć i trudnymi życiowymi wyborami.
Ale to także powieść o samotności i desperackiej próbie otwarcia się na głos swojego serca, choć przez wiele lat starało się ten głos ignorować.
Książka, którą będziesz czytać z wypiekami na twarzy, która uwiedzie Cię niezapomnianą historią miłości tyleż pięknej, co kontrowersyjnej.

Berenika ma 28 lat, mieszka w Krakowie, jest prawnikiem w prywatnej firmie, no i może trochę tęskni za miłością. Gdyby to była bajka dla grzecznych dziewczynek, pojawiłby się teraz książę na białym koniu i żyliby długo i szczęśliwie.
Ale to nie jest bajka dla grzecznych dziewczynek, bo rycerz jest… no właśnie, kim on dla niej jest? I jak ich kontrowersyjny związek wytłumaczyć innym? Przyjaciołom, rodzinie... A przede wszystkim sobie.
Wydaje się, że w takiej sytuacji półtoraroczny kontrakt Piotra w Australii jest wybawieniem albo odroczeniem kary.
Berenika zostaje sama w wielkim mieszkaniu ukochanego i jakoś musi wypełnić samotne miesiące. Gdyby kierowała się rozsądkiem, nigdy w jej domu nie pojawiliby się dwaj lokatorzy i może nie zrobiłaby tylu głupstw.
Ale Berenika nigdy nie była rozsądna, dlatego plącze nici swojego życia w wyjątkowo skomplikowaną materię. Kocha, tęskni i próbuje przeczekać. A czeka wyjątkowo nerwowo i niekonsekwentnie...



czwartek, 6 listopada 2014

"Coś do ukrycia" Cora Carmack

źródło
Tytuł: Coś do ukrycia
Autor: Cora Carmack
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 368

"Mackenzie "Max" Miller ma poważny problem. Jej rodzice wpadli właśnie z niezapowiedzianą wizytą do miasta i jeśli zobaczą jej tatuaże, piercing i ufarbowane na wściekłą czerwień włosy, nieludzko się wściekną. Gorze - gdy spotkają również jej obecnego chłopaka, Mace'a, zapewne zdecydują się ją wydziedziczyć. Max wmówiła im, że spotyka się z sympatycznym i poukładanym gościem, którego poznała w bibliotece, a wytatuowany facet z tunelami w uszach ni diabła nie pasuje do tego opisu. Sytuacja jest katastrofalna. Jedyne wyjście to w ciągu trzech minut znaleźć kogoś, kto zgodzi się odegrać chłopaka z biblioteki. Cade przeniósł się do Filadelfii by studiować na uniwersytecie Temple, ale nic nie układa się tak, jak sobie zaplanował. Wisienką na torcie są rychłe zaręczyny Bliss i Garricka. Gdy do stolika, przy którym siedzi przysiada się nagle dziwna dziewczyna z jeszcze dziwniejszą prośbą, Cade porzuca na chwilę zdrowy rozsądek i zgadza się na szaloną maskaradę. Szybko okazuje się, że to, co miało potrwać kwadrans, tak szybko się nie skończy. A im dłużej Max i Cade udają parę, tym trudniej im zachować pozory... " źródło

"Coś do stracenia" to książka-hit. Nie dajcie się zwieść opisowi - nawet jeśli wydaje się banalny, to ja i przynajmniej połowa blogosfery możemy ręczyć, że powieść taka nie jest! Coraz Carmack ma bowiem dar - nieznośną wręcz lekkość pióra, która sprawia, że historia wciąga w magiczny sposób. Co więcej, poczucie humoru autorki rozbawi nawet najgorszego ponuraka. II tom kultowej serii miał więc wysoko postawioną poprzeczkę, jednak w tym wypadku byłam spokojna - autorka przekonała mnie do siebie do tego stopnia, że biorę w ciemno wszystko co napisała!

II tom jest powiązany z I, jednak na tyle luźno, że można po niego sięgnąć nawet bez znajomości poprzedniej powieści. Jak to możliwe? Otóż głównym bohaterem jest przyjaciel Bliss (a to bohaterka jedynki - gdyby przypadkiem ktoś przeoczył:)) - Cade. To właśnie jest najpiękniejsze, ponieważ właśnie Cade jest moją ulubioną postacią i właśnie jego pokochałam najbardziej - nawet bardziej niż brytyjski akcent innego z bohaterów.

Cade studiuje w Filadelfii i leczy złamane serce. Nie jest jednak łatwo - Bliss w dalszym ciągu chce się przyjaźnić, a każde spotkanie jest dla naszego bohatera drogą przez mękę. Trwa w zawieszeniu aż do momentu, gdy w niezwykły sposób poznaje niezwykłą dziewczynę. Max na iście piekielną fryzurę i skórę pokrytą tatuażami, a jednocześnie nie brak jej anielskiego uroku. Ku zaskoczeniu Cade'a przysiada się do niego i prosi, aby... udawał jej chłopaka przed rodzicami, który postanowili wpaść z nieoczekiwaną wizytą. Nasz bohater, jak na rycerza w lśniącej zbroi przystało, pomaga damie w potrzebie. I jak się pewnie domyślacie jest to początkiem naprawdę wyjątkowej znajomości.

