środa, 27 listopada 2013

"Ogród Kamili" Katarzyna Michalak

źródło
Tytuł: Ogród Kamili
Autorka: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Znak
Stron: 352

"Kamila marzy o prawdziwej miłości, własnym domu i różanym ogrodzie.

Jednak los nie jest dla niej łaskawy. Ukochany mężczyzna niespodziewanie znika, zostawiając za sobą pustkę, ból i tajemnicę, zamiast domu jest małe mieszkanko, a ogród kwitnie tylko w wyobraźni. Przed pogrążeniem się w rozpaczy ratuje Kamilę ukochana ciocia i wiara w to, że marzenia się spełniają.

Kamila, bliska utraty nadziei, że kiedyś i dla niej zaświeci słońce, otrzymuje niespodziewany dar od losu. Przedwojenna willa z uliczki Leśnych Dzwonków jest miejscem, o jakim marzyła. Zupełnie jakby ktoś czytał jej w myślach…

"Ogród Kamili" to pierwsza powieść z „kwiatowej serii” bestsellerowej autorki, Katarzyny Michalak. Już niedługo przeczytacie kolejne piękne opowieści o przyjaźni, miłości i wybaczeniu: Zacisze Gosi i Przystań Julii.
" źródło

Wszystko, co napisała Katarzyna Michalak biorę w ciemno. Autorka zdobyła moją sympatię już przy pierwszej książce jej autorstwa, jaka wpadła mi ręce - "Bezdomnej". Choć myślałam, że taka literatura jest "nie dla mnie", dałam jej szansę i... teraz wszystkie powieści pochłaniam jednym tchem. Kiedy zobaczyłam okładkę "Ogrodu Kamili" wiedziałam, że i ona mi się spodoba. Opis jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że moje spotkanie z Kamilą jest tylko kwestią czasu...

Poznajcie Kamilę - kupkę nieszczęścia, kompletnie nie przystosowaną do dorosłego życia. Ma 24 lata i skończyła studia, a w zasadzie jedynie licencjat, choć spokojnie zdążyłaby zdobyć również tytuł magistra, skoro i tak nie zajmuje się niczym konkretnym. Nasza bohaterka trwa w zawieszeniu - niby szuka pracy, ale oddycha z ulgą, kiedy okazuje się, że nie ma dla niej żadnych ofert. Nawet, kiedy ma umówioną rozmowę, w ostatniej chwili potrafi zawrócić do domu. Brak zarobków nie przeszkadza jej jednak w marzeniach o pięknym domu i ogrodzie. 

Pewnego dnia ciocia Kamili, Łucja, z którą dziewczyna dzieli mieszkanie, podejmuje decyzję o wyjeździe do Anglii. Młoda kobieta jest więc zmuszona choć odrobinę się usamodzielnić. Niestety - demony przeszłości nie pozwalają o sobie zapomnieć. Kamila ciągle wraca myślami do dnia, kiedy straciła wszystko - rodzinę i ukochanego. Nie mogąc pogodzić się ze stratą nie przestaje słać listów do mężczyzny. On, choć nie odpisuje, również nie zapomniał... Ku zaskoczeniu dziewczyny wszystko zaczyna się układać - dostaje wymarzoną pracę i ogromne wynagrodzenie, a nawet poznaje kogoś. Czy ma wreszcie szansę być szczęśliwa?

Muszę przyznać, że na początku nie polubiłam Kamili. Rozumiem, że strata matki musi być okropnym przeżyciem. Jednak rozpacz z powodów miłości utraconej w wieku 16 lat naprawdę trudno mi zrozumieć. Która z nas tego nie przeżyła?! Kamila jest jednak wyjątkowo infantylna i naiwna. Niejednokrotnie daje się nabrać, ślepo wierząc w ludzką uczciwość. Ma naprawdę dużo szczęścia, bo jej historia mogłaby się skończyć tragicznie już po 30 stronach. Z czasem jednak coraz bardziej przekonywałam się do bohaterki i nawet nie wiem kiedy przestała mi przeszkadzać. Kończąc lekturę stwierdziłam, że może jednak zbyt pochopnie ją oceniłam. Może to po prostu wrażliwa dziewczyna, na której utrata bliskiej osoby odcisnęła ogromne piętno?

Choć Kamila nie została moją ulubioną bohaterką, polubiłam tę historię. Bardzo przyjemnie czytało się o odmianach róż, a jeszcze przyjemniej o odnawianiu dworku. Niejednokrotnie przyłapałam się na fantazjach, co zrobiłabym mając do dyspozycji 100 tys. zł na koncie i zaniedbany dom. Opisy są bardzo mocną stroną książki, a dzięki smykałce do wystroju wnętrz z czasem dużo większą sympatią obdarzyłam główną bohaterkę.

Oprócz Kamili w powieści występują inne, co najmniej równie ciekawe, postaci. Najbardziej ze wszystkiego zainteresowały mnie dwie sąsiadki głównej bohaterki - mam nadzieję, że w kolejnych tomach poznamy dużo bliżej ich historię. Podejrzewam nawet, że Julia będzie główna bohaterką kolejnego tomu, co niezmiernie by mnie ucieszyło.

Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nikogo to chyba jednak nie zdziwi, a przynajmniej Ci, którzy mieli do tej pory styczność z twórczością autorki nie będą zaskoczeni. Historia wciąga już od pierwszych stron, a język trzyma poziom pozostałych powieści autorki. Jeżeli chodzi o styl, nie mam więc nic do zarzucenia.

"Ogród Kamili" to piękna, choć bajkowa i nierealna historia. Polecam ją, jeśli macie ochotę na przyjemne czytadło i chwilę odprężenia po męczącym, deszczowym dniu. Historia jest wyjątkowo romantyczna, więc jeśli jesteście miłośnikami tego typu literatury - to coś idealnego dla Was!

