źródło |
Autorka: Veronica Rossi
Seria: Przez burze ognia, tom II
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 352
"Przeżyli eterowe burze, ale czy ich uczucie przetrwa bezmiar nocy?
Po miesiącach rozłąki Aria i Perry znów są razem, lecz ich wspólna
przyszłość jest niepewna. Perry, nowy Wódz Krwi plemienia Fal, musi
walczyć o zaufanie swoich ludzi. Aria zaś prowadzi sekretną misję. Do
tego gwałtowność burz eterowych się nasila, a niekończący się półmrok
spowija ziemię. Aria i Perry mają coraz mniej czasu, by odnaleźć Wielki
Błękit. Czy zdążą, zanim bezlitosny żywioł zniszczy ich świat i marzenia
o wspólnej przyszłości?" źródło
Po "Przez burze ognia" sięgnęłam całkiem niedawno, czyli sporo czasu po premierze. Wyszło mi to na dobre - nie musiałam zbyt długo czekać na kontynuację. I część bardzo mnie zaskoczyła, spodziewałam się schematycznej antyutopii, których mamy ostatnio na pęczki w każdej księgarni. Książka zaskoczyła mnie niestandardową wizją świata, w której można doszukać się nawet inspiracji klasycznym fantasy. Historia w pełni mnie usatysfakcjonowała, więc "Przez bezmiar nocy" czekała wysoko ustawiona poprzeczka. Czy sprostała moim oczekiwaniom?
Perry, zgodnie z planem, zostaje wodzem Fal. Nie spodziewał się, że będzie to proste, jednak ciężar dowództwa zaczyna go przytłaczać. Plemię spotyka się z całą masą problemów - przede wszystkim niedoborem żywności i burzami, a wszystko to spoczywa na barkach Perry'ego. W całym tym zamieszczaniu pojawia się Aria. Zdawać by się mogło, że wesprze chłopaka, jednak jej obecność przysparza więcej nieprzyjemności niż pożytku. Fale są sceptycznie nastawione do Osadniczki, a wyjawienie, że dwójka młodych ludzi darzy się uczuciem, tylko pokomplikowałoby sprawy. Nie można również zapominać o najważniejszym - Talon w dalszym ciągu jest przetrzymywany, a Aria musi odnaleźć Wielki Błękit.
II tom jest utrzymany w klimacie I, całość jest bardzo płynna. Od naszego poprzedniego spotkania z bohaterami minęło niewiele czasu. Zmieniają się jednak same postacie, stają się doroślejsi i jeszcze bardziej skłonni do poświęceń. Uczucie Arii i Perry'ego jest w pewnym sensie tragiczne - zdawać by się mogło, że los nigdy nie pozwoli im być naprawdę razem. Perry musi dbać o dobro swojego plemienia i, przede wszystkim, odbić bratanka - chłopiec mu już tylko jego. Aria również ma swoje zobowiązania. Jakby tego było mało nikt nie popiera ich związku. Przykro jest patrzeć na ich niekończące się wyrzeczenia i poświęcenia, ale muszę przyznać, że mam słabość do tragicznych kochanków. Mimo wszystko, przez całą lekturę trzymałam mocno kciuki za oboje, choć zdarzało się, że Perry mnie irytował (to prawdziwy męczennik).
Mniej tutaj Arii i Perry'ego razem, ale na pocieszenie dostajemy więcej... Roara! I muszę przyznać, że to strzał w dziesiątkę, bo postać jest wykreowana niesamowicie. Polubiłam go już w "Burzach ognia", ale tutaj z uśmiechem mogę przyznać, że wywalczył sobie miano mojego ulubionego bohatera. Potrafi być szorstki, ale cenię go przede wszystkim za lojalności i dobrą minę nawet do najgorszej gry. Obawiam się jednak, że nie wszystko potoczy się tak, jakbym tego chciała. Mam nadzieję, że w III tomie jego lojalność nie zostanie zakwestionowana. Mogę Wam również zdradzić, że będziemy mieć przyjemność spotkać tutaj również Liv. Strasznie lubiłam fragmenty, w którym Roar o niej opowiadał i szczerze ubolewam, że nie możemy przeczytać po polsku tomu 0.5 "Roar and Liv" (dla zainteresowanych tutaj). Trochę się nawet przymierzam, żeby przeczytać to w oryginale, ale nie wiem czy mi się uda.
Historię w dalszym ciągu poznajemy z dwóch punktów widzenia - rozdziały naprzemiennie zatytułowane są "Aria" lub "Peregrine". Dlaczego nie Roar, skoro staje się postacią równie pierwszoplanową, co wspomniana dwójka? Może dlatego, że ciągle przebywa z którymś z bohaterów? Niemniej jednak, lubię taki sposób narracji, więc i tutaj nie mam do niego zastrzeżeń. O tym, że książkę czyta się świetnie i jest niesamowicie wciągająca wspominać już chyba nie muszę? Uwielbiam Veronicę Rossi, a "Przez bezmiar nocy" tego nie zmieniło, jednie utwierdziło mnie w tym przekonaniu.
"Przez bezmiar nocy" ma jedną niepodważalną wadę. A właściwie... 16. Dokładnie o tyle stron, książka jest cieńsza od poprzedniczki. Oznacza to jedno - 16 stron mniej wyśmienitej lektury! Polecam Wam te tytuł całym sercem, naprawdę warto zapoznać się z serią.
Ocena: 8/10
Pierwszy tom jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja jeszcze pierwszego tomu nie czytałam - a posiadam. Jak mi się spodoba, to sięgnę po kontynuację :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki ; )
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy dorwę tę część.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie zabrać się za tę serię :)
OdpowiedzUsuńMam pierwszą część, nie mogę się doczekać, kiedy zacznę ją czytać!
OdpowiedzUsuńJak miło, że oba tomy jeszcze przede mną
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać tylko pierwszą część :)
OdpowiedzUsuńJeśli gdzieś dorwę tom pierwszy, to go z chęcią przeczytam, a na drugi też przyjdzie czas. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam recenzję wybiórczo, bo nie skończyłam jeszcze pierwszego tomu, ale już teraz mogę powiedzieć, że pewnie mi również się spodoba. Całe szczęście, że "Przez bezmiar nocy" czeka już na mojej półce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hmm, przyznam szczerze, że pierwsza część mnie trochę zawiodła, mam nadzieję, że druga nadrobi zaległości :))
OdpowiedzUsuń