Zapomnijcie o zagubionych szarych myszkach i złych chłopcach - najwyższy czas odwrócić role! Połączenie złej dziewczynki z dobrym chłopcem jest baaardzo ryzykowne. Czytelniczki (bo przecież to one sięgają po tego typu powieści) chcą czytać tylko o bardzo męskich bohaterach. A stworzenie bohatera, który będzie jednocześnie grzeczny i męski to już nie lada wyzwanie. O dziwo, w przypadku "Czegoś do ukrycia" połączenie to okazało się... strzałem w samą dziesiątkę. Wreszcie! Wreszcie mamy coś nowego - chłopca w sweterku z dekoltem w serek i dziewczynę z tatuażami. Oboje są jednak ta ciekawi, inteligentni i mają świetnie zarysowane charaktery. Czego chcieć więcej?

Historia Cade'a jest równie zabawna, co znana mi (i pewnie większości z Was) historia Bliss. Przy tym tomie jednak nie pokusiłabym się o nazwanie go komedią. Nie znaczy to, że brak tu poczucia humoru, które tak urzekło mnie w twórczości Cory Carmack. "Coś do ukrycia" dużo bardziej niż poprzedni tom przypomina jednak typową powieść New Adult. Mamy mroczne sekrety, trudną przeszłość i tajemnice, które stopniowo wychodzą na jaw. Jest fajnie, jest ciekawie, jednak wcale nie jest schematycznie.

II tom serii "Coś do ukrycia" absolutnie mnie nie rozczarował. Powieść jest wciągająca, a jednocześnie lekka i zabawna. W dalszym ciągu jestem oczarowana stylem autorki, a bohaterów tej części polubiłam nawet bardziej niż Bliss i Garricka. Jednym słowem - polecam gorąco!

Ocena: 9/10

"Coś do stracenia"   |   "Coś do ukrycia"

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

środa, 5 listopada 2014

Zapowiedź: "Wodospady Cienia" po raz trzeci - "Zabrana o zmierzchu"

III tom jednej z najciekawszych serii paranormal romance już wkrótce w księgarniach! Czym tym razem zaskoczy nas C.C. Hunter?

"Wejdź ponownie do świata Wodospadów Cienia, niezwykłego miejsca, w którym spotykają się wszystkie paranormalne istoty, by się uczyć, przyjaźnić i... kochać. 

Kylie Galen desperacko poszukuje prawdy o sobie, swojej prawdziwej rodzinie, swoim przeznaczeniu. Odkrywanie sekretów zawsze wiąże się ze zmianą... ale niekoniecznie na lepsze. Gdy w końcu udaje jej się zbliżyć do wyśnionego wilkołaka Lucasa, okazuje się, że jego towarzysze zabronili mu być z nią. Czy na pewno dokonała dobrego wyboru?
Co więcej, dręczy ją duch niosący tajemnicze przesłanie o życiu i śmierci... Kylie podejmuje wyścig z czasem, by rozwiązać zagadkę i ochronić swoich bliskich. Czy jej się uda?
Czy w końcu dowie się, kim naprawdę jest? A może prawda okaże się zupełnie inna i o wiele bardziej zadziwiająca, niż można by przypuszczać..."

Recenzje poprzednich tomów na blogu:

Zabrana o zmierzchu - już wkrótce!
Urodzona o północy
Przebudzona o świcie

Czekacie na tę książkę? Ja mam ogromną nadzieję, że wreszcie poznam tajemnicę Kylie! :)

piątek, 31 października 2014

"Na zawsze" Sandi Lynn

źródło
Tytuł: Na zawsze
Autor: Sandi Lynn
Seria: Na zawsze, tom: I
Wydawnictwo: Amber
Stron: 288


"Sandi Lynn to jedyne nowe nazwisko wśród uznanych mistrzów wszystkich gatunków na szczycie list „New York Timesa”.

Uniesienie i rozpacz. Radość i łzy. Życie i śmierć.
To książka o tym, jak miłość może pokonać los.

Ellery, utalentowana malarka, wycierpiała więcej niż jakakolwiek dwudziestotrzylatka. Teraz kiedy wreszcie ma nadzieję, że zostawiła za sobą strach i chorobę, los wymierza jej nowy cios.
Connor Black to marzenie każdej kobiety. Młody, seksowny, bogaty.
Ale przeżył tragedię i jest przekonany, że wszystko w nim umarło.
Niespodziewanie Ellery budzi w nim uczucia, których wcześniej nie doświadczył. Niepokoi go, że nie zwraca uwagi na plotki o nim i o kobietach…
Bo Ellery wie, że nie mogą być razem. Jej tragedia ma ciąg dalszy i może zniszczyć Connora – na zawsze…
" źródło