Ocena: 7/10

Za możliwość poznania tej niesamowitej historii serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak!

sobota, 23 listopada 2013

"Wilcza Księżniczka" Cathryn Constable

źródło
Tytuł: Wilcza Księżniczka
Autorka: Cathryn Constable
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 272

"Sophie, osierocona i niepozorna uczennica angielskiej szkoły dla dziewcząt,  marzy o romantycznych przygodach i pragnie być kimś wyjątkowym, ale nawet w najśmielszych fantazjach nie wyobraża sobie tego, co ją spotka...
Pewnego dnia ona i jej dwie koleżanki wygrywają miejsca na szkolną wycieczkę do dalekiej Rosji. Tam trafiają do złego pociągu, a potem na stację kolejową gdzieś w rosyjskiej głuszy. Z fatalnej opresji ratuje podróżniczki piękna i zagadkowa księżniczka Anna Wołkońska, która zabiera je do swego pałacu. Oczarowuje gości opowieściami o zagubionych brylantach i tragicznej przeszłości swego rodu. Jednak gdy zapada noc, pod pałac podchodzą wilki, a księżniczka coraz bardziej interesuje się samą Sophie, dziewczynki zaczynają się bać…
Pasjonująca, tajemnicza, stylowa Wilcza księżniczka należy do tych książek, które mają szansę stać się współczesną klasyką, łącząc baśń z przygodą i historią bohaterki, która odkrywa, kim naprawdę jest, jaką wartość ma przyjaźń i co jest w życiu najważniejsze" 
źródło

Uwielbiam powieści, których akcja toczy się w Rosji, Ukrainie i innych słowiańskich krajach. Amerykańskie nastolatki już trochę mi się przejadły, a mroźny klimat Rosji jest zawsze miłą odmianą. "Wilcza Księżniczka" zainteresowała mnie jeszcze zanim zobaczyłam zapowiedź polskiego wydania. Do tego stopnia, że zaczęłam czytać książkę w oryginale. I choć okazała się czymś zupełnie innym niż się spodziewałam, z przyjemnością porównałam lekturę z polskim tłumaczeniem. 

Sophie nie miała łatwego życia. Po śmierci rodziców trafiła do przyjaciółki rodziców, która nie najlepiej odnalazła się w roli opiekunki. Przerzucana z kąta w kąt trafia wreszcie do szkoły z internatem i... to chyba najlepsza z opcji. Nastolatka przyzwyczaja się powoli do takiego życia i zaprzyjaźnia z dwiema rówieśniczkami. W głębi duszy marzy jednak o podróży do Petersburga, co niestety jest niemożliwe z jednego, prostego powodu - kosztów. Przedziwny zbieg zdarzeń powoduje, że Sophie wraz z przyjaciółkami jedzie do Rosji, jednak do Petersburga nigdy nie trafia. Dziewczęta lądują w pięknym, lecz zrujnowanym pałacu Wołkońskich. Czy to jednak faktycznie zbieg okoliczności?

Podejrzewałam, że "Wilcza Księżniczka" będzie lekturą dla nastolatek. Byłam jednak naprawdę zaskoczona, kiedy okazało się, że Sophie ma zaledwie 13 lat! Na szczęście dowiadujemy się o tym na samym początku, co całkowicie zmieniło moje podejście do lektury. Po pierwsze - ponieważ tak młodą bohaterkę traktuję zupełnie inaczej i wybaczam jej nieodpowiedzialne zachowania, w końcu to jeszcze dziecko. Po drugie - powieść jest skierowana do młodszej młodzieży, raczej w wieku Sophie i jej koleżanek. Jako powieść dla 13-latków "Wilczą Księżniczkę" oceniam bardzo dobrze!

Sophie to urocza dziewczyna. Nieco stłamszona wyrazistymi koleżankami, nawet sobie samej wydaje się nijaka. Nastolatka jest typową bohaterką - spodziewamy się po niej, że zawsze postąpi słusznie i... tak właśnie robi. Niezależnie od tego, jak bardzo jest naiwna, polubiłam tę postać. Koleżanki dziewczyny miały nieco bardziej zarysowane charaktery, lecz (zapewne zgodnie z zamysłem autorki) momentami bywały irytujące.

Największym plusem książki jest zdecydowanie kreacja otoczenia. Rosyjskie krajobrazy przedstawione zostały wielkim rozmachem i przenoszą czytelnika wprost do mroźnego otoczenia opisanego w książce. Książka jest bogata w opisy, co bardzo mnie cieszy, bo chyba właśnie te fragmenty czytałam z największą przyjemnością. Oprócz krajobrazów, ciekawie została przedstawiona również posiadłość Wołkońskich, jak i sama księżniczka.

"Wilcza księżniczka" okazała się bardzo przyjemną lekturą. Mimo, że spodziewałam się historii o nastolatce zakochanej w wilkołaku, a dostałam coś zupełnie innego, nie jestem zawiedziona. Opowieść jest skierowana do młodszych czytelników, jednak ja jestem doskonałym dowodem na to, że może się spodobać również tym nieco starszym.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las
http://bukowylas.pl/

wtorek, 19 listopada 2013

Konkurs Mikołajkowy

Halloweenowy konkurs cieszył się ogromną popularnością, postanowiłam więc zorganizować dla Was kolejną zabawę! Tym razem z okazji nadchodzących Mikołajek. Żeby nie było nudno, tym razem zamiast quizu pytanie będzie tylko jedno, za to oceniać będę kreatywność! Zainteresowani? Jest o co powalczyć, bo nagrodą w konkursie jest książka "Przebudzenia doktora Sørena”, która zajęła 1. miejsce w II edycji konkursu „Literacki Debiut Roku” ufundowana przez wydawnictwo Novae Res!

