Autor: Patricia Schröder
Wydawnictwo: Dreams
Stron: 336
"Jako morska istota pewnego dnia przed Elodie pojawia się Gordian.
Tajemniczy. Magiczny. Oszałamiający. Odtąd nie może przestać o nim
myśleć, o jego turkusowo-zielonym spojrzeniu, jego dłoniach, które
dotykają jej z zaciekawieniem. I zaczyna się domyślać, jakie tajemnice
rzeczywiście kryje w sobie ocean i jak bardzo jej osobiste przeznaczenie
jest związane z mrocznymi legendami Wysp Normandzkich.
Upojna saga miłosna z zapierającym dech w piersi krajobrazem wybrzeża wyspy Guernsey w tle – wstęp do porywającej morskiej trylogii."
Upojna saga miłosna z zapierającym dech w piersi krajobrazem wybrzeża wyspy Guernsey w tle – wstęp do porywającej morskiej trylogii."
Pokładane życie Elodie zostaje zniszczone przez tragiczną śmierć ojca. Dziewczyna nie może pogodzić się z stratą, więc matka postanawia wysłać ją do ciotecznej babki. Dziewczyna nie do końca wierzy, aby zmiana klimatu przyniosła jej ukojenie, jednak pokornie udaje się na wyspę Guernsey. Dla dziewczyny jest to jednak podwójne przeżycie - cierpi na paniczny lęk przed wodą, której (jak to na wyspie) będzie teraz miała niestety pod dostatkiem. Szybko jednak klimatyzuje się na wyspie, poznaje Ruby, a co za tym idzie całą resztę paczki. Zdawać by się nawet mogło, że mama miała rację wysyłając dziewczynę na ten przymusowy odpoczynek, kiedy zaczynają się dziać niepokojące rzeczy. Ciało martwej dziewczyny jest zwiastunem, że nic nie będzie dobrze...
Wbrew pozorom, paranormal romance to nie tylko wampiry i wilkołaki. Autorzy czerpią inspiracje z różnych kultur czy wierzeń, dzięki czemu ciągle nas zaskakują. Uwielbiam książki o takich nietypowych istotach i im bardziej coś jest niezwykłe, tym chętniej po to sięgam. "Morza szept", oprócz niesamowitej okładki, zachęca opisem - nie trudno się domyślić, że morskimi stworzeniami będą najprawdopodobniej syreny. Istoty te, nie mają jednak nic wspólnego z Arielką Disney, a "Morza szept" nie ma nic wspólnego z bajką. Bo, o ile sam motyw syren nie jest taki znowu oryginalny, Patricia Schröder przedstawiła go w naprawdę nietypowy sposób i to właśnie uważam za największy plus książki. Całość jest dużo bardziej mroczna niż się spodziewałam. Kolejna pochwała należy się autorce za wykorzystanie legend Wysp Normandzkich, takie ludowe podania w unowocześnionej wersji, to coś niesamowitego!
Czym jeszcze urzekł mnie "Morza szept"? Problemami nastolatków! I to wcale nie tymi nadprzyrodzonymi, a zwyczajnymi, przyziemnymi. Chłopak Ruby, Ashton, cierpi na zespół Tourette'a. Wplecenie takiego wątku w paranormalny romans dla nastolatek wydaje się nietypowe, ale nie nazwałabym go nieudanym, wręcz przeciwnie. Autorce idealnie udało się uchwycić walkę, jaką chłopiec codziennie musi toczyć ze światem i choć jest postacią poboczną, to jego zapamiętałam najbardziej. Sama Elodie również ma poważne problemy - jej strach przed wodą jest wręcz paraliżujący, a na Guernsey nie będzie w stanie unikać oceanu. Zostaje więc postawiona przed faktem dokonanym - musi pokonać swój lęk.
Niestety, nie mogę wyrażać się o tym tytule w samych superlatywach. Co jest największą wadą? Z bólem serca muszę stwierdzić, że to, na co zwracam największą uwagę - wątek miłosny. Jest po prostu... bardzo słaby. Szczerze mówiąc spodziewałam się po bohaterce czegoś więcej. Ona jednak już po kilku spotkaniach i zdawkowo wymienionych zdaniach, całkowicie traci zdrowy rozsądek. Zdaje się być ślepa i głucha na wszystkie niepokojące sygnały i z uporem maniaka wierzy w ukochanego. Nie wiem dlaczego autorka zdecydowała się tak niezgrabnie to rozegrać... Może podejrzewa, że do nastolatek trafi jedynie wielka miłość od pierwszego wejrzenia? Ewentualność jakby nie potrafiła stworzyć wiarygodnego związku wykluczam - w końcu Ruby i Ashton to bardzo udana i wiarygodna para...
Nie do końca przekonał mnie również język - jest bardzo prosty, jednak niektóre ze zdani zostały ułożone w bardzo niefortunny sposób. Trochę zbyt dużo tutaj chaosu. Akcja nie ma zrównoważonego tempa i momentami można się pogubić. Całość oceniam jednak pozytywnie - warto sięgnąć po tę pozycję, przede wszystkim, jeśli poszukujecie czegoś nowego. Pewnie każdy z Was czytał już o aniołach czy wampirach, ale jestem przekonana, że o Wyspach Normandzkich jeszcze nie!
Ocena: 6/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
Pełno tu ksiąg, tej akurat nie znam. U mnie wiersze filmowe i inne, zapraszam. Może akurat, któryś przypadnie do gustu:)
OdpowiedzUsuńTeraz się cieszę, że jednak nie poprosiłam o nią do recenzji ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, okładka jest bardzo ładna :) Jak do tej pory czytałam tylko jedną książkę o syrenach (autorstwa Tricii Rayburn) i nie byłam nią zachwycona, ale po Twojej recenzji jestem skłonna ponownie sięgnąć po powieść o tej tematyce
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
izkalysa
Nie lubię chaosu.
OdpowiedzUsuńPS powiem Ci szczerze, że okładka mnie nie powala :)
Nie zrobię wielkiego błędu, jeśli nie przeczytam, więc odpuszczę sobie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale chyba się jeszcze trochę wstrzymam przed kupnem.
OdpowiedzUsuńPiękna jest ta okładka ;) Kiedyś na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki wydawnictwa Dreams. Wszystkie mają coś w sobie :3 Po tą też kiedyś na pewno sięgnę :)
OdpowiedzUsuń+ obserwuję ;3
Na "Morza szept" od dawna mam wielką ochotę! W końcu to coś nowego niż wampiry i wilkołaki, których jest teraz mnóstwo. Nie mogę się doczekać aż wpadnie wreszcie w moje łapki.
OdpowiedzUsuńSłaby watek miłosny to rzeczywiście poważny minus, ale myślę, że mimo wszystko z książki nie zrezygnuję. :)
Książka dopiero przede mną i jeszcze raczej poczeka w kolejce. Za dużo negatywnych recenzji naczytałam się na jej temat :P
OdpowiedzUsuńNie specjalnie jakoś ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to taka lekka lektura na wakacje :)
OdpowiedzUsuńnike shox
OdpowiedzUsuńhermes handbags
michael kors outlet
curry 5 shoes
yeezy boost
bape clothing
yeezy boost 350 v2
golden goose
valentino shoes
nfl jerseys wholesale