Od zawsze narzekałam, że na rynku brak powieści, w których główną rolę odgrywają studenci lub osoby w zbliżonym wieku. Zewsząd zalewało nas mnóstwo książek o młodzieży lub 30-letnich singielkach poszukujących miłości, ale pomiędzy nimi zostawała luka, która aż prosiła się o wypełnienie. Z ogromną radością przywitałam więc najmodniejszy aktualnie (przynajmniej w naszym kraju) gatunek - New Adult. Mam nadzieję, że nie okaże się chwilowym szałem, a na długo zagości na półkach księgarni, ponieważ właśnie taka grupa wiekowa bohaterów trafia do mnie najbardziej. Ogromną sympatią darzę m.in. czarno-białą serię od Wydawnictwa Amber - choćby dlatego, że wybór jest tutaj największy. No i może dlatego, że tak ładnie wyglądają razem na półce. Tym razem zdecydowałam się sięgnąć po "Na zawsze". Czy okazała się równie udaną historią jak poprzednie z tej serii?

Ellery ma 23 lata i życie, o którym nikt z nas nie marzy. Nie pozwala jednak, aby przeszłość przejęła nad nią kontrolę - każdego dnia walczy i stara się czerpać z każdego dnia jak najwięcej. Connora poznaje w bardzo nietypowych okolicznościach. Mimo, że widzi go po raz pierwszy, w dodatku kompletnie pijanego, pomaga mężczyźnie dostać się do domu i dba o niego, póki nie wytrzeźwieje. Nazajutrz zdezorientowany bohater, podejrzewając, że spędzili razem noc, niezbyt uprzejmie ją wyprasza. Kiedy jednak dowiaduje się, co tak naprawdę wydarzyło się tej feralnej nocy, zaczynają go dręczyć wyrzuty sumienia. W ramach podziękowania zaprasza Ellery na przyjacielskie spotkania, które z czasem przeradzają się w coś więcej. Czy dwoje tak pokręconych osób ma szanse na wspólne szczęście?

"Na zawsze" to książka niezwykła. Coś jak połączenie New Adult z "50 twarzami Greya" i "Gwiazd naszych wina". Mamy tu bohaterkę u progu dorosłości, którą  dręczą przeżycia z przed lat. Mamy jednak również bogatego mężczyznę, któremu "się udało", mimo niesprzyjających okoliczności. Kobieciarza, który wreszcie postanawia zmienić swoje życie. I w końcu mamy też chorobę, która daje sobie znać w najmniej odpowiednim momencie oraz walkę, którą trzeba stoczyć, niezależnie, czy mamy na to ochotę. Możecie mi wierzyć lub nie, ale połączenie tego wszystkiego w jedną całość okazało się naprawdę świetne!

Ellery na początku wydaje nam się absurdalną postacią. Kompletnie nieracjonalnie naraża się na niebezpieczeństwo, podejmuje ryzykowne, a momentami nawet absurdalne decyzje. Z czasem jednak dowiadujemy się, że nic w tej powieści nie dzieje się bez przyczyny, a z biegiem stron wszystko staje się jasne. Myślcie, że główna bohaterka jest głupiutka, skoro decyduje się odwozić nieznajomego pijaka do domu w środku nocy? Nic bardziej mylnego! W jej zachowaniu widać logikę, a kiedy dowiadujemy się motywów takiego postępowania, kręci się łza w oku.

Walka z chorobą to jeden z moich ulubionych wątków. Bardzo łatwo jest jednak przedobrzyć - już nie raz powieści tego typu okazały się zbyt ckliwe i nieracjonalne. W "Na zawsze" problemy ze zdrowiem bohaterki nie wysuwają się na pierwszy plan. Są jednie tłem dla tych ważniejszych wydarzeń, a i to nie dzieje się bez przyczyny. Książka jest taka, jak Ellery - nie pozwala, aby choroba przyćmiła to, co w życiu najważniejsze. Choć są w niej momenty krytyczne, w końcu napełnia nas wiarą, że w nawet najbardziej dramatycznej sytuacji jest szansa na happy end.

"Na zawsze" to piękna książka o miłości. Fani New Adult i wzruszających historii o miłości na pewno nie będą zawiedzeni. Szkoda tylko, że powieść ma tak niewiele stron, ale na szczęście czekają już na nas kolejne tomy. Polecam!

Ocena: 8/10
www.wydawnictwoamber.pl

piątek, 24 października 2014

"Jedyna" Kiera Cass

źródło
Tytuł: Jedyna
Seria: Rywalki, tom: III
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 328

"America jest jedną z czterech dziewcząt, które utrzymały się w ścisłej czołówce Eliminacji. Ukochana przez zwykłych ludzi, znienawidzona przez obecnego króla, dziewczyna wciąż nie jest pewna swych uczuć. A jednak nadchodzi moment ostatecznego wyboru, tym trudniejszego, że cały los Illei może spoczywać właśnie w rękach Ami.
Czy dziewczyna powróci do swej dawnej miłości, czy zdecyduje się zostać królową i podjąć walkę o lepszy świat dla siebie i wszystkich mieszkańców Illei?" źródło

Każdy mól książkowy ma takie serie, które darzy szczególną sympatią. W moim przypadku są to właśnie "Rywalki". Książki Kiery Cass pokochałam miłością bezwarunkową i chyba nie ma takiej rzeczy, która mogłaby sprawić, że przestanę się nimi zachwycać. Pierwszy tom kompletnie mnie oczarował i choć dwójka okazała się nieco słabsza, w niczym nie zmniejszyła mojej sympatii do tych książek. Koniec końców zwieńczenie trylogii było najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą roku. I chyba nie muszę dodawać, że po raz kolejny się nie zawiodłam.