Zadanie konkursowe
Święty Mikołaj rozdaje prezenty grzecznym dzieciom. Ja Mikołajem nie jestem, więc postanowiłam nagrodzić te... niegrzeczne! Napisz krótko (max. 5 zdań) dlaczego Ty nie powinieneś wygrać tej książki. Najlepsza (najciekawsze/ najzabawniejsza, po prostu naj!) odpowiedź wygrywa :) 


Co zrobić, aby wygrać?
 Uwaga: pełny REGULAMIN dostępny jest tutaj [klik]
  1. Odpowiedzi konkursowe możecie zamieszczać w komentarzach poniżej . Nie zapomnijcie również podać adresu mailowego, pod którym będę mogła się z Wami skontaktować.
  2. Konkurs trwa od dziś (19.11.2013) do 5.12.2013 (do końca dnia). W Mikołajki (6.12.2013) na blogu opublikowane zostaną wyniki.
  3. Polubić mój fanpage na facebooku oraz fanpage Wydawnictwa Novae Res.
  4. Publicznie obserwować Better Version of the Truth.
  5. Będzie mi bardzo miło, jeśli umieścicie na swoich stronach (blogach, facebookowych ścianach itp.) banner konkursowy, jednak nie jest to wymóg. 

Kilka słów o nagrodzie
Literacki Debiut Roku 2013!
Powieść „Przebudzenia doktora Sørena” zajęła 1. miejsce w II edycji konkursu „Literacki Debiut Roku” organizowanego przez Wydawnictwo Novae Res pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiej Izby Książki (www.literackidebiutroku.pl).
***
Od śmierci Glibannèna i wejścia na tron Nort księcia-detektywa Linnamèna minęły już trzy lata, lecz pamięć o tyranie nadal kładzie się cieniem na panowaniu młodego króla. Na kilka dni przed Świętem Zimowego Przesilenia nadworny lekarz, półwampir doktor Søren, trafia na ulotny trop spiskowców planujących zamach na życie władcy. Kiedy w tajemniczych okolicznościach znika mistrz ceremonii, a w pałacu pojawia się niezidentyfikowany wilkołak, król staje przed koniecznością rozwiązania nie jednej, lecz kilku zagadek.

Przebudzenia doktora Sørena to kryminalna powieść fantasy, której główni bohaterowie muszą dokonać rozrachunku z własną przeszłością oraz mrocznymi tajemnicami.

Szczegóły: 
Rodzaj literatury: Fantastyka 
Wydawca: Novae Res, 2013 
Format: 121x195mm, oprawa miękka ze skrzydełkami 
Wydanie: Pierwsze 
Liczba stron: 340 
ISBN: 978-83-7722-946-0
 

niedziela, 17 listopada 2013

"Dziwni" Stefan Bachmann

Tytuł: Dziwni
Autorka: Stefan Bachmann
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Stron: 320

"Nie daj się zauważyć, a nie trafisz na stryczek. Bartłomiej i jego siostra Hettie żyją w zgodzie z tą brutalną zasadą. Bo są inni. Pewnego dnia, tacy jak oni zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach. Bartłomiej nagle znajduje się w centrum zainteresowania dziwnych. Staje się numerem 10.
Intrygująca i pełna magii opowieść o przyjaźni i odwadze napisana przez genialnego nastolatka."

Są takie powieści, na które czekamy z niecierpliwością. Odliczamy dni do premiery, nawet jeśli ani opis, ani okładka nas nie przekonała, to mamy przeczucie. Przeczucie tak silne, że kiedy wreszcie trzymamy książkę w rękach, piszczymy ze szczęścia. Najcudowniejsze jest, kiedy przeczucie okazuje się trafne - wyczekiwana przez nas książka ląduje na półce z ulubionymi, a przed znajomymi możemy się pochwalić, że "mamy nosa do książek".

Czekałam więc na "Dziwnych", odliczałam dni do premiery, a nawet odtańczyłam taniec szczęścia po wizycie listonosza. Zrobiłam więc wszystko jak należy. Już po pierwszych stronach odniosłam jednak wrażenie, że spodziewam się po książce zbyt dużo. Postanowiłam jej jednak nie skreślać, licząc, że to po prostu przydługo rozkręcająca się akcja. Kiedy przekroczyłam dwusetną stronę już wiedziałam - ja nie zostanę literackim medium, a "Dziwni" nie uplasują się na wysokiej pozycji w moim prywatnym rankingu książek. Ba! Nie umiejscowiłabym ich nawet na środku...

Całą historię poznajemy z perspektywy dwóch bohaterów. Z jednej strony Bartholew (który w magiczny sposób staje się na okładce Bartłomiejem) - z pozoru zwyczajny chłopiec z gorszej dzielnicy. Z drugiej pan Jelliby - polityk, który zdaje się nie mieć nic wspólnego z chłopcem. Bartholewa spotykamy w momencie, gdy obserwuje przedziwne zdarzenie przez okno. Tajemnicza dama odwiedza jego sąsiadów, po czym znika z mieszkającym tam młodzieńcem. Nasz bohater jest przerażony i podejrzewa, że grozi mu niebezpieczeństwo... 

Stefan Bachmann rozpoczął pisanie "Dziwnych" w wieku 16 lat. Nazwany został "cudownym dzieckiem literatury", mnie jednak jedynie utwierdził w przekonaniu, że większość młodych autorów powinna trochę dojrzeć, zanim zdecyduje się wydawać książki. Nie pierwszy raz spotykam się z powieścią, której prawdopodobnie jedyną zaletą jest fakt, że autor miał wystarczająco dużo samozaparcia, aby napisać książkę w tak młodym wieku. Jest tyle genialnych debiutantów, który zmuszeni są wydawać powieści jako self-publishing, ponieważ żadne wydawnictwo, a historię na takim poziomie możemy spotkać w każdym Empiku. "Dziwni" to lektura tak średnia, że jestem zaskoczona, że ktoś postanowił ją w ogóle wydać. Jeszcze bardziej, że ktoś przetłumaczył...

