piątek, 4 października 2013

"Alchemia miłości" Eve Edwards

Tytuł: Alchemia miłości
Autorka: Eve Edwards
Seria: Kroniki rodu Lacey, tom: I
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 384

"Kiedy w 1582 roku młody Will Lacey został hrabią Dorset, czekało go trudne zadanie. Zmarły ojciec zostawił majątek w ruinie i Lacey musiał jak najszybciej ożenić się z posażną panną, aby uratować swój ród. Na dworze Elżbiety I pełno było takich dam, lecz serce Willa biło mocniej tylko dla Ellie – ślicznej, uczonej dziewczyny, która nie posiadała nic poza bezwartościowym hiszpańskim tytułem. Gdy rodzina nalegała, aby Will poślubił lady Jane, piękną i bogatą szlachciankę, której majątek mógłby podnieść ich ród z upadku, młody hrabia stanął przed odwiecznym wyborem – serce czy rozum? Książka Eve Edwards jest mądrą opowieścią o miłości w trudnych czasach, podległych wielkiej polityce. Anglia, której król Henryk VIII narzucił przejście na protestantyzm, pod władzą Elżbiety I żyje obsesją katolickich szpiegów i zagrożenia ze strony Hiszpanii. Szlachcic z dworu królowej, który zakochał się w dziewczynie z hiszpańskim tytułem, wiele ryzykował…" 

Nie jestem wielką fanką romansów historycznych. Choć w domu mam ich pełno (mama się zaczytuje), to jakoś nigdy nie miałam ochoty po nie sięgać. Zdarzyło mi się raptem raz przeczytać Philippę Gregory i, choć nie było źle, stwierdziłam, że to lektury po prostu nie dla mnie. Dlaczego więc "Alchemia miłości"? Ponieważ dałam się porwać moim ulubionym blogerom. Wszyscy niecierpliwie oczekiwali na premierę, więc szał udzielił się i mnie. Książka musi być wyjątkowo, skoro tak wiele osób odlicza dni, aż wreszcie pojawi się w księgarniach. Dlaczego więc nie spróbować? A nuż może się okazać, że niepotrzebnie skreślałam ten gatunek. I wiecie co? To była świetna decyzja!

Ellie nie ma łatwego życia. Wraz z ojcem, alchemikiem, boryka się z problemem wiecznego braku pieniędzy. Niejednokrotnie, musieli w pośpiechu odpuszczać miejsce zamieszkania, z uwagi na profesję ojca. Dziewczyna, mimo młodego wieku, dba o wszystkie przyziemne sprawy, m.in. właśnie dach nad głową. W wolnym czasie zajmuje się nauką, co jest bardzo nietypowe dla młodej damy w ówczesnych czasach i z całą pewnością nie zachęca kawalerów do ubiegania się o jej rękę. Willa poznaje w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach - właśnie po raz kolejny straciła schronienie. Kiedy spotykają się po latach, młodzieniec zdaje się nie rozpoznawać Ellie i jest oczarowany jej urokiem, a ona... nie wyprowadza go z błędu. W końcu i tak nie ma to żadnego znaczenia - Will potrzebuje bogatej żony, a nasza bohaterka nie może pochwalić się dużym posagiem...

Język powieści jest dla mnie czymś nowych. Nie sposób się jednak dziwić - zazwyczaj sięgam po powieści, które dzieją się w czasach aktualnych, a nawet w przyszłości. Tutaj byłoby to oczywiście nie na miejscu, w końcu przenosimy się prawie 500 lat wstecz. Początkowo byłam nieco zniechęcona - wymagał ode mnie dużego skupienia i bardzo łatwo wypadałam z rytmu. Nie trwało to jednak długo, już po jakichś 30 stronach tak bardzo wciągnęłam się z fabułę, że zupełnie zapomniałam o języku! Eve Edwards udało się stworzyć naprawdę niesamowity świat - pasujący do epoki, a jednak nie zamęczający czytelnika swoim patosem. Jestem zachwycona i aż trudno mi uwierzyć, że tak bardzo przypadł mi do gustu romans i to historyczny!

Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Całym sercem współczułam Ellie, miała nieszczęście żyć w czasach, kiedy jej intelekt był bardziej wadą niż zaletą. Do tego niski status materialny daje jej niewielkie pole manewru. Dziewczyna jednak nie poddaje się i nie załamuje. Do tego, zamiast pójść najłatwiejszą drogą i poślubić bogatego mężczyznę szuka innego rozwiązania, jednocześnie dbając o uczucia innych. Will z kolei ma na swoim koncie kilka niechlubnych uczynków, jednak bardzo przyjemnie było patrzeć na jego przemianę. Bardzo ważna jest tutaj również postać Jane - dużo silniejszej niż Ellie i niekoniecznie krystalicznie czystej dziewczyny, ale w pewnością najbardziej wyrazistej i rzeczywistej.

"Alchemię miłości" postawiłabym na półce z powieściami dla dorosłych, a nie młodzieży. Choć bohaterowie są młodzi, musimy pamiętać o jakich czasach rozmawiamy - wtedy był to odpowiedni wiek na branie ślubu i posiadanie dzieci. Oprócz scen o lekkim zabarwieniu erotycznym, znajdziemy tu również motyw prześladowania katolików. Muszę przyznać, że to jeden z najmocniejszych aspektów książki - sceny przedziwnego wujostwa naprawdę mnie przeraziły! Nie twierdzę, że powieść jest nieodpowiednia dla młodzieży, jednak myślę, że i dorośli nie powinni się przy niej nudzić.

"Alchemia miłości" przekonała mnie, że romanse historyczne to coś więcej niż się spodziewałam - tym razem trafiłam na coś naprawdę dobrego, a szkoda byłoby to przeoczyć. Polecam nie tylko miłośnikom gatunku, myślę, że się nie zawiedziecie!

Ocena: 8/10

10 komentarzy:

  1. Mam w planach rozpocząć ją w ten weekend.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie przepadam za książkami historycznymi tego typu, ale tę od razu wiedziałam, że muszę przeczytać ;)

    Zapowiada się iście interesująco :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno skończyłam ją czytać, też mi się podobała:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi nie przypadła do gustu, ale może byłam zbyt krytyczna wobec niej... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka bardzo mi się podoba, a sama fabuła też niczego sobie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje klimaty nie ma co ukrywać :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się trochę boję tej książki, bo podobna jest klimatem do Odmieńca, który był totalną porażką. Ale jeśli będzie więcej takich pozytywów, to może się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej nie moje klimaty, więc sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z każdą kolejną recenzją jestem coraz ciekawsza tej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejna świetna recenzja. Coraz bardziej się do niej przekonuję!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...