W pałacu pozostała już tylko ścisła czołówka, a Eliminacje nieuchronnie zbliżają się ku końcowi. Wszystko pozostaje jednak jedną wielką niewiadomą - Maxon w dalszym ciągu zdaje się wahać i wysyła sprzeczne sygnały. Co więcej, wątpliwości ma również America - nie bez znaczenia jest tu obecność w pałacu Aspena. Wybory, których dokonują bohaterowie nie zależą jednak tylko od ich uczuć. Sytuacja w Illei staje się coraz bardziej niebezpieczna, a Rebelianci nie zamierzają odpuścić. Jaką decyzję podejmie Książę? Pójdzie za głosem serca, rozumu, a może będzie zmuszony przerwać Eliminacje?

Budowanie napięcie i stawianie hipotez nie ma tutaj najmniejszego sensu - kto choć raz odwiedził Better Version of the Truth doskonale wie, że uwielbiam piękne suknie, wytworne bale i rycerzy na białych koniach. Dlatego też postanowiłam postawić sprawę jasno i już na wstępie oznajmić, że "Jedyna" zrobiła na nie ogromne wrażenie!

Oprócz standardowych "ochów i achów" muszę wspomnieć o wątkach, których zabrakło w poprzednich częściach. Na pierwszy plan wysuwa się antyutopia. Wreszcie rozwinięte zostały historie Rebeliantów oraz przeszłość Illei. Poznajemy odpowiedzi na pytania, które zadawaliśmy sobie już od czasów "Rywalek". Choć myślałam, że niektórych z nich nie będzie mi już dane poznać, fabuła "Jedynej" pozytywnie mnie zaskoczyła. Wreszcie zaczyna się robić nieco bardziej krwawo (oczywiście z umiarem!), powieść nabiera surowszego klimatu.

"Jedyna" to bardzo dobre zakończenie trylogii. Jeśli tak jak ja polubiliście bohaterów, możecie być spokojni - trzymają poziom. America jest równie ciepłą i pełną empatii osobą jak ta, którą znaliśmy do tej pory. Maxon z kolei jest w dalszym ciągu pełnym uroku młodym mężczyzną. Nie ma innej możliwości, niż połączenie tej dwójki ze sobą. Ich wahania może i odrobinę irytują czytelników, ale jednocześnie dodają pikanterii fabule. Niepewność w sprawach uczuciowych sprawia, że bohaterowie przestają być idealni, a stają się... po prostu ludźmi.

Zdaję sobie sprawę, że w ocenie tej książki zupełnie nie jestem obiektywna. Jednak wszystkie komentarze zmierzam puszczać mimo uszu. Nie obchodzi mnie, że finał historii można było przewidzieć już po spojrzeniu na okładki. Mam kompletnie gdzieś, że bohaterka była niezdecydowana i momentami nieodpowiedzialna. Nic a nic nie robię sobie z tego, że Maxon okazał się chodzącym ideałem bez wad. Wiecie dlaczego? Bo tak dobrze, jak przy lekturze "Jedynej" nie bawiłam się od lat! Kiera Cass obudziła we mnie małą dziewczynkę, która przebierała lalki Barbie za księżniczki i marzyła o królewiczu na białym koniu. Uwierzcie mi, nic tak dobrze nie poprawia humoru, jak taka cudna baśń, szczególnie, jeśli za oknem jesienna chlapa!

Polecam Wam gorąco "Jedyną", tak jak polecałam "Rywalki". Jestem zachwycona, że mimo choć historia Americi i Maxona dobiega już końca, całkiem niedługo poznamy losy kolejnego pokolenia. Opis zapowiada kolejną bajkową lekturę, a czekanie umilą mi "Rywalkowe" nowelki - już w listopadzie!

Ocena: 9/10

"Rywalki"   |   "Elita"   |   "Jedyna"

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:

niedziela, 19 października 2014

"Mara Dyer. Tajemnica" Michelle Hodkin

źródło
Tytuł: Mara Dyer. Tajemnica
Autor: Michelle Hodkin
Wydawnictwo: YA! (Grupa Wydawnicza Foksal)
Stron: 480

"Każdy kryje w sobie tajemnicę, wystarczy ją obudzić. Kim jest Mara Dyer?
Zapiera dech, łamie serce, sprawia, że nie możesz zasnąć. Mara Dyer to postać na miarę dwudziestego pierwszego wieku.