Powieść postawiłabym na półce z fantastyką, ponieważ nie ulega żadnej wątpliwości, że autor miał w głowie naprawdę fantastyczne wyobrażenie. Podejrzewam nawet, że historia miała w jego głowie spory potencjał. Niestety - całkowicie poległ na wykonaniu. Po pierwsze - chaos. Wszędzie: w fabule, bohaterach, naprawdę ciężko się połapać. Po drugie - język. Zbyt udziwniony, na siłę stylizowany na ówczesne czasy, a w większych dawkach naprawdę męczący. Po trzecie - bohaterowie. Nijacy i absolutnie bez wyrazu. Te trzy czynniki wystarczą - nie da się napisać dobrej książki jeżeli i fabuła, i bohaterowie, i język kuleją, prawda?

Nie uważam "Dziwnych" za lekturą godną polecenia. Nawet biorąc pod uwagę, że jest to debiut, jestem ogromnie rozczarowana. A miało być tak pięknie...

Ocena: 2/10

Recenzja dla portalu Sztukater.pl 

czwartek, 14 listopada 2013

"MISSja survival" Libba Bray

Tytuł: MISSja survival
Autorka: Libba Bray
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 448

"Błyskotliwy pastiż nastoletniej rzeczywistości. Laureatki młodzieżowej odsłony konkursu Miss – przedstawicielki wszystkich stanów Ameryki – lecą samolotem, by wziąć udział w finale. Niestety samolot rozbija się na wyspie, która tylko pozornie okazuje się bezludna. W rzeczywistości to teren badań nad bronią, prowadzonych przez wspólne siły tajemniczej Korporacji."

Lakoniczny opis na okładce nie mówi praktycznie nic - "MiSSja survival" mogłaby być zwyczajną młodzieżową historyjką. Choćby o zbuntowanej nastolatce czy szarej myszce, która zupełnym przypadkiem, znajduje się w nieprzyjemnej sytuacji. "MISSja survial" okazała się jednak czymś kompletnie innym niż można się spodziewać. To przejaskrawiona historia, za którą kryje się wyjątkowo czarny morał...

"MISSja survival" w niczym nie przypomina żadnej z książek, które do tej pory czytałam. Zamiast wyraźnie zaznaczonej fabuły i najważniejszych bohaterów, na pierwszy plan wysuwa się rzeczywistość. Cała książka jest satyrą współczesnego konsumpcyjnego społeczeństwa. I jak na satyrę przystało, absurd niektórych sytuacji jest wręcz porażający i... to jest w całej książce najlepsze. Nie ma szans, żeby ktoś nie był w stanie wyłapać ironii przekazywanej przez autorkę - aż bije po oczach. Ubawiłam się więc nieziemsko, jednak  kiedy skończyłam książkę przyszedł czas na refleksję - czy świat przedstawiony przez autorkę aż tak bardzo różni się od naszej rzeczywistości?

Bohaterek mam całe mnóstwo - w końcu udział w konkursie bierze aż 50 dziewcząt. Nie można jej jednak rozpatrywać w kategorii lubię-nie lubię. Jak bowiem ocenić sytuację, w której dziewczynie wbija się tacka w czoło, a jej koleżanki stwierdzają, że nie ma problemu, skoro i tak będzie dobrze wyglądać w grzywce? I takich absurdów, moi kochani, mamy tutaj całe mnóstwo. Bohaterki są bardzo zróżnicowanej, jednak jedna bardziej pokręcona od drugiej. Znajdziemy tu wszystko - od zmiany płci zaczynając, a na królowej pszczół kończąc. W fabułę wplecione zostały ankiety wypełnione przez dziewczyny, a więc poznanie ich (i nie pomylenie) mamy ułatwione.

Narracja zmienia się wraz ze zmianą bohaterki, która aktualnie wysuwa się na pierwszy plan - nie sposób więc się znudzić. Całości dopełniają przezabawne przepisy dodane przez autorkę. Nie są jednak typowej - odwołują się bowiem nie do rzeczywistości, a do świata przedstawionego w książce. Dodatkowy ukłon w stronę tłumacza - wymyślenie tych wszystkich absurdalnych nazw w języku polskim i zachowanie ich naturalnego uroku musiało być nie lada wyzwaniem!

Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem byłoby to "zaskoczenie". Myślę, że naprawdę warto po nią sięgnąć - to prawdziwy powiew świeżości. Nawet jeśli nie przepadacie za opowieściami dla młodzieży nie powinniście skreślać tego tytuł - zdecydowanie łamie wszelkie schematy.

Ocena: 7/10

Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

wtorek, 12 listopada 2013

"Moje wypieki i desery" Dorota Świątkowska

źródło
Tytuł: Moje wypieki i desery 
Autorka: Dorota Świątkowska 
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 304


"Dorota Świątkowska to autorka najsłodszego i najbardziej znanego bloga w polskiej blogosferze – mojewypieki.com. Mama dwojga dzieci, z wykształcenia ekolożka, entuzjastka literatury kulinarnej uzależniona od pieczenia. Książka Moje Wypieki i desery  zawiera najpopularniejsze przepisy zebrane przez ponad sześć lat blogowania, ozdobione pięknymi autorskimi zdjęciami. Znalazły się tu wielokrotnie przetestowane receptury na boskie serniki, najlepsze ciasta drożdżowe, muffinki i babeczki, lody i mrożone desery, ciasta czekoladowe i z owocami, kruche tarty i torty, a także tradycyjne makowce, szarlotki, mazurki i wiele innych. To mała wypiekowa biblia i niezbędnik każdego miłośnika pysznych słodkości!" źródło

Ciężko jest ocenić książkę kucharską - nieważne czego dotyczy, czy wypieków, czy choćby mięs. Każdy ma swój gust, każdy inaczej podchodzi do gotowania (pieczenia) i posiada inne umiejętności. Co dla jednych jest oczywiste, innym wytłumaczyć trzeba krok po kroku, inaczej zakalec murowany. Ja znajduję się chyba gdzieś po środku - nie jestem Perfekcyjną Panią Domu w kuchni, ale zazwyczaj udaje mi się nie podpalić mieszkania ;) Zawsze brakuje mi jednak sprawdzonych przepisów rodzinnych na wyblakłych kartkach, więc wszelkie książkowe wspomagacze są zawsze mile widziane.

