poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Coś mojego" Marci Lyn Curtis

źródło
Tytuł: Coś mojego
Autor: Marci Lyn Curtis 
Wydawnictwo: Amber
Stron: 304

"Maggie ma siedemnaście lat. Pół roku temu jej świat zniknął. Straciła wzrok. Ale pewnego dnia widzi dziesięcioletniego kalekiego Bena. I tylko jego. Przyjaźń z nim i uczucie do jego starszego brata uczą ją żyć na nowo i widzieć rzeczy i ludzi, jakimi naprawdę są.
Ben trenuje pływanie. To jest Coś, co jest Jego, czyli Coś, co daje mu radość. Maggie też będzie musiała znaleźć swoje to Coś… Żeby żyć normalnie, czuć radość i nie pogrążyć się w smutku. Co to będzie, kto jej pomoże? Czy wesprze ją przyjaźń, a może miłość? Ben czy jego brat Mason, a może ktoś inny…" źródło

"Coś mojego" to książka totalnie w moim stylu. Niespieszna, poważna i wzruszająca. Wystarczy pobieżne spojrzenie na okładkę i rzut oka na opis na jej odwrocie. Spodziewałam się więc po niej naprawdę wiele. To dość ryzykowne - w końcu tragiczne opowieści najłatwiej zepsuć - zbyt wiele patosu zrujnuje nawet najlepszą historię. A jak było tym razem? Czy autorce udało się unieść tak ciężki temat jak utrata wzroku?

Maggie to siedemnastolatka, której przyszłość nie maluje się w jasnych barwach, a nawet jeśli... nie będzie jej dane tego zobaczyć. Dziewczyna od kilku miesięcy jest niewidoma i kompletnie nie wyobraża sobie, jak może teraz wyglądać jej świat. Wszystko zmienia się, gdy spotyka Bena - rezolutnego dziesięciolatka, który proponuje żeby została jego dziewczyną. Ach, jeszcze jedno... Maggie widzi Bena. Dosłownie - widzi. Po raz pierwszy od pół roku widzi, nawet, jeśli jest to tylko chłopiec i wszystko wokół niego. I za wszelką cenę chce, żeby wzrok pozostał z nią, a to oznacza patrzenie tylko w jedną stronę.

"Coś mojego" to naprawdę wyjątkowa książka. Choć główna bohaterka zmaga się z ogromną tragedią, ta historia wcale nie opowiada o niepełnosprawności. To opowieść o tym, co w życiu naprawdę ważne. O poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Dokonywaniu właściwych wyborów, nawet jeśli ich konsekwencje będą najbardziej bolesne dla nas samych. A co najważnie - o tym, że zawsze warto walczyć o siebie.

Nie bez znaczenia jest również tytuł - "Coś mojego" oznacza tę jedną wyjątkową rzeczy, która jest tylko nasza. Dla Bena, mimo niepełnosprawności, jest to sport - pływanie. Sprawia mu radość i daje siłę, aby przeżyć kolejny dzień, nie ważne, jak bardzo będzie ciężko. Chłopiec uważa, że Maggie też musi znaleźć "coś swojego", inaczej nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwa i spędzi życie układając w głowie obrazy życia, jakie mogła wieść, gdyby nie zdarzyła się tragedia.

Główna bohaterka, choć jest niepełnosprawna, nie została przedstawiona w przejaskrawiony sposób. Jest załamana, owszem, nie wie, jak ma dalej żyć, jednak nie robi z siebie ofiary i zdecydowanie gardzi litością. Jest butna, sarkastyczna, czasami podejmuje złe decyzje, a to czynią ją bardziej prawdziwą. Choć dziewczyna bardzo stara się, aby świat widział ją jako silną młodą kobietą, kiedy czytelnik poznaje ją bliżej, zauważa, jak bardzo jest przerażona.

Gdzieś w tym wszystkim kryje się tajemnica. Po oprócz typowych pytań, jakie zadaje sobie czytelnik podczas lektury, jest jeszcze jedna, najważniejsza kwestia - dlaczego Maggie widzi Bena. Możliwych rozwiązań jest całe mnóstwo, jednak zakończenie tej historii jest naprawdę niesamowite!

"Coś mojego" to książka, która okazała się być dokładnie tak, jak się spodziewałam - jeśli kochacie nostalgiczne historie, które jednocześnie doprowadzą Was do łez i wywołają uśmiech, to będzie strzał w dziesiątkę.

Ocena: 7/10

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: 
http://www.amber.sm.pl

2 komentarze:

  1. Pomysł wydaje się bardzo oryginalny i ciekawy. Chętnie przeczytam :)

    P.S. Zapraszam do siebie na konkurs! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła cudowna <3 Na 100% zaopatrzę się w nią ;) Pozdrawiam :*
    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...