Thriller psychologiczny, młodzieżowe miasteczko Twin Peaks, miłość z paranormalnym twistem.
Podczas przyjęcia urodzinowego Rachel przyjaciółki bawią się tablicą Ouija. I choć Mara nie chce wywoływać duchów, robi to dla Rachel. Claire zadaje pytanie: Jak umrę? Tablica odpowiada: MARA. Sześć miesięcy później Rachel i Claire nie żyją. Od tej chwili nic nie jest zwyczajne.
Powieść z przesłaniem: pozory mylą. Spodoba się młodym dziewczynom, szczególnie, że główna bohaterka – wbrew przestrogom – zakochuje się w najbardziej nieodpowiednim i tajemniczym chłopaku ze szkoły." źródło

Mara Dyer stała się fenomenem jeszcze przed premierą. Na blogach pojawiały się recenzje niecierpliwych czytelników, którzy zdecydowali się nie czekać i sięgnąć po książkę w oryginale. Większość z nich nie kryła zachwytu, a mój apetyt na lekturę rósł z każdym dniem! Tajemniczy opis, genialna okładka i pokaźne rozmiary - wszystko idealnie. Postanowiłam więc rzucić wszystko i wreszcie sięgnąć po książę, na którą czekałam tak długo. Czy było warto?

Zabawy z duchami nigdy nie kończą się dobrze... Kiedy bohaterowie powieści zaczynają z nimi eksperymentować, pokazuje się zaskakujący napis: MARA. Nietrudno się jednak domyślić, że bagatelizują sprawę, podejrzewając jedno z nich o manipulację tablicą. Tym razem zabawa ma jednak katastrofalne skutki.

Kiedy Mara budzi się w szpitalu, nie ma pojęcia, jak tam trafiła. Okazuje się jedyną ocalałą po tragicznym zawaleniu budynku. Podczas katastrofy zgięła trójka jej rówieśników, w tym najlepsza przyjaciółka nastolatki, Rachel. Nasza bohaterka nie potrafi przypomnieć sobie wydarzeń z tej nocy, jednak wie, że nie była to kwestia przypadku. W budynku stało się coś złego. Coś więcej niż tylko katastrofa budowlana. A Mara stopniowo zaczyna odkrywać, co takiego. Posiada paranormalne zdolności? A może po prostu oszalała?

Choć oryginalny tytuł brzmi świetnie, polski idealnie oddaje naturę powieści. "Tajemnica" to słowo, które najlepiej odzwierciedla fabułę. Bohaterka próbuje odkryć nie tylko co stało się tej feralnej nocy, lecz również zrozumieć samą siebie. Decyduje się na przeróżne działania i jest zdeterminowana - najważniejsze, aby prawda wyszła na jaw. Jak się okazuje, śmierć przyjaciół to jedynie początek serii tragicznych wydarzeń.

Mara to niezwykła bohaterka. Z jej punktu widzenia poznajemy historię i to ona jest najważniejsza. Muszę przyznać, że czułam się tak, jakbym stała tuż obok niej. Choć dziewczyna coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością i jest w stanie odróżnić halucynacji od rzeczywistości. Autorce jednak tak zgrabnie udało się opisać wydarzenia, że czytelnik również zaczyna wszystko poddawać wątpliwości. Z jednej strony musimy pamiętać, że bohaterka przeżyła prawdziwą traumę, a zespół stresu pourazowego objawiać się może na przeróżne sposoby. Z drugiej jednak wydarzenia mówią same za siebie, a one wskazują, że dziewczyna nosi w sobie wyjątkową moc. Jaka jest prawda?

Drugim kluczowym bohaterem jest Noah. I tutaj należą się ukłony w stronę autorki. Chłopak ma bowiem mocny charakter. Od innych odróżnia go przede wszystkim jednak kwestia - daleko mu do ideału. Bywa krnąbrny, nie brak mu ciętego języka, łatwo daje ponieść się emocjom i skrywa własne, mroczne tajemnice. I właśnie te cechy sprawiły, że bardzo go polubiłam! Dzięki nim Noah stał się realistyczny, a jednocześnie nie były to na tyle drażniące wady, aby wzbudził we mnie antypatię. 

Dwójka mocnych bohaterów, przyprawiający o gęsią skórkę klimat i rozbudowana tajemnica - to elementy, które czynią powieść Michelle Hodkin znakomitą lekturą. Całości dopełnia świetny styl pisania autorki (dzięki czemu książki po prostu nie mogłam odłożyć!) oraz wbijające w fotel zakończenie! Wszystko to sprawia, że z niecierpliwością oczekuję kontynuacji i nie pozostaje mi nic innego, niż gorąco polecić wam "Marę Dyer"!

Ocena: 8/10

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!

środa, 15 października 2014

"Wirusy" Kathy Reichs

Tytuł: Wirusy
źródło
Autor: Kathy Reichs
Wydawnictwo: Dolnośląskie (Grupa Wydawnicza Publicat)
Stron: 384

"Co kryje laboratorium na małej wyspie? Kathy Reichs ukazuje nowe oblicze medycyny sądowej.