Muszę przyznać, że z góry byłam bardzo pozytywnie nastawiona do "Moich wypieków i deserów". Ja po prostu... mam słabość do blogerów! Blog autorki, mojewypieki.com, wyróżnia się nie tylko dobrze opisanymi przepisami, lecz również przepiękną grafiką. Mając przedsmak tego, co znajdziemy w książce na blogu, najzwyczajniej w świecie nie kupujemy kota w worku - i to mi się podoba!

źródło


Czy wyróżnia się książka Doroty Świątkowskiej? Po pierwsze cudownymi zdjęciami. Może nie jest to najważniejsze, ale z pewnością jako pierwsze rzuca się w oczy. Kiedy tylko wzięłam "Moje wypieki..." do ręki, przez bite dwie godziny wgapiałam się w fotografie - dokładnie tak, jak ogląda się album ze zdjęciami - i... ciekła mi ślinka. Nie oszukujmy się, mimo ogromnych wysiłków, przygotowane przeze mnie ciasta nigdy nie będę wyglądać tak cudownie. Ale nie oznacza to, że nie mogę nacieszyć nimi oczu!

Opracowanie graficzne zasługuje na pochwałę. Nie mówię tu jednak tylko o fotografiach tych smakowitych słodkości. Wszystko wygląda schludnie i estetycznie - zdjęcie na całą stronę, a obok przepis, również zajmujący całą stronę. Żadnego upychania na siłę, czy przepisów bez zdjęć. Nie jest jednak zbyt sztywno, uroku dodaje tutaj zabawna czcionka, malutkie rysunki i kolorowe strony. Mówiąc krótko - idealnie zachowane proporcje między porządkiem, elegancją i zabawnym akcentem.

źródło

Przejdźmy jednak do tego, co większość z Was interesuje najbardziej - przepisów. Jestem pod ogromnym wrażeniem i... nie mam zastrzeżeń. Znalazłam wszystko czego szukam w książce o wypiekach - muffinki, ciasta kruche, drożdżowe, serniki i dużo, dużo więcej. Co ciekawsze, autorce nie mogę zarzucić pretensjonalności - nie boi zaproponować spodu z kruchych ciastek i tak właśnie znajduję swój ulubiony przepis w całej książce - Snickers Pie, czyli Tarta ze Snickersami. Cieknie Wam ślinka? Mi tak!

Warto zwrócić również uwagę na Przepisy Specjalne, czyli to z czym mnóstwo osób ma problem, ale wszyscy wstydzą się przyznać. Mamy więc krótko wyjaśnione jak zrobić rozczyn ze świeżych drożdży, czy choćby kruszonkę. Niby proste, ale jednak zawsze dobrze mieć małą ściągawkę. Dodatkowo, książka zawiera spis przeliczników, czy wyjaśnienia ile gram ma np. szklanka, bądź łyżka podstawowych produktów używanych do pieczenia.

źródło

"Moje wypieki i desery" to cudowna pozycja. Niezależnie od tego, na jak zaawansowanym stopniu są Wasze zdolności cukiernicze, nie będziecie zwiedzeni - książka jest genialna nie tylko pod względem graficznym, lecz również jeżeli chodzi o zawartość.

 Za egzemplarz tej cudownej książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:

sobota, 9 listopada 2013

Stosik październikowo-listopadowy!

Stała się rzecz straszna! Nie wiem, jak to możliwe, ale po prostu zapomniałam o październikowym stosie! Tym prostym sposobem, rytuał stosu w połowie miesiąca zostaje przesunięty na początek (bo 8. to jeszcze początek, prawda?:P). Moich nabytków jak na dwa miesiące wcale nie jest tak dużo, więc to chyba nic nie szkodzi - zakupoholizm książkowy cofnął się już do początkowego stadium ;) Poniżej możecie zobaczyć zaledwie 2 zakupy własne i 1 wymianę - jestem z siebie dumna :D


  1. "Apokalipsa Z" Manel Loureiro - moja perełka, z autografem autora!
  2. "Wariant" Robison Wells - zakup własny, na kolejnej mega-przecenie
  3. "Mroczna noc" Gena Showalter - zakupiona u Abi. Bardzo polubiłam autorkę dzięki "Alicji w Krainie Zombie, więc postanowiłam zapoznać się z innymi książkami ;)
  4. "Ostatnia spowiedź: tom II" Nina Reichter - wreszcie upolowana, dzięki z wymiany na LC
  5. "Dziwni" Stefan Bauchman - od Sztukatera, przeczytana, recenzja wkrótce
  6. "Wilcza księżniczka" Cathryn Constable - od Bukowego Lasu, również przeczytana
  7. "Dziedzictwo" C.J. Daugherty - od Otwartego. Cudna! RECENZJA
  8. "Password" Mirjam Mous - otrzymana dzięki uprzejmości merlin.pl, RECENZJA
  9. "Feed. Przegląd końca świata" Mira Grant - postanowiłam dowiedzieć się, czym wszyscy się tak zachwycają :)
  10. "Beta" Rachel Coin - książka otrzymana do recenzji od jednego z moim ulubionych portali, niedługo recenzja, póki co - ciii... :)
  11. "Uratuj mnie" Jennifer Echols - dzisiejsza przesyłka od Jaguara. Bardzo lubię tę serię i z przyjemnością przeczytam kolejną (już czwartą) historię z kolorowym paskiem.
  12. "Grim. Pieczęć ognia" Gesa Schwartz - również od Jaguara, czuję, że się polubimy :P
  13. "Ogród Kamili" Katarzyna Michalak - kolejna powieść jednej z moich ulubionych polskich autorek, mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę
  14. "Moje Wypieki i desery" Dorota Świątkowska - cudo od Wydawnictwa Egmont, ślinka cieknie już od samego patrzenia na obrazki. Recenzja wkrótce
  15. "Kroniki Ferrinu" Katarzyna Michalak - szczotka od Wydawnictwa Literackiego, RECENZJA
Co prawda, kilku pozycji tutaj brakuje - m.in. "Facetów z sieci" i "MissJi survival", które ma moja mama i "Gwiazd naszych wina", którą ma koleżanka... Książki te są już przeczytane i recenzji możecie się spodziewać niedługo. 

