źródło |
Autor: A.J. Betts
Wydawnictwo: Feeria
Stron: 320
"17-letni Zac jest chory na raka. W zasadzie mieszka w szpitalu i z
pełnym rezygnacji optymizmem znosi wszystkie niewygody takiego życia.
Coś się zmienia, gdy do pokoju obok wprowadza się Mia – zadziorna,
wściekła na cały świat fanka Lady Gagi. Bardzo wiele ich dzieli – w
prawdziwym świecie pewnie nigdy by się nie spotkali. Tu jednak
obowiązują inne reguły, więc ich relacja, rozpoczęta stuknięciem w
ścianę, staje się coraz silniejsza. Pobyt w szpitalu wymaga odwagi, ale
żeby z niego wyjść, potrzeba jej jeszcze więcej. Czy Zac i Mia spotkają
się poza szpitalem – i już razem pozostaną?
Bardzo emocjonalna, pełna humoru, realna opowieść o relacji dwojga nastolatków w obliczu groźnej choroby." źródło
Po "Zmierzchu" przyszedł czas na romanse parnormalne. Kiedy młodzież pokochała "Igrzyska śmierci", na półkach księgarni królowały antyutopie. Z kolei tuż po premierze "50 twarzy Greya" nie mogliśmy się opędzić od powieści erotycznych. Dlaczego więc nie nastąpiła era "Gwiazd naszych wina"? Od premiery książki, ani nawet filmu nie trafiłam na powieść, która byłaby do niej porównywana. Aż wreszcie, w zapowiedziach wydawnictwa Feeria ukazał się niepozornie brzmiący tytuł - "Zac i Mia".
Niełatwo jest pisać o chorobach. Choć wydawać się może, że wystarczy stworzyć dziecko/nastolatka z białaczką, a potem uśmiercić jednego czy dwóch bohaterów - nic bardziej mylnego. Autorzy często przedobrzają tworząc łzawe melodramaty, podążając tym samym, utartym schematem, co zamiast smutku, budzi w czytelniku irytację. Miałam obawy, że A.J. Betts wybierze właśnie tą drogę. Czy okazały się słuszne?
Zac ma 17 lat i białaczkę. Jest już po przeszczepie. Czas spędza w izolatce wraz z... mamą. Sam nie może się z niej wydostać, więc to właśnie ona postanowiła dotrzymać mu towarzystwa. Chciała jak najlepiej - to nie ulega wątpliwości, jednak Zac ma już serdecznie dość towarzystwa rodzicielki. Upaja się chwilami samotności wysyłając ją do sklepu po płyty czy lody, jednak to nie wystarcza. Po pierwsze, potrzebuje realnego świata - powietrza, zapachu kwiatów, szumu drzew, sportu i pracy. Po drugie - brakuje mu rówieśników. Z uwagi na swój wiek nie przebywa już na oddziale dziecięcym, a mieszkańcy tego szpitala to głównie ludzie w podeszłym wieku. Wszystko zmienia się, gdyby pojawia się nowa pacjentka. Mia jest wyjątkowa - Zac wie to, chodź nigdy nawet ze sobą nie rozmawiali, w końcu chłopiec nie opuszcza izolatki. Dziewczyna wypełnia jednak jego świat dźwiękami dobiegającymi z sąsiedniego pokoju - trudno nie zwrócić uwagi na niekończące się kłótnie i puszczaną na pełny regulator Lady Gagę.
Książka bardzo szybko rozwiała moje wątpliwości - nie mamy do czynienia ani z kopią "Gwiazd naszych wina", ani łzawym melodramatem. Autorka zaskakuje swoim nietypowym poczuciem humoru już od pierwszych stron. Podobnie jak Green, można by pomyśleć, ale ręczę, że bohaterowie tych dwóch książek nie mają ze sobą nic wspólnego. Moje skojarzenia biegną raczej ku "Red Band Society" - tutaj również duża część akcji toczy się w szpitalu, a bohaterowie zapewne nigdy nie zamieniliby ze sobą słowa w codziennym życiu - jedyne co ich łączy to choroba. Ani Zac, ani Mia nie są jednak schematycznymi nastolatkami typu cheerleaderka+outsider. Mają mocne, wyraźnie zarysowane charaktery, a ich życie nigdy nie miało kręcić się wokół szpitala. Oboje liczą, że rak to jedynie epizod, który każde z nich postrzega go na swój sposób.
Choć jest jednym z największym mazgajów wśród moli książkowych (serio, płaczę co chwila:)), przy tej powieści nie wylałam morza łez. Może uroniłam łezkę lub dwie, jednak z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że "Zac i Mia" nie jest typowym "wyciskaczem łez". Mimo, że tematyka jest ciężka, wywołuje więcej uśmiechu niż smutku. Jest tu oczywiście i romans, ale naturalny i niewymuszony, choć kompletnie nietypowy. Jednym słowem - każdy znajdzie coś dla siebie.
Zaczynając tę historię spodziewałam się niezłej książki, a dostałam... znacznie więcej. Jest w niej coś ciepłego, mimo dwójki chory nastolatków. Betts nie podąża utartym schematem, dzięki czemu historia niesamowicie wciąga. Kiedy zaczęłam ją czytać w sobotnie popołudnie miałam jedynie sprawdzić, że jest warta uwagi i odłożyć po kilku rozdziałach. Skończyło się na tym, że nie byłam w stanie odłożyć tej powieści dopóki nie dotarłam do ostatniej strony.
Z czystym sumieniem mogę Wam gorąco polecić tę książkę. I nie tylko, jeśli uwielbiacie Greena. Nie tylko, jeśli macie naście lat. Po prostu po nią sięgnijcie. Nie będziecie rozczarowani.
Ocena: 9/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Mam ogromną ochotę na tę książkę, ale u mnie ostatnio słabo z pieniędzmi.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tej książki bo szczerze Ci powiem, że nie za bardzo przypadła mi do gustu "Gwiazd naszych wina" i gdy tylko przeczytałam opis oto tej książki to przewróciłam oczyma. Ale jak teraz przeczytałam Twoją recenzję to widzę, że niesłusznie :) Może mi się jednak spodobać :P
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ta książka jest cudowna, wręcz na jeden wieczór ;)
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy widziałam tę okładkę na blogach, ale jakoś ciągle ją ignorowałam, sama nie wiem czemu. Mało brakowało, a przegapiłabym naprawdę dobrze zapowiadającą się książkę. ;)
OdpowiedzUsuńPo kilku przedpremierowych recenzjach tej książki mam na nią coraz większą ochotę...
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej jestem przekonana do decyzji że chciałabym ją przeczytać. Plus za to że nie jest to kopia "Gwiazd naszych wina". :)
OdpowiedzUsuńWszyscy ostatnio mówią o tej książce, a ja tak nie lubię czytać tego co jest na fali akurat gdy... jest na fali :) No, ale zobaczymy :)
OdpowiedzUsuń@Waniliowe Czytadła
Chciałam tą książkę przeczytać, a twoje słowa jeszcze bardziej mnie do tego zachęciły :)
OdpowiedzUsuńWiększość opinii o tej książce, jakie czytałam są bardzo dobre, więc chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńhttp://be-here-now-and-forever.blogspot.com/