Młodzi ludzie znajdują ludzkie szczątki na małej wysepce w Karolinie Południowej, nieświadomie uruchamiając całą lawinę zdarzeń. W toku podjętego śledztwa odkrywają niewyjaśnioną zbrodnię sprzed lat. Kiedy wspólnie ratują chorego psa z laboratorium mieszczącego się na wyspie, żadne z nich nie ma już wątpliwości, że te dwie sprawy coś ze sobą łączy. Nie wiedzą jednak, że zwierzę jest nosicielem bardzo niebezpiecznego wirusa…
Tory Brennan, główna bohaterka powieści, jest zafascynowana kośćmi i martwymi ciałami równie mocno, co jej słynna ciotka, uznana antropolog sądowa, Temperance Brennan. Tory mieszka wraz z ojcem w odizolowanym od świata ośrodku badawczym, spędzając czas w towarzystwie dzieci innych naukowców. Dotychczas nie miała zbyt wielu okazji do wykazania się niezwykłą wiedzą, Aż do tej pory. Ona i czwórka jej przyjaciół są w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
" źródło

Kathy Reich to słynna amerykańska antropolog. Oprócz kariery naukowej, znana jest również ze swojej kariery pisarskiej. Zasłynęła przede wszystkim dzięki kultowej serii "Kości". Na chwilę obecną liczy ona 18 tomów (w oryginale, w Polsce ukazało się 15) i doczekała się ekranizacji w postaci serialu o tym samym tytule. Choć cieszy się on ogromną popularnością, do tej pory nie miała okazji zobaczyć ani jednego odcinka. Podobnie ma się sytuacja z książkami - z nimi również nie było mi po drodze. Kiedy jednak ujrzałam zapowiedź "Wirusów" wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Ta książka dużo lepiej wpasowuje się w mój gust niż "Kości". I choć bohaterowie obu serii są ze sobą powiązani, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć swoją przygodę z Kathy Reichs właśnie od "Wirusów". 

Tory to nastolatka, która od niedawna zmuszona jest mieszkać z ojcem. Warunki są bardzo nietypowe, ponieważ dom Brennanów znajduje się w ośrodku badawczym na wyspie odizolowanej od świata. To jednak nie wszystko, co odróżnia naszą bohaterkę od typowych nastolatków. Dziewczyna ma bowiem nietypowe hobby - fascynuje się antropologią i wszystkim, co związane jest z kośćmi. Z pewnością ogromny wpływ miała na to postać jej cioci, która jest właśnie antropologiem sądowym. Tory oraz jej przyjaciele, którzy również mieszają na wyspie, dokonują niezwykłego odkrycia. Odnajdują szczątki, które prowadzą do zagadki sprzed wielu lat. Wszystko wskazuje na to, że komuś bardzo zależy, aby prawda nie wyszła na jaw. Czy grupa nastolatków jest w stanie rozwikłać tę zagadkę?

 "Wirusy" to niezwykle oryginalna historia. Nie jestem nawet w stanie przypisać jej do żadnego gatunku literackiego! To z pewnością powieść przeznaczona dla młodzieży, jednak i starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Książka zawiera elementy kryminału (zagadkowe morderstwo), thrillera i fantastyki. Akcja toczy się szybko i zupełnie nieprzewidywalnie, dzięki czemu wciąga czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. Powieść jest naprawdę złożona, a rozwiązanie zagadki - niespodziewane. Jestem pozytywnie zaskoczona, ponieważ spodziewałam się, że autorka (pisząc dla młodzieży) postawi na proste rozwiązania. Nic z tych rzeczy - tutaj naprawdę dużo się dzieje! Warto również wspomnieć o wątku miłosnym, który również występuje w powieści. Jest on jednak zsunięty na dalszy plan, a w dodatku w niczym nie przypomina standardowego miłosnego trójkąta, do którego przyzwyczaili nas autorzy młodzieżówek.

Polubiłam tę historię również na sprawą głównej bohaterki, ponieważ jest ona naprawdę wyjątkowa. W niczym nie przypomina zainteresowanych jedynie modą i chłopakami dziewcząt. Ona ma wyjątkowo nietuzinkowe hobby i wyróżnia się wyjątkową inteligencją. To bardzo odważna dziewczyna - taka, z którą większość z nas chciałaby się zaprzyjaźnić. Czasami daje się ponieść emocjom, ale tylko wtedy, gdy uważa, że stawka jest naprawdę wysoka. Przy pracy nad powieścią pomagał autorce jej syn i podejrzewam, że dzięki połączeniu jej talentu z młodzieńczą świeżością udało się stworzyć tak udaną bohaterkę!

"Wirusy" naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyły. To inteligentna, pełna zwrotów akcji powieść, pełna dynamiki i nie dająca się zaszufladkować. Jeśli poszukujecie oryginalnej lektury, na pewno się nie zawiedziecie.