Zainteresowało Was coś szczególnego? A może coś polecacie/odradzacie? :)

P.S. Nie byłabym sobą, gdyby nie pochwaliła się tym, co cieszy mnie najbardziej - nawet jeśli większość z Was widziała już to zdjęcie na fb :P Taaadaaam!!

środa, 6 listopada 2013

"Password" Mirjam Mous

źródło
Tytuł: Password
Autorka: Mirjam Mous
Wydawnictwo: Dreams
Stron: 328
Do kupienia: merlin.pl

"Mick, wchodząc do pokoju swego najlepszego przyjaciela Jerro, dostrzega, że ten leży nieprzytomny. Szybko powiadamia pogotowie. Ponieważ nie należy do rodziny, nie wolno mu towarzyszyć w karetce. Lecz gdy chwilę później w szpitalu chce się czegoś o nim dowiedzieć, spotyka go coś osobliwego.
Na Stefana czeka pod szkołą nieznany mężczyzna. Chłopiec mu nie ufa, więc odchodzi. Czego ten facet od niego chce?
Stefan rozpaczliwie próbuje zgubić śledzącego go człowieka.
Życiorysy trzech chłopców splatają się ze sobą w szczególny sposób. Przedziwne wydarzenia następują jedno po drugim, a Jerro i Stefan znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Natomiast Mick dochodzi do szokującej prawdy..." źródło
Mick nie należy do najpopularniejszych dzieciaków w szkole. Właściwie, to gdyby nie Jerro nie miał by żadnych przyjaciół. Co dziwniejsze jego najlepszy kolega to ktoś, z kim wszyscy chcieliby się przyjaźnić z uwagi na bogatych rodziców. Jerro jednak nie daje sobą manipulować i wie, kto jest jego prawdziwym przyjacielem. Razem z Mickiem tworzą zgraną, dwuosobową paczkę i dobrze i z tym. Pewnego dnia, Mick zastaje nieprzytomnego kolegę. Kiedy chce wezwać karetkę, pomoc domowa państwa Prins go w tym wyręcza. Zaniepokojony nastolatek nie może skontaktować się ze szpitalem i coraz bardziej się martwi. Kiedy wreszcie udaje mu się skontaktować z przyjacielem, ten zachowuje się dziwnie. Wydarzenia kolejnych dni jedynie utwierdzają go w przekonaniu, że coś złego stało się z Jerro, kiedy przebywał w szpitalu - to nie ten sam chłopak...
"Password" przypomina typowy thriller. Z Tobą różnicą, że dostosowany jest do młodzieży i... to właśnie czyni go wyjątkowym. Intryga rodem z mrocznych opowieści 18+ została połączona z przystępnym językiem. O dziwo, muszę stwierdzić, że jest to udane połączenie. W dobie literatury, która dzieli się na fantastykę i obyczajówki, miło jest przeczytać coś, co trochę łamie schematy. Mimo mojego sceptycznego nastawienia muszę stwierdzić, że sensacja osadzona w szkole to bardzo udane połączenie.
Wątek sensacyjny nieco mnie zaskoczył. Muszę przyznać, że choć nie jest on wyjątkowo rozbudowany czy trudny do pojęcia, to spodziewałam się, że fabuła rozwinie się w zupełnie inny sposób. To bardzo dobrze, bo przecież nie ma chyba gorszej rzeczy niż przewidywalność w literaturze. Praktycznie od samego początku zostajemy wrzuceni na głęboką wodę. Czytelnik (razem z Mickiem) musi odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: co właściwie stało się z Jerro? Cała intryga mnie usatysfakcjonowała - choć zaskakująca, nie jest nadmiernie skomplikowana, co, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z literaturą młodzieżową, traktuję jako zaletę.

Powieść jest napisana bardzo prostym językiem. Nie znajdziemy tutaj żadnych niewyjaśnionych wątków czy sytuacja. Podsumowując - książka jest bardzo prosta w odbiorze. Nie znajdziemy tutaj krwistych czy brutalnych scen, więc z pewnością nadaje się dla młodzieży, nawet tej młodszej. Autorka między główny wątek bardzo zgrabnie wplotła przyziemne (choć niemniej ważne) problemy młodych ludzi, takie jak codzienna walka o akceptację ze strony rówieśników. Mick nie jest zbyt popularny z uwagi na swoją tuszę i jest to dla niego kolosalny problem. Jerro wie, że koledzy i koleżanki z klasy chcą się z nim przyjaźnić tylko z uwagi na jego ojca, co również nie jest przyjemne. Z kolei Stefan zmaga się z problemami finansowymi, którymi z całą pewnością nie powinno się obarczać nastolatków. Oryginalność każdego z bohaterów czyni powieść wielowymiarową.

Muszę przyznać "Password" mnie nie zawiódł. Otrzymałam całkiem rozbudowaną historię z wątkiem sensacyjnym na pierwszym planie. Z przyjemnością sięgnę również po inne książki autorki. Jeśli macie ochotę na coś oryginalnego, polecam Wam ten tytuł.

Ocena: 7/10

Za książkę serdecznie dziękuję:

poniedziałek, 4 listopada 2013

"Internat"

źródło
Tytuł: Internat
Reżyser: Mary Harron
Dystrybutor: Kino Świat
Czas: 85 min
Kup teraz: merlin.pl

"Nowy film Mary Harron, reżyserki głośnej adaptacji bestsellera Breta Eastona Ellisa "American Psycho" oraz producentów "Kruka" z Brandonem Lee. Pełna erotycznego napięcia opowieść o narodzinach kobiecej zmysłowości i strachu przed namiętną siłą, która kusi, zniewala i podstępnie pozbawia życia młode mieszkanki internatu. Zafascynowana gotyckimi powieściami Rebecca zauważa, że skrycie adorowana przez nią przyjaciółka Lucy darzy coraz gorętszym uczuciem świeżo przybyłą, tajemniczą koleżankę Ernessę. Zazdrosna Rebecca zaczyna obserwować nową uczennicę. Tymczasem pracownicy i mieszkanki internatu zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach. Czy sprawczynią tych zbrodni jest Ernessa?" źródło

Motyw tajemniczej szkoły z internatem jest bardzo populary, nie tylko w literaturze, lecz również filmie. Mogłoby się więc wydawać, że potencjał tego tematu został już pełni wyczerpany. Jednak historie nastolatków zdanych tylko na siebie, bez wsparcia dorosłych nie przestają mnie zadziwiać. Już sam tytuł "Internatu" i jego przerażająca okładka wystarczyły - byłam pewna, że będzie to historia idealna dla mnie.

Już na samym początku wypadamy nieco z utartych schematów. Zamiast szarej myszki próbującej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, poznajemy dwie przyjaciółki, które wracają do szkoły po wakacjach. Rebecca i Lucie są ze sobą bardzo blisko - zbyt blisko, można by stwierdzić. Razem z kilkoma innymi uczennicami tworzą zgraną paczkę, jednak nie sposób nie zauważyć, że te dwie nastolatki są Królowymi Pszczół. Wszystko zmienia się, gdy do internatu przyjeżdża nowa uczennica, Ernessa. Przerażająco wyglądająca dziewczyna próbuje być blisko Lucie, czego jej zazdrosna przyjaciółka nie możne znieść. A może to coś więcej niż zazdrość?

"Internat" spotkał się z dość krytycznymi komentarzami. Dlaczego? Trudno określić. W moich oczach to bardzo dobry obraz. Co najważniejsze - pełen mrocznego uroku wiekowej szkoły. Budynek ma niepowtarzalny, wiktoriański klimat, który w połączeniu z nietuzinkową urodą Ernessy daje świetny efekt. Myślę, że właśnie cała ta mroczna otoczka jest największym atutem filmu. 

Fabuła kręci się wokół Ernessy. Choć główną bohaterką jest tutaj Rebecca, przez cały czas próbuje ona rozszyfrować nową koleżankę. Jest pewna, że dziewczyna jest czymś więcej niż tylko człowiekiem, a tajemnicze zdarzenia w szkole jedynie utwierdzają ją w tym przekonaniu. Nie zabrakło tutaj również nawiązań (podpowiedzi?) do klasyki literatury - dziewczęta przerabiają w szkole "Carmillę", a główna bohaterka znajduje mnóstwo powiązań tej lektury z jej prawdziwym życiem. Niektóre wątki zostały nie do końca wyjaśniony, jednak wystarczy poszperać nieco w internecie, żeby wszystko dokładnie zrozumieć. Oczywiście tych, którzy czytali "Carmillę" to nie dotyczy.

Jestem również pod wrażeniem gry aktorskiej. Obawiałam się, że Lily Cole będzie mnie irytować, jednak (o dziwo) tak się nie stało. Idealnie wpasowała się w rolę przerażającej i tajemniczej Ernessy. Oczywiście - nie bez znaczenia była jej nietypowa uroda. Na plus oceniam również Sarah Bolger - bardzo dobrze zagrała nastolatkę, w szczególności jeżeli chodzi o niezwykłą fascynację koleżanką.

"Internat" oceniam bardzo pozytywnie. To nieoczywisty i nie do końca jasny film, a co za tym idzie - nie dla każdego. Jeżeli lubicie kino grozy, bez nadmiernego rozlewu krwi, za to zmuszające do myślenia, to coś w sam raz dla Was!

Ocena: 8/10 

 
Za film serdecznie dziękuję: 

niedziela, 3 listopada 2013

Podsumowanie października

Za oknem zimno, wieje i pada deszcz - październik się skończył, a wraz z nim odeszła również moja nadzieja na jakąkolwiek poprawę pogody. Listopad spędziłabym najchętniej nie wychodząc z domu, zawinięta w koc z kubkiem ciepłej herbaty i książką w ręce. Eh, marzenia! Dzisiaj ostatni raz pozwalam sobie na lenistwo i od rana zaczytuję się w "Idealnej chemii" - książka jest dużo lepsza, niż wskazuje na to paskudna okładka. 

Jak wypadł październik? Raczej standardowo. Po raz kolejny przeczytałam 9 książek i po raz kolejny zalegam z ich recenzjami. Były to:
źródło
  1. "Alchemia miłości" Eve Edwards
  2. "MISSja survival" Bray Libba
  3. "Dziedzictwo" C.J. Daugherty
  4. "U progu szczęścia" Aidan Donneley Rowley
  5. "Faceci z sieci" Gubała Katarzyna
  6. "Dziwni" Stefan Bachmann
  7. "Gra o Ferrin" Katarzyna Michalak 
  8. "Password" Mous Mirjam
  9. "Gwiazd naszych wina" Green John
Liczba przeczytanych książek: 9
Najlepsza książka października: "Gwiazd naszych wina" (!!!), jednak "Dziedzictwo" to również genialna książka
Największe zaskoczenie: "Alchemia miłości"
Najgorsza książka października: "Dziwni"
Największe rozczarowanie: "Dziwni"

źródło


W zeszłym miesiącu pojawiła się również recenzja niezbędnika Panny Młodej, czyli "Organizera Ślubnego" oraz Halloweenowy Quiz z nagrodami!, który spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem z Waszej strony. Zachęciliście mnie do organizowania takich akcji częściej ;)

Totalnie zakochałam się w "Gwiazd naszych wina", co chyba nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Nie wiem na co czekałam, zwlekając tak długo z lekturą... Teraz poluję jeszcze na "Papierowe miasta" (może ktoś ma na wymianę?:D) i "Szukając Alaski" (która zaginęła w drodze i czekam już chyba miesiąc). 