Ocena: 8/10

Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

sobota, 11 października 2014

"Magia krwi" Tessa Gratton

źródło
Tytuł: Magia krwi
Autor: Tessa Gratton
Wydawnictwo: Dolnośląskie (Dom Wydawniczy Publicat)
Stron: 392

"Silla otrzymuje tajemniczą książkę z zaklęciami spisanymi ręką ojca. Gdy próbuje ożywić liść, zauważa ją spacerujący nieopodal chłopak. Oboje są sobą zauroczeni. Wkrótce Silla wtajemnicza w arkana magii swego brata, a później także Nicka. Pojawiają się problemy, gdy okazuje się, że ktoś odwiedził groby jej zmarłych rodziców i nakreślił na nich runy – znak, że sztuka
magiczna nie jest mu obca…"
źródło

Na "Magię krwi" czekałam długo. Tytuł widniał w zapowiedziach już jakiś czas, zanim ustalona została data premiery. Choć tajemniczych i mrocznych romansów jest ostatnio na rynku coraz mniej, ja (jako największa fanka "Nevermore") mam do takich powieści ogromną słabość. W "Magii krwi" pokładałam więc ogromne nadzieje - szczerze liczyłam, że powieść okaże się świetną lekturą. Czy spełniła moje oczekiwania?

Zaczyna się całkiem nieźle... Silla, główna bohaterka, znajduje się w ciężkiej sytuacji. Każdego dnia jest obiektem plotek. Wszystko za sprawą tragicznej śmierci rodziców. Ślady wskazują, że jej ojciec zabił matkę, a potem sam popełnił samobójstwo. Pech sprawił, że pierwszą osobą, która ujrzała zwłoki była właśnie nasza bohaterka. Ciężko jednak uwierzyć, że ukochani rodzice Silli mogli zginąć w ten właśnie sposób. Dziewczyna ciężko znosi szepty za plecami, zaczyna się coraz bardziej izolować. Nie trudno się jednak domyślić, że szybko znajdzie się ktoś, komu zaufa.

Nick i Silla spotkają się w wyjątkowych okolicznościach. Przebywając na cmentarzu, dziewczyna doświadcza niezwykłego zdarzenia. Nie da się tego wytłumaczyć w żaden logiczny sposób i wszystko wskazuje, że ma do czynienia z... magią. I właśnie w tym momencie natyka się na naszego bohatera, który niedawno wprowadził się do domu obok. Całe to spotkanie, choć bardzo nietypowe, całkiem mi się spodobało. Właściwie właśnie do momentu, którym Silla i Nick zobaczyli się po raz pierwszy, miałam bardzo dobre przeczucia. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że później było już tylko gorzej.

Chyba najbardziej ze wszystkiego nie lubię zmarnowanych pomysłów. Z bólem serca czytałam więc "Magię krwi", ponieważ jest to idealny przykład niewykorzystanego potencjału. Choć książka zaczęła się tak ciekawie, z czasem zdałam sobie sprawę, że ogarnęła mnie fala przeróżnych uczuć. I nie były to uczucia pozytywne. Po pierwsze - znużenie. Oryginalny wstęp nie przeważył szali, a cała reszta powieści okazała się do bólu sztampowa. Wszystko to już było... Po drugie - przewidywalność. Zabrakło mi zaskakujących zwrotów akcji i przygryzania palców z niepewności. I jako ostatnie - irytacja. Główna bohaterka jest tak bezbarwna, że aż przezroczysta, ale to nie przeszkadza, aby nowy przystojniak zwrócił na nią uwagę. Litości!

Jesteśmy już przy Silli (ach, zapomniałabym! To skrót od imienia Drusilla), niedaleko więc do Nicholasa i wątku miłosnego. Jak się pewnie domyślacie - tutaj też bez fajerwerków. Nick jest jednak nieco ciekawszy, niż główna bohaterka. On przynajmniej ma tajemnice, które mogą nas zainteresować. Kiedy jednak ta dwójka zaczyna darzyć się uczuciem, całość robi się zbyt przerysowana. Między nastolatkami rodzi się miłość od pierwszego wejrzenia (a jakżeby inaczej), a czytelnika po raz kolejny ogarnia przedziwne uczucie deja vu....

Równolegle do pierwszoplanowej historii poznajemy zapiski Josephine. Ku mojemu zaskoczeniu, to właśnie było najmocniejszym elementem powieści. Bohaterka uratowała książkę! Niezmiernie żałuję, że informacji na jej temat było tak nie wiele - z przyjemnością właśnie tę opowieść poznała bym z detalami. Przede wszystkim dlatego, że świat Josephine nie był z założenia czarno-biały, a mogliśmy poddawać wątpliwości kto jest tutaj tym dobry, a kto złym!

"Magia krwi" jest po prostu średnią książką. Może spodobać się czytelnikom, którzy nie znają zbyt wiele paranormalnych romansów. Fani gatunku będą jednak rozczarowani, ponieważ tak naprawdę powieść nie wnosi nic nowego. Ot, niezobowiązująca lektura na jesienne popołudnie...

Ocena: 5/10 
 
Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

sobota, 4 października 2014

"Powód by oddychać" Rebecca Donovan

źródło
Tytuł: Powód by oddychać
Autor: Rebecca Donovan
Seria: Oddechy, tom: I
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 496

"Pierwsza z trzech części chwytającej za serce i pełnej trudnych emocji serii dla dziewcząt pt. Oddechy.
Gdy Emma wraca do miejsca, które nazywa domem, bo nie ma żadnego innego, o którym mogłaby tak myśleć, nigdy nie wie, co ją tam spotka. Tylko wyzwiska? A może bolesne uderzenia? Ile kolejnych ran i siniaków będzie musiała skrywać pod długimi rękawami?
Dlatego Emma nie ma przyjaciół i robi wszystko, by mieć jak najlepsze wyniki w nauce – marzy o dniu, w którym będzie mogła wyrwać się z tego piekła.
Tylko jedna osoba zna jej tajemnicę. Ale jest jeszcze ktoś, kto bardzo pragnie się do niej zbliżyć. Emma jednak za wszelką cenę chce tego uniknąć. Chociaż to rozrywa jej serce na kawałeczki.
Poruszająca historia o próbie normalnego życia za wszelką cenę… i o miłości, która pozwala w końcu zaczerpnąć powietrza." źródło

Są takie książki, które po prostu muszą być dobre. Wiemy to od razu, już w momencie pojawienia się zapowiedzi i choć nietrudno przewidzieć, że poszatkuje nasze uczucie na drobne kawałeczki, nic nie jest w stanie odciągnąć nas od lektury. Tak właśnie było z "Powodem by oddychać". Spodziewałam się istnej emocjonalnej karuzeli, ale taka już moja masochistyczna natura, że uwielbiam płakać przy książkach.

Emma za wszelką cenę stara się być idealna. Zbiera najlepsze oceny ze wszystkich przedmiotów, wygrywa zawody sportowe, pieczołowicie wypełnia obowiązki domowe i praktycznie nie spotyka się ze znajomymi. Najwidoczniej to nie wystarcza, ponieważ dziewczyna po raz kolejny spędzi tydzień dusząc się w zakrywających całe ciało bluzkami z długim rękawem, żeby ukryć siniaki. Odliczając dni do zakończenia nauki w liceum i wyprowadzki z miejsca, którego nawet nie śmie nazywać domem, spotyka Evana. Chłopak nie daje się jednak zbyć milczeniem bohaterki tak jak inni rówieśnicy Za wszelką cenę chce poznać Emmę i (co najmniej) się z nią zaprzyjaźnić. Czy jest w stanie zburzyć mur, który zbudowała wokół siebie dziewczyna?

W swoim życiu nasza bohaterka może liczyć tylko na przyjaciółkę, Sarę. Dziewczyny są zupełnie inne - Emma jest cicha, spokojna i wyobcowana, podczas gdy jej przyjaciółka to dusza towarzystwa. Sara orientuje się mniej więcej w sytuacji koleżanki, jednak i ona nie wie wszystkiego. Kiedy do gry wkracza Evan, zaczyna nie tylko snuć domysły, lecz również wyciągać dziewczyny na weekendowe wyjścia, a co za tym idzie - naraża Emmę na kolejne obrażenia jako karę. Czytelnik mota się w odczuciach. Z jednej strony chce, by wątek miłosny się rozwijał. Emma i Evan to urocza para i nie sposób im nie kibicować. Z drugiej jednak ogarnia nas strach o dziewczyną i zdecydowanie nie chcemy, aby zwykłe wyjście do kina po raz kolejny zakończyło się rozciętym łukiem brwiowym...

"Powód by oddychać" to przerażająca książka. W jednej chwili z uroczego romansu dwojga nastolatków zmienia się w istnych horror młodej dziewczyny. Licealne imprezy i zawody sportowe przeplatają się z biciem i wyzwiskami. Chyba właśnie ten kontrast wzbudził we mnie największe emocje. Przemoc domowa pokazana została w bardzo nietypowy sposób, a już sama postać oprawcy była zaskakująca. Emma straciła ojca, po czym jej matka kompletnie się załamała i nie była w stanie zająć się córką. Azyl w domu ciotki i wujka okazał się jednak prawdziwym przekleństwem, a gorszy los nie spotkał by jej zapewne ani z pijaną matką, ani w domu dziecka. Autorka pokazuje nam jak krótkowzroczni jesteśmy i jak mało obchodzi nas cierpienie innych.


Choć "Powód by oddychać" to cudowna książka, mam wobec niej jedno poważne zastrzeżenie. Choć przyjaciele Emmy wielokrotnie próbowali wciągnąć do niej rękę, nawet kosztem napadów wściekłości dziewczyny, ona uparcie ukrywa ślady i nie daje sobie pomóc. Owszem, ma swoje powody, jednak w moim odczuciu są po prostu naciągane. Zdaję sobie jednak sprawę, że psychika ofiary przemocy domowej jest bardzo krucha, a my, czytając tę książkę, nie jesteśmy w stanie w stu procentach wczuć się w jej sytuację. Być może właśnie takie zachowanie jest typowe u ofiary?

Mocno stroną powieści jest nieprzewidywalność. Aż ma się wrażenie, że w trakcie lektury w tle słyszymy mrożącą krew w żyłach muzykę z horroru. Nie inaczej jest z zakończeniem. Dzieje się dużo i jest kompletnie zaskakujące. Do tego stopnia, że po prostu nie jesteśmy w stanie nie sięgnąć po kolejny tom - oby jak najszybciej!

Ocena: 9/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
http://wydawnictwofeeria.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...