Po Waszych pozytywnych recenzjach sięgnę również po "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", który również nie może do mnie dotrzeć. Czekam również na "Obrońcę nocy", więc również tej recenzji możecie się spodziewać. Na tym póki co kończą się moje listopadowe plany. A Wy macie swoje "Must Read" na nadchodzący miesiąc? :)

piątek, 1 listopada 2013

"Dziedzictwo" C.J. Daugherty

źródło
Tytuł: Dziedzictwo
Autorka: C.J. Daugherty
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 400

"Zimne kalkulacje i porywy serca.
Wielka polityka i szkolne troski.

Drugi tom bestsellerowej sagi Wybrani zabierze Was ponownie do najbardziej ekskluzywnej szkoły w Wielkiej Brytanii i odkryje jej kolejne sekrety.
Czy Allie pozna wreszcie największą tajemnicę swojego życia i rozwiąże zagadkę Nocnej Szkoły? Kim jest tajemniczy szpieg działający w Akademii Cimmeria? Czy szkoła jest gotowa na kolejny atak Nathaniela?" źródło

Są takie książki, które uwielbiamy, choć ciężko jest wytłumaczyć dlaczego. W poprzedniej recenzji wychwalałam "Wybranych", ale tak naprawdę nie byłam w stanie określić czym dokładnie jest "to coś", co znalazłam w książce. Jednak styl C.J. Daugherty idealnie wpasowuje się w mój gust. Nie przyszło mi więc nawet do głowy, że "Dziedzictwo" mogłaby mi się nie spodobać - traktuję je jako pewniak i tyle. Nie powinno być więc zaskoczeniem (ani dla mnie, ani dla Was), że II tom serii o Nocnej Szkole spodobał mi się równie mocno, jak I. A może nawet jeszcze bardziej!

Allie znajduje się w niebezpieczeństwie, którego sama nie jest w stanie pojąć. Przedziwne zdarzenia powodują, że postanawia spędzić resztę wakacji u koleżanki, a następnie udać się prosto do Cimmerii. Choć szkoła zdaje się być jeszcze bardziej tajemnicza, dziewczyna stara się zachować zimną krew i rozpoczyna naukę w Nocnej Szkole. Na dodatek, przedziwny układ Carter-Allie-Sylvain staje się jeszcze bardziej skomplikowany. Jedno jest pewne - ani my, ani Allie nie będziemy się nudzić.

Wszelkie próby trzymania Was w niepewności prawdopodobnie i tak zawiodą, więc powiem wprost - uwielbiam "Dziedzictwo"! Jestem totalnie zauroczona tą książka. Wreszcie mój instynkt nie zawiódł - kiedy tylko książka do mnie dotarła, odtańczyłam egipski taniec szczęścia, a to rytuał zarezerwowany jedynie dla najsmaczniejszych literackich kąsków (sceptyczne spojrzenie mojego chłopaka - bezcenne). Ale do rzeczy - naprawdę mało jest takich publikacji, co do których nie mam zastrzeżeń na żadnej płaszczyźnie. Chyba na starość zrobiłam się marudna i potrafię się przyczepić do wszystkiego, z rodzajem papieru włącznie. W "Dziedzictwie", choćbym nawet bardzo chciała, nie mam do czego. Oprócz najważniejszego, czyli zawartości (bo o tym za chwilę), bardzo podoba mi się również okładka i cała sesja zdjęciowa bohaterów.

Chwaliłam już C.J. Daugherty i tutaj nic się nie zmienia. Autorka pisze w sposób tak przyjemny, że nawet jeżeli nie porwałyby mnie wydarzenia w książce i tak lekturę uznałabym za całkiem niezłą. Na szczęście, nie tylko język, a i fabuła mnie zachwyca. Mamy więc doskonałe połączenie! Niedokończone wątki z poprzedniego tomu nabierają tutaj nowego znaczenia. Cimmeria również zyskała w moich oczach - wygląda na dużo poważniejszą organizację i dopiero teraz zmroziła mi krew w żyłach. Sama seria to w moich oczach thriller młodzieżowy, ale w "Dziedzictwie" widzę przede wszystkim thriller, a dopiero później młodzieżówkę. Myślę, że dojrzali czytelnicy również mogą znaleźć tutaj coś dla siebie.

Nie mogę zapomnieć również o moim ulubionych trójkącie miłosnych ever! Od początku kibicowałam Sylvainowi. Zauważyłam, że po lekturze tego tomu większość z Was również, choć jeszcze niedawno więcej osób skłaniało się ku Carterowi. Ja lubię obu chłopców, ten pierwszy jest moim ulubieńcem i tak już chyba zostanie. Allie również mi nie przeszkadza - nie straciła swojego buntowniczego uroku i w dalszym ciągu jest bardzo dobrą pierwszoplanową postacią, z którą czytelniczki mogą się utożsamiać.

Na Goodreads dojrzałam, że autorka planuje wydać w sumie 5 tomów. Choć zazwyczaj marudzę i krytykuję serie, które ciągną się zbyt długo, w tym wypadku powiem: C.J., masz moje błogosławieństwo! O losach Allie i pozostałych uczniów Cimmerii mogłabym chyba czytać w nieskończoność. Jeśli nie jesteście przekonani do serii, to mam nadzieję, że uda mi się Was przekonać - naprawdę warto! A jeżeli lekturę I tomu macie już za sobą i boicie się, że "Dziedzictwo" zepsuje Wam dobre wrażenie - niepotrzebnie! Ten tom z pewnością dorównuje poziomem "Wybranych".

Ocena